. 19. Rienkioping leżący na zachód Jutlandyj Północnej. 20. Haderśleben. 21. Apenrade, 7. Śleswick. 22. Flensborg. 23. Ekelenförde. 24. Frederychstad. 25. Husum, i 26. Tunderen w Jutlandyj Południowej. P. Opisz znaczniejsze Rzeki, Odnogi i Ciasniny, Góry nad morzem albo Kapy? O. Rzeki znaczniejsze te są: b. Slye. c. Ejder. a. Odnoga morska. Ciasniny morskie trzy: B. Sund. d. Wielki-Belt. e. Maty - Bel t. Góry nad morzem znaczniejsze są te: f. Steven Klint. w Zelandyj. g. Schagen
. 19. Rienkioping leżący na zachod Jutlandyi Połnocney. 20. Hadersleben. 21. Appenrade, 7. Sleswick. 22. Flensborg. 23. Ekelenförde. 24. Frederichstad. 25. Husum, y 26. Tunderen w Jutlandyi Południowey. P. Opisz znacznieysze Rzeki, Odnogi y Ciasniny, Gory nad morzem albo Kapy? O. Rzeki znacznieysze te są: b. Slye. c. Eyder. a. Odnoga morska. Ciasniny morskie trzy: B. Sund. d. Wielki-Belt. e. Maty - Bel t. Gory nad morzem znacznieysze są te: f. Steven Klint. w Zelandyi. g. Schagen
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 90
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
cło połockie, corocznie czerw, zł 300 czyniące, na lat trzy, zdradził księcia marszałka trybunalskiego, jako się wyżej powiedziało. Tedy książę marszałek trybunalski, dowiedziawszy się, że tenże Przesiecki, deputat połocki, na komplementa w nocy chodzywał i przede dniem do stancji swojej powracał, kazał się sześciu ludziom swoim ubrać w kapy, nazwawszy ich Bractwem Sw. Anny, i kazał powracającego z noclegu do stancji Przesieckiego przypilnować. Jakoż przypilnowali i więcej trzechset nahajów mu dali, napominając o swywolne życie, o branie z obydwóch stron w jednejże sprawie korupcji i tak go barzo zbili, że ledwo żywego porzucili. Przecież jakoś się zawlókł do stancji
cło połockie, corocznie czerw, zł 300 czyniące, na lat trzy, zdradził księcia marszałka trybunalskiego, jako się wyżej powiedziało. Tedy książę marszałek trybunalski, dowiedziawszy się, że tenże Przesiecki, deputat połocki, na komplementa w nocy chodzywał i przede dniem do stancji swojej powracał, kazał się sześciu ludziom swoim ubrać w kapy, nazwawszy ich Bractwem Sw. Anny, i kazał powracającego z noclegu do stancji Przesieckiego przypilnować. Jakoż przypilnowali i więcej trzechset nahajów mu dali, napominając o swywolne życie, o branie z obodwoch stron w jednejże sprawie korupcji i tak go barzo zbili, że ledwo żywego porzucili. Przecież jakoś się zawlókł do stancji
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 608
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
była między Duchowieństwem Angielskim, zaczym radzili się listownie Kalwinów Braci w Francyj, Niemczech, Helwecyj, Sabau- O Schizmie Angielskiej
dii, Teodora Bezy, i Piotra Męczennika. Zaco Królowa, iż jej jako Głowy niesłuchając, aprzeciw Prawu dokądynąd się udając, z Kapłaństwa ich pozrzucała. Organy, śpiewania, Krzyże, Świece, Kapy, Dzwony przy Kościołach zatrzymała: aby Królowy do Miasteczek jadącej w kapach Duchowni zachodzili, dzwonami głosili ją przejeżdzającą; dzień Narodzenia jej wydzwaniano, i dzień wstąpienia na Królestwo. Co tam solenniej odprawują, niż Boże Narodzenie: gdyż tam Kalwini Święta dawne nie które obserwują: wyrzuciwszy Bożego Ciała Wniebowzięcia, Narodzenia, Poczęcia, N
była między Duchowieństwem Angielskim, zaczym radzili się listownie Kalwinow Braci w Francyi, Niemczech, Helwecyi, Sabau- O Schizmie Angielskiey
dii, Teodora Bezy, y Piotra Męczennika. Zaco Krolowa, iż iey iako Głowy niesłuchaiąc, áprzeciw Prawu dokądinąd się udaiąc, z Kapłaństwa ich pozrzucała. Organy, spiewania, Krzyże, Swiece, Kapy, Dzwony przy Kościołach zatrzymała: aby Krolowy do Miasteczek iadącey w kapach Duchowni zachodzili, dzwonami głosili ią przeieżdzaiącą; dzień Narodzenia iey wydzwániano, y dzień wstąpienia na Krolestwo. Co tam solenniey odpráwuią, niż Boże Narodzenie: gdyż tam Kálwini Swięta dawne nie ktore obserwuią: wyrzuciwszy Bożego Ciała Wniebowzięcia, Narodzenia, Poczęcia, N
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 112
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, Wiele po miastach, wsiach i osiadłościach Różnych kościołów z klasztormi złupiono, Nuż co w biskupich, księżych majętnościach, Także opacich szkody naczyniono, Dobra ich częścią swejwoli żołnierskiej, Częścią, chciwości podając kacerskiej.
A na zelżywość katolickiej wiary Ku służbie boskiej w poświęcone szaty Ubierały się nierządne maszkary, W alby i komże, kapy i ornaty,
I też z Cygany żydowskie poczwary, Czyniąc z nich solne płaszcze i kabaty: Samym nakoniec kapłanom ubogim, Przyszło zostawać w uciśnieniu srogiem.
Co żałośniejsza! w wszystkiem chrześcijaństwie Klasztor cudownym obrazem wsławiony Bogarodzicy panny, w polskiem państwie Cnych katolików klejnot ulubiony, Kusił się gwałtem trzymać w swem tyraństwie:
, Wiele po miastach, wsiach i osiadłościach Różnych kościołów z klasztormi złupiono, Nuż co w biskupich, xiężych majętnościach, Także opacich szkody naczyniono, Dobra ich częścią swejwoli żołnierskiej, Częścią, chciwości podając kacerskiej.
A na zelżywość katolickiej wiary Ku służbie boskiej w poświęcone szaty Ubierały się nierządne maszkary, W alby i komże, kapy i ornaty,
I też z Cygany żydowskie poczwary, Czyniąc z nich solne płaszcze i kabaty: Samym nakoniec kapłanom ubogim, Przyszło zostawać w uciśnieniu srogiém.
Co żałośniejsza! w wszystkiém chrześciaństwie Klasztor cudownym obrazem wsławiony Bogarodzicy panny, w polskiém państwie Cnych katolików klejnot ulubiony, Kusił się gwałtem trzymać w swém tyraństwie:
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 350
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
chciała, Że to męska białej płci, co męskiej jest biała. Jako nogi i piersi, i wszytkie w nas członki, Lubo przykryte, lubo będą bez zasłonki, Twarz zaleca, twarz żadzi, na twarzy należy. Noście nogi, my piersi będziemy w odzieży. Jeśli o gachów chodzi, włóżcież na nas kapy, Jak na owe, co wiozą umarłego, szkapy. 226 (D). PEREGRYNACJA JEDNEMU POMOŻE, DRUGIEMU ZASZKODZI
Jeżdżą po cudzych krajach ludzie dla rozumu, Rozboju i morskiego nie bojąc się szumu. Nie zdarzyło się więcej wędrować nikomu Nad pieniądze; nie mają dziedzicznego domu. Już sto razy objechał świat czerwony złoty,
chciała, Że to męska białej płci, co męskiej jest biała. Jako nogi i piersi, i wszytkie w nas członki, Lubo przykryte, lubo będą bez zasłonki, Twarz zaleca, twarz żadzi, na twarzy należy. Noście nogi, my piersi będziemy w odzieży. Jeśli o gachów chodzi, włóżcież na nas kapy, Jak na owe, co wiozą umarłego, szkapy. 226 (D). PEREGRYNACJA JEDNEMU POMOŻE, DRUGIEMU ZASZKODZI
Jeżdżą po cudzych krajach ludzie dla rozumu, Rozboju i morskiego nie bojąc się szumu. Nie zdarzyło się więcej wędrować nikomu Nad pieniądze; nie mają dziedzicznego domu. Już sto razy objechał świat czerwony złoty,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 646
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uczyniły. Ale iż za sprawą dobroci Boskiej mieli rozkazanie tu przyść/ aby one/ i wszytkiego Zakonu bracią upomnieli/ żeby wczwaniu swemu dosyć czynili: abowiem oni iż w tym niedbali byli/ wszyscy są potępieni/ i ogniem wiecznym gorają: a na znak tego niech wszyscy na nie patrzą. A to wyrzekszy wszyscy oni kapy swoje podnieśli/ a każdy z nich płomieńmi otoczony/ i pałającym widziany był. Na ten czas też przedniejszy/ ręką na stole znak zostawił. I tak ono widzenie zniknęło. A wszytek Konwent strachu był napełniony. Tej rzeczy po dzisiejszy dzień w tym Klasztorze pamiątka tego świeża została. A nie trzeba nic wątpić/ iż
vczyniły. Ale iż zá spráwą dobroći Boskiey mieli roskazánie tu przyśdź/ áby one/ y wszytkiego Zakonu bráćią vpomnieli/ żeby wczwániu swemu dosyć czynili: ábowiem oni iż w tym niedbáli byli/ wszyscy są potępieni/ y ogniem wiecznym goráią: á ná znák tego niech wszyscy ná nie pátrzą. A to wyrzekszy wszyscy oni kápy swoie podnieśli/ á káżdy z nich płomieńmi otoczony/ y pałáiącym widziány był. Ná ten czás też przednieyszy/ ręką ná stole znák zostáwił. Y ták ono widzenie zniknęło. A wszytek Conuent stráchu był nápełniony. Tey rzeczy po dźiśieyszy dźień w tym Klasztorze pámiątká tego świeża zostáłá. A nie trzebá nic wątpić/ iż
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 25
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Fraszek Na Hardego Rynkla.
RYnkiel pyszny aż groza/ patrzy jak mysz spudła/ Czy on szynkieł od Woza? czy spód szynkla kudła?
VIma sprawiedliwości dzieje się rzecz pewna/ W szubienicy były trzy/ dziś pułtora drewna. Przestroga.
GDy widzę Damę wiozą/ sześć ogromen szkapy/ Mniemałem Bałwan soli/ czy ołowne kapy. Zmężem na morze jeździć/ niebezpieczna pono/ By jej chcąc ulżyć okręt/ w morze niewrzucono. Nie źle.
NIeganię tej maniery/ z Baranem do brzucha/ Z skorą na grzbiet/ tak syty nieszukąm kozucha/ Satyry.
POprawa obyczajów/ mierzą cię Satyry/ Nazwisko pokazuje/ iże w nich są
Frászek Ná Hárdego Rynklá.
RYnkiel pyszny áż grozá/ pátrzy iák mysz zpudłá/ Czy on szynkieł od Wozá? czy spod szynklá kudłá?
VImá spráwiedliwośći dźieie sie rzecz pewna/ W szubienicy były trzy/ dźiś pułtorá drewná. Przestrogá.
GDy widzę Dámę wiozą/ sześć ogromen szkápy/ Mniemałem Báłwąn soli/ czy ołowne kápy. Zmężem ná morze iezdźić/ niebeśpieczna pono/ By iey chcąc vlżyć okręt/ w morze niewrzucono. Nie źle.
NIegánię tey mániery/ z Báránem do brzuchá/ Z skorą ná grzbiet/ ták syty nieszukąm kozuchá/ Sátyry.
POpráwá obyczáiow/ mierzą ćie Sátyry/ Názwisko pokázuie/ iże w nich są
Skrót tekstu: KochProżnEp
Strona: 68
Tytuł:
Epigramata polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
ani na Kalwinie. Co ona uczyniła z razu/ częścią aby była zatrzymała jako rzecz wielką/ niejaki cień/ świetności kościoła Rzymskiego; częścią aby się była nie pokazała przeciwną zgoła Katolikom/ i żeby ich tak zabawiała i karmiła niejaką nadzieją. Trzymała tedy przez długi czas i śpiewanie/ i krzyż: i teraz jeszcze trzyma kapy i rokiety. Dzwaniają we dzwony/ gdy ona idzie do kościołów: a duchowni tameczni wychodzą przeciw niej w kapach. Święcą też jej Narodzenie/ które kładą w swym Kalendarzu litterami wielkiemi czerwonemi 7. dnia Septembra. Zachować kazała post wielki/ nie z nabożeństwa/ ale dla pożytku królestwa: bo tam barzo wiele ludzi żyje
áni ná Kálwinie. Co oná vczyniłá z rázu/ częśćią áby byłá zátrzymáłá iáko rzecz wielką/ nieiáki ćień/ świetnośći kośćiołá Rzymskiego; częśćią áby się byłá nie pokazáłá przećiwną zgołá Kátholikom/ y żeby ich ták zábawiáłá y karmiłá nieiáką nádźieią. Trzymáłá tedy przez długi czás y śpiewánie/ y krzyż: y teraz iescze trzyma káppy y rokiety. Dzwaniáią we dzwony/ gdy oná idźie do kośćiołow: á duchowni támeczni wychodzą przećiw niey w káppách. Swięcą też iey Národzenie/ ktore kłádą w swym Kálendarzu litterámi wielkiemi czerwonemi 7. dniá Septembrá. Záchowáć kazáłá post wielki/ nie z nabożeństwá/ ále dla pożytku krolestwá: bo tám bárzo wiele ludźi żyie
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 55
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Testamentu. A tak skończył chudak I żywot/ i Testament/ dobrze wywrożywszy Że z onego wszystkiego Nic Nic być nie miało. O jakie więc bywają tłumaczenia tej to Ostatniej twojej woli. Rozkażesz na Kościół Dać co; Bogateć teraz Kościoły/ Lepiej to Na pogrzebną obrócić pompę i na świece Do Katafalku/ lub też na kapy dla koni. Każesz miedzy ubóstwo rozsypać kilka set/ Albo ubogim Mnichom/ Szpitałom podzielić. Ej co potym! Święty był mąż mój za żywota. Już on w Niebie króluje/ lepiej to na ucztę Panów gości obrócić/ albo też pachołkom/ Na koniec i Frąncymer siła potrzebuje. Tym ci by się wyraić/ Tym
Testamentu. A tak skończył chudák Y żywot/ y Testament/ dobrze wywrożywszy Że z onego wszystkiego Nic Nic bydź nie miáło. O iákie więc bywáią tłumáczenia tey to Ostatniey twoiey woli. Roskażesz ná Kośćioł Dać co; Bogateć teraz Kośćioły/ Lepiey to Ná pogrzebną obroćić pompę y ná świece Do Katafalku/ lub tesz ná kapy dla koni. Każesz miedzy vbostwo rozsypáć kilka seth/ Albo vbogim Mnichom/ Szpitałom podźielić. Ey co potym! Swięty był mąż moy zá żywota. Iuż on w Niebie kroluie/ lepiey to ná vcztę Panow gośći obroćić/ álbo też pachołkom/ Ná koniec y Frąncymer śiła potrzebuie. Tym ći by się wyraić/ Tym
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 102
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
wielkim Książąt Normandskich.
Potem okna trzy, dwie w kaplicach pobocznych a trzecie nad organami, w których to oknach mistrz z podmistrzykiem swoim szli o sztukę kto z nich miał piękniejsze zrobić, co potem przyznano sztukę foremniejszą podmistrzykowi.
Potem w tymże kościele pokazują w zakryscji aparaty barzo kosztowne i bogate, antiquitus robione, tak kapy, ornaty, delmatyki i antepedia, haftowania złotemi perłami, i różnych kolorów jedwabiem haftowanych, jako malarz lepiej nigdy wyrazić farbami i subtelniej nie może, godna rzecz jest do widzenia i podziwienia, a jest tego kilkanaście sztuk, jedna od drugiej bogatsza i przesadzająca się w robotę sztuki. Srebra także wiele jest zacnego. Insze
wielkim Xiążąt Normandskich.
Potem okna trzy, dwie w kaplicach pobocznych a trzecie nad organami, w których to oknach mistrz z podmistrzykiem swoim szli o sztukę kto z nich miał piękniejsze zrobić, co potem przyznano sztukę foremniejszą podmistrzykowi.
Potem w tymże kościele pokazują w zakrystiej aparaty barzo kosztowne i bogate, antiquitus robione, tak kapy, ornaty, delmatyki i antepedia, haftowania złotemi perłami, i różnych kolorów jedwabiem haftowanych, jako malarz lepiej nigdy wyrazić farbami i subtelniej nie może, godna rzecz jest do widzenia i podziwienia, a jest tego kilkanaście sztuk, jedna od drugiej bogatsza i przesadzająca się w robotę sztuki. Srebra także wiele jest zacnego. Insze
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 139
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883