pewnie mi odważą go złotem. Postrzegł sztuki mądry pan i wet płacąc wetem, Każe w skok podać rzepę z jedwabnym sepetem: „Nie daje nic droższego nikt nad to, co kocha, Gdzie często przed wielkością miejsce bierze trocha; Nie złotnik, nie jubiler, afekt czyni cenę. Konia tego i drogą na nim karacenę, Co tylko najmilszego w swoim skarbie chowam, Tym mile, tym ochotnie zawdzięczam i to wam Ofiaruję: rzepać jest; gdyby w swym ogrodzie
Miał figi, prosiłby był króla pewnie w głodzie. Co miał, to mu dał z chęcią ubożuchny dziadek.” A ten, zmieszany, cicho: całujże go
pewnie mi odważą go złotem. Postrzegł sztuki mądry pan i wet płacąc wetem, Każe w skok podać rzepę z jedwabnym sepetem: „Nie daje nic droższego nikt nad to, co kocha, Gdzie często przed wielkością miejsce bierze trocha; Nie złotnik, nie jubiler, afekt czyni cenę. Konia tego i drogą na nim karacenę, Co tylko najmilszego w swoim skarbie chowam, Tym mile, tym ochotnie zawdzięczam i to wam Ofiaruję: rzepać jest; gdyby w swym ogrodzie
Miał figi, prosiłby był króla pewnie w głodzie. Co miał, to mu dał z chęcią ubożuchny dziadek.” A ten, zmieszany, cicho: całujże go
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 424
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czego przyniesiono bęben i kostki, które rzucali na bęben z koni, trzymany w górę od dwóch piechoty. Któremu by zaś los padł, tego nie wiem, bom daleki w ten czas był od tego, a do tego, żem najbardziej konsyderował strój Książęcia Lotaryńskiego, który siedział na koniu rosłym i dzielnym w karacenę ustrojonym. Sam zaś Książę był kirysiem od głowy do nóg przybrany, drugie zaś książę w samych tylko sukniach był i dlatego mniej uważaliśmy go i nie pytali się do niego. Król zaś nasz był w szarym kontuszu grodetorowym, siedział na płowym koniu, którego zwano Pałłasz. Król był przepasany złotym łańcuchem i rozkazał,
czego przyniesiono bęben i kostki, które rzucali na bęben z koni, trzymany w górę od dwóch piechoty. Któremu by zaś los padł, tego nie wiem, bom daleki w ten czas był od tego, a do tego, żem najbardziej konsyderował strój Książęcia Lotaryńskiego, który siedział na koniu rosłym i dzielnym w karacenę ustrojonym. Sam zaś Książę był kirysiem od głowy do nóg przybrany, drugie zaś książę w samych tylko sukniach był i dlatego mniej uważaliśmy go i nie pytali się do niego. Król zaś nasz był w szarym kontuszu grodetorowym, siedział na płowym koniu, którego zwano Pałłasz. Król był przepasany złotym łańcuchem i rozkazał,
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 60
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
kroć skusił Telef: nuż i tu tak wiele Nabiwszy/ których stosy po brzegowi śmiele/ I stawiłem/ i widzę. byłać kiedyś zdrowa/ I dziś jest ręka moja/ te wydawszy słowa/ Jakby dziełom przedniejszym nie do końca wierzył; Drzewem w Maeneta/ z chasy Licijskiej/ uderzył/ I oraz karacenę przeparzył z piesiami. Który gdy martwiącemi tłukłw ziemię członkami/ Onże postrzałwysiepnął z ziepłej rany chciwie/ Rzekąc; taż ręka/ roż jest oręże właściwie; Który modbyłem swego: z tymże się poważę; Na tegoż: zdarz fortuno że także dokażę. Rzekszy/ strzeli do Cygna: nic nie uszło drzewo
kroć skuśił Teleph: nuż y tu ták wiele Nábiwszy/ ktorych stosy po brzegowi śmiele/ Y stáwiłem/ y widzę. byłáć kiedyś zdrowá/ Y dźiś iest ręká moiá/ te wydawszy słowá/ Iákby dźiełom przednieyszym nie do końcá wierzył; Drzewem w Maenetá/ z chasy Lyciyskiey/ vderzył/ Y oraz kárácenę przepárzył z pieśiámi. Ktory gdy martwiącemi tłukłw źiemię członkámi/ Onże postrzałwyśiepnął z źiepłey rány chćiwie/ Rzekąc; taż ręká/ roż iest oręże właśćiwie; Ktory modbyłem swego: z tymże się poważę; Ná tegoż: zdarz fortuno że także dokażę. Rzekszy/ strzeli do Cygná: nic nie vszło drzewo
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 297
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
swą w królewską koronę ubierze, Choć położy chorągiew na swojem ramieniu, Nic to, na dobrem więcej należy sumnieniu. Świat opuścić i wzgardzić wszytkie jego sprawy, Czystość trzymać i świętych modlitew zabawy, To jest grunt; ale zaś w tem jest omyłka sroga, By komu miała zjednać raj suknia uboga. Mąż dobry w karacenę twardą grzbiet swój stroi, Ale niewieściuchowi nie wiem co po zbroi? Nie w płaszczu nabożeństwo należy ubogim, Chodź chocia i w hatłasie, a szczerze idź z Bogiem.
„Krótko mówiąc, kilka dni byliśmy z sobą. Przyszło nam potem pod jednym zamkiem dla omieszkania się w drodze obnocować. On złodziej bez pomocy
swą w królewską koronę ubierze, Choć położy chorągiew na swojém ramieniu, Nic to, na dobrém więcéj należy sumnieniu. Świat opuścić i wzgardzić wszytkie jego sprawy, Czystość trzymać i świętych modlitew zabawy, To jest grunt; ale zaś w tém jest omyłka sroga, By komu miała zjednać raj suknia uboga. Mąż dobry w karacenę twardą grzbiet swój stroi, Ale niewieściuchowi nie wiem co po zbroi? Nie w płaszczu nabożeństwo należy ubogim, Chodź chocia i w hatłasie, a szczerze idź z Bogiem.
„Krótko mówiąc, kilka dni byliśmy z sobą. Przyszło nam potém pod jednym zamkiem dla omieszkania się w drodze obnocować. On złodziej bez pomocy
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 81
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879