do Stołu, i żałowałam, żem go u siebie nie zatrzymała. Żyd za długo mi się bawił, byłabym mogła dość się o tym przekonać, żem Steleja nie tylko żałowała, lecz osądziłam za dobre, w tym siebie samę podejść. Wystawiłam to sobie, że podobno Stelej z karawanem kupieckim za Żyda przysługąw niewielu dniach tu stąd mógłby się ruszyć, i już mu w myślach zabraniając, życzyłam sobie, żeby wraz ze mną powrócił. Żyd przyszedł upewniając mię, że swego gościa należycie opatrzył, i w tym go pomieścił domu, który od Nieboszczyka mego męża przed dwiema laty kupił. Zlękłam
do Stołu, i żałowałam, żem go u śiebie nie zatrzymała. Zyd za długo mi śię bawił, byłabym mogła dość śię o tym przekonać, żem Steleia nie tylko żałowała, lecz osądziłam za dobre, w tym śiebie samę podeyść. Wystawiłam to sobie, że podobno Steley z karawanem kupieckim za Zyda przysługąw niewielu dniach tu ztąd mogłby śię ruszyć, i iuż mu w myślach zabraniaiąc, życzyłam sobie, żeby wraz ze mną powroćił. Zyd przyszedł upewniaiąc mię, że swego gośćia należycie opatrzył, i w tym go pomieścił domu, ktory od Nieboszczyka mego męża przed dwiema laty kupił. Zlękłam
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 154
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dragoni, trębacze, wijole, Zdarły się aksamity, mól pojadł sobole. Drwa, panie Janie, wielkie: dotąd konfitury, W krótkim czesie nie będzie do obiadu kury; Nie moda po koralu na chłopcach brekleszty, I tych potem nie stanie, gdy przyjdzie do reszty. Odarte z adamaszku ściany stoją goło. Pod karawanem tylko jedno całe koło. Poszła karoc, którąś był aksamitem obił, Poszły i frezy za nią; prawieś ci zarobił: Dawszy dziesięć tysięcy za oboje z szorem, Wziąłeś półtora; i to zgadza się z humorem. Wesołe się pokoje, kiedy cię w nich kłócą
Ustawiczni dłużnicy, w niepokój obrócą. Poszło
dragoni, trębacze, wijole, Zdarły się aksamity, mól pojadł sobole. Drwa, panie Janie, wielkie: dotąd konfitury, W krótkim czesie nie będzie do obiadu kury; Nie moda po koralu na chłopcach brekleszty, I tych potem nie stanie, gdy przyjdzie do reszty. Odarte z adamaszku ściany stoją goło. Pod karawanem tylko jedno całe koło. Poszła karoc, którąś był aksamitem obił, Poszły i frezy za nią; prawieś ci zarobił: Dawszy dziesięć tysięcy za oboje z szorem, Wziąłeś półtora; i to zgadza się z humorem. Wesołe się pokoje, kiedy cię w nich kłócą
Ustawiczni dłużnicy, w niepokój obrócą. Poszło
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 475
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
we dnie rzekł: Noc to już mamy,— Ty powiedz: I księżyc wszedł, i gwiazdy widamy.” POWIEŚĆ XXXIII.
Jeden wielomowca, który bajkami rad się zabawiał, i ludziom uszy łechtał, jakoby się to pokazawszy za pielgrzyma, jeszcze za emira, co to w zielonych zawojach chodzą, udając się z karawanem, który natenczas z Mechy przychodził, w miasto wszedł, i zaraz nie rozmyślając, przed cesarza poszedłszy, wierszów kilka, których się był nauczył, Mechę i cesarza wysławiając, powiedział. Jeden z tych, co przy cesarzu byli, powiedział: — „Tego człowieka widziałem ja na mały Bajram w Basorze? jako
we dnie rzekł: Noc to już mamy,— Ty powiedz: I księżyc wszedł, i gwiazdy widamy.” POWIEŚĆ XXXIII.
Jeden wielomowca, który bajkami rad się zabawiał, i ludziom uszy łechtał, jakoby się to pokazawszy za pielgrzyma, jeszcze za emira, co to w zielonych zawojach chodzą, udając się z karawanem, który natenczas z Mechy przychodził, w miasto wszedł, i zaraz nie rozmyślając, przed cesarza poszedłszy, wierszów kilka, których się był nauczył, Mechę i cesarza wysławiając, powiedział. Jeden z tych, co przy cesarzu byli, powiedział: — „Tego człowieka widziałem ja na mały Bajram w Basorze? jako
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 64
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
się na nich, i wody się przez gwałt napił. Owi się zebrawszy, i jego pobiwszy i poraniwszy, odegnali. Czasem komór słoniowi przykrością się stawa, Taką siłą, jaką mu przyrodzenie dawa. I mrówki wnetby lwowi skóry nadkaziły, Kiedyby się do kupy wszytkie zgromadziły.
Pobity i poraniony puścił się za karawanem, który, gdy noc nadeszła, stanął na jednem nie barzo bezpiecznem miejscu, gdzie tam więc często rozbójnicy kupców szarpać byli zwykli. Kupcy choćby byli dalej iść chcieli, wielbłądy i muły pomordowane mając, nie mogli. W onym takim strachu, gdy prawie zwątpili w żywocie, on zapaśnik rzekł: — ”Nie bójcie
się na nich, i wody się przez gwałt napił. Owi się zebrawszy, i jego pobiwszy i poraniwszy, odegnali. Czasem komor słoniowi przykrością się stawa, Taką siłą, jaką mu przyrodzenie dawa. I mrówki wnetby lwowi skóry nadkaziły, Kiedyby się do kupy wszytkie zgromadziły.
Pobity i poraniony puścił się za karawanem, który, gdy noc nadeszła, stanął na jedném nie barzo bezpieczném miejscu, gdzie tam więc często rozbójnicy kupców szarpać byli zwykli. Kupcy choćby byli daléj iść chcieli, wielbłądy i muły pomordowane mając, nie mogli. W onym takim strachu, gdy prawie zwątpili w żywocie, on zapaśnik rzekł: — ”Nie bójcie
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 152
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
rzekł: — ”Nie bójcie się! ja sam jeden piąciądziesiąt zdołam, tylko waszy młodszy niech się rzucą za mną.”
Kupcy rozradowali się, i lepszej myśli już będąc, jego karmić, poić i szanować poczęli. Zapaśnik po onym głodzie najadłszy się i napiwszy, dobrze smaczno usnąwszy, spał twardo. Między onym karawanem był stary człowiek, który wielu przygód już był na sobie doświadczył; ten rzekł: — „Towarzysze moi, barziej się ja boję tego naszego kałauza, niż złodziejów i rozbójników; bo kto wie, jeśli i on nie jest z między nich. Jako powiedają o jednym Arabinie czarnym, który przyszedłszy do niemałych pieniędzy,
rzekł: — ”Nie bójcie się! ja sam jeden piąciądziesiąt zdołam, tylko waszy młodszy niech się rzucą za mną.”
Kupcy rozradowali się, i lepszéj myśli już będąc, jego karmić, poić i szanować poczęli. Zapaśnik po onym głodzie najadłszy się i napiwszy, dobrze smaczno usnąwszy, spał twardo. Między onym karawanem był stary człowiek, który wielu przygód już był na sobie doświadczył; ten rzekł: — „Towarzysze moi, barziéj się ja boję tego naszego kałauza, niż złodziejów i rozbójników; bo kto wie, jeśli i on nie jest z między nich. Jako powiedają o jednym Arabinie czarnym, który przyszedłszy do niemałych pieniędzy,
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 152
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
kiedy co dobrego, Że się czegoś od syna spodziewasz lepszego? POWIEŚĆ IV.
Czasu jednego szedłem w drogę pieszo, a ufając sile i mocy swojej, równo z konnymi puściłem się. Ale skoro noc nadeszła, zostać mi przyszło w jednej dolinie. Po małej chwili, aż-ci za onymże karawanem idzie jeden starzec. Obaczywszy mię siedzącego, rzekł: — „Cóż czynisz? i czego siedzisz? azaż nie wiesz ca to za miejsce jest?” — Jakoż iść mam, kiedy nogi nie mogą?
Odpowiedział on na to: — „Lekko było z razu, równo zemną dalejbyś był zaszedł.
kiedy co dobrego, Że się czegoś od syna spodziewasz lepszego? POWIEŚĆ IV.
Czasu jednego szedłem w drogę pieszo, a ufając sile i mocy swojéj, równo z konnymi puściłem się. Ale skoro noc nadeszła, zostać mi przyszło w jednéj dolinie. Po małéj chwili, aż-ci za onymże karawanem idzie jeden starzec. Obaczywszy mię siedzącego, rzekł: — „Cóż czynisz? i czego siedzisz? azaż nie wiesz ca to za miejsce jest?” — Jakoż iść mam, kiedy nogi nie mogą?
Odpowiedział on na to: — „Lekko było z razu, równo zemną daléjbyś był zaszedł.
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 192
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879