omamiła/ Tak niepojęte głupstwo w nas zlekka wmowiła: Ze gdyby we Francjej wierzbę obłupiono/ Skorę/ za drogie wstęgi/ w Polsceby kupiono/ A w tym Moda czy mądrze Damom poradziła? Gdy Ogony do spodnic imże przyprawiła? Wieciesz co to Ogony? Nie mówiąc szeroce: Są to pyszne nadętych Szatanów karoce. Na nich oni/ jak w łodziach żeglarze pływają; Po nich się jako dziecka po trawie tarają. Tu damy wswych wymysłach na podziw występne/ Dla Ogonów/ zstają się nader niedostępne. Niech będzie cnotą Anioł Panna lub Matrona? W poczet innych nie pójdzie gdy nie ma ogona. O miłe ogonatki/ dekret to
omamiłá/ Ták niepoięte głupstwo w nas zlekká wmowiłá: Ze gdyby we Francyey wierzbę obłupiono/ Skorę/ zá drogie wstęgi/ w Polszczeby kupiono/ A w tym Modá czy mądrze Dámom porádźiła? Gdy Ogony do spodnic imże przypráwiłá? Wiećiesz co to Ogony? Nie mowiąc szeroce: Są to pyszne nádętych Szatánow károce. Ná nich oni/ iak w łodźiách żeglarze pływáią; Po nich się iako dźiecká po trawie taráią. Tu dámy wswych wymysłach na podźiw występne/ Dla Ogonow/ zstáią się náder niedostępne. Niech będźie cnotą Anioł Pánná lub Mátroná? W poczet innych nie poydźie gdy nie má ogoná. O miłe ogonátki/ dekret to
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
ciała. Obaczy go wszelkie oko/ i twoje/ Osmanie nieprzyjacielu Boży/ i ukrzyżowanego Chrystusa: w ten czas zapłacić ze wszytkimi Powiatami ziemie: w ten czas poznasz/ jaki to Pan/ który takie woźniki z obłoków sprząga; który kładzie obłok wstęp swój; który chodzi po skrzydłach wiatrów. Niżej Osmanie/ wysokie to karoce na cię. Nawyzszemu Chrystusowi chciałeś być podobny; stałeś się nalizszemu/ i namniejszemu masztalerzowi potym. Tak Bóg pokarał hardość twoję/ i wyniosłą dumę serca twego. Patrzcie jako na śmierć prowadzą Osmana Jańczarowie/ i Szpahiowie jego: kaftanik bagazjowy na nim/ pancerzem pokryty; na głowie zwojek błahy barzo/ w
ćiáłá. Obaczy go wszelkie oko/ y twoie/ Osmanie nieprzyiaćielu Boży/ y vkrzyżowánego Chrystusa: w ten czás zápłáćić ze wszytkimi Powiátámi źiemie: w ten czás poznasz/ iáki to Pan/ ktory tákie woźniki z obłokow sprząga; ktory kłádźie obłok wstęp swoy; który chodźi po skrzydłách wiátrow. Niżey Osmanie/ wysokie to károce ná ćię. Nawyzszemu Chrystusowi chćiałeś być podobny; sstałeś się nalizszemu/ y namnieyszemu másztálerzowi potym. Ták Bog pokarał hárdość twoię/ y wyniosłą dumę sercá twego. Pátrzćie iáko ná śmierć prowádzą Osmaná Iáńczárowie/ y Szpahiowie iego: káftanik bágázyowy ná nim/ páncerzem pokryty; ná głowie zwoiek błáhy bárzo/ w
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 44
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
ma gdzieś w sklepie kadzią; A on ledwie arendą wyżywi z czeladzią. Toż skoro z cudzej wioski przyszło czynić rugi, Co gorsza, nie masz za co arendować drugiej, Ba, jeszcze dłużen ludziom, bo te aksamity I te splendece więcej bierał na kredyty — Aż śnieg za przesileniem pocznie tajać mrozu: Nie do karoce, nie masz co zaprząc do wozu. Frezów połowa zdechło, połowa, jak haki, Ledwie by szor uniosły, uciągnęły taki. Poszły diamentowe do Hebreów spinki, Z nóg portki aksamitne, z grzbietu rysie cynki; I one pon di veni, one pon di pary Poszły z żony do Żydów kamienice szarej. Aż
ma gdzieś w sklepie kadzią; A on ledwie arendą wyżywi z czeladzią. Toż skoro z cudzej wioski przyszło czynić rugi, Co gorsza, nie masz za co arendować drugiej, Ba, jeszcze dłużen ludziom, bo te aksamity I te splendece więcej bierał na kredyty — Aż śnieg za przesileniem pocznie tajać mrozu: Nie do karoce, nie masz co zaprząc do wozu. Frezów połowa zdechło, połowa, jak haki, Ledwie by szor uniosły, uciągnęły taki. Poszły dyjamentowe do Hebreów spinki, Z nóg portki aksamitne, z grzbietu rysie cynki; I one pon di veni, one pon di pary Poszły z żony do Żydów kamienice szarej. Aż
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 57
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drodze, miassto udania się ku Polusowi Antarktyckiemu, porwałem ścieżkąku północym Prowincjom. T. Dla ścieżki gościńca opuszczać dawno zakazano, aro i Wmść wspak idącym puściłeś się którem. B. Przybiezawszy do Austerii nazwanej Vrsa major zarazem błąd postrzegł, więc że droga pilna, a koń przyspieszął zmorzony, musiałem wsiąść do karoce północej, z Artofilaksem wybornym Stangretem. T. Z Węgierska Wmść kończył sowy pojażd, odprawując PoczteKarocą, czemu sięja niedziwuję wiedząc barzo dobrze, iż w niektórych Prowincjach zatkie do wozów i samę zaprzęgają Jelenie. B. Skorośmy przyadli do szerokiego Morza Oceańskiego obróciwszy się kocisz Artofilaks, rzecze, iż wóz ten północy dalej
drodze, miássto udánia się ku Polusowi Antárktyckiemu, porwałem śćieszkąku pułnocnym Provinciom. T. Dla śćieszki gośćincá opuszczáć dawno zákazano, áro y Wmśc wspák idącym puściłeś się ktorem. B. Przybiezawszy do Austeriey názwáney Vrsa major zárázem błąd postrzegł, więc że drogá pilna, á koń przyspieszął zmorzony, muśiałem wśieść do karoce pułnocney, z Artofilaxem wybornym Stángretem. T. Z Węgierská Wmśc kończył sowy poiażd, odpráwuiąc PoczteKárocą, czemu sięia niedźiwuię wiedząc bárzo dobrze, iż w niektorych Provincyách zatkie do wozow y sámę zaprzęgáią Ielenie. B. Skorosmy przyádli do sżerokiego Morzá Oceáńskiego obroćiwszy się koćisz Artofilax, rzecze, iż woz ten pułnocny dáley
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 85
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
do pałaców stolice swojej, na zawołany bankiet, oraz chcąc mnie mieć i kumem przyszłego potomstwa. T. Ta Solennitas i te Chrzciny, ba i ten bankiet musiał być koniecznie (jako więc mówią) skrzypiący, oziębły, pozny, nierychły, melancholiczny, ponieważ Saturnus jest Planetą między inszemi melancholiczniejszym. B. wsiadszy do Karoce z kompanią korybacką, zacinać Lwy rozkazawszy, stawiłem się Saturnusowi leniwemu, który mię nad przyrodzenie swe, w barzo wesołej i ochoczej przywitał cerze. T. Gwałcił swe w tej mierze Saturnus przyrodznie, nie dla czegl inszego, tylko chcąc mieć osobę Wmści tak zacną kmotrem i postępował, (jako dochodzić mogę,
do páłácow stolice swoiey, ná záwołány bánkiet, oraz chcąc mnie mieć y kumem przyszłego potomstwá. T. Tá Solennitas y te Chrzćiny, bá y ten bánkiet muśiał być koniecznie (iáko więc mowią) skrzypiący, oźiębły, pozny, nierychły, melánkoliczny, ponieważ Sáturnus iest Plánetą między inszemi melánkolicznieyszym. B. wsiadszy do Karoce z kompánią korybácką, zácináć Lwy roskazawszy, stáwiłem się Sáturnusowi leniwemu, ktory mię nád przyrodzenie swe, w bárzo wesołey y ochoczey przywitał cerze. T. Gwałćił swe w tey mierze Sáturnus przyrodznie, nie dla czegl inszego, tylko chcąc mieć osobę Wmśći ták zacną kmotrem y postępował, (iáko dochodźić mogę,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 124
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
soobliwego, coś postrzec raczył proszę wyśmienitego. B. Widziałem, jako ta arcy niewstydliwa Maskara, bezecna Fortuna siedząc u stołu z najprzedniejszymi Monarchami świata, zażywała w dostatkach uciesznej krotochwile, naśmiewając się z onego zgromadzonego ludu stojącego przed bramami przezroczystego Pałacu. Skąd ja zniewolony gniewem nienawiścią, holerą, i bestialskąfurią, zsiadszy z karoce, dobywszy pałasza, takem dmuchnął żartkim bułatem, żem rościął mur, pałac, Fortecę Fortunę i wszystkic hTyrannów Afrykkich, Aziatyckich, Europejskich i ameryckich tam do nieszczęścia. T. To to raż, to cięcie, to dmuchnienie, już nie na zimną wodę (jako więc mówią) sparzywszy się ukropem. B
soobliwego, coś postrzedz raczył proszę wyśmienitego. B. Widźiałem, iáko tá árcy niewstydliwa Máskárá, bezecna Fortuná śiedząc u stołu z nayprzednieyszymi Monárchámi świátá, zázywáłá w dostátkách ućieszney krotochwile, náśmiewáiąc się z onego zgromádzonego ludu stoiącego przed bramámi przezroczystego Páłácu. ZKąd ia zniewolony gniewem nienawiśćią, holerą, y bestyalskąfurią, zśiadszy z karoce, dobywszy páłászá, takem dmuchnął zartkim bułatem, żem rośćiął mur, páłác, Fortecę Fortunę y wszystkic hTyránnow Africkich, Aziátyckich, Europeyskich y ameryckich tám do nieszczęścia. T. To to raż, to ćięćie, to dmuchnienie, iuż nie ná źimną wodę (iáko więc mowią) spárzywszy się vkropem. B
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 159
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
kochała niewymownie dawna starozytność, nikczema w tym swym postępku. T. Wysoki, i rosłej chwały zgodny Akt postępku Wmści gdy świat został uwolniony od opiniej, w której żyjac rozumiał, że nie opatrzność Boska, onym rządzi, lecz przypadek z Fortuną złączony. B. Po dokończeniu dzieła chwały godnego, wsiadłem do Karoce Bellony, która wypuściwszy lejców smokowatym swym wałachem żartko leciała Prowincjami powietrznymi, gdziem się przypatrował rzeczom różnym. T. To jest czemuli proszę? B. Okrągłości ziemie pod cyrkuł Sferycki, nadobnie wykształtowanej. T. Nie są rzeczy podobne, abysWmść nie śmiałzajrzeć piąciu Zonas między któremi tak szrzednia inter Tropicos będąca, dla
kocháłá niewymownie dawná stározytność, nikczema w tym swym postępku. T. Wysoki, y rosłey chwały zgodny Akt postępku Wmśći gdy świát został uwolniony od opiniey, w ktorey zyiac rozumiał, że nie opátrzność Boska, onym rządźi, lecz przypadek z Fortuną złączony. B. Po dokończeniu dźiełá chwały godnego, wśiadłem do Károce Bellony, ktora wypuściwszy leycow smokowátym swym wáłáchem zártko lećiáłá Provinciámi powietrznymi, gdźiem się przypátrował rzeczom roznym. T. To iest czemuli proszę? B. Okrągłosći źiemie pod cyrkuł Sphaerycki, nadobnie wykształtowáney. T. Nie są rzeczy podobne, ábysWmść nie smiałzáyrzeć piąćiu Zonas między ktoremi ták szrzednia inter Tropicos będąca, dla
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 160
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
byłem opiniej, tego rozumienia, zem właśnie u Plutona nabankiecie gdziem często zwykł bywać, i że ta freqentia zebrała się dla usługowania Osobie mojej u stołu Cesarza podziemnych Prowincyj, lecz postrzegszy zajątrzone nieprzyjaźnią przedsięwzięcia duchów piekielnych, z perswasiej opętanego Czarownika, niechąc broczyć krwią szatańską bułatu mojego, porwawszy oś przednią od Karoce wpadszy między halastrę piekielną w pół ćwierci godziny, okładając nielitościwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarza, Magów połapawszy, do gałęzi żywcem suchego dębu, przytaśmowałem za karki duzym łyczakiem. A potym wsiadszy z triumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla ustawnych lodów spustoszałej. To. To
byłem opiniey, tego rozumienia, zem właśnie u Plutoná nábánkiećie gdźiem często zwykł bywáć, y że tá freqentia zebráła się dla usługowánia Osobie moiey u stołu Cesárza podźiemnych Prowincyi, lecz postrzegszy záiątrzone nieprzyiáźnią przedśięwźięćia duchow piekielnych, z perswásiey opętánego Czárowniká, niechąc broczyć krwią szátánską bułatu moiego, porwawszy oś przednią od Károce wpadszy między hálastrę piekielną w puł ćwierći godźiny, okładáiąc nielutośćiwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarzá, Magow połápawszy, do gáłęźi zywcem suchego dębu, przytáśmowałem zá kárki duzym łyczakiem. A potym wśiadszy z tryumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla vstáwnych lodow spustoszáłey. To. To
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 161
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
opętanego Czarownika, niechąc broczyć krwią szatańską bułatu mojego, porwawszy oś przednią od Karoce wpadszy między halastrę piekielną w pół ćwierci godziny, okładając nielitościwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarza, Magów połapawszy, do gałęzi żywcem suchego dębu, przytaśmowałem za karki duzym łyczakiem. A potym wsiadszy z triumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla ustawnych lodów spustoszałej. To. Toś Wmść tam zamrozony wisiał, jako sopel z rana u dachu. B. Owszem wszytko się stało przeciwnym sposobem, bo jako wiesz dawno zakochawszy się w Semiramis Królowej Babilońskiej, takem wspomniawszy na nią gorąco westchnął, iż ona zamrozona Zona,
opętánego Czárowniká, niechąc broczyć krwią szátánską bułatu moiego, porwawszy oś przednią od Károce wpadszy między hálastrę piekielną w puł ćwierći godźiny, okładáiąc nielutośćiwie z obu rącz, znisłem hufiec, do szczętu, niezyczliwego Adwersarzá, Magow połápawszy, do gáłęźi zywcem suchego dębu, przytáśmowałem zá kárki duzym łyczakiem. A potym wśiadszy z tryumfem do Karoce, przypadłem do Zony, dla vstáwnych lodow spustoszáłey. To. Toś Wmść tám zámrozony wiśiał, iáko sopel z ráná u dáchu. B. Owszem wszytko się stáło przećiwnym sposobem, bo iáko wiesz dawno zákochawszy się w Semirámis Krolowey Bábylonskiey, tákem wspomniawszy ná nię goraco westchnął, iż oná zámrozona Zoná,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 162
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, lub już omomiony Swojej własnej za swoje nie przyznaje żony.
Długo tak lusztykują, lecz nieukrzywdzony Włoch każdą spełnić musi za prośbą swej żony. Same jedwabne słówka chytrej pochlebniczki Przyniewalały każdą wyciąć do kropiczki, Która — dla ochotniejszych haustów — w jeden, w drugi Kielich życzliwość kładzie fortunnej żeglugi.
Głos zatym z weneckiemi oknami karoce Zajeżdżającej burkiem — grzmi, brzęczy, chroboce. Żegna się z gospodarzem Polak i zawita Podrożno starca żonka wraz żegna i wita. A potym wszytko troje na dół się prowadzą I Włochowi, żeby ich odprowadził, radzą Mówiąc: »Nic nie omieszkasz: nim zagasną zorza, W tejże do dom powrócisz karocy od morza
, lub już omomiony Swojej własnej za swoje nie przyznaje żony.
Długo tak lusztykują, lecz nieukrzywdzony Włoch kożdą spełnić musi za prośbą swej żony. Same jedwabne słowka chytrej pochlebniczki Przyniewalały kożdą wyciąć do kropiczki, Ktora — dla ochotniejszych haustow — w jeden, w drugi Kielich życzliwość kładzie fortunnej żeglugi.
Głos zatym z weneckiemi oknami karoce Zajeżdżającej burkiem — grzmi, brzęczy, chroboce. Żegna sie z gospodarzem Polak i zawita Podrożno starca żonka wraz żegna i wita. A potym wszytko troje na doł sie prowadzą I Włochowi, żeby ich odprowadził, radzą Mowiąc: »Nic nie omieszkasz: nim zagasną zorza, W tejże do dom powrocisz karocy od morza
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 99
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949