i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba szkoły: Dlaczegóż piękne Bóg stworzył anioły? 9 (D). DO STAREGO WDOWCA
Widziałeś freza na ręce w karocy: Trzeba go było zafasować krócej, Rżał, pląsał, zdobiąc cały cug poszosny, Póki dziesiątej nie dopędził wiosny; I jaki zwyczaj: inszych z sieczką w poły, Onego zawsze obrok czekał goły. Musi-ć dziś przestać na jęczmiennej słomie: Nadjadszy czerni, już karku nie łomie, Nie strzyże uchem, wędzidła
i ze mną rozumie ich wiele, Że w pięknym cnota wdzięczniejsza jest ciele. Pytam stoika, czemu na to sarka, Czy woli z trzopa potrawę, niż z garka? Na dowód tego nie potrzeba szkoły: Dlaczegóż piękne Bóg stworzył anioły? 9 (D). DO STAREGO WDOWCA
Widziałeś freza na ręce w karocy: Trzeba go było zafasować krócej, Rżał, pląsał, zdobiąc cały cug poszosny, Póki dziesiątej nie dopędził wiosny; I jaki zwyczaj: inszych z sieczką w poły, Onego zawsze obrok czekał goły. Musi-ć dziś przestać na jęczmiennej słomie: Nadjadszy czerni, już karku nie łomie, Nie strzyże uchem, wędzidła
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 16
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
szeląga. Osła księżej, niech jeżdżą przykładem swej głowy, Albo one od cieląt filistyńskie krowy, Z Mojżeszowym zakonem arki bożej cugi, Lecz że co koń od krowy i co pan od sługi, To respektem starego, w nowym jest zakonie, Więc im cztery słoneczne dał w kolędzie konie Albo owe, którymi w ognistej karocy I w szorze płomienistym jeździli prorocy. Ilekroć konia cesarz Julijusz osiadał, Zawsze mu się pod nogi na kolana składał; Poddanym go i sługom prezentuje w dary, Niech z ochotą włożone dźwigają ciężary. Dając inszym, nie mógł też zapomnieć żołnierzy, Którym się sam z swym koniem wmawia święty Jerzy: Niech przy Ewangeliej,
szeląga. Osła księżej, niech jeżdżą przykładem swej głowy, Albo one od cieląt filistyńskie krowy, Z Mojżeszowym zakonem arki bożej cugi, Lecz że co koń od krowy i co pan od sługi, To respektem starego, w nowym jest zakonie, Więc im cztery słoneczne dał w kolędzie konie Albo owe, którymi w ognistej karocy I w szorze płomienistym jeździli prorocy. Ilekroć konia cesarz Julijusz osiadał, Zawsze mu się pod nogi na kolana składał; Poddanym go i sługom prezentuje w dary, Niech z ochotą włożone dźwigają ciężary. Dając inszym, nie mógł też zapomnieć żołnierzy, Którym się sam z swym koniem wmawia święty Jerzy: Niech przy Ewangelijej,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 271
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
SĘDZIEGO W KAPTURZE
Najprawdziwszym cię mogę nazwać słowem, Z kolegów twoich sędzią kapturowem. Wszyscy okryci czuprynami, a ty, I sędziaś, bracie, i kapturowaty.
Grubym co prawda stało się errorem, Żeś nie marszałkiem, żeś nie dyrektorem. Przed półmiskami ustawiają misy; Pod ręką zwykle u forysia łysy W karocy chodzi w mosiądzowym szorze. A czemuż kaptur nie pierwszy w kapturze? 519 (N). POJEDYNEK
Wzywał Francuz usarza gdy do pojedynku, Rozumiejąc, że się z nim rozprawi w pocinku, Bierze pałasz, aż widząc owego z sztokadą, Śle, niechaj się rapierem albo bije szpadą. „Nie ma Polak Francuzom
SĘDZIEGO W KAPTURZE
Najprawdziwszym cię mogę nazwać słowem, Z kolegów twoich sędzią kapturowem. Wszyscy okryci czuprynami, a ty, I sędziaś, bracie, i kapturowaty.
Grubym co prawda stało się errorem, Żeś nie marszałkiem, żeś nie dyrektorem. Przed półmiskami ustawiają misy; Pod ręką zwykle u forysia łysy W karocy chodzi w mosiądzowym szorze. A czemuż kaptur nie pierwszy w kapturze? 519 (N). POJEDYNEK
Wzywał Francuz usarza gdy do pojedynku, Rozumiejąc, że się z nim rozprawi w pocinku, Bierze pałasz, aż widząc owego z sztokadą, Śle, niechaj się rapierem albo bije szpadą. „Nie ma Polak Francuzom
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 414
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
goni. Już wszystkę Italią wielkiej wieść radości O przyjeżdzie tak wdzięcznych napełniła gości. Gdy Tyberyn i święte miasto Romulowe Ognie przedeń i fasces posyła Tullowe. Smakują konie białe złocone wędzidła, Polatują akwile roztoczywszy skrzydła, Podnoszą się teatra, zakwitają ściany, Jako gdy szedł w triumfie Syfaks pojmany. A ozdoba Lechii na świetnej karocy, Jako w późnej Hesperus okazalszy nocy, Albo ranny Lucyfer, gdy z Eou wschodzi, Między zgrają przebranej auzońskiej młodzi. Po nim oczy senatu i miasta wszystkiego, Tali krew, toli i syn króla tak wielkiego, Który Pontu dosięga i Tanai granic, A Scyta i Osmański dom u niego za nic. Tak
goni. Już wszystkę Italią wielkiej wieść radości O przyjeżdzie tak wdzięcznych napełniła gości. Gdy Tyberyn i święte miasto Romulowe Ognie przedeń i fasces posyła Tullowe. Smakują konie białe złocone wędzidła, Polatują akwile roztoczywszy skrzydła, Podnoszą się teatra, zakwitają ściany, Jako gdy szedł w tryumfie Syfax poimany. A ozdoba Lechii na świetnej karocy, Jako w późnej Hesperus okazalszy nocy, Albo ranny Lucyfer, gdy z Eou wschodzi, Między zgrają przebranej auzońskiej młodzi. Po nim oczy senatu i miasta wszystkiego, Tali krew, toli i syn króla tak wielkiego, Który Pontu dosięga i Tanai granic, A Scyta i Osmański dom u niego za nic. Tak
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 43
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
chełmski Koniecpolski. Jaśnie wieleb. imć ks. chełmiński kanclerz w. koronny Zadzik.
Nie wdzięczniej i Orfeusz o zakład swój drogi Lutnią ujął pieszczoną twarde w ziemi bogi: A słodkim zabawiwszy dźwiękiem Persefonę, Utraconą z pod ziemie nazad uwiódł żonę. Jaka erytrejskiemi strojna ozdobami, Między w Rzymie pysznemi jeździ pałacami, Na trygyjskiej karocy we Iwy zaprzężonej, Matka bogów, koło niej, z tej i z owej strony Zgraja wnuków niebieskich. Tym złote ubiory, Tym i z ramion pieszczone wiją się kędziory. Czoła farbą tyryjską zamazane krwawą, Włosem złotym podobni bogom i postawą. Tych nieba ważą sobie, tych sfery wysokie, Tym wsiąść dawa na konie
chełmski Koniecpolski. Jaśnie wieleb. jmć ks. chełmiński kanclerz w. koronny Zadzik.
Nie wdzięczniej i Orfeusz o zakład swój drogi Lutnią ujął pieszczoną twarde w ziemi bogi: A słodkim zabawiwszy dźwiękiem Persefonę, Utraconą z pod ziemie nazad uwiódł żonę. Jaka erytrejskiemi strojna ozdobami, Między w Rzymie pysznemi jezdzi pałacami, Na trygyjskiej karocy we Iwy zaprzężonej, Matka bogów, koło niej, z tej i z owej strony Zgraja wnuków niebieskich. Tym złote ubiory, Tym i z ramion pieszczone wiją się kędziory. Czoła farbą tyryjską zamazane krwawą, Włosem złotym podobni bogom i postawą. Tych nieba ważą sobie, tych sfery wysokie, Tym wsieść dawa na konie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 75
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Mówią o nich tytuły, i to i te z niemi Umierają drugi raz, tu z Opalińskiemi (A tym Parka nie szkodzi nigdy zazdrościwa I pod żaglem zupełnym łódź ich zawsze pływa) Dawne ligi. Tu jedna Firlejowna z sobąJaką zgraję prowadzi! Ledwie z tą ozdobą Matka Bogów Cybele do Midy wieżatej Na frygijskiej przyjeżdża karocy bogatej. Z nią wszystko jej potomstwo i wnuków tak siła, Które różno po niebie wielkiem rozsadziła. A w tym Sreńska orszaku baba świątobliwa, Jako świeca na stole późno dogorywa, W domu już swym ostatnia, które z niej nadzieje, I wszystkie się ozdoby zlały na Firleje. Tych o! jaka i dawna i
Mówią o nich tytuły, i to i te z niemi Umierają drugi raz, tu z Opalińskiemi (A tym Parka nie szkodzi nigdy zazdrościwa I pod żaglem zupełnym łódź ich zawsze pływa) Dawne ligi. Tu jedna Firlejowna z sobąJaką zgraję prowadzi! Ledwie z tą ozdobą Matka Bogów Cybele do Midy wieżatej Na frygijskiej przyjeżdża karocy bogatej. Z nią wszystko jej potomstwo i wnuków tak siła, Które różno po niebie wielkiem rozsadziła. A w tym Sreńska orszaku baba świątobliwa, Jako świeca na stole późno dogorywa, W domu już swym ostatnia, które z niej nadzieje, I wszystkie się ozdoby zlały na Firleje. Tych o! jaka i dawna i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 120
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu palatyńskiej góry Akciackie łupieże zdarte i korzyści, Sam Kapitolinowi drogie śluby iści, Wioząc się na karocy w szumne białe konie, Lub w strojne marmaryckie zaprzężonej słonie. A tu miasto się wszystko, w tej uroczystości Przepachnąwszy oliwą, trzęsie od radości. Równy i tam zgiełk ludzi, czego jako żywy Kto nie widział, na one ubiegał się dziwy. Gdy stroje ci husarskie i sukien splendory, Ci konie i różne ich
wielka Brytania, co Rzym myślił sobie, Gdy w takim animuszu świeżo i ozdobie Widział go przyjeżdżając do świetnych swych grodów, Z tym aplauzem i dziwem onych tam narodów, Jakoby wstał Scypio, albo August, który Porozpinał na wierzchu palatyńskiej góry Akciackie łupieże zdarte i korzyści, Sam Kapitolinowi drogie śluby iści, Wioząc się na karocy w szumne białe konie, Lub w strojne marmaryckie zaprzężonej słonie. A tu miasto się wszystko, w tej uroczystości Przepachnąwszy oliwą, trzęsie od radości. Równy i tam zgiełk ludzi, czego jako żywy Kto nie widział, na one ubiegał się dziwy. Gdy stroje ci husarskie i sukien splendory, Ci konie i różne ich
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 121
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
słynie kawalery. Ale niemniej i konie do siebie to czują, Że w złocie, że i złote wędzidła smakują, Ważąc się pod rołdaczy i drogiemi rzędy, Skąd po polach przyległych miece się blask wszędy. Oneby swą żartkością w ogniu nie spłonęły, I po zbożu biegając onego nie tknęły. A ozdoba dzisiejsza na świetnej karocy, Jako w późnej Hesperus okazalszy nocy, Między światły innemi wszystkich tych przechodzi, Zgrają świetną okryty upierzonej młodzi. Toż i miasto poduszczy, żebytakże na tę Niniejszą uroczystość, inszą wzięto szatę:Nie w której po żałosnych dopiero popiołach Wielkiego Przyjemskiego w ciemnych swych kościołach, Głuche wyło nenie, ale zwykło w jakiej Wieszać
słynie kawalery. Ale niemniej i konie do siebie to czują, Że w złocie, że i złote wędzidła smakują, Ważąc się pod rołdaczy i drogiemi rzędy, Zkąd po polach przyległych miece się blask wszędy. Oneby swą żartkością w ogniu nie spłonęły, I po zbożu biegając onego nie tknęły. A ozdoba dzisiejsza na świetnej karocy, Jako w późnej Hesperus okazalszy nocy, Między światły innemi wszystkich tych przechodzi, Zgrają świetną okryty upierzonej młodzi. Toż i miasto poduszczy, żebytakże na tę Niniejszą uroczystość, inszą wzięto szatę:Nie w której po żałosnych dopiero popiołach Wielkiego Przyjemskiego w ciemnych swych kościołach, Głuche wyło nenie, ale zwykło w jakiej Wieszać
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 125
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mówi Pater Labbé: Intra omnem locum est, et extra. Ante omnem Mundum, Mundus sibi erat et locus.
CURRUS albo POJAZDY DEASTRÓW POGAŃSKICH, Polską Poezją odemnie ad recreandum Lectoris Animum elaborowane. Pavor et Terror equi Martis. Iuno gravida.
POwóz ciągną Saturna, zaprzężeni Smocy,Tetydy Świnie Morskie; Jelenie w Karocy. Pląsaja cnej Diany: Febus Końmi cztery,A Luna Parą karych, jeżdżą przez Nieb Sfery. Wielorybów zaprzęga Ocean do Woza; A Mars Konie Tureckie zwane Strach i Groza. Jutrzenka zaś Poranna Koniem jedzie białym,A Wenus Łąbędziami, pojazdem wspaniałym.Iowisza lotny pojazd, bo spieszy Orłami. Cybele Matka Bogów drapieżnemi
mowi Pater Labbé: Intra omnem locum est, et extra. Ante omnem Mundum, Mundus sibi erat et locus.
CURRUS albo POIAZDY DEASTROW POGANSKICH, Polską Pòézyą odemnie ad recreandum Lectoris Animum elaborowane. Pavor et Terror equi Martis. Iuno gravida.
POwòz ciągną Saturna, zaprzężeni Smocy,Thetydy Swinie Morskie; Ielenie w Karocy. Pląsaia cney Diany: Febus Końmi cztery,A Luna Parą karych, ieżdzą przez Nieb Sfery. Wielorybow zaprzęga Ocean do Woza; A Mars Konie Tureckie zwane Strach y Groza. Iutrzenka zaś Poranna Koniem iedzie białym,A Wenus Łąbędziami, poiázdem wspaniałym.Iowisza lotny poiazd, bo spieszy Orłami. Cybele Matka Bogow drápieżnemi
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 34
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
następującej wieszczki, dlatego i na drugi dzień się dobrze najadłszy, pod dachy, do gołębników zawczasu umykają. Wielom się zdaje, że żółci w sobie nie mają, dlatego dobroci symbolum, i daleko lecić mogą! Że są z natury jurne i lubieżne, nie czystej są poswięcone Wenerze od Pogan; którą też malują w karocy siedzącą, a wiezioną od gołębic. Listy nie raz pod skrzydłami, albo do nóżek przywiązane donosiły na miejsca destynowane. Tak Decjusz w Mutyńskim oblężeniu przez Antoniusza atentowanym, gołębia zażył za kuriera z listem. Plin: l. 10 cap: 37. Bredę miasto w Belgium gdy także oblężono, tych wieków, tego sposobu
następuiącey wieszczki, dlatego y na drugi dzień się dobrze naiadłszy, pod dachy, do gołębnikow zawczasu umykaią. Wielom się zdaie, że żołci w sobie nie maią, dlatego dobroci symbolum, y daleko lecić mogą! Że są z natury iurne y lubieżne, nie czystey są poswięcone Wenerze od Pogan; ktorą też maluią w karocy siedzącą, á wiezioną od gołębic. Listy nie raz pod skrzydłami, albo do nożek przywiązane donosiły na mieysca destynowane. Tak Decyusz w Mutyńskim oblężeniu przez Antoniusza attentowanym, gołębia zażył za kuryera z listem. Plin: l. 10 cap: 37. Bredę miasto w Belgium gdy także oblężono, tych wiekow, tego sposobu
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 293
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754