wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym diabeł jeden do drugiego: «Czy się im już dojęło cale do żywego?». A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali
wzniecali. Bo tak tam wszytkim duszom będącym czynili, każdą niby żelazo w ogniu rozpalili. Gdy już dusze od ognia były roztopione, wnet były na kowadło od czartów włożone. Ci je tak długo tłukli i młotami bili, aże je w jedno miękkie ciasto obrócili. A przecię dusze nędzne w całości zostają, umierając w katowniach, zniszczenia nie znają. Mówił potym dyjabeł jeden do drugiego: «Czy się im już dojęło cale do żywego?». A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali. Tak zawsze raz tam, raz tu bywały rzucone nędzne dusze, aż były w ogień obrócone. Gdy Tundalus w takowych katowniach zostaje, oto przewodnik jego widzieć mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony
. A w drugiej kuźni czarci im odpowiadali: «Rzućcie je nam, czy dosyć żebyśmy uznali». Tedy je ognistymi kleszczami porwali, jak i pierwszy, tak i ci w ogniu rozpalali. Tak zawsze raz tam, raz tu bywały rzucone nędzne dusze, aż były w ogień obrócone. Gdy Tundalus w takowych katowniach zostaje, oto przewodnik jego widzieć mu się daje,
z łaźnie onej tak przykrej wyprowadzonego spyta, jakby się miewał, a zatym do niego rzecze: «Zaż tak przyjemne ciała lubieżności były, jakie są teraz piekielne przykrości?». Nie odpowiedział na to Tundalus znędzniony, sił bowiem do mówienia nie miał, utrapiony
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 96
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
bez żadnego braku ani respektu na dobrą nigdy nienaruszoną sławę ich/ i zachowanie starożytne w sąsiestwie bez żadnej nagany/ one by wierutne złoczynce okrutnie łapają/ wiązą/ niewstydliwie obnażają/ męczą/ morza/ palą/ bez żadnego polutowania niedopuszczając się jem sprawić/ ani osobie sprawę dać/ że im i sam żywot w takich katowniach obrzydnie/ i za takim nieporządnym postępkiem/ przychodzi im do tego/ że to wszystko choć bez winne na się czasem wyznawają/ o co ich pomawia- ją: byle onemu utrapieniu/ przez śmierć jakążkolwiek koniec miały/ abo się więc z desperaciej wieszają i diabłu oddają. Czego się trafia bez miary Utwierdzę to jednym i drugim
bez żadnego bráku áni respektu ná dobrą nigdy nienáruszoną sławę ich/ y záchowánie stárożytne w sąśiestwie bez żadney nagány/ one by wierutne złoczynce okrutnie łápáią/ wiązą/ niewstydliwie obnáżáią/ męczą/ morza/ palą/ bez żadnego polutowania niedopusczáiąc sie iem spráwić/ áni osobie spráwę dáć/ że im y sam żywot w takich kátowniách obrzydnie/ y zá tákim nieporządnym postępkiem/ przychodzi im do tego/ że to wszystko choć bez winne ná sie czasem wyznawaią/ o co ich pomawiá- ią: byle onemu vtrapieniu/ przez śmierć iakążkolwiek koniec miały/ ábo sie więc z desperaciey wieszáią y diabłu oddaią. Czego sie trafia bez miary Vtwierdzę to iednym y drugim
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 54
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680