za stołem, tylko nie zapłaczę. Więc co przytknie do gęby, to patrzy, to słucha, Więcej nie połknie, tylko jako jedna mucha; Za każdym razem kląśnie i oka przymruży, A mnie tym bardziej ckliwo, im smakuje dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojrzy na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już
za stołem, tylko nie zapłaczę. Więc co przytknie do gęby, to patrzy, to słucha, Więcej nie połknie, tylko jako jedna mucha; Za każdym razem kląśnie i oka przymruży, A mnie tym bardziej ckliwo, im smakuje dłużej. Za czym, ledwie mnie dojdzie, wszytko oraz całkiem, Że nie z kieliszkiem, jednym połknąłem michałkiem. Upuściwszy nóż z garści, pojźry na mnie krzywo, Że tymże haustem wino, którym piję piwo. Więc że drugiego czekać na mnie było długo, Dziękuję za on obiad, obiecuję mu go Odwdzięczyć; prowadzi mnie na ostatnie wschody. Zbieram nogi co prędzej do swojej gospody;
Już
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
łokciowe, na deszcze, jednej ręki, z ekspressją na jednym wielu chłopów w austerii cieszących się, na drugim w prospekcie ulicy, w której doktor jarmarczny przy teatrum ludzi na zęby liczy.
137 + Obrazów 2, jednej ręki, w snycyrskich, złocistych ramach, z ekspressją jeden białogłowy na mule białym siedzącej, z kieliszkiem, mężczyzny i baby z butelką etc. Drugi mężczyźni na białym koniu, czytującego kartę, przy białogłowie, siedzącej na oślicy, pieskowi chleba dającej.
138 + Obrazów 2, jednej ręki, z ekspressją jeden damy u zwierciadła siedzącej. której czas prezentuje roże, drugi białogłowy przy kuźni, która puhynał na trupiej głowie hartuje
łokciowe, na deszce, jednej ręki, z ekspressją na jednym wielu chłopów w austeryi cieszących się, na drugim w prospekcie ulicy, w której doktor jarmarczny przy teatrum ludzi na zęby liczy.
137 + Obrazów 2, jednej ręki, w snycyrskich, złocistych ramach, z ekspressją jeden białogłowy na mule białym siedzącej, z kieliszkiem, mężczyzny i baby z butelką etc. Drugi mężczyźni na białym koniu, czytującego kartę, przy białogłowie, siedzącej na oślicy, pieskowi chleba dającej.
138 + Obrazów 2, jednej ręki, z ekspressją jeden damy u zwierciadła siedzącej. której czas prezentuje roże, drugi białogłowy przy kuźni, która puhynał na trupiej głowie hartuje
Skrót tekstu: InwObrazŻółkGęb
Strona: 178
Tytuł:
Inwentarze obrazów w zamku Żółkiewskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1740 a 1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1740
Data wydania (nie później niż):
1746
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
niebłogosławieństwo Boskie. Jakże ci się mam dziwować, miły p. Janie, że gładko wypijasz haust gorzałki, na półkwarcie dzielisz i w żarłoctwie zbytkujesz, kiedy p. ojciec w tych leciech lepiej to, doskonalej praktykował, owszem, sam w tobie tak spory gardziel wymoderował naparstkiem w trzecim życia roku, dalej dyskretnym w połowie kieliszkiem, dalej strychowym i repetowym, na ostatek o lepszą za panie bracie z sobą częstując i napawając. Ani tobie mam za złe, Stanisławie młodszy, że nie doszedłszy lat i miary swojej niedojzrałym nasieniem swoim tak bardzo szafujesz, w akcjach lubieżnych zbytkujesz, podniebienia i nosa nadwerężyłeś, podwiki i burdelu wszetecznie pilnujesz, do
niebłogosławieństwo Boskie. Jakże ci się mam dziwować, miły p. Janie, że gładko wypijasz haust gorzałki, na półkwarcie dzielisz i w żarłoctwie zbytkujesz, kiedy p. ojciec w tych leciech lepiej to, doskonalej praktykował, owszem, sam w tobie tak spory gardziel wymoderował naparstkiem w trzecim życia roku, dalej dyskretnym w połowie kieliszkiem, dalej strychowym i repetowym, na ostatek o lepszą za panie bracie z sobą częstując i napawając. Ani tobie mam za złe, Stanisławie młodszy, że nie doszedłszy lat i miary swojej niedojzrałym nasieniem swoim tak bardzo szafujesz, w akcyjach lubieżnych zbytkujesz, podniebienia i nosa nadwerężyłeś, podwiki i burdelu wszetecznie pilnujesz, do
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 212
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, niezgód etc.
Cóż przecie? niebyłbyż człowiek panem tych namiętności? niemiałbyż mocy uwagą, i radą one powściągnąć? Alboż słońce, alboż odmiany powietrza, napoje i pokarmy nie wzruszają humorów, i silniej jeszcze? z tym wszystkim nie po każdym upale i wilgotności, nie po każdym obiedzie, nie za każdym kieliszkiem wina i likworów wojska w pole wyprowadzają Królowie, prywatni na pojedynki wychodzą.
Wzrusza mówisz kometa humory wojenne, kłotliwe, stąd jednak nie idzie, iż jest przyczyną wojny: alboż nie mają Królowie lekarzów? alboż im dobrze nie płacą? jako widzę myliła się świata część większa, rozumiejąc iż wojny przyczyną są Ministrowie
, niezgod etc.
Coz przecie? niebyłbyż człowiek panem tych namiętności? niemiałbyż mocy uwagą, y radą one powściągnąć? Alboż słońce, alboż odmiany powietrza, napoie y pokarmy nie wzruszaią humorow, y silniey iescze? z tym wszystkim nie po każdym upale y wilgotności, nie po każdym obiedzie, nie za każdym kieliszkiem wina y likworow woyska w pole wyprowadzają Krolowie, prywatni na poiedynki wychodzą.
Wzrusza mowisz kometa humory woienne, kłotliwe, ztąd iednak nie idzie, iż iest przyczyną woyny: alboż nie maią Krolowie lekarzow? alboż im dobrze nie płacą? iako widzę myliła się świata część większa, rozumiejąc iż woyny przyczyną są Ministrowie
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 253
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Wtym bat przyjechał pięknie malowany, Na nim baldachim z wierzchu pozłacany, W nim nimfy gdańskie przy stole siedziały, Co kawalerów swych wyprowadzały. Łzy im się toczą — jak perły — oczami, A za ręce się trzymają rękami. Ach! z jakim żalem Niemcy się żegnają! Ach! jako panny serdecznie wzdychają! Jeden kieliszkiem do swej obiecuje, A napiwszy się — w usta ją całuje. Ona mu fawor na skroń przylepiła: „Nać znak miłości! A jeżelim była Tobie serdeczna, weź i serce moje! Kędy ty jedziesz, tam będziem oboje!” Drugi wziął lutnią, a swe wesołości Żalem przeplatał i postrzał miłości Cieszył,
Wtym bat przyjechał pięknie malowany, Na nim baldachim z wierzchu pozłacany, W nim nimfy gdańskie przy stole siedziały, Co kawalerów swych wyprowadzały. Łzy im się toczą — jak perły — oczami, A za ręce się trzymają rękami. Ach! z jakim żalem Niemcy się żegnają! Ach! jako panny serdecznie wzdychają! Jeden kieliszkiem do swej obiecuje, A napiwszy się — w usta ją całuje. Ona mu fawor na skroń przylepiła: „Nać znak miłości! A jeżelim była Tobie serdeczna, weź i serce moje! Kędy ty jedziesz, tam będziem oboje!” Drugi wziął lutnią, a swe wesołości Żalem przeplatał i postrzał miłości Cieszył,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 41
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jatez jeszcze niejadł podawszy owej kompanijej rękę których jeszcze niewitał Co wedle kościuszkiewicza siedzieli poszedł do samych drzwi. My się tu ruszamy prosiemy wyżej. Zona mówi daremna turbacja bo tego żadną miarą nie uczyni i pojedzie. taki u niego zwyczaj Siedział tedy zawszystkiemi sługami zoninami i za naszą Czeladzią Jadł pił dobrze A z każdym kieliszkiem to pierwej do zony poszedł o pozwolenie, to klęknął i głowę mu było trzeba ścisnąc. prawił jedno kurzeczy, drugie nicpotym, A miecz zaraz podle boku z chłopcem na który ja miałem pilnę oko bo to przecię z szalonym dziwna sprawa. Jak po obiedzie. rzecze Jaśnie Wielmożna MŚCia Pani i Dobrodziejko albo to
iatez ieszcze nieiadł podawszy owey kompaniey rękę ktorych ieszcze niewitał Co wedle kosciuszkiewicza siedzieli poszedł do samych drzwi. My się tu ruszamy prosięmy wyzey. Zona mowi daręmna turbacyia bo tego zadną miarą nie uczyni y poiedzie. taki u niego zwyczay Siedział tedy zawszystkiemi sługami zoninami y za naszą Czeladzią Iadł pił dobrze A z kozdym kieliszkięm to pierwey do zony poszedł o pozwolenie, to klęknął y głowę mu było trzeba scisnąc. prawił iedno kurzeczy, drugie nicpotym, A miecz zaraz podle boku z chłopcem na ktory ia miałęm pilnę oko bo to przecię z szalonym dziwna sprawa. Iak po obiedzie. rzecze Iasnie Wielmozna MSCia Pani y Dobrodzieyko albo to
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 83v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
złączyć społem, Bo jako wino koniem wierszom, woda wołem: Po winie się komosząc uprzedzają pióro, Po wodzie ledwo lezą, w drogę im niesporo. Jeszczeż gdyby do rzeczy, ale tak jałowo, Że się ckni czytając je, słuchając niezdrowo. Wodą się myć, wino pić, ale go pić miarą, Kieliszkiem kwaterkowym, nie garcową czarą, I to rzadko, nie jako siłę ich dziś czyni; Nie na koniu też tacy, lecz jeżdżą na świni. 242. LICZBA TYLKO NA TOŻ TRZECI RAZ
Nie wielkość ani liczba wojska, na me zdanie, Lecz wojna sprawiedliwa przy mądrym hetmanie, Żołnierz stary, ćwiczony, jeśli płatny
złączyć społem, Bo jako wino koniem wierszom, woda wołem: Po winie się komosząc uprzedzają pioro, Po wodzie ledwo lezą, w drogę im niesporo. Jeszczeż gdyby do rzeczy, ale tak jałowo, Że się ckni czytając je, słuchając niezdrowo. Wodą się myć, wino pić, ale go pić miarą, Kieliszkiem kwaterkowym, nie garcową czarą, I to rzadko, nie jako siłę ich dziś czyni; Nie na koniu też tacy, lecz jeżdżą na świni. 242. LICZBA TYLKO NA TOŻ TRZECI RAZ
Nie wielkość ani liczba wojska, na me zdanie, Lecz wojna sprawiedliwa przy mądrym hetmanie, Żołnierz stary, ćwiczony, jeśli płatny
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 139
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
by to Nie panowie sługom, lecz panom słudzy myto Płacić mieli, bo wszytka robota ich — ziewać, Stojąc przed panem; za to karmić i odziewać. Chudo konia kupiwszy, na pańskim obroku Wypaść i na jarmarku przedać rok po roku; Misę na stół przy gościu, a pewnie nie z kaszą, Panu wino kieliszkiem, słudze za drzwi flaszą. A trzeba ich dla pychy kilkadziesiąt chować, Gdzie by kilku wygodnie mogło posługować. Każdy z osobna swojej pilnuje posługi, Że już i sługa sługę chowa sobie drugi. Byle asystencja, choć spiżarnia leci, W Bochni sól, w lesie drwa, dość do wożenia kmieci. Nie darmo o
by to Nie panowie sługom, lecz panom słudzy myto Płacić mieli, bo wszytka robota ich — ziewać, Stojąc przed panem; za to karmić i odziewać. Chudo konia kupiwszy, na pańskim obroku Wypaść i na jarmarku przedać rok po roku; Misę na stół przy gościu, a pewnie nie z kaszą, Panu wino kieliszkiem, słudze za drzwi flaszą. A trzeba ich dla pychy kilkadziesiąt chować, Gdzie by kilku wygodnie mogło posługować. Każdy z osobna swojej pilnuje posługi, Że już i sługa sługę chowa sobie drugi. Byle asystencyja, choć spiżarnia leci, W Bochni sól, w lesie drwa, dość do wożenia kmieci. Nie darmo o
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 148
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wina (lekkie wino upije na garcu): Dźwigając jęczmiennego półachtele marcu. Dano zatem wieczerzą. Nie je, ale ciska Po obrusie z każdego potrawę półmiska. Siedzę jak na praszczętach. Już dwunasta mija, Gość i mnie wielce trudzi, i sam nie dopija. Pytam myśliwca, siłu zajęcy dziś troczy, Aż gość kieliszkiem wina zaleje mi oczy. Bić choć miał kto i było o co gościa pewnie, Ale trudno zniewagi mścić na martwym drewnie. Choć mu łają, nie słyszy; niemym siedzi kołem, Jakby go ćwiekiem przybił do ściany za stołem. Kazawszy jegoż sługom wywlec go z zastola, Drzwi zamknąć swym, niech że śpi
wina (lekkie wino upije na garcu): Dźwigając jęczmiennego półachtele marcu. Dano zatem wieczerzą. Nie je, ale ciska Po obrusie z każdego potrawę półmiska. Siedzę jak na praszczętach. Już dwunasta mija, Gość i mnie wielce trudzi, i sam nie dopija. Pytam myśliwca, siłu zajęcy dziś troczy, Aż gość kieliszkiem wina zaleje mi oczy. Bić choć miał kto i było o co gościa pewnie, Ale trudno zniewagi mścić na martwym drewnie. Choć mu łają, nie słyszy; niemym siedzi kołem, Jakby go ćwiekiem przybił do ściany za stołem. Kazawszy jegoż sługom wywlec go z zastola, Drzwi zamknąć swym, niech że śpi
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 198
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tego niewarty Latorośli; zaś myślę, czy ze mnie nie żarty? Zaś uważam, że na coś większego zakroił, Ale rozmyślił, widząc, żeby kozła doił. Cóż po tej ceremonii? nie gałązki małe — Gotówem drzewa kopać dla przyjaźni całe. Więc chcąc go wyrozumieć, każę przynieść wina; Aż za każdym kieliszkiem podobną wypina Oracyją. I nogi bolą mię, i uszy; Ledwie, pijąc za zdrowie, umarłych nie ruszy. Nie lubię szewca, rzekę, co na małą nogę Wielkie kraje cholewy; temu równać mogę Człeka, który o podłej rzeczy długo gada; Kwituję z konwersacji takiego sąsiada. 448. SĄSIAD GORE, CZUJ
tego niewarty Latorośli; zaś myślę, czy ze mnie nie żarty? Zaś uważam, że na coś większego zakroił, Ale rozmyślił, widząc, żeby kozła doił. Cóż po tej ceremonii? nie gałązki małe — Gotówem drzewa kopać dla przyjaźni całe. Więc chcąc go wyrozumieć, każę przynieść wina; Aż za każdym kieliszkiem podobną wypina Oracyją. I nogi bolą mię, i uszy; Ledwie, pijąc za zdrowie, umarłych nie ruszy. Nie lubię szewca, rzekę, co na małą nogę Wielkie kraje cholewy; temu równać mogę Człeka, który o podłej rzeczy długo gada; Kwituję z konwersacji takiego sąsiada. 448. SĄSIAD GORE, CZUJ
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 268
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987