, Aż mój służka, jak tut był, wnet do rozhoworu. Owa, gdy ją chciał w pewnej materyjej ćwiczyć: „Idź precz, boś błazen, i trzech nie umiałbyś zliczyć.” A ów: „Umiem, darmo mnie Waszeć błaznem mieni.” Tu pani, chyżo kretki dobywszy z kieszeni, Trzy laseczki na stole napisze wyraźnie. „Kiedyś — rzecze — tak mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż
, Aż mój służka, jak tut był, wnet do rozhoworu. Owa, gdy ją chciał w pewnej materyjej ćwiczyć: „Idź precz, boś błazen, i trzech nie umiałbyś zliczyć.” A ów: „Umiem, darmo mnie Waszeć błaznem mieni.” Tu pani, chyżo kretki dobywszy z kieszeni, Trzy laseczki na stole napisze wyraźnie. „Kiedyś — rzecze — tak mądry, porachujże, błaźnie.” Zliczy ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to robi pycha. Porwon katu twój udziec i twa mięsa sztuka, Mamli ja nosić stolec w pole u hajduka.” 405. OMYŁKA W SŁOWIE
Jadąc chłop do Krakowa, wstąpi do klasztora, Jeżeli nie rozkaże czego mniszka która. Żeby jej kupił mirry, rozkazuje ksieni I daje na nią kopę, dobywszy z kieszeni. Chłop prosty, jako żywo nie słysząc o mirrze, Że mu nie napisali tego na papierze, Że mu nery, nie mirry, kupić do klasztora Kazano, musiał wrócić do domu dla wora. I sprawił, jako pojął: poszedszy do jatek, Kupił ner, wielkich owych wołowych, dostatek. Patrzy ksieni i
to robi pycha. Porwon katu twój udziec i twa mięsa sztuka, Mamli ja nosić stolec w pole u hajduka.” 405. OMYŁKA W SŁOWIE
Jadąc chłop do Krakowa, wstąpi do klasztora, Jeżeli nie rozkaże czego mniszka która. Żeby jej kupił mirry, rozkazuje ksieni I daje na nię kopę, dobywszy z kieszeni. Chłop prosty, jako żywo nie słysząc o mirrze, Że mu nie napisali tego na papierze, Że mu nery, nie mirry, kupić do klasztora Kazano, musiał wrócić do domu dla wora. I sprawił, jako pojął: poszedszy do jatek, Kupił ner, wielkich owych wołowych, dostatek. Patrzy ksieni i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 177
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nadgrody Za moje płacze, smętki, ognie, szkody — Proszę, każ ciało wynieść z tej jaskini, A na pogrzebnej napisz sama skrzyni:
„Jam tego nieboszczyka słowem swym zabiła; Jegom żywota, siebie sługi pozbawiła.” NIESTATEK
Prędzej kto wiatr w wór zamknie, prędzej i promieni Słonecznych drobne kąski wżenie do kieszeni, Prędzej morze burzliwe groźbą uspokoi, Prędzej zamknie w garść świat ten, tak wielki, jak stoi, Prędzej pięścią bez swojej obrazy ogniowi Dobije, prędzej w sieci obłoki połowi, Prędzej płacząc nad Etną łzami ją zaleje, Prędzej niemy zaśpiewa, i ten, co szaleje, Co mądrego przemówi; prędzej stała będzie Fortuna
nadgrody Za moje płacze, smętki, ognie, szkody — Proszę, każ ciało wynieść z tej jaskini, A na pogrzebnej napisz sama skrzyni:
„Jam tego nieboszczyka słowem swym zabiła; Jegom żywota, siebie sługi pozbawiła.” NIESTATEK
Prędzej kto wiatr w wór zamknie, prędzej i promieni Słonecznych drobne kąski wżenie do kieszeni, Prędzej morze burzliwe groźbą uspokoi, Prędzej zamknie w garść świat ten, tak wielki, jak stoi, Prędzej pięścią bez swojej obrazy ogniowi Dobije, prędzej w sieci obłoki połowi, Prędzej płacząc nad Etną łzami ją zaleje, Prędzej niemy zaśpiewa, i ten, co szaleje, Co mądrego przemówi; prędzej stała będzie Fortuna
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 21
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, po Pradze zjeździłem; nikt lepiej jak ja natenczas esencji war-
szawskiego nie skosztował błota; po najbłotniejszych ulicach, kącikach i chatkach capax subiectum szukałem, który by się tak wielkiego mógł podjąć dzieła. Mówiłem przeszło ze trzydziestą, którzy mi się zdawali potrzebniejszymi posłami, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; asekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacji mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana
, po Pradze zjeździłem; nikt lepiej jak ja natenczas essencyi war-
szawskiego nie skosztował błota; po najbłotniejszych ulicach, kącikach i chatkach capax subiectum szukałem, który by się tak wielkiego mógł podjąć dzieła. Mówiłem przeszło ze trzydziestą, którzy mi się zdawali potrzebniejszymi posłami, dawałem czerwonych złotych tysiąc, którem z kieszeni chciał liczyć; assekurowałem aż do trzech tysięcy czerwonych złotych, bom miał plenipotencyją na to, że je za dwie godziny doliczę.
Cnota niepotrzebna tych Ich Mciów i nadto poczciwości, jak mi się natenczas zdawało, do desperacyi mnie przyprowadzała, kląłem ich, łajałem, beształem. Piąta godzina z rana
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 151
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
To dobrze — mówi — ale jeżeli mi WMć Pan tu zaraz trzechset czerwonych złotych nie wyliczysz, nic z niczego nie będzie.” Tu jakby mnie niebieska ogarnęła jasność. „A dobrodzieju — wykrzyknę — a Salwatorze Ojczyzny, a podporo i filarze wolności, a panie mój, a to tego momentu.” Nagle do kieszeni siągnąwszy, cztery mi się razem wymknęły ładunki, co zaraz mój kochanek bystrooki postrzegł, trudno cofnąć się było. „Nę, nę — mówię — ojcze Ojczyzny i dobrodzieju mój, nę i więcej, warteś millijonów kroć sta tysięcy za tak piękną odwagę.” I dałem mu czerwonych złotych 400. Tylko ładunki
To dobrze — mówi — ale jeżeli mi WMć Pan tu zaraz trzechset czerwonych złotych nie wyliczysz, nic z niczego nie będzie.” Tu jakby mnie niebieska ogarnęła jasność. „A dobrodzieju — wykrzyknę — a Salwatorze Ojczyzny, a podporo i filarze wolności, a panie mój, a to tego momentu.” Nagle do kieszeni siągnąwszy, cztery mi się razem wymknęły ładunki, co zaraz mój kochanek bystrooki postrzegł, trudno cofnąć się było. „Nę, nę — mówię — ojcze Ojczyzny i dobrodzieju mój, nę i więcej, warteś millijonów kroć sta tysięcy za tak piękną odwagę.” I dałem mu czerwonych złotych 400. Tylko ładunki
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 153
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
, kanclerz lit., i drukować kazał. Tym barzej pomnożona była brata mego estymacja, kiedy na mianej u królowej audiencji Czudowski, sędzic ziemski i deputat mścisławski, kolega brata mego, chcąc mieć mowę do królowej, tak się zmięszał, że swojej mowy zapomniał. Na resztę pisaną kartę tejże mowy z dolnej dobywszy kieszeni czytać nawet nie mógł, a tak brat ex tempore miał do królowej mowę tenoris sequentis: Milknie język w zadumieniu głębokiej uwagi korespondujących samemu Niebu, a nieograniczonych ludzkim rozumem cnót i przymiotów Waszej Królewskiej Mości, że nie tylko słowa ochotne do adoracji, ale i myśli w tak wielkim zachwycone szczęściu nieskomparowana dobroć Majestatu Pańskiego wściąga i
, kanclerz lit., i drukować kazał. Tym barzej pomnożona była brata mego estymacja, kiedy na mianej u królowej audiencji Czudowski, sędzic ziemski i deputat mścisławski, kolega brata mego, chcąc mieć mowę do królowej, tak się zmięszał, że swojej mowy zapomniał. Na resztę pisaną kartę tejże mowy z dolnej dobywszy kieszeni czytać nawet nie mógł, a tak brat ex tempore miał do królowej mowę tenoris sequentis: Milknie język w zadumieniu głębokiej uwagi korespondujących samemu Niebu, a nieograniczonych ludzkim rozumem cnót i przymiotów Waszej Królewskiej Mości, że nie tylko słowa ochotne do adoracji, ale i myśli w tak wielkim zachwycone szczęściu nieskomparowana dobroć Majestatu Pańskiego wściąga i
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 226
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Sapiehą, pisarzem polnym lit., ażeby był posłem, mnie zaś imieniem męża swego kanclerza deklarując poselstwo z Inflant. Nie przyszło mi tego listu dobrze przeczytać w tym tumulcie i byłem tej supozycji, że to był list od księżny wojewodziny brzeskiej Sapie-
żyny, matki Sapiehy, pisarza polnego lit. Włożyłem ten list do kieszeni do żupana i zapomniałem o nim, aż potem we dwie niedzieli po sejmiku przeczytałem go i mój error postrzegłem. Z okazji owego tumultu Wereszczaki z Rusieckim znowu marszałek sejmikowy limitował sesją na dzień trzeci. Nastąpił tandem dzień trzeci. Począłem mocno prosić Suzina podkomorzego, ażeby mi nie kontradykował, ale kiedy żadnym
Sapiehą, pisarzem polnym lit., ażeby był posłem, mnie zaś imieniem męża swego kanclerza deklarując poselstwo z Inflant. Nie przyszło mi tego listu dobrze przeczytać w tym tumulcie i byłem tej supozycji, że to był list od księżny wojewodziny brzeskiej Sapie-
żyny, matki Sapiehy, pisarza polnego lit. Włożyłem ten list do kieszeni do żupana i zapomniałem o nim, aż potem we dwie niedzieli po sejmiku przeczytałem go i mój error postrzegłem. Z okazji owego tumultu Wereszczaki z Rusieckim znowu marszałek sejmikowy limitował sesją na dzień trzeci. Nastąpił tandem dzień trzeci. Począłem mocno prosić Suzina podkomorzego, ażeby mi nie kontradykował, ale kiedy żadnym
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 233
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jeżeliby nie można sprawy mojej z księciem kanclerzem lit., teściem jego, przez kompromis zakończyć. Na co odpowiedział mi podkanclerzy, abym projekt do kompromisu napisał. Pobiegłem zatem prędko do stancji i ten projekt napisawszy powróciłem do księcia hetmana i ten projekt oddałem podkanclerzemu, który wziąwszy ode mnie schował do kieszeni. Książę hetman zaczął za mną mówić serio do podkanclerzego, który obojętnie odpowiedał, a wojewoda miński Hilzen, przy którym stałem, rzekł mi po cichu: „Już dziś nie czas serio mówić, teraz już są dies rogationum.” Widziałem zatem, że ta niby affabilitas dla mnie podkanclerzego była polityczna, a
jeżeliby nie można sprawy mojej z księciem kanclerzem lit., teściem jego, przez kompromis zakończyć. Na co odpowiedział mi podkanclerzy, abym projekt do kompromisu napisał. Pobiegłem zatem prędko do stancji i ten projekt napisawszy powróciłem do księcia hetmana i ten projekt oddałem podkanclerzemu, który wziąwszy ode mnie schował do kieszeni. Książę hetman zaczął za mną mówić serio do podkanclerzego, który obojętnie odpowiedał, a wojewoda miński Hilzen, przy którym stałem, rzekł mi po cichu: „Już dziś nie czas serio mówić, teraz już są dies rogationum.” Widziałem zatem, że ta niby affabilitas dla mnie podkanclerzego była polityczna, a
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 654
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, jak jej odcięto Głowę. W dzień ten Córka jego rozdała wiele O Schizmie Angielskiej
jałmużn Kościoły obchodząc; w tym przyszła jej refleksja, że Ciało Ojca tak będzie nago porzucone, jak Jana Rofensa, płótną chciała kupić na prześcieradło w kramach, daleko będąc od domu, a pieniądze na ubogich rozdała W tym posiągnie do kieszeni, znalazła tyle monety, ile stało na prześcieradło; uwiła Ciało, pochowała.
Henryk, jako nowa Głowa Kościoła, Leusa w prawie Świeckim biegłego deputował, aby Mnichy i Mniszki zlustrował, podawszy punkta do Wizyty aby nie mających 24 lat z Klasztoru wypuścił: aby tak wychodzątemu dał Opat Suknie, i 8 Czerwonych:
, iák iey odcięto Głowę. W dzień ten Corka iego rozdała wiele O Schizmie Angielskiey
iałmużn Kościoły obchodząc; w tym przyszła iey reflexya, że Ciáło Oycá tak będzie nágo porzucone, iak Iana Roffensa, płotną chciała kupić na prześcieradło w kramach, daleko będąc od domu, a pieniądze na ubogich rozdała W tym posiągnie do kieszeni, znalazła tyle monety, ile stało na prześcieradło; uwiła Ciało, pochowała.
Henryk, iako nowa Głowa Kościoła, Leusa w prawie Swieckim bîegłego deputował, áby Mnichy y Mniszki zlustrował, podawszy punkta do Wizyty aby nie maiących 24 lat z Klasztoru wypuścił: aby tak wychodzątemu dał Opat Suknie, y 8 Czerwonych:
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 98
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
nie tylko dzieci i żacy od teki, Przez co im powszednieją, ale noszą i ci, Których z domu na wojnę nie wystraszą wici. Zbroje nie zna, obozu nie widział i szyku; Tacy dziś burmistrzują u nas na sejmiku, Tacy przed żołnierzami, ledwie godni sieni, Na ucztach, przywilej on piastując w kieszeni, Pierwsze miejsce zasiądą, choć to każdy przyzna, Że piękniejsza poczciwa, niż przywilej, blizna, Którą krwie utoczywszy przy świętym kościele, Przy królu, przy ojczyźnie, na odważnym ciele, Nie w kieszeni synowie matki swojej noszą. Czemuż się wyrodkowie tak barzo kokoszą? To szabla; przypatrzmy się skażonemu światu:
nie tylko dzieci i żacy od teki, Przez co im powszednieją, ale noszą i ci, Których z domu na wojnę nie wystraszą wici. Zbroje nie zna, obozu nie widział i szyku; Tacy dziś burmistrzują u nas na sejmiku, Tacy przed żołnierzami, ledwie godni sieni, Na ucztach, przywilej on piastując w kieszeni, Pierwsze miejsce zasiądą, choć to każdy przyzna, Że piękniejsza poczciwa, niż przywilej, blizna, Którą krwie utoczywszy przy świętym kościele, Przy królu, przy ojczyźnie, na odważnym ciele, Nie w kieszeni synowie matki swojej noszą. Czemuż się wyrodkowie tak barzo kokoszą? To szabla; przypatrzmy się skażonemu światu:
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 635
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987