, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i czczy. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją mądry zgryzie,
, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i czczy. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją mądry zgryzie,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 14
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siostrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden nazad nie
doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siestrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden nazad nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
499 (P). CUDZA PRZYGODA LUDZKI ZART (WILCZY DÓŁ)
Jadąc w nocy na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyśćcu topią, I
499 (P). CUDZA PRZYGODA LUDZKI ZART (WILCZY DÓŁ)
Jadąc w nocy na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i wilk, obciążywszy kiszki cudzym skopem, Onymże, umykając przed pogonią, tropem. Szkapa kwiczy; kadzi wilk, owi wrzeszczą: rata, Konfidencyjej nie masz, wiatr śniegiem zamiata. Aż gdy miesiąc zaświecił, wichry się uciszą, Jadąc chłopi do targu, z daleka usłyszą Głos owych dusz wpółzmarzłych, co się w czyścu topią, I
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bo zimno, mróz, śniegi tak Turków zapadły, że ani dalej iść, ani cofnąć się mogli, i na 40000. ich zmarzło od mrozu, na 20000. znędzniało, i ledwie 10000. zdrowych wróciło się do Kraju swego, i jako Historia pisze, że przed zimnem aż konie próli, a miedzy ich kiszki się chowali, i odtąd Turcy nie śmieli potym zaczepiać Polaków, widząc oczywiście ich być w Protekcyj samego Boga, Kromer Tom: 2. lib: 30. Roku 1499. Przystąpili Posłowie Wołoscy i Moskiewscy do Pokoju uczynionego z Węgrami, a Roku 1500. Posłowie Tureccy prosili o Pokój, ale Król omylił wszystkich nadzieje,
bo źimno, mróz, śniegi tak Turków zapadły, że ani daley iść, ani cofnąć śię mogli, i na 40000. ich zmarzło od mrozu, na 20000. znędzniało, i ledwie 10000. zdrowych wróćiło śię do Kraju swego, i jako Historya pisze, że przed źimnem aż konie próli, á miedzy ich kiszki śię chowali, i odtąd Turcy nie śmieli potym zaczepiać Polaków, widząc oczywiśćie ich być w Protekcyi samego Boga, Kromer Tom: 2. lib: 30. Roku 1499. Przystąpili Posłowie Wołoscy i Moskiewscy do Pokoju uczynionego z Węgrami, á Roku 1500. Posłowie Tureccy prośili o Pokóy, ale Król omylił wszystkich nadżieje,
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 60
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
; wraz między recepty: Na słabości z gorączki, tłuste z grochu chrzepty, Doświadczona, napisze. Niedługo Włoch potem Podobnym paroksyzmem zapadł; wnet się go ten Podjął, asekurując, trzeciego dnia dłużej Że nie ma leżeć; w skoki grochu mu odłuży I jeść każe z słoniną do ostatniej łyżki. Zapchał grubą potrawą nieprzywykłe kiszki. I zgadł, bo do trzeciego dnia nie leżąc chory Umarł i znać natury nauczył doktory. Ów też do ksiąg przypisał, że słonina z grochem Samym płuży Polakom, nie zgodzi się z Włochem. 105. NA WIERSZE
W posiedzeniu mówili sobie towarzysze, Że któryś podstarości dobre wiersze pisze. A ten słysząc pomyśli:
; wraz między recepty: Na słabości z gorączki, tłuste z grochu chrzepty, Doświadczona, napisze. Niedługo Włoch potem Podobnym paroksyzmem zapadł; wnet się go ten Podjął, asekurując, trzeciego dnia dłużej Że nie ma leżeć; w skoki grochu mu odłuży I jeść każe z słoniną do ostatniej łyżki. Zapchał grubą potrawą nieprzywykłe kiszki. I zgadł, bo do trzeciego dnia nie leżąc chory Umarł i znać natury nauczył doktory. Ów też do ksiąg przypisał, że słonina z grochem Samym płuży Polakom, nie zgodzi się z Włochem. 105. NA WIERSZE
W posiedzeniu mówili sobie towarzysze, Że któryś podstarości dobre wiersze pisze. A ten słysząc pomyśli:
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 248
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nas tak insza okazja morzy, Niech astrolodzy wróżą i doktorzy; Ja doświadczenie rzeczy mając w próbie, Strach okazją kładę tej chorobie. Gorszczejsze stokroć awizy nad piołyn, Turcy Podole, orda pali Wołyń, Gdy już, już ogień siąga prawie dachu, Czy nowinaż to, usrać się od strachu I znowu prędkie wyprzątnąwszy kiszki, Ichże krwią gasić pogańskie opryszki? A kto chce z lepszym odprawić to wczasem, Z Izraelczyki kołek mieć za pasem, Którzy po mannie, co im z nieba pluszczy, I srać, i bić się musieli na puszczy. 507 (P). ZDROWIE NIE ZDROWIE
Zdrowia mi życzysz wina tak wielkim kielichem,
nas tak insza okazyja morzy, Niech astrolodzy wróżą i doktorzy; Ja doświadczenie rzeczy mając w próbie, Strach okazyją kładę tej chorobie. Gorszczejsze stokroć awizy nad piołyn, Turcy Podole, orda pali Wołyń, Gdy już, już ogień siąga prawie dachu, Czy nowinaż to, usrać się od strachu I znowu prędkie wyprzątnąwszy kiszki, Ichże krwią gasić pogańskie opryszki? A kto chce z lepszym odprawić to wczasem, Z Izraelczyki kołek mieć za pasem, Którzy po mannie, co im z nieba pluszczy, I srać, i bić się musieli na puszczy. 507 (P). ZDROWIE NIE ZDROWIE
Zdrowia mi życzysz wina tak wielkim kielichem,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 409
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w mym ciele, jak od broni pogańskiej gdy więc ginie wiele; rany, które rabują skrytych myśli końce i pod ciężką doktorską ręką bolejące, albowiem zbytnie grzechy zraniły mi duszę, przywiódszy ją już cale o ciemne katusze. Jeszczem nadto strapiona i pszczelną puchliną, której wymiot wstrzymany jest wielką przyczyną. Rwie nadętość i kiszki, bo się wiatr w nią wraża, piersi też cicho kancer Wenery zaraża. W tym wszytkim gdym pomocy doktorskiej żądała, zawsze mię obietnica zdrowia oszukała. Jakoż za nic takiego w swych naukach praca – kto Androgieuszowi dzień porwany wraca? I kto doszedł rozumem mocy soków swojem, ten tylko, Epidawrze, twoich chorych
w mym ciele, jak od broni pogańskiej gdy więc ginie wiele; rany, które rabują skrytych myśli końce i pod ciężką doktorską ręką bolejące, albowiem zbytnie grzechy zraniły mi duszę, przywiódszy ją już cale o ciemne katusze. Jeszczem nadto strapiona i pszczelną puchliną, której wymiot wstrzymany jest wielką przyczyną. Rwie nadętość i kiszki, bo się wiatr w nię wraża, piersi też cicho kancer Wenery zaraża. W tym wszytkim gdym pomocy doktorskiej żądała, zawsze mię obietnica zdrowia oszukała. Jakoż za nic takiego w swych naukach praca – kto Androgieuszowi dzień porwany wraca? I kto doszedł rozumem mocy soków swojem, ten tylko, Epidawrze, twoich chorych
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 37
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zaraz, gdy gorące stawiasz na stole. Aby się mięso ugotować niemogło
Gdy mięso w garku przystawisz do ognia, wrzuć w nie znaczną sztukę ołowiu ; choćby się trzydni warzyło, surowe będzie. Aby żboża bydło niejadło koło drogi.
Od drogi albo od tłoki wilcze kości lub ekscrementa jego, lub mięso, albo kiszki jego podłuż, pozakopaj blisko zboża, bydle go tykać niebędzie, z racyj naturalne i ku wilkom antypatij. Abyś grzyby świeże miał w zimie
Spraw za piecem w budynku twoim ziemię, gdzieby choć przez okno słońce operowało, nasiej utłuczonej skory, albo łubu z topoli białej, grzyby za piecem ci w zimie
záraz, gdy gorące stawiasz na stole. Aby się mięso ugotować niemogło
Gdy mięso w garku przystawisz do ognia, wrzuć w nie znaczną sztukę ołowiu ; choćby się trzydni warzyło, surowe będzie. Aby żboża bydło nieiadło koło drogi.
Od drogi albo od tłoki wilcze kości lub excrementa iego, lub mięso, albo kiszki iego podłuż, pozakopay blisko zboża, bydle go tykać niebędzie, z racyi naturalne y ku wilkom antypatyi. Abyś grzyby swieże miał w źimie
Spraw za piecem w budynku twoim źiemię, gdzieby choć przez okno słońce operowało, nasiey utłuczoney skory, albo łubu z topoli białey, grzyby za piecem ci w źimie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 523
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, dociekając jak tę strawił potrawę od tych piekiel[...] ich Kucharzów nagotowaną. W Rotomagu Mieście Francuskim i w całej Normandii Prowincyj (gdzie te leży Miasto) Kościoły ciż Heretycy połupili, Kości Z więtych popalili, niechcąc je dać okupić W Akwitanii Prowincyj Francuskiej Katolików w studni morzyli, dzieci rozcinali, brzuchy Kapłanów rzezali. Kiszki ich na kołowrotach ciągnąc, na kłąby zwijając W Piktawie Mieście Aureliańskiej (w Francyj) Prowincyj Kości Z Hilariusza mądrego i Świętego tamecznego Biskupa, i Świętej Radegundy Królowy, i Biblioteki popalili. W Lugdunie Mieśeje także Francuskim, takież Sacrilegium uczynili, Kości Świętego Ireneusza spalili. Zebrał Król wojsko za staraniem Gizy, czyli Gwizy
, dociekaiąc iak tę strawił potrawę od tych piekiel[...] ych Kuchárzow nagotowaną. W Rotomagu Mieście Francuzkim y w całey Normandii Prowincyi (gdzie te leży Miasto) Kościoły ciż Heretycy połupili, Kości S więtych popalili, niechcąc ie dać okupić W Akwitanii Prowincyi Francuzkiey Katolikow w studni morzyli, dzieci rozcinali, brzuchy Kapłanow rzezali. Kiszki ich na kołowrotach ciągnąc, na kłąby zwiiaiąc W Piktawie Mieście Aureliańskiey (w Francyi) Prowincyi Kości S Hilariusza mądrego y Swiętego tamecznego Biskupa, y Swiętey Radegundy Krolowy, y Biblioteki popálili. W Lugdunie Mieśeie także Francuzkim, takież Sacrilegium uczynili, Kości Swiętego Ireneusza spalili. Zebrał Krol woysko za stárániem Gizy, czyli Gwizy
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 198
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
ale szalejących z bólu; innych u Oryficjów dział wielkich wieszali, wystrzelaniem na kawałki rozrywali, za gardła na bakach wieszali: na Krzyżach, alias figurach odjąwszy Corpus Chrystusowe, przybijali; sadłem ciała mażąc, a prochem posypując zapalali: na różny rozpalone jak ogień, przez naturalne orificia wbijali, Księży w koronę goździe bili; kiszki wydzierajac zbożem przesypane wieprzom dawali. W Zamku Longumille brat za brata Kapłana 200 im dawał czerwonych; nie mógł wykupić, ale go uwiązawszy za naturaliá, trzy mile za koniem ciągnęli, tandem dymem udusili. W Mieście Damazan od Miasta Burdepale na mil 20 leżącym, mnóstwo jest Katolików w tedy pobitych przez Heretyków. Ziemi ta
ale szaleiących z bolu; innych u Orificiow dział wielkich wieszáli, wystrzelaniem na kawałki rozrywali, zá gardła na bákach wieszali: na Krzyżach, alias figurach odiąwszy Corpus Chrystusowe, przybiiáli; sadłem ciała mażąc, a prochem posypuiąc zapaláli: na rożny rozpalone iak ogień, przez naturalne orificia wbiiali, Xięży w koronę goździe bili; kiszki wydzieraiac zbożem przesypáne wieprzom dáwali. W Zámku Longumille brat za brata Kapłana 200 im dawał czerwonych; nie mogł wykupić, ale go uwiązáwszy za naturaliá, trzy mile zá koniem ciągnęli, tandem dymem udusili. W Mieście Damazan od Mîasta Burdepale na mil 20 leżącym, mnostwo iest Katolikow w tedy pobitych przez Heretykow. Ziemi ta
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 199
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756