i oskrobiesz/ Tym nie zdrowie złożysz. Umocnisz mózg/ i częścimsze czerstwe będą: Połażni ciepło miłuj: a tych co niesiędą/ Po obiedzie/ lubo też i tam i sam chodzą/ Naśladuj bo sobie tym namniej nie zaszkodzą. Puściwszy krew/ na zimnie posiedz kędy mało/ Chceszli by przyrodzenie w swej klubie zostało.
Przydatek które rzeczy oczom wzrok przynoszą. Zwierciadło/ zdrój ciekący/ i trawa zielona/ Naprawa i uciecha oczom oświadczona. Zrana tedy nawiedzisz góry bez twej szkody/ A w wieczor w Krzystałowe wlepisz oczy wody.
O Dziennym lubo południowem śnie. Abo nic/ abo mało spać w południe będziesz/ Bo w
y oskrobiesz/ Tym nie zdrowie złożysz. Vmocnisz mozg/ y cżęśćimsze cżerstwe będą: Połażni ćiepło miłuy: á tych co nieśiędą/ Po obiedzie/ lubo też y tám y sám chodzą/ Náśláduy bo sobie tym namniey nie zászkodzą. Puśćiwszy krew/ ná źimnie pośiedz kędy máło/ Chceszli by przyrodzenie w swey klubie zostáło.
Przydatek ktore rzeczy oczom wzrok przynoszą. Zwierćiádło/ zdroy ćiekący/ y trawa źielona/ Náprawá y vćiechá ocżom oświádcżona. Zráná tedy náwiedzisz gory bez twey szkody/ A w wieczor w Krzystałowe wlepisz ocży wody.
O Dźiennym lubo południowem śnie. Abo nic/ ábo máło spáć w południe będźiesz/ Bo w
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
ustawili Coroczne. Przy tym młodzi rycerskie ćwiczenie, Cenę pieniądzom, fortec pilne utwierdzenie, Arsenał pospolity, osadzenie włości, Szpichlerze nad portami, w nich pełno żywności. Karę na próżnujące, nagrodę cnotliwym, Sądów obostrzenie i zapłatę złośliwym. Ostatka, bracia, snadno za czasem poprawić, A to by teraz trzeba w swej klubie postawić, Gdyż zgoła Pospolita Rzecz nie ma obrony, Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony. O BUDOWANIU MUNICYJ
„Polak od pola rzeczon — już nie trzeba zamków. Nie trzeba wałów, murów i dla strzelby błamków Ani parkanu wkoło, ani niech z działami, Bo każdemu piersiami wytrzymamy sami.” Tak więc ojcowie
ustawili Coroczne. Przy tym młodzi rycerskie ćwiczenie, Cenę pieniądzom, fortec pilne utwierdzenie, Arsenał pospolity, osadzenie włości, Szpichlerze nad portami, w nich pełno żywności. Karę na próżnujące, nagrodę cnotliwym, Sądów obostrzenie i zapłatę złośliwym. Ostatka, bracia, snadno za czasem poprawić, A to by teraz trzeba w swej klubie postawić, Gdyż zgoła Pospolita Rzecz nie ma obrony, Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony. O BUDOWANIU MUNICYJ
„Polak od pola rzeczon — już nie trzeba zamków. Nie trzeba wałów, murów i dla strzelby błamków Ani parkanu wkoło, ani niech z działami, Bo każdemu piersiami wytrzymamy sami.” Tak więc ojcowie
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 307
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z swojej clemencji (jako przykładem jest Rokosz za Zygmunta III.) odpuszczali. Nieposzło to tu (lubo cieniu podobieństwa do pomienionych krzywd niemasz, bo żadnych nieprzyznawam) niemiała miejsca uniżona, i zdeptana Rzeczyposp: po- waga, podobno dla tego, że tak żawsze będzie trzeba czynić, i w tej klubie trzymać Ojczyznę. Piętnasty.
Nie czyja tegi rzecz, i nieczyjej barziej należąca powinnosi, jako Stanowi Szlacheckieu, wziąć przed się tę słuszną Praw Ojczystych curam, w takiej na nią od odródnych kazirodów zawziętości. Ale i o IchMościach Panach Senatorach wątpić niepotrzeba, że widząc ochotę tego, z którego sami są Stanu, redibit IchMościom
z swoiey clementiey (iáko przykłádem iest Rokosz zá Zygmuntá III.) odpuszczáli. Nieposzło to tu (lubo ćieniu podobieństwá do pomienionych krzywd niemász, bo żadnych nieprzyznawam) niemiáłá mieyscá vniżona, y zdeptána Rzeczyposp: po- wagá, podobno dla tego, że ták żáwsze będźie trzebá czynić, y w tey klubie trzymáć Oyczyznę. Piętnasty.
Nie czyiá tegy rzecz, y nieczyiey bárźiey należąca powinnośi, iáko Stanowi Szlácheckieu, wźiąć przed się tę słuszną Praw Oyczystych curam, w tákiey ná nię od odrodnych káźirodow záwźiętośći. Ale y o IchMośćiách Pánách Senatorách wątpić niepotrzebá, że widząc ochotę tego, z którego sámi są Stanu, redibit IchMośćiom
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 155
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
Kędy Senat nie wzgląda/ kto winien/ kto prawy. Gdzie Ortel mimo prawo/ szczyci się żartami/ Kędy Wójt abo Rajcy sądzą nad kartami: Abo kędy więc z Prawa duszę wyganiają Złotem i śrebrem/ Sędziom gdzie pulsów macają. Tam ją już miejca nie mam/ już tam nie panuję/ Kędy SPRAWIEDLIWOŚCI w swej klubie nie czuję. Kędy Miecza nie trzyma na karność złych ludzi/ Nie tak mierzy jak słuszą/ lecz szalami łudzi. Ręce próżne spuściwszy chce oczami szkodzić/ Przez szpary na złość patrząc daje się jej rodzić. Na takie ja Króleswta/ na takie Mieszczany Ah z ohydy nie względam dla wznowienia rany. Którą od nich ponoszę
Kędy Senat nie wzgląda/ kto winien/ kto práwy. Gdźie Ortel mimo práwo/ sczyći sie żártámi/ Kędy Woyt ábo Ráycy sądzą nád kártámi: Abo kędy więc z Práwá duszę wyganiáią Złotem y śrebrem/ Sędźiom gdźie pulsow mácáią. Tám ią iuż mieycá nie mam/ iuż tám nie pánuię/ Kędy SPRAWIEDLIWOSCI w swey klubie nie czuię. Kędy Mieczá nie trzyma ná kárność złych ludźi/ Nie ták mierzy iák słuszą/ lecz szalámi łudźi. Ręce prozne spuściwszy chce oczámi szkodźić/ Przez spáry ná złość pátrząc dáie sie iey rodźić. Ná tákie ia Kroleswtá/ ná tákie Miesczány Ah z ohydy nie względam dla wznowieniá rány. Ktorą od nich ponoszę
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: B2v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Dni cokolwiek: alem je trzykroć nagrodziła/ Frymarczywszy nie równo sowitszą żałobą/ Także ktoby poważył obiedwie te z sobą Przeciwne Alternaty/ poszłoby wesele Z dymem wzgórę/ i dobrych godzin tych niewiele. A zostało na szali przeważonej drugiej/ Samo brzemię kłopotów/ i ciężkości długiej/ Aleć ja już w tej klubie szczęścia swego stoję/ Ze ni łaski/ ni gniewu jego się nie boję/ Bowiem jako dać więcej/ nad to co mi dało/ Tak choćby też pogrozić do końca mię chciało/ Głębiej rzucić nie może/ na tym postawiwszy Śmierci celu. Prócz ciebie na to tu zrządziwszy/ Żebyś taką umierać nie dając mi
Dni cokolwiek: álem ie trzykroć nágrodziła/ Frymárczywszy nie rowno sowitszą żałobą/ Tákże ktoby poważył obiedwie te z sobą Przeciwne Alternaty/ poszłoby wesele Z dymem wzgorę/ y dobrych godzin tych niewiele. A zostáło ná szali przeważoney drugiey/ Sámo brzemię kłopotow/ y ćięszkości długiey/ Aleć ia iuż w tey klubie szczęśćia swego stoię/ Ze ni łáski/ ni gniewu iego się nie boię/ Bowiem iáko dáć więcey/ nád to co mi dáło/ Ták choćby też pogrozić do koncá mię chćiáło/ Głębiey rzućić nie może/ ná tym postáwiwszy Smierci celu. Procz ćiebie ná to tu zrządziwszy/ Zebyś táką vmieráć nie dáiąc mi
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 103
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
i okoliczności wszczęcia privata autoritate wojnej moskiewskiej i i przeciwko tym urgere poenas, którzy radami i postępkami swemi zdrożnemi do zatrudnienia i uszkodzenia R. P. przyczynę dali i śrzodków, któremi się ten zaciąg uspokoić mógł, odrzucenia na stronę autorami byli.
3. Widząc co na tym należy, aby powaga sejmowa w swej starodawnej klubie zostawała, urgebunt ichm. pp. posłowie pokarania tych, którzy mimo
pozwolenie stanów na przeszłych sejmach sieła rzeczy wolności prejudycjalnych w konstytucyje i uniwersały wpisywali i w konstytucjach namówionych wariacyje czynili i po odprawieniu sejmu one pisali; a to się każdego cuiuscunque status, któremu by winę dano, ściągać ma, a o sposobie sądzenia i
i okoliczności wszczęcia privata autoritate wojnej moskiewskiej i i przeciwko tym urgere poenas, którzy radami i postępkami swemi zdrożnemi do zatrudnienia i uszkodzenia R. P. przyczynę dali i śrzodków, któremi się ten zaciąg uspokoić mógł, odrzucenia na stronę autorami byli.
3. Widząc co na tym należy, aby powaga sejmowa w swej starodawnej klubie zostawała, urgebunt ichm. pp. posłowie pokarania tych, którzy mimo
pozwolenie stanów na przeszłych sejmach sieła rzeczy wolności prejudycyjalnych w konstytucyje i uniwersały wpisywali i w konstytucyjach namówionych waryjacyje czynili i po odprawieniu sejmu one pisali; a to się każdego cuiuscunque status, któremu by winę dano, ściągać ma, a o sposobie sądzenia i
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 459
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
masz z nieba, Niebieski glans od siebie dawała jak trzeba, Ani wiekom ani ich skazie podlegała, Codzień potrzeba, żeby się polerowała Przypadki wszelakimi: niech fortunie w oczy Rozgniewanej, gdy każesz, śmiałą nogą kroczy. Jak niebo ma na wieki obrót nieskończony, Gwiazdy za sobą tocząc, lecz oba Triony W swej klubie jednak stoją, tak jak zawsze stały: Trybem nieba ślicznego animusz wspaniały Choć wieczne dobro cichym obrotem przebiega, Umysł przecię z swojego toru nie wybiega, Nie unosi się ani ludzkimi kłopoty, Gdyż świeckie przemyślania hańbią statek złoty. Sam ma swoje oręże, tym się sam probuje I codzień z srogim szczęściem ścierać się gotuje
masz z nieba, Niebieski glans od siebie dawała jak trzeba, Ani wiekom ani ich skazie podlegała, Codzień potrzeba, żeby się polerowała Przypadki wszelakimi: niech fortunie w oczy Rozgniewanej, gdy każesz, śmiałą nogą kroczy. Jak niebo ma na wieki obrot nieskończony, Gwiazdy za sobą tocząc, lecz oba Triony W swej klubie jednak stoją, tak jak zawsze stały: Trybem nieba ślicznego animusz wspaniały Choć wieczne dobro cichym obrotem przebiega, Umysł przecię z swojego toru nie wybiega, Nie unosi się ani ludzkimi kłopoty, Gdyż świeckie przemyślania hańbią statek złoty. Sam ma swoje oręże, tym się sam probuje I codzień z srogim szczęściem ścierać się gotuje
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 306
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w wojsku zawołanem, Bez pochyby rycerstwo i siebie zawiedzie, Lub pojmany z niemi lub zabity będzie.
LXXXIII.
Ale lepiej uczyni, kiedy do Narbony, Bądź do Arle zjechawszy, swój lud rozpłoszony Zbierze znowu i wojska przyczyni swojego, Potem odnowi straszny czyn Marsa krwawego. Bo jeśli jego zdrowa zostanie osoba, W swej klubie królestw wszystkich będzie i ozdoba; Hiszpania, Afryka, obie jeszcze całe, Skąd pułki prędko zebrać może okazałe.
LXXXIV.
Słucha rady i na nią mądry król przypada. Wsiadł na koń, choć mu nie w smak, drogi nie odkłada, Bieży, jak strzała żartko puszczona z cięciwy, Tem bezpieczniej, im gęstsze
w wojsku zawołanem, Bez pochyby rycerstwo i siebie zawiedzie, Lub poimany z niemi lub zabity będzie.
LXXXIII.
Ale lepiej uczyni, kiedy do Narbony, Bądź do Arle zjechawszy, swój lud rozpłoszony Zbierze znowu i wojska przyczyni swojego, Potem odnowi straszny czyn Marsa krwawego. Bo jeśli jego zdrowa zostanie osoba, W swej klubie królestw wszystkich będzie i ozdoba; Hiszpania, Afryka, obie jeszcze całe, Skąd pułki prędko zebrać może okazałe.
LXXXIV.
Słucha rady i na nię mądry król przypada. Wsiadł na koń, choć mu nie w smak, drogi nie odkłada, Bieży, jak strzała żartko puszczona z cięciwy, Tem bezpieczniej, im gęstsze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 449
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
takim szyku/ w takiej zgodzie/ w takim posłuszeństwie/ w takim ordynku tak wiele konnych i pieszych/ armatno z rozmaitemi broniami/ w rózmaitej barwie/ w rozmaitych szatach: a to wielka/ że w każdej kupie/ pułku abo ufcu/ abo kilka tysięcy abo kilkanaście; a przecię jednak w rządzie i w dobrej klubie zgodnego posłuszeństwa/ zgody i sprawiedliwości: daj Boże by tak u nas. A to tak śmiem rzecz/ że gdyby Król I. M. Pan Nasz Miłościwy/ miał tego wojska z połowę/ tedy rozumiem żeby się mógł na wszytek świat porwać/ jaki ten Póganin ma srogi i niezliczony poczet ludzi do boju: lecz
tákim szyku/ w tákiey zgodźie/ w tákim posłuszeństwie/ w tákim ordynku ták wiele konnych y pieszych/ ármatno z rozmáitemi broniámi/ w rózmáitey bárwie/ w rozmáitych szátách: á to wielka/ że w káźdey kupie/ pułku ábo vfcu/ ábo kilká tyśięcy ábo kilkánaśćie; á przećię iednák w rządźie y w dobrey klubie zgodnego posłuszeństwá/ zgody y spráwiedliwośći: day Boże by ták v nas. A to ták śmiem rzecz/ że gdyby KROL I. M. Pan Nasz Miłośćiwy/ miał tego woyská z połowę/ tedy rozumiem żeby sie mógł ná wszytek świát porwáć/ iáki ten Pógánin ma srogi y niezliczony poczet ludźi do boiu: lecz
Skrót tekstu: StarWyp
Strona: Bv
Tytuł:
Wyprawa i wyiazd sułtana Amurata cesarza tureckiego na wojnę do Korony Polskiej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
klątwy w tem mieście, co ich zażywają, Że wielkiemi białej płci przyjaciółmi będą, A ich nieprzyjaciołom na garle usiądą.
CXI
Więc i z przedniejszych domów wszyscy małżonkowie Swych żon, gdy zwłaszcza która co do rzeczy powie, Słuchać koniecznie będą, bo tak snadno rady Białogłowskie wielkiemi wsławią się przykłady. Ażeby to w swej klubie, co mówią, zostało, Marfiza wrócić się chce, nim rok zbieży cało, I jeśli zwyczaj nie ten, lecz zastanie inny, Lud wyścina, a miasto obróci w perzyny.
CX
To sprawiwszy, ukazać miejsce każą sobie, Gdzie Druzylline ciało w sprosnem leży grobie. To biorą, splugawione, z jej mężem
klątwy w tem mieście, co ich zażywają, Że wielkiemi białej płci przyjaciółmi będą, A ich nieprzyjaciołom na garle usiędą.
CXI
Więc i z przedniejszych domów wszyscy małżonkowie Swych żon, gdy zwłaszcza która co do rzeczy powie, Słuchać koniecznie będą, bo tak snadno rady Białogłowskie wielkiemi wsławią się przykłady. Ażeby to w swej klubie, co mówią, zostało, Marfiza wrócić się chce, nim rok zbieży cało, I jeśli zwyczaj nie ten, lecz zastanie iny, Lud wyścina, a miasto obróci w perzyny.
CX
To sprawiwszy, ukazać miejsce każą sobie, Gdzie Druzylline ciało w sprosnem leży grobie. To biorą, splugawione, z jej mężem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 157
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905