; Ze szatną Litanią/ z nichby napisali? To Sznurowka/ to Kabat/ to Szusztokor/ zowią: To podobne nazwiska/ w Cudzych Ziemiach łowią Ażeby się Kabaty/ Cudzoziemskie zdały/ Za sobą/ sznurować je Damy rozkazały. I nie Polska to Moda/ że Damy nie wrzeszczą; Gdy w nich przy sznurowaniu/ kości prawie trzeszczą. Z kąd piersiom wielka krzywda: z domów uciekają/ I tak nagie/ pod szyją/ komorą mieszkają. O biedne komornice/ jak nędzny wczas macie Iż pod szopą/ sieciami poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnać/ dość wysłać na strażą; Aż jeszcze/ niebożętom/ nago chodzić każą!
; Ze szátną Litánią/ z nichby nápisáli? To Sznurowká/ to Kábat/ to Szusztokor/ zowią: To podobne názwiská/ w Cudzych Ziemiách łowią Ażeby się Kábáty/ Cudzoźiemskie zdáły/ Zá sobą/ sznurowáć ie Dámy roskázáły. Y nie Polska to Modá/ że Dámy nie wrzeszczą; Gdy w nich przy sznurowániu/ kośći prawie trzeszczą. Z kąd pierśiom wielka krzywdá: z domow vćiekáią/ Y ták nágie/ pod szyią/ komorą mieszkáią. O biedne komornice/ iák nędzny wczás maćie Iż pod szopą/ śiećiámi poszytą/ mieszkacie! Dość było z domu wygnáć/ dość wysłáć ná stráżą; Aż ieszcze/ niebożętom/ nágo chodźić każą!
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: E
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
aza Wolą się chrześcijanie sami z sobą waśnić Niżeli krzyż Chrystusów na świecie objaśnić, Choć tysiącem kościołów, milionem ludzi, Co rok tamtych meczetem, tych rznięciem paskudzi. Już Bóg żegnaj Podole z ukraińską dziczą, Już i was, już poganie wiecznie odgraniczą; A których ciał nie mogli przy duszy, przy siłach, Martwe kości w niewolą bierą po mogiłach.
A bodaj zachęcony z takiego obłowu, Jeśli nas Bóg opuści, nie pomknął ku Lwowu. Bóg żegnaj płodna ziemi, wszech żołnierzów matko, Już do nas niewrócona; bo nigdy, nie rzadko, Cokolwiek ta szkarada bestyja pożarła, Nigdy, mówię, z chciwego nie wyrzygnie garła. Chyba
aza Wolą się chrześcijanie sami z sobą waśnić Niżeli krzyż Chrystusów na świecie objaśnić, Choć tysiącem kościołów, milijonem ludzi, Co rok tamtych meczetem, tych rznięciem paskudzi. Już Bóg żegnaj Podole z ukraińską dziczą, Już i was, już poganie wiecznie odgraniczą; A których ciał nie mogli przy duszy, przy siłach, Martwe kości w niewolą bierą po mogiłach.
A bodaj zachęcony z takiego obłowu, Jeśli nas Bóg opuści, nie pomknął ku Lwowu. Bóg żegnaj płodna ziemi, wszech żołnierzów matko, Już do nas niewrócona; bo nigdy, nie rzadko, Cokolwiek ta szkarada bestyja pożarła, Nigdy, mówię, z chciwego nie wyrzygnie garła. Chyba
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 11
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
MODLITWY ZA UMARŁE
Modlał się za umarłe jeden; jaką za tę Pobożność swoję odniósł, słuchajcie, zapłatę. Miał zaście ze złym człekiem, który mu na zdradzie, Żeby go zabił, w drodze gdzieś zasadzkę kładzie.
Już był jej niedaleko, gdy tudzież gościńca Wisiał na haku dawno skazany złoczyńca, Ale już tylko kości, i gdy patrzy na nie, Widząc, że się ruszają, zadumiony stanie. Aż biorą ciało na się, aż człowiek do znaku Idzie prosto ku niemu, zemknąwszy się z haku, I przyszedszy, kiedy ów od strachu umiera, Naprzód go z konia zruci, potem suknią zdziera. Tę wdziawszy, wsiada na
MODLITWY ZA UMARŁE
Modlał się za umarłe jeden; jaką za tę Pobożność swoję odniósł, słuchajcie, zapłatę. Miał zaście ze złym człekiem, który mu na zdradzie, Żeby go zabił, w drodze gdzieś zasadzkę kładzie.
Już był jej niedaleko, gdy tudzież gościńca Wisiał na haku dawno skazany złoczyńca, Ale już tylko kości, i gdy patrzy na nie, Widząc, że się ruszają, zadumiony stanie. Aż biorą ciało na się, aż człowiek do znaku Idzie prosto ku niemu, zemknąwszy się z haku, I przyszedszy, kiedy ów od strachu umiera, Naprzód go z konia zruci, potem suknią zdziera. Tę wdziawszy, wsiada na
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 219
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Skamieniała, I me choć śpiewa Serce omdlewa.
Ja śpiewam, choć mizerną Dolą swoję czuję Choć mam żałość niezmierną, Choć nie upatruję Końca niewoli, Choć serce boli.
Śpiewam ci, lecz śpiewanie Takie, które rodzi Lamenty, narzekanie, Krwawych łez powodzi W tak gorzkiej chwili Barziej rozkwili.
Ja śpiewam, a me kości Skorą powleczone Już wyschły od żałości; Gdy Parki łakome Nici zwijają, Wiek mój skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam Łzy, jak więc troskliwy Lamentuje pelikan, Kiedy mu myśliwy W zdradliwe sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem
Skamieniała, I me choć śpiewa Serce omdlewa.
Ja śpiewam, choć mizerną Dolą swoję czuję Choć mam żałość niezmierną, Choć nie upatruję Końca niewoli, Choć serce boli.
Śpiewam ci, lecz śpiewanie Takie, ktore rodzi Lamenty, narzekanie, Krwawych łez powodzi W tak gorzkiej chwili Barziej rozkwili.
Ja śpiewam, a me kości Skorą powleczone Już wyschły od żałości; Gdy Parki łakome Nici zwijają, Wiek moj skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam Łzy, jak więc troskliwy Lamentuje pelikan, Kiedy mu myśliwy W zdradliwe sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 371
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
szkodzie, Ba i nierówno większej. Jakie więc chłopięta Wytrzymywają na nim stosy niebożęta, Gdy go funtami dają. Nuż w najtęższej zimie Przecię każdy członek w odzieżą uwinie, A same tylko nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i to nieraz, Że chociaż zła ich gęba zwadzi, on nieborak Przypłaci tego piwa; bo gdy w gębę mierzą, Chybią a na dorędziu w nos prędzej uderzą.
O cny nosie, co chocieś sam nad niebiosami, Jednak po wszytkim świecie szafujesz
szkodzie, Ba i nierowno większej. Jakie więc chłopięta Wytrzymywają na nim stosy niebożęta, Gdy go funtami dają. Nuż w najtęższej zimie Przecię każdy członek w odzieżą uwinie, A same tylko nago pokutują nosy, Tak że z nich i w najtęższy mroz wilgotne rosy Wynikają. Nuż kiedy przyjdzie niemoc owa, Co w niej kości boleją a zaś szumi głowa, To nos przepadł na wieki. Bywa i to nieraz, Że chociaż zła ich gęba zwadzi, on nieboras Przypłaci tego piwa; bo gdy w gębę mierzą, Chybią a na dorędziu w nos prędzej uderzą.
O cny nosie, co chocieś sam nad niebiosami, Jednak po wszytkim świecie szafujesz
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 387
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, co widzę, Z tego, co kryjesz, szydzę; Ufaj mojej przestrodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Darmo w polu i drodze Tej skóry słońcu bronisz, I kiedy się zasłonisz, Czynisz krzywdę śreżodze. Głupiuchna-ście, gospodze. Nie bądź-że o mnie w trwodze, Bo twoje wargi szare I twoje kości stare, O głupiuchna gospodze, Niech pies liże i głodzę. PRZYPADEK
Gdy dziecię wchodzi pod kościelne dachy, Z których wisiały lodowate blachy, Urwany sopel od wysokiej rynny Przeciął i szyję, i gardziel dziecinny, A po tym mordzie i okrutnym ciu W ciepłej krwi stajał w zanadrzu dziecięciu. Gdzież się tu człowiek ustrzeże
, co widzę, Z tego, co kryjesz, szydzę; Ufaj mojej przestrodze. Głupiuchna-ście, gospodze.
Darmo w polu i drodze Tej skóry słońcu bronisz, I kiedy się zasłonisz, Czynisz krzywdę śreżodze. Głupiuchna-ście, gospodze. Nie bądź-że o mnie w trwodze, Bo twoje wargi szare I twoje kości stare, O głupiuchna gospodze, Niech pies liże i głodzę. PRZYPADEK
Gdy dziecię wchodzi pod kościelne dachy, Z których wisiały lodowate blachy, Urwany sopel od wysokiej rynny Przeciął i szyję, i gardziel dziecinny, A po tym mordzie i okrutnym ciu W ciepłej krwi stajał w zanadrzu dziecięciu. Gdzież się tu człowiek ustrzeże
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 84
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pany; Nie przeto, że-ć twarz taką dały nieba, Że się jej poddać koniecznie potrzeba; Nie przeto, że masz nade wszytkie panny I kształt przyjemny, i wzrost swój sudanny; Nie przeto, że gdy rozpuścisz wesoły Głos twój, niebieskie zawstydzasz anioły; Nie przeto, że i śniegi, i słoniowe Kości sztychują twe zęby perłowe; Nie przeto, że cię, gdy go spuścisz z czoła, Włos aż do kostek okrywa dokoła; Nie przeto, że w cię tak się wpiły cnoty, Że indziej mieszkać nie mają ochoty; Nie przeto, że kto tej doli dożenie, Wielki posiłek weźmie z tobą w wienie;
pany; Nie przeto, że-ć twarz taką dały nieba, Że się jej poddać koniecznie potrzeba; Nie przeto, że masz nade wszytkie panny I kształt przyjemny, i wzrost swój sudanny; Nie przeto, że gdy rozpuścisz wesoły Głos twój, niebieskie zawstydzasz anioły; Nie przeto, że i śniegi, i słoniowe Kości sztychują twe zęby perłowe; Nie przeto, że cię, gdy go spuścisz z czoła, Włos aż do kostek okrywa dokoła; Nie przeto, że w cię tak się wpiły cnoty, Że indziej mieszkać nie mają ochoty; Nie przeto, że kto tej doli dożenie, Wielki posiłek weźmie z tobą w wienie;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 274
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bystrego z ciebie spuszcza oka; Dziwiąc się twojej tak pięknej krnąbrności, Daje litości.
Już się i gniewa, widząc upór taki, Snadź i przemyśla twój upad wszelaki; Ale ty, o cna bogini miłości, Złóż z nadętości.
Bo masz-li nad nią użyć takiej złości, Wolę, że raczej smutne moje kości Pomstę odniosą, ja pierwszym w jej grobie Życzę być sobie.
Cóż ona winna, gdy jej młode lata Jeszcze nie wiedzą, co to rozkosz świata? Mniema, że gładkość jej nigdy nie minie, Przez którą słynie,
Przeto się chowa-ć gdzieś na dalsze czasy, A starość dybie z wielkimi niewczasy; Więc
bystrego z ciebie spuszcza oka; Dziwiąc się twojej tak pięknej krnąbrności, Daje lutości.
Już się i gniewa, widząc upór taki, Snadź i przemyśla twój upad wszelaki; Ale ty, o cna bogini miłości, Złóż z nadętości.
Bo masz-li nad nią użyć takiej złości, Wolę, że raczej smutne moje kości Pomstę odniosą, ja pierwszym w jej grobie Życzę być sobie.
Cóż ona winna, gdy jej młode lata Jeszcze nie wiedzą, co to rozkosz świata? Mniema, że gładkość jej nigdy nie minie, Przez którą słynie,
Przeto się chowa-ć gdzieś na dalsze czasy, A starość dybie z wielkimi niewczasy; Więc
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 346
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, gdzie pienką zowią konopie — być musi; Przyszło czyli z Litwy, czyli z Białej Rusi. Z ruska: maju na pienku — to jest: ma konopie. Postronka, co-ć tak mówią, bardzo, się bój, chłopie! 132. NAGROBEK PIENIACZOWI
Ten, którego w tym grobie martwe leżą kości, Zawsze pragnął, póki był żyw, sprawiedliwości. Toć jest błogosławiony święte Pismo czytać Nie ze wszystkiem, bo lubił kondemnaty chwytać Na swych sąmsiadach, przeto teraz wiedzieć macie: Srogo miano go wzdawać w wiecznej kondemnacie. Jeszcze w sądzie nie idzie, gdzie ani jest ważny Glejt, kasata, mocja ni ów list
, gdzie pienką zowią konopie — być musi; Przyszło czyli z Litwy, czyli z Białej Rusi. Z ruska: maju na pienku — to jest: ma konopie. Postronka, co-ć tak mówią, bardzo, się bój, chłopie! 132. NAGROBEK PIENIACZOWI
Ten, którego w tym grobie martwe leżą kości, Zawsze pragnął, poko był żyw, sprawiedliwości. Toć jest błogosławiony święte Pismo czytać Nie ze wszystkiem, bo lubił kondemnaty chwytać Na swych sąmsiadach, przeto teraz wiedzieć macie: Srogo miano go wzdawać w wiecznej kondemnacie. Jeszcze w sądzie nie idzie, gdzie ani jest ważny Glejt, kassata, mocyja ni ów list
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 41
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
co hercyński cień im świat zasłonił, Padł do nóg hołdownik stary Podejrzanej wetując swej wiary. A swoim w domu pociechy, i nowe Z nim nastawają lata Saturnowe. Jemu teatra budują, Jemu bobkiem obeliszki snują. Zgoda pod wieńcy świeżo oliwnemi Świat obłapiła rękoma wdzięcznemi, Ziemia gdzie pusta, gdzie włości, Pirrha żywe powskrzeszała kości. Kto kto przyjaciel, z nami w cień bluszczowy, Zaczniem wielkiemu monarsze Rzym nowy Na wiele głosów i chórów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu Słodkie hamowawszy wodze, Czas, czas o nieprzyjacielu I myślić północnej drodze; Pola się rozwiły, Rzeki się rozbiły.
co hercyński cień im świat zasłonił, Padł do nóg hołdownik stary Podejrzanej wetując swej wiary. A swoim w domu pociechy, i nowe Z nim nastawają lata Saturnowe. Jemu teatra budują, Jemu bobkiem obeliszki snują. Zgoda pod wieńcy świeżo oliwnemi Świat obłapiła rękoma wdzięcznemi, Ziemia gdzie pusta, gdzie włości, Pirrha żywe powskrzeszała kości. Kto kto przyjaciel, z nami w cień bluszczowy, Zaczniem wielkiemu monarsze Rzym nowy Na wiele głosów i chorów: Żyj na wieki, przeżyj i Nestorów! WIERSZ TRZECI.
Kiedyż wdzięczny u weselu Słodkie hamowawszy wodze, Czas, czas o nieprzyjacielu I myślić północnej drodze; Pola się rozwiły, Rzeki się rozbiły.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 6
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861