Żyruń zeznał, że słyszał od ludzi mówiących w karczmie o chwaleniu się Szymka Gińczuka, że deklarował IMPan Witanowski nadgrodę Szymkowi, ale nie pamięta, kto mówił.
12-mo. Jeżeli tęż Szymczychę Gińczukową do Wołczyna lub do Krynek zawieźli IchMć Panowie Witanowscy, czyli też tam sama dobrowolnie zaszła? — Ad 12-mum responsio: Ta kobieta póty mieszkała z Szymkiem, mężem swoim, wpóki ociec jego żył, jak zaś po śmierci ojca swego tenże Szymko począł bardziej kraść, pić, pasieki wydzierać etc., tak i ona się rozpiła i rozswywoliła. Mieszkała u Chwedora Jaszczuka w Wilanowie, a niedawno ją zawieźli IchMć Panowie Witanowscy do Krynek, folwarku
Żyruń zeznał, że słyszał od ludzi mówiących w karczmie o chwaleniu się Szymka Gińczuka, że deklarował JMPan Witanowski nadgrodę Szymkowi, ale nie pamięta, kto mówił.
12-mo. Jeżeli tęż Szymczychę Gińczukową do Wołczyna lub do Krynek zawieźli IchMć Panowie Witanowscy, czyli też tam sama dobrowolnie zaszła? — Ad 12-mum responsio: Ta kobieta póty mieszkała z Szymkiem, mężem swoim, wpóki ociec jego żył, jak zaś po śmierci ojca swego tenże Szymko począł bardzej kraść, pić, pasieki wydzierać etc., tak i ona się rozpiła i rozswywoliła. Mieszkała u Chwedora Jaszczuka w Wilanowie, a niedawno ją zawieźli IchMć Panowie Witanowscy do Krynek, folwarku
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 550
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
em dowodnie, że do samego książęcia kanclerza kancelarii wprowadzona była, tak kłamstwa swoje gadała przed prezbiterem rasieńskim. W wielu rzeczach nie zgadzała się z paszkwilem wyżej wyrażonym, do żony mojej posłanym, a mnie od Zabiełły, marszałka kowieńskiego, te-
raźniejszego łowczego lit., copiatim przysłanym, gdyż i pijaczka, i prostej kondycji kobieta zapomniała danych sobie instrukcji. To zaś najbardziej pamiętała, co ją nauczono, że ociec jej, jakoby Andrzej imię mający, był bratem rodzonym śp. ojca i dobrodzieja mego, i że jakoby ociec mój zamiast groszów dawał mu jałmużny po kilka czerwonych złotych.
Ten tedy prezbiter rasieński dał mi in scriptis testimonium, wypisawszy,
em dowodnie, że do samego książęcia kanclerza kancelarii wprowadzona była, tak kłamstwa swoje gadała przed prezbiterem rasieńskim. W wielu rzeczach nie zgadzała się z paszkwilem wyżej wyrażonym, do żony mojej posłanym, a mnie od Zabiełły, marszałka kowieńskiego, te-
raźniejszego łowczego lit., copiatim przysłanym, gdyż i pijaczka, i prostej kondycji kobieta zapomniała danych sobie instrukcji. To zaś najbardziej pamiętała, co ją nauczono, że ociec jej, jakoby Andrzej imię mający, był bratem rodzonym śp. ojca i dobrodzieja mego, i że jakoby ociec mój zamiast groszów dawał mu jałmużny po kilka czerwonych złotych.
Ten tedy prezbiter rasieński dał mi in scriptis testimonium, wypisawszy,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 553
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Prawem opisana. Ordynaryjna kijmi bić: ekstraodrynaryjna ciało obrzynać z pod nóg, solą nasypować, kijmi bić: paznokcie obrzynać u nóg do żywego: Związawszy żelazem piec rozpałonym. Jeśli się w tych mękach złoczyńca nie przyzna, Instigator winien mu to nadgrodzić. Za głowę, tam głowę biorą, albo pieniądze. Na cudzołoztwie porwana kobieta, z wieży zrzucona bywa. Panna za straconą cnotę, z głową ogoloną, i twarzą błotem usmarowaną, od Kata na ośłe twarzą do ogona obróciwszy, po Mieście ad ludibrium prowadzona bywa. Matkom wolno Córki zabijać złapane na ekscessie. Ojcom wolno poucinać ręce Synom, porywającym się na nich. A jeśliby który uderzył
Prawem opisana. Ordynaryina kiymi bić: extraordynaryiná ciało obrzynać z pod nog, solą nasypować, kiymi bić: paznokcie obrzynać u nog do żywego: Związáwszy żelazem piec rozpałonym. Ieśli się w tych mękach złoczyńca nie przyzna, Instigator winien mu to nadgrodzić. Za głowę, tam głowę biorą, albo pieniądze. Na cudzołoztwie porwana kobietá, z wieży zrzucona bywa. Panna za straconą cnotę, z głową ogoloną, y twarzą błotem usmarowaną, od Kata na ośłe twarzą do ogona obrociwszy, po Mieście ad ludibrium prowadzona bywa. Matkom wolno Córki zabiiać złapane na excessie. Oycom wolno poucinać ręce Synom, porywaiącym się na nich. A ieśliby ktory uderzył
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 524
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, Wytrzyma jednak wzrok ponury kwasem. Ledwie się z żalu nie pukąm, i usta Blednieją gniewem, jak maglowna chusta; A ognie w piersiach z rankoru poddęte Twarz mi na gadki pieką rozpoczęte. Ja zaś nie pomnię, żebym cię surowem Tknąć miała kiedy, mój Oreście, słowem: Tu na złość jego nieszczęsna kobieta, Ani sił mogę, ani mieć sztyleta. Ledwie się tylko płakać godzi; zaczem Gniew mój, jedynym kontentuję płaczem: A łzy, kiedy się rozrzewnią powieki, Zalewają mię brodem, nakształt rzeki. Z tymi się zawsze bawię, i te leję, I nieprzestannie lejąc je, boleję: Żebyś nie
, Wytrzyma iednák wzrok ponury kwásem. Ledwie się z żalu nie pukąm, y ustá Blednieią gniewem, iák máglowna chustá; A ognie w pierśiách z ránkoru poddęte Twarz mi ná gadki pieką rospoczęte. Ia záś nie pomnię, żebym ćię surowem Tknąć miáłá kiedy, moy Oreśćie, słowem: Tu ná złość iego nieszczęsna kobietá, Ani śił mogę, áni mieć sztyletá. Ledwie się tylko płákáć godźi; záczem Gniew moy, iedynym kontentuię płáczem: A łzy, kiedy się rozrzewnią powieki, Zálewáią mię brodem, nákształt rzeki. Z tymi sie záwsze báwię, y te leię, I nieprzestánnie leiąc ie, boleię: Zebyś nie
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 105
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
własnym nie przygani. Z Dziadowskich imion , że mię niebo czeka, I na cóż mi się przyda ta opieka? Na co Jowisza w mych krewnych gromadę, Nie dalekiego pewnie sobie kładę? Jeżeli przyjąć podarunek muszę, Którym potrzeba wygnać z ciała duszę, Jeśli mi na to dodają sztyleta, Bym się nieszczesna zabiła kobieta? O bodajby ten, mój kochanku złoty, Co nas powabił na spolne zaloty, Surowszy nad śmierć i ostatnie zgony, Nigdy był dotąd moment nie Zjawiony! Czemuż mię ściślej nad powinność brata, Z tobą braciszku miłość moja splata? Czemu, co żadnej nie godzi się siostrze, Tak cię mię afekt wzajemny rozpostrze
własnym nie przygáni. Z Dźiadowskich imion , że mię niebo czeka, Y ná coż mi się przyda tá opieká? Ná co Iowiszá w mych krewnych gromádę, Nie dálekiego pewnie sobie kłádę? Ieżeli przyiąć podárunek muszę, Ktorym potrzebá wygnáć z ćiała duszę, Ieśli mi ná to dodaią sztyletá, Bym się nieszczesna zábiłá kobietá? O bodayby ten, moy kochánku złoty, Co nas powabił ná spolne zaloty, Surowszy nád śmierć y ostátnie zgony, Nigdy był dotąd moment nie ziáwiony! Czemuż mię śćiśley nád powinność brátá, Z tobą bráćiszku miłość moiá splata? Czemu, co żadney nie godźi się siostrze, Ták ćię mię áfekt wzáiemny rospostrze
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 142
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
się to stało. Rozerwij sobie Wm Pani ten smutek, a chciej być jutro na weselu mej Córki. Proszę uniżenie.
DEMARIEE. Jeśli mi Wm Pan każesz...
STARUSZKIEWICZ. Proszę, wielce proszę. Moja Siostrzyczko. Weźże tam Jejmć do siebie, bo ja patrzyć na to nie mogę. kiedy piękna kobieta płacze. Mam serce bardzo miętkie.
BYWALSKA. Proszę WmPanią z sobą. SCENA IV. STARUSZKIEWICZ. Potym DZIWAKIEWICZ.
STARUSZKIEWICZ. Dama przystojna, za co on ją porzucił. Musiał być Filut, pieniędzy szukał, nie żony. Ale dziwuję się, że Ociec nie znając go z gruntu, przymusił Córkę.
DZIWAKIEWICZ.
się to stało. Rozerwiy sobie Wm Pani ten smutek, a chciey być iutro na weselu mey Corki. Proszę uniżenie.
DEMARIEE. Ieśli mi Wm Pan każesz...
STARUSZKIEWICZ. Proszę, wielce proszę. Moia Siestrzyczko. Weźże tam Ieymć do siebie, bo ia patrzyć na to nie mogę. kiedy piękna kobieta płacze. Mam serce bardzo miętkie.
BYWALSKA. Proszę WmPanią z sobą. SCENA IV. STARUSZKIEWICZ. Potym DZIWAKIEWICZ.
STARUSZKIEWICZ. Dama przystoyna, za co on ią porzucił. Musiał bydź Filut, pieniędzy szukał, nie żony. Ale dziwuię się, że Ociec nie znaiąc go z gruntu, przymusił Córkę.
DZIWAKIEWICZ.
Skrót tekstu: BohFStar
Strona: 19
Tytuł:
Staruszkiewicz
Autor:
Franciszek Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1766
Data wydania (nie wcześniej niż):
1766
Data wydania (nie później niż):
1766
niżeli cesarscy i wolelismy zawsze z niemi na imprezę niżeli z Cesarskiemi i Niedobrze było blisko znimi Obozem stawać bo nam zaraz do Naszego obozu nasłali szwaczek i tu dziwna ze w kraju tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzień Na miejscu postali to zaraz do nas po kweście przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda jako by z najcięższego oblezenia. To Oracja taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak daj troszki kleb, będziem tobie koszul uszyć To spojrzawszy na owę nędzną to się musiało dać Jałmużnę komu tez potrzeba było koszulę szyc to szyła i tydzięń i dwie Niedzieli jakoż nietrudno było o płótno bo ich
nizeli cesarscy y wolelismy zawsze z niemi na imprezę nizeli z Cesarskiemi y Niedobrze było blisko znimi Obozem stawać bo nąm zaraz do Naszego obozu nasłali szwaczek y tu dziwna ze w kraiu tak obfitym gdzie unas wszystkiego było pełno, A oni byli Tydzięn Na mieyscu postali to zaraz do nas po kwescie przysłali zony. Przyszła kobieta nadobna młoda achuda iako by z naycięszszego oblezenia. To Oracyia taka wszystka przyszedszy do szałasu. Mos Pan Polak day troszki kleb, będzięm tobie koszul uszyć To spoyrzawszy na owę nędzną to się musiało dac Iałmuznę komu tez potrzeba było koszulę szyc to szyła y tydzięń y dwie Niedzieli iakoz nietrudno było o płotno bo ich
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 57
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
złociste a wokoło tego balassy i statuj także na rogach takież z Mosiądzu a grubo złociste miejscem tez osoby z białego Marmuru takie właśnie jakoby żywe bo lubom ich tam in integro zbliska niewidział ale po rozruceniu przypatrowalismy się i jednę wyrzuciły były prochy całą nienaruszoną na tę stronę ku wojsku która właśnie taka była jak kobieta żywa. Do której nadziwy się zjeżdżali jeden drugiemu powiedając że tam leży Zona komendentowa wyrzucona prochami. A ta lezała owa pactwa rozkrzyzowawszy się informa jako człowiek spięknego Ciała stworzony że rozeznać było trudno az prawie pomacawszy twardości Kamiennej. Na tej Wierzej albo raczy salej królowie uciechy swoje miewali kolacyje jadali tance i różne odprawowali rekreacyje bo
złociste a wokoło tego balassy y statuy takze na rogach takiesz z Mosiądzu a grubo złociste mieyscem tez osoby z białego Marmuru takie własnie iakoby zywe bo lubom ich tam in integro zbliska niewidział ale po rozruceniu przypatrowalismy się y iednę wyrzuciły były prochy całą nienaruszoną na tę stronę ku woysku ktora własnie taka była iak kobieta zywa. Do ktorey nadziwy się ziezdzali iedęn drugięmu powiedaiąc że tam lezy Zona kommendentowa wyrzucona prochami. A ta lezała owa pactwa rozkrzyzowawszy się informa iako człowiek zpięknego Ciała stworzony że rozeznać było trudno az prawie pomacawszy twardosci Kamięnney. Na tey Wierzey albo raczy saley krolowie uciechy swoie miewali kollacyie iadali tance y rozne odprawowali rekreacyie bo
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 60v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
ty mówił po polsku do ludzi wyraźnie, Nie umiejąc łaciny, nie śmialiby, błaźnie. Jeśli śmieją papudze, kawie abo sroce, Daleko więcej, gdy człek lada co bełkoce. 511. Z MAŁEJ ISKIERKI WIELKI POŻAR
Jako z małych iskierek wielkie się pożary Dzieją, i teraźniejszy świadczy, i wiek stary. Jedna kobieta, kiedy swego się afrontu Mścili Grekowie na niej, spali Troję z gruntu; Dla jednego, nie miawszy nieprzyjaźni z Rzymem Francuzi, posła poślą do nieba go z dymem. Dlaczegóż Polska gore dziś? dla jednej baby, Wydartej Kozakowi — lecz o tym siła by Pisać — czeka ostatniej pięćdziesiąt lat bierki. Bodaj w
ty mówił po polsku do ludzi wyraźnie, Nie umiejąc łaciny, nie śmialiby, błaźnie. Jeśli śmieją papudze, kawie abo sroce, Daleko więcej, gdy człek leda co bełkoce. 511. Z MAŁEJ ISKIERKI WIELKI POŻAR
Jako z małych iskierek wielkie się pożary Dzieją, i teraźniejszy świadczy, i wiek stary. Jedna kobieta, kiedy swego się afrontu Mścili Grekowie na niej, spali Troję z gruntu; Dla jednego, nie miawszy nieprzyjaźni z Rzymem Francuzi, posła poślą do nieba go z dymem. Dlaczegóż Polska gore dziś? dla jednej baby, Wydartej Kozakowi — lecz o tym siła by Pisać — czeka ostatniej pięćdziesiąt lat bierki. Bodaj w
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 312
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to bywa — w ptaki bez potrzeby, Więc czekam na ten kredens«. Tak rzekszy do góry Powraca, ablegat też do zwyczajnej dziury Pchnie się wskok z rezolucją tą, że już on isty Korespondować z sobą pozwala przez listy.
Co skoro usłyszała owa mościwica, Wnet jej przyszkarłaciła ta nowina lica. W triumf zaraz kobieta przed tymże się chwali Sprawicielem, że swego jak wpuł dokazali. »Już to mój pewny ptaszek!« — przystępem do ucha Znacznie się umizgając, mówi do eunucha. A potym z fidelisem przestawszy rozmowy, Asumpt z swegoż więzienia wziąwszy — temi słowy Pisze do Kawalera dość mu afekt szczerze Świadczący inquartowej kartki na
to bywa — w ptaki bez potrzeby, Więc czekam na ten kredens«. Tak rzekszy do gory Powraca, ablegat też do zwyczajnej dziury Pchnie sie wskok z rezolucją tą, że już on isty Korrespondować z sobą pozwala przez listy.
Co skoro usłyszała owa mościwica, Wnet jej przyszkarłaciła ta nowina lica. W tryumf zaraz kobieta przed tymże sie chwali Sprawicielem, że swego jak wpuł dokazali. »Już to moj pewny ptaszek!« — przystępem do ucha Znacznie sie umizgając, mowi do eunucha. A potym z fidelisem przestawszy rozmowy, Assumpt z swegoż więzienia wziąwszy — temi słowy Pisze do Kawalera dość mu affekt szczerze Świadczący inquartowej kartki na
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 37
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949