” Rozjadszy się jak siarka: „Dawno twoje sprawki Dochodzą mnie; hajducy, postronków i ławki!” — Pan woła; aż skoro mu z udów zlezie skora, Że się zaręczy, każe wrzucić do gąsiora. I nierychło postrzegszy tak grubego błędu, Przyznał, że do sędziego słuchanie urzędu Należy; komu afekt i kolera wadzi, Często drwi, często swoje dekreta szkaradzi. 164. DO KSIĄŻĘCIA RADZIWIŁA, WPRZÓD PODKOMORZEGO, A POTEM HETMANA W.K. LITEWSKIEGO, JANUSZA IMIENIEM
Pięknieć tak było, gdyś znak swojej cnoty, Miał od przybytków królewskich klucz złoty, Do której, żeś chciał przyłożyć i sławę, Klucz położywszy,
” Rozjadszy się jak siarka: „Dawno twoje sprawki Dochodzą mnie; hajducy, postronków i ławki!” — Pan woła; aż skoro mu z udów zlezie skora, Że się zaręczy, każe wrzucić do gąsiora. I nierychło postrzegszy tak grubego błędu, Przyznał, że do sędziego słuchanie urzędu Należy; komu afekt i kolera wadzi, Często drwi, często swoje dekreta szkaradzi. 164. DO KSIĄŻĘCIA RADZIWIŁA, WPRZÓD PODKOMORZEGO, A POTEM HETMANA W.K. LITEWSKIEGO, JANUSZA IMIENIEM
Pięknieć tak było, gdyś znak swojej cnoty, Miał od przybytków królewskich klucz złoty, Do której, żeś chciał przyłożyć i sławę, Klucz położywszy,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 269
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z jednejże obory, Przecię ich nie są jednakie humory. Tak ci i w stadle bywa, kiedy czyja Drugiej przeciwna cale fantazyja Jedno na drugie ledwo prawie żywo, Wszytko się opak, wszytko widzi krzywo; A stąd frasunki, kłopoty rozliczne, Gniewy, przymówki, swary ustawiczne, Hałas na obiad, gorzka na śniadanie Kolera, trzask, wrzask, plącz i narzekanie Na podwieczorek, a zaś na wieczerzą Diabłów całymi łąsztami namierzą. Zachowaj, Boże, żeby specjały Takie u dobrych ludzi postać miały; Ale ta, którą miłość święta dawa, Zgoda niech u nich zawsze przemieszkawa. EMBLEM A 65
Oblubieniec w postaci jelenia skrzydlatego
z jednejże obory, Przecię ich nie są jednakie humory. Tak ci i w stadle bywa, kiedy czyja Drugiej przeciwna cale fantazyja Jedno na drugie ledwo prawie żywo, Wszytko się opak, wszytko widzi krzywo; A stąd frasunki, kłopoty rozliczne, Gniewy, przymówki, swary ustawiczne, Hałas na obiad, gorzka na śniadanie Kolera, trzask, wrzask, plącz i narzekanie Na podwieczorek, a zaś na wieczerzą Diabłów całymi łąsztami namierzą. Zachowaj, Boże, żeby specyjały Takie u dobrych ludzi postać miały; Ale ta, którą miłość święta dawa, Zgoda niech u nich zawsze przemieszkawa. EMBLEM A 65
Oblubieniec w postaci jelenia skrzydlatego
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 322
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
niepokojów wewnętrznych, dla wielkiej niezgody, tak w całej Rzeczypospolitej, jako i w zgromadzeniach, nawet i w każdym osobliwie człeku? cóż to jest powietrze? co choroba? co gorączka w ludzkim ciele? nic inszego nie jest, tylko pomieszanie niezgodnych humorów. Które cztery są w człeku, krew, flegma-melancholia, kolera. Kiedy wojna, kiedy niezgoda między temi; to pewna choroba, śmierć, powietrze. Cztery są qualitates własności, podmiesięcznego świata mundi sublunaris: ciepło, zimno, sucho, wilgotno. Kiedy wojna między temi własnościami, kiedy lato zimne, a zima ciepła; kiedy wiosna sucha, zimna, jesięń mokra, ciepła,
niepokoiow wewnętrznych, dla wielkiey niezgody, ták w cáłey Rzeczypospolitey, iáko y w zgromádzęniách, náwet y w káżdym osobliwie człeku? coż to iest powietrze? co chorobá? co gorączká w ludzkim ćiele? nic inszego nie iest, tylko pomięszánie niezgodnych humorow. Ktore cztery są w człeku, krew, flegmá-meláncholia, kolerá. Kiedy woyná, kiedy niezgodá między temi; to pewna chorobá, śmierć, powietrze. Cztery są qualitates własnośći, podmieśięcznego świátá mundi sublunaris: ćiepło, źimno, sucho, wilgotno. Kiedy woyná między temi własnośćiámi, kiedy láto źimne, á źimá ćiepła; kiedy wiosna sucha, źimna, ieśięń mokra, ćiepła,
Skrót tekstu: PiskorKaz
Strona: 837
Tytuł:
Kazania na Dni Pańskie
Autor:
Sebastian Jan Piskorski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1706
Data wydania (nie wcześniej niż):
1706
Data wydania (nie później niż):
1706
teraz boją, albo lepszego ludzie sumnienia, albo co fortelu nie zwiedzieli. Prawo jako pajęczyna, bąk się przebije, mucha uwiąznie, tylko ubogiemu piskorz. Niepomoże nierozsądnemu porada, jak niedoskonałemu Kuchmistrzowi przestroga, albo przesoli, albo nie dosoli, nigdy wmiarę. Bez Kolery nie może być obrót, (Mierna jednak Kolera, narabiać, bo zbyteczna zepsuje barziej, a niżeli żadna. Więcej z przysadą Kolery sprawi obrotny wroku, niż flegmatyk za dziesięć, (dla tego się rzec może: Obrotny jak dwa razy żyje.) V niepewnego Doktora najpewniejsza na śmierć recepta, a nieuważnego Konsyliarza rada na zgubę. Wafekcie człowiek najnieostróżniejszy,
teraz boią, álbo lepszego ludźie sumnieniá, álbo co fortelu nie zwiedźieli. Práwo iáko páięczyná, bąk się przebije, muchá vwiąznie, tylko vbogiemu piskorz. Niepomoże nierozsądnemu poradá, iák niedoskonáłemu Kuchmistrzowi przestrogá, albo przesoli, álbo nie dosoli, nigdy wmiárę. Bez Kolery nie może bydź obrot, (Mierna iednák Kolera, nárabiáć, bo zbyteczna zepsuie bárźiey, á niżeli żadna. Więcey z przysadą Kolery spráwi obrotny wroku, niż flegmátyk zá dźieśięć, (dla tego się rzec może: Obrotny iák dwá rázy żyie.) V niepewnego Doktorá naypewnieysza ná śmierć receptá, á nieuważnego Consiliarzá rádá ná zgubę. Wáffekćie człowiek naynieostrożnieyszy,
Skrót tekstu: FredPrzysł
Strona: D2v
Tytuł:
Przysłowia mów potocznych
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Jerzy Forster
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
zrazu ludzie, którzy jej najmniej mają, i owszem prostakami, albo gorszy są przy pozorze, i pod cnoty pokrywką.) Najtrudniejsza ztym sprawa, który uważa coś ty jemu powinien, a niechce wiedzieć, co on wzajem tobie. Hardy woli w swoim upaść, niż ratować się cudzym. Miękkość, a kolera, tak się w sprawach ludzkich mają, jako sól, a cukier w potrawach, bez słodkiego cukru każda będzie, bez ostrzejszej soli żadna nie obejdzie się potrawa, byle nie przesolić. Więcej robiąc więcej się nauczyć, próżnowanie rozumu nie uczy. Każde umieć przyda się na kiedy, siła umiejąc nie przeładuje głowy. Po
zrázu ludźie, ktorzy iey naymniey máią, y owszem prostakámi, álbo gorszy są przy pozorze, y pod cnoty pokrywką.) Naytrudnieysza ztym spráwá, ktory vważa coś ty iemu powinien, á niechce wiedźieć, co on wzáiem tobie. Hárdy woli w swoim vpáść, niż rátowáć się cudzym. Miękkość, á kolerá, ták się w spráwách ludzkich máią, iáko sol, á cukier w potráwách, bez słodkiego cukru káżda będźie, bez ostrzeyszey soli żadna nie obeydźie się potráwá, byle nie przesolić. Więcey robiąc więcey się náuczyć, prożnowanie rozumu nie vczy. Każde vmieć przyda się ná kiedy, śiłá vmieiąc nie przeładuie głowy. Po
Skrót tekstu: FredPrzysł
Strona: D3
Tytuł:
Przysłowia mów potocznych
Autor:
Andrzej Maksymilian Fredro
Drukarnia:
Jerzy Forster
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
, Jedne koleje, drugie potym miną, Zgoła kto tego bankietu opisze, Cuda, wzpaniałość, jakej dziś nie słyszę. Bachus piwnicy, spiżarni Diana, A Flora wetów, Ganimed u dzbana Kredens pilnował, siłu bogów zgoła, Jako każdego funkcja powoła, Jowiszowi się swemu przysłużali, Tandem za stołem wszyscy zasiadali. Jedna kolera po drugiej wychodzi, Zrazu się głowie zda, że wino chłodzi, Ale za drugą i trzecią się grzeje, Jeden się marszczy, a drugi się śmieje. Tak właśnie, jak też na naszych obiadach, Przy winnych owych lub mądrych biesiadach. Pozagrzywali czupryny bogowie, I w nieśmiertelnej już się kręci głowie. Zwyczajna Panom
, Jedne koleie, drugie potym miną, Zgoła kto tego bankietu opisze, Cuda, wzpaniałość, iakey dźiś nie słyszę. Bachus piwnicy, spiżarni Dyana, A Flora wetow, Ganimed u dzbana Kredens pilnował, śiłu bogow zgoła, Jako każdego funkcya powoła, Jowiszowi śię swemu przysłużali, Tandem za stołem wszyscy zaśiadali. Jedna kolera po drugiey wychodźi, Zrazu śię głowie zda, że wino chłodźi, Ale za drugą i trzećią śię grzeie, Jeden śię marszczy, a drugi śię śmieie. Tak właśnie, iak też na naszych obiadach, Przy winnych owych lub mądrych bieśiadach. Pozagrzywali czupryny bogowie, I w nieśmiertelney iuz śię kręći głowie. Zwyczayna Panom
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: 30
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
pójdzie za torem, Mało się pono zabawi Zatorem, Bo służąc dobrze w wojsku i przy dworze, Za to ręczę, że wespnie się ku górze. A kiedy staną przy chorągwi miecze, Sam diabeł z piekła przed nami uciecze. ŻARTY NIEZDARZONE
Jeden król miał na dworze swoim kawalera Którego tak był wściekły gniew, taka kolera, Żeby był pono wskoczył i w otwarte piekło. I siła mu się. rożnych ekscesów przepiekło, Bo miał łaskę u króla, który raz w humorze Dobrym będąc drażnił go i przy całym dworze Łajał go niesłychanie i szkalował brzydko, I co tylko mogło być najgorszego, wszytko Było o raz na placu. Już go
pójdzie za torem, Mało się pono zabawi Zatorem, Bo służąc dobrze w wojsku i przy dworze, Za to ręczę, że wespnie się ku górze. A kiedy staną przy chorągwi miecze, Sam diabeł z piekła przed nami uciecze. ŻARTY NIEZDARZONE
Jeden król miał na dworze swoim kawalera Którego tak był wściekły gniew, taka kolera, Żeby był pono wskoczył i w otwarte piekło. I siła mu się. rożnych ekscesów przepiekło, Bo miał łaskę u króla, który raz w humorze Dobrym będąc drażnił go i przy całym dworze Łajał go niesłychanie i szkalował brzydko, I co tylko mogło być najgorszego, wszytko Było o raz na placu. Już go
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 270
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975