pola spędził, na placu 9,000 położył, armat sztuk 40 odebrał, amunicją zabrał, obóz ze wszystkiem wziął, to jest z namiotami, wozami, końmi, srebrem i t. d. Damy, kawalerów pobrał, które nazajutrz honeste odesłał; pieniądze i t.d. et quaevis supellectilia pobrał, tak że własnej koszuli nie miał Augustus noster. Owoż panie Auguście wojować tobie z postronnemi inscia Republica. Polacy aż się wmieszali placentini spe futurae victoriae przy większości wojsk, post actum jednak siła odstąpiła ich, idąc ad partes sveticas. Ipan podskarbi w. księstwa lit. assistit nieodstępnie za szwedem.
Król polski ucieka, szwedzi w Krakowie.
pola spędził, na placu 9,000 położył, armat sztuk 40 odebrał, ammunicyą zabrał, obóz ze wszystkiém wziął, to jest z namiotami, wozami, końmi, srebrem i t. d. Damy, kawalerów pobrał, które nazajutrz honeste odesłał; pieniądze i t.d. et quaevis supellectilia pobrał, tak że własnéj koszuli nie miał Augustus noster. Owoż panie Auguście wojować tobie z postronnemi inscia Republica. Polacy aż się wmieszali placentini spe futurae victoriae przy większości wojsk, post actum jednak siła odstąpiła ich, idąc ad partes sveticas. Jpan podskarbi w. księstwa lit. assistit nieodstępnie za szwedem.
Król polski ucieka, szwedzi w Krakowie.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 215
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Wszytkie miecze i kule we mnie ugadzały. Biegłabym między szyki i surowe boje, Żebyśmy raczej oraz zginęli oboje, Niż co teraz po mężu wdowa nieszczęśliwa, Z nimem umrzeć nie mogła a w sobiem źle żywa. A jeszcze w czym się serce moje nie utuli, Żemci wdziać i śmiertelnej nie mogła koszuli. Nie mogłam i gorzkimi, mężu mój kochany Łzami opłokać twojej niezleczonej rany. A żeć teraz nieszczęsna tę powinność płacę, Widzi to twój szlachetny duch, który pałace Empirejskie przeniknął i pewniej niż owa Świecić się na nich będzie gwiazda Cesarzowa. Tren VI.
Uderz troskliwe serce w płacz i narzekanie, Wspomni sobie
Wszytkie miecze i kule we mnie ugadzały. Biegłabym między szyki i surowe boje, Żebyśmy raczej oraz zginęli oboje, Niż co teraz po mężu wdowa nieszczęśliwa, Z nimem umrzeć nie mogła a w sobiem źle żywa. A jeszcze w czym się serce moje nie utuli, Żemci wdziać i śmiertelnej nie mogła koszuli. Nie mogłam i gorzkimi, mężu moj kochany Łzami opłokać twojej niezleczonej rany. A żeć teraz nieszczęsna tę powinność płacę, Widzi to twoj szlachetny duch, ktory pałace Empirejskie przeniknął i pewniej niż owa Świecić się na nich będzie gwiazda Cesarzowa. Tren VI.
Uderz troskliwe serce w płacz i narzekanie, Wspomni sobie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 507
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą po sukniach, rynsztunku i porządku szynkarki, pokarbują niedługo debosze i kompanijki, okrzeszą po członkach niestrawne w nieostrożności komplementa, obedrze z czupryny zwada i masłoctwo, postrzeli i oszkaradzi z okna na nocnym burku grom faskowy, szuler do koszuli obedrze, na ostatek mąż od żony zatrąci albo nieforemna okazja na haku zawiesi i w sromotne ramy oprawi. Albo też z wojska sromotnie wytrąbią, z rejestru spod chorągwi wyprztykają, markietanki w zasługach poaresztują, z okazji ucieczka nanotuje niesławnie; gwałt w domu szlacheckim, zdzierstwo ubogich ludzi w kajdany okuje, rozstrzela i egzekwuje.
z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą po sukniach, rynsztunku i porządku szynkarki, pokarbują niedługo debosze i kompanijki, okrzeszą po członkach niestrawne w nieostrożności komplementa, obedrze z czupryny zwada i masłoctwo, postrzeli i oszkaradzi z okna na nocnym burku grom faskowy, szuler do koszuli obedrze, na ostatek mąż od żony zatrąci albo nieforemna okazyja na haku zawiesi i w sromotne ramy oprawi. Albo też z wojska sromotnie wytrąbią, z rejestru spod chorągwi wyprztykają, markietanki w zasługach poaresztują, z okazyi ucieczka nanotuje niesławnie; gwałt w domu szlacheckim, zdzierstwo ubogich ludzi w kajdany okuje, rozstrzela i egzekwuje.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 215
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
tylko i proporcji zażywających go mówić mi się zdawa. Żebym zaś przez bezpieczeństwo prawdy nie uraził kogo, biorę się z obserwancyją do nóg delikatnych, a póki granica pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycji damę uczcić by się godziło
tylko i proporcyi zażywających go mówić mi się zdawa. Żebym zaś przez bezpieczeństwo prawdy nie uraził kogo, biorę się z obserwancyją do nóg delikatnych, a póki granica pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycyi damę uczcić by się godziło
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
niewinnie może być kto posądzony, zdaje mi się wyrazić, iż podczas świąt Bożego Narodzenia na pierwszy dzień, spiesząc rano na jutrznią do Wysockiego parafialnego kościoła z bratem moim, teraźniejszym pułkownikiem, przewłoczyliśmy koszule. Ja prędzej przewlókłszy się, jak leżała szpinka brata mego na stoliku, nie patrząc, jeżeli moją chłopiec wyjął z mojej koszuli, wziąłem braterską szpinkę, a brat mój nie znalazłszy swojej szpinki, rozumiał, że zginęła, i tak pojechaliśmy do kościoła. Powróciwszy czyniliśmy kweres. Brata mego daleko lepsza szpinka była od mojej i znaczną mająca dyferencją. Wszyscy na nią patrzyli, a poznać nie mogli. Padła suspicja na służącego mego Żukowskiego
niewinnie może być kto posądzony, zdaje mi się wyrazić, iż podczas świąt Bożego Narodzenia na pierwszy dzień, spiesząc rano na jutrznią do Wysockiego parafialnego kościoła z bratem moim, teraźniejszym pułkownikiem, przewłoczyliśmy koszule. Ja prędzej przewlókłszy się, jak leżała szpinka brata mego na stoliku, nie patrząc, jeżeli moją chłopiec wyjął z mojej koszuli, wziąłem braterską szpinkę, a brat mój nie znalazłszy swojej szpinki, rozumiał, że zginęła, i tak pojechaliśmy do kościoła. Powróciwszy czyniliśmy kweres. Brata mego daleko lepsza szpinka była od mojej i znaczną mająca dyferencją. Wszyscy na nią patrzyli, a poznać nie mogli. Padła suspicja na służącego mego Żukowskiego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 286
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
wiele errorum do schizmy przydali. Za to wszyscy wygnani z Moskwy, ale mała to kara dla godnych ognia i tortur Będąc wygnani, najpierwej osiedli w Rzeczyckim Powiecie przy Chalcu za Homlem i pod Łojowem, stamtąd w Polskie Ukraińskie zbliżyli się kraje. Strzygą się jak Laicy w Zakonach, nigdy nie golą, na plecach do koszuli mają łatę przyszytą nakształt kaptura, pod szyją koszulę rozerzniętą, w białych siermięgach chodzą. W Cerkwiach Schizmatyckich i Uniackich nie bywają: krzyża ni wody święconej nietykają. Język mają Rusko Moskiewski i ritus niby Graecos. Z Dziewkami zmarłemi, by w panieństwie na świat tamten nieszły. wszeteczność wywierają. G. G
wiele errorum do schizmy przydali. Za to wszyscy wygnani z Moskwy, ale mała to kara dla godnych ognia y tortur Będąc wygnani, naypierwey osiedli w Rzeczyckim Powiecie przy Chalcu za Homlem y pod Łoiowem, ztamtąd w Polskie Ukrainskie zbliżyli się kraie. Strzygą się iak Laicy w Zakonach, nigdy nie golą, na plecach do koszuli maią łatę przyszytą nakształt kaptura, pod szyią koszulę rozerzniętą, w białych siermięgach chodzą. W Cerkwiach Schizmatyckich y Uniackich nie bywaią: krzyża ni wody swięconey nietykaią. Ięzyk maią Rusko Moskiewski y ritus niby Graecos. Z Dziewkami zmarłemi, by w panieństwie na swiat tamten nieszły. wszeteczność wywieraią. G. G
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 632
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wymyślił i ubiegł obiad, Zona od kąta do kata chodzi, a na Męża narzeka, a częściej przeklina. Wiedząc, że frasunek dobry trunek, melancholią wpuł zdesperacją pomieszaną ałembikową z głowy wybija receptą; a tym samym plód w sobie truje u spuje, a tym czasem dzieci boso, nago, sromotnie, bez koszuli, bez obuwia, bez nauki, bez edukacyj, biegają po ulicach i włóczęgami, powsinogami się stają, jedno ze schodów spadszy, drugie ze swywoli w grzyskach dziecinnych przrłomawszy się, kalekami zostają wiecznemi. Matka powróciwszy z rozmów od kumy, zastanie dziecię płaczące, ujmie się o krzywdę, i niby swawolą, karząc,
wymyślił y ubiegł obiad, Zona od kąta do kata chodzi, á ná Męża nárzeka, á częściey przeklina. Wiedząc, że frasunek dobry trunek, meláncholią wpuł zdesperácyą pomieszáną ałembikową z głowy wybiia receptą; á tym samym plod w sobie truie u spuie, á tym czasem dzieci boso, nágo, sromotnie, bez koszuli, bez obuwia, bez náuki, bez edukacyi, biegaią po ulicach y włoczęgami, powsinogami się staią, iedno ze schodow spádszy, drugie ze swywoli w grzyskach dziecinnych przrłomawszy się, kálekami zostaią wiecznemi. Mátka powrociwszy z rozmow od kumy, zástanie dziecię płáczące, uymie się o krzywdę, y niby swáwolą, kárząc,
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 43
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
dzieci z zapiecka na dwór (choć to działo sę w Miesiącu Lutym i wśrzód zimy) wyszły nago, mając każde około dziesiąciu lat wieku, co obaczywszy spytałem się odbierającego pieniądze Gospodarza, wasze to dzieci? odpowiedział moje, na tom esserbui i nie boiciesz się Pana BOGA! że swoim dzieciom, biednej niesprawicie koszuli, a macie się widzę dobrze, a to na tym noclegu wieleście na mnie zarobili, bo w targu nie tak drogie zboże, potym obróciwszy się do Kapelana mego, zelo ductus, mówiłem do neigo, że gdybym wiedział że w mojej Majętności jedno stadło znajdzie się takie, któreby dzieci swoje tak
dzieci z zapiecka na dwor (choć to działo sę w Miesiącu Lutym y wśrzod zimy) wyszły nago, maiąc każde około dziesiąciu lát wieku, co obaczywszy spytałem się odbieraiącego pieniądze Gospodarza, wasze to dzieci? odpowiedział moie, ná tom esserbui y nie boiciesz się Pána BOGA! że swoim dzieciom, biedney niesprawicie koszuli, á macie się widzę dobrze, á to ná tym noclegu wieleście ná mnie zárobili, bo w tárgu nie ták drogie zboże, potym obrociwszy się do Kápelana mego, zelo ductus, mowiłem do neigo, że gdybym wiedział że w moiey Máiętności iedno stadło znáydzie się tákie, ktoreby dzieci swoie ták
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 182
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
bank trzymał książę im. Antoni i przegrał 200 tal., altero tanto imp. graf Denhof. Imp. podstoli kor. trzeci raz trzymał i wygrał 100 tal.
Samym prawie zmrokiem nijaką p. Wesołowiczową żonę stanowniczego imp. marszałka w. kor. hultaje jacyś na jadącą w kolasce napadli; nie tylko ją do koszuli rozebrali, ale i po ciele, po głowie onej rany wielkie zadali broniącej się samej przed jej prawie dworkiem na Krakowskim Przedmieściu. Wielkie rozboje zaczęli się i kradziestwa. Jeszcze złodzieje nie znaleźli się, co kościół Ś. Jana okradli. Mówił też król im. z okazji owego Francuza, co go także z karety wywlekli
bank trzymał książę jm. Antoni i przegrał 200 tal., altero tanto jmp. graf Denhoff. Jmp. podstoli kor. trzeci raz trzymał i wygrał 100 tal.
Samym prawie zmrokiem nijaką p. Wesołowiczową żonę stanowniczego jmp. marszałka w. kor. hultaje jacyś na jadącą w kolasce napadli; nie tylko ją do koszuli rozebrali, ale i po ciele, po głowie onej rany wielkie zadali broniącej się samej przed jej prawie dworkiem na Krakowskim Przedmieściu. Wielkie rozboje zaczęli się i kradziestwa. Jeszcze złodzieje nie znaleźli się, co kościół Ś. Jana okradli. Mówił też król jm. z okazyjej owego Francuza, co go także z karety wywlekli
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 155
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
śmy rozumieli nawas że ście Diabli nie ludzie. O komendenta tamecznego przysłał król Duński prosząc że by mu go żywcem przysłać bo miał do Niego wielką jakąs pretensyją niewiem jako go tam witano po owej robocie jak się wojsko dorwało do Ciepłej izby kto kogo mógł złapać lubo chłopa lubo tez kobietę to zaraz odar z koszuli że by się przewleć przętrząsnąwszy tedy owę Insułę bo to Niewielka jeno jej siedm mil miast kilka a wsi kilkadziesiąt obsadził tam Wojewoda na komendzie grzecznego kapitana szlachcica Duńskiego, z ludźmi nowo zaciąznemi. Bo taki był ordynans że zaraz za nami gdzieśmy weszli z Wojskiem, oficerowie króla Duńskiego werbowali i tymi ludźmi osadzono Fortece które się
smy rozumieli nawas że scie Dyiabli nie ludzie. O kommendenta tamecznego przysłał krol Dunski prosząc że by mu go zywcem przysłać bo miał do Niego wielką iakąs praetensyią niewiem iako go tam witano po owey robocie iak się woysko dorwało do Ciepłey izby kto kogo mogł złapać lubo chłopa lubo tez kobietę to zaraz odar z koszuli że by się przewleć przętrząsnąwszy tedy owę Insułę bo to Niewielka ięno iey siedm mil miast kilka a wsi kilkadziesiąt obsadził tam Woiewoda na kommendzie grzecznego kapitana szlachcica Dunskiego, z ludzmi nowo zaciąznemi. Bo taki był ordynans że zaraz za nami gdziesmy weszli z Woyskięm, officerowie krola Dunskiego werbowali y tymi ludzmi osadzono Fortece ktore się
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 62
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688