ją me posługi bolą I już mię cale dokończyć ma wolą. Nowy krokodyl, zmyśla i żartuje: Tu płacze, a tu i na śmierć morduje. O wdzięczny płaczu, z którego coś idzie, Co smacznego coś przydaje Filidzie! Cóż, gdyby z pereł pokazała zęby I przy uśmiechu pozwoliła gęby! Równa się każda kropla, którą puści, Perle i srebru, kiedy się rozpuści; Ta Kleopatra ma perły przebrane Zupełne w uściech, w oczu przetapiane. Nie tak są piękne gwiazdy, które ciemnej Nocy spadają ku niskości ziemnej, Jako każda łza, która na jej twarzy Kropiąc lilije, ognie moje żarzy. Płacz tedy, Fili; kiedy
ją me posługi bolą I już mię cale dokończyć ma wolą. Nowy krokodyl, zmyśla i żartuje: Tu płacze, a tu i na śmierć morduje. O wdzięczny płaczu, z którego coś idzie, Co smacznego coś przydaje Filidzie! Cóż, gdyby z pereł pokazała zęby I przy uśmiechu pozwoliła gęby! Równa się każda kropla, którą puści, Perle i srebru, kiedy się rozpuści; Ta Kleopatra ma perły przebrane Zupełne w uściech, w oczu przetapiane. Nie tak są piękne gwiazdy, które ciemnej Nocy spadają ku niskości ziemnej, Jako każda łza, która na jej twarzy Kropiąc lilije, ognie moje żarzy. Płacz tedy, Fili; kiedy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 180
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy zorza kropi rosą ziemię ślisko. Podobno widząc, jak dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z rana, Żeby jej czas zbiegł i w ciepłe południe Blisko siedziała gęstwiny i studnie, I mówi: „Pójdźmy kwiatki rwać rozliczne I z wymion krowich
: Tak wiemy, że już wiosna nam nadchodzi, Gdy słońce w kąpiel do Wodnika wchodzi, Tak i tuszymy, że wdzięczny świt blisko, Gdy zorza kropi rosą ziemię ślisko. Podobno widząc, jak dla ciebie ginę, Tę mi z łez moich dajesz dziesięcinę; Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi, Wszak częsta kropla i kamień dziurawi. PRZECHADZKA
Czy z mej namowy, czy-li z dobrej woli Chciała Kasieńka na folwark do roli Albo na łąki kwitnące do siana I do dobytku przechodzić się z rana, Żeby jej czas zbiegł i w ciepłe południe Blisko siedziała gęstwiny i studnie, I mówi: „Pójdźmy kwiatki rwać rozliczne I z wymion krowich
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 181
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
m ja był zdrów, Tyś dzisia kaleką. Ty, coś dopiero uzdrawiał tak wielu, Mieć przyjaciela w całym Izraelu
Nie możesz, żeby w tak szkaradym znoju Wodyć, nie żółci, podał do napoju. Jezu, do srogiej idący katusze, Odejm, odejm grzech brzydki od mej dusze. Niech nie zostaje jedna kropla na niej Krwie, którą z Ciebie ci toczą tyrani. 458. NA NIEDZIELĘ KWIETNIĄ
Patrzając na akt dzisiejszego testu, Gdzie nie w tysiącu, mniej rzekę, nie we stu, Jaką królowie ziemscy mają, modą, Wszech królów króla kalwakaty wiodą Na wielki triumf w mieście zawołanym, Ale na ośle, jeszcze pożyczanym:
m ja był zdrów, Tyś dzisia kaleką. Ty, coś dopiero uzdrawiał tak wielu, Mieć przyjaciela w całym Izraelu
Nie możesz, żeby w tak szkaradym znoju Wodyć, nie żółci, podał do napoju. Jezu, do srogiej idący katusze, Odejm, odejm grzech brzydki od mej dusze. Niech nie zostaje jedna kropla na niej Krwie, którą z Ciebie ci toczą tyrani. 458. NA NIEDZIELĘ KWIETNIĄ
Patrzając na akt dzisiejszego testu, Gdzie nie w tysiącu, mniej rzekę, nie we stu, Jaką królowie ziemscy mają, modą, Wszech królów króla kalwakaty wiodą Na wielki tryumf w mieście zawołanym, Ale na ośle, jeszcze pożyczanym:
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 386
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przyrodzonej wyboczała drogi, byłem pewnym: bowiem uryna przegryzłszy żyłę urynną, płynąc do incyzyj uczynionej przed kością utrzymującą pacierze, miała miejsca do przebywania na trzy około cale: dla tego (jakom pierwej zalecał) przykazałem ażeby w czasie kiedy urynę wypuszczał, otwarcie uczynione przez incyzją, rękami przyciskał, gdyby jaka kropla uryny pozostała na stronie, w maskułach nie była zatrzymana; takoż przykazałem ażeby na tym boku długo nie leżał. V. Które przestrogi lekce ważąc, ponieważ prawa strona była na pokoj, i z tej wszyscy go nawiedzający siedzieli; na prawej stronie najczęściej leżał, czy to kiedy gadał, czy też kiedy co
przyrodzoney wyboczała drogi, byłem pewnym: bowiem uryna przegryzłszy żyłę urynną, płynąc do incyzyi uczynioney przed kością utrzymuiącą pacierze, miała mieysca do przebywania na trzy około cale: dla tego (iakom pierwey zalecał) przykazałem ażeby w czasie kiedy urynę wypuszczał, otwarcie uczynione przez incyzyą, rękami przyciskał, gdyby iaka kropla uryny pozostała na stronie, w maskułach nie była zatrzymana; takoż przykazałem ażeby na tym boku długo nie leżał. V. Ktore przestrogi lekce ważąc, ponieważ prawa strona była na pokoy, y z tey wszyscy go nawiedzaiący siedzieli; na prawey stronie nayczęściey leżał, czy to kiedy gadał, czy też kiedy co
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 16
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
człowiecze, kmieciu opłakany, oczy ku górze na kraj pożądany, a obacz niebów dziwne wysokości i szerokości. Jakby z szafiru wszytkie zbudowane pokazują się, choćże niedojźrzane, piękne, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są osadzone, bez ognia światłami; trudno pomyślić, jak się obracają, a nie ustają. 1Cor. 2, Isai. 64,
Mijają gwiazdy pięknie rozsadzone, na postać różnych zwierząt ustawione, nie mienią pułki porządku swojego, miejsca własnego. Na niebach swoich znaczni planetowie jaśnieją świetno jakoby
człowiecze, kmieciu opłakany, oczy ku górze na kraj pożądany, a obacz niebów dziwne wysokości i szerokości. Jakby z szafiru wszytkie zbudowane pokazują się, choćże niedojźrzane, piękne, ozdobne, wdzięczne ku wejźrzeniu oku ludzkiemu. Tam są przedziwne sfery ułożone, samego Boga rękami czynione; względem nich ziemia tak wielka została jak kropla mała. Wszytkie ślicznymi jak karbunkułami są osadzone, bez ognia światłami; trudno pomyślić, jak się obracają, a nie ustają. 1Cor. 2, Isai. 64,
Mijają gwiazdy pięknie rozsadzone, na postać różnych zwierząt ustawione, nie mienią pułki porządku swojego, miejsca własnego. Na niebach swoich znaczni planetowie jaśnieją świetno jakoby
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 104
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
i pożądanego, chwały, uciechy, rozkoszy pełnego i uczciwego, w onym się Mieście to wszytko znajduje – ten, co tam wnidzie, wszytkiego kosztuje. O, Miasto drogie, Miasto zalecone, niewychwalone! Ciebie bogactwa wszytkie napełniły, do ciebie rajskie rozkosze spłynyły, nieopisanej pełnoś szczęśliwości, wiecznej słodkości. Tej gdyby kropla do piekła zstąpiła, wszytkie by męki tamte zagasiła, piekło by w niebo było przemienione błogosławione. § VI Omylny i prawdziwy gościniec do nieba
O, Miasto wdzięczne, z dala cię witamy, w morzu się topiąc, ku tobie wzdychamy! Obyśmy kiedy na ląd wystąpili, a w tobie byli! Szczęśliwi drudzy już
i pożądanego, chwały, uciechy, rozkoszy pełnego i uczciwego, w onym się Mieście to wszytko znajduje – ten, co tam wnidzie, wszytkiego kosztuje. O, Miasto drogie, Miasto zalecone, niewychwalone! Ciebie bogactwa wszytkie napełniły, do ciebie rajskie rozkosze spłynyły, nieopisanej pełnoś szczęśliwości, wiecznej słodkości. Tej gdyby kropla do piekła zstąpiła, wszytkie by męki tamte zagasiła, piekło by w niebo było przemienione błogosławione. § VI Omylny i prawdziwy gościniec do nieba
O, Miasto wdzięczne, z dala cię witamy, w morzu się topiąc, ku tobie wzdychamy! Obyśmy kiedy na ląd wystąpili, a w tobie byli! Szczęśliwi drudzy już
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 120
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
pod kondycją darowania sobie życia, odważył się uchodzić przed bestią; więc z konsensem Jurysdykcyj, snopek ciernia zrobiwszy, i na miecza koniec wsadziwszy, gdy bestia paszczę otworzyła żarłoczną, on snopek w nią, wrzucił, i bawiącą się tym kąskiem niestrawnym, w słabym miejscu ugodził, zabił. Gdy miecz Wiktor prezentuje, krwi kropla jadowita na jego gołe padła ciało, śmierci mu wkrótce następującej dała okazją, Kircher in Mundo Subterraneo. Bednarz jeden z Miasta Lucerna w Helwecyj poszedłszy do lasa dla obręczów, tam zbłądził, i obnocował się. Na rozświtaniu szuka drogi, a że jeszcze ciemno było, w jakiś błotnisty dół wpada, i w mdłość.
pod kondycyą darowania sobie życia, odważył się uchodzić przed bestyą; więc z konsensem Iurisdykcyi, snopek ciernia zrobiwszy, y na miecza koniec wsadziwszy, gdy bestya paszczę otworzyła żarłoczną, on snopek w nią, wrzucił, y bawiącą się tym kąskiem niestrawnym, w słabym mieyscu ugodził, zabił. Gdy miecz Victor prezentuie, krwi kropla iadowita na iego gołe padła ciało, śmierci mu wkrotce następuiącey dała okazyą, Kircher in Mundo Subterraneo. Bednarz ieden z Miasta Lucerna w Helwecyi poszedłszy do lasa dla obręczow, tam zbłądził, y obnocował się. Na rozświtaniu szuka drogi, á że ieszcze ciemno było, w iakiś błotnisty doł wpada, y w mdłość.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 598
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Ukrainie przez Chmielnickiego Hetmani Kozackiego. teste Kochowski. I to osobliwa u nich ceremonia TEKUFA, alias obchodzenie kropli krwie z Nieba spadającej, na moment trwającej, która wszystko w tęż krew obraca; a jeśli spadnie na potrawy, w truciznę je obraca; dlatego pilno naczynia w te dni przykrywają. Przypada ta Tekufa, albo kropla cztery razy na rok, tojest Tekufa Nizan, alias w Kwietniu, drugi raz w Czerwcu, i zowie się Tekufa Tammuz, trzeci raz spada w Styczniu nazwiskiem Tekufa Schitat. Świąt innych Żydowskich nie opisuję; Sabasz jednak tu wspominam, w którego obserwowaniu są tak niektórzy scrupulosi, że jeden Żyd na Okręcie w Sabasz Szyprem
Ukrainie przez Chmielnickiego Hetmani Kozackiego. teste Kochowski. Y to osobliwa u nich ceremonia TEKUPHA, alias obchodzenie kropli krwie z Nieba spadaiącey, na moment trwaiącey, ktora wszystko w tęż krew obraca; á ieśli spadnie na potráwy, w truciznę ie obraca; dlatego pilno náczynia w te dni przykrywáią. Przypadá ta Tekupha, albo kroplá cztery razy na rok, toiest Tekupha Nizan, alias w Kwietniu, drugi raz w Czerwcu, y zowie się Tekupha Tammuz, trzeci raz spadá w Styczniu názwiskiem Tekupha Schitath. Swiąt innych Zydowskich nie opisuię; Sabasz iednak tu wspominám, w ktorego obserwowaniu są tak niektorzy scrupulosi, że ieden Zyd ná Okręcie w Sábasz Szyprem
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1069
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
? co Pisarz, to nowy może być Hereziarcha i Fałszerz, opuściwszy, albo przydawszy, albo słowo za słowo położywszy; a Księgi drukowane są bez erroru, bo idą ad Censuram.
8. Wody święconej nie mają w poszanowaniu, owszem jak diabeł, tak i oni wody takowej wzdrygają się. Jeśliby zaś na suknię kropla padla, to miejsce wyrzynają. A przecię Aquae Benedictae usus w Kościele Bożym star- Herezje Chrześcijańskie
szym. niż broda Filipa inwentora tej Sekty, i niżeli Wiara jego. Bo jeszcze Z. Aleksander Papież Ro ku 119 żyjący o niej napisał: Aquam sale conspersam, sane benedicimus, ut eâ cuncti apersi purificentur, et Sanctificentur
? co Pisarz, to nowy moźe bydź Hereziarcha y Fałszerz, opuściwszy, albo przydawszy, albo słowo za słowo położywszy; á Księgi drukowane są bez erroru, bo idą ad Censuram.
8. Wody święconey nie maią w poszanowaniu, owszem iak diabeł, tak y oni wody takowey wzdrygaią się. Ieśliby zaś na suknię kropla padla, to mieysce wyrzynaią. A przecię Aquae Benedictae usus w Kosciele Bożym star- Herezye Chrześciańskie
szym. niż broda Filippa inwentora tey Sekty, y niżeli Wiara iego. Bo ieszcze S. Alexander Papież Ro ku 119 żyiący o niey napisał: Aquam sale conspersam, sane benedicimus, ut eâ cuncti apersi purificentur, et Sanctificentur
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1119
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Dworniczko! Ty się teraz przesypiasz w południe, Likorys krowy doi. Nie barzo to cudnie Spać we dnie gospodyniej. Jeszcze-ć się nie dała Znać czeladka; znać, żeś jej mało doglądała. Teraz masz wierną, potym nie wiem, jaka będzie: Jakobyś sama siadła, gdzie Likorys siędzie, I kropla tam nie zginie, i nie zadojone Cielęta, i mleka są szkopce napełnione. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Koso, palec to! Czyli kto zaloty stroi Abo się zamyśliwa, a przy kosie stoi, Prędzej w palec zawadzi? O moja Likory, Wiesz
Dworniczko! Ty się teraz przesypiasz w południe, Likorys krowy doi. Nie barzo to cudnie Spać we dnie gospodyniej. Jeszcze-ć się nie dała Znać czeladka; znać, żeś jej mało doglądała. Teraz masz wierną, potym nie wiem, jaka będzie: Jakobyś sama siadła, gdzie Likorys siędzie, I kropla tam nie zginie, i nie zadojone Cielęta, i mleka są szkopce napełnione. Ręko moja, kto Bogu dufa a pracuje, Do ostatniej starości nędze nie uczuje! Koso, palec to! Czyli kto zaloty stroi Abo się zamyśliwa, a przy kosie stoi, Prędzej w palec zawadzi? O moja Likory, Wiesz
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 117
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964