siedź cicho, kiedy śpi licho, Szczęśliwym będziesz. Pomnij na koniec, że śmierci goniec Wkrótce przybędzie. NA ŚMIERĆ KOSA
Śmierć spała, kos się zbudził, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę. Pan jastrzębski w stan małżeński ptastwa nie przymował, Lecz zająca w ścisły związek sponami skrępował. Kobuzowi z oracyją
siedź cicho, kiedy śpi licho, Szczęśliwym będziesz. Pomnij na koniec, że śmierci goniec Wkrótce przybędzie. NA ŚMIERĆ KOSA
Śmierć spała, kos się zbudził, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę. Pan jastrzębski w stan małżeński ptastwa nie przymował, Lecz zająca w ścisły związek sponami skrępował. Kobuzowi z oracyją
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 610
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
nasza na nic nie przyda ojczyźnie. Wszystka myśl i rzecz na tym stoi: podobać się krojem białogłowie, prawem onego koniecznie cudzołożyć, suknią i osobą najgodniejszą polską postponować, psy po ulicach strzylać, wytwornie szalbierować, do południa sypiać, nocy na niecnotach trawić, nabożeństwa chronić się, cudzych obiadów i deboszów szukać, swoję kuchnią na zawsze zagasić, letkości pod faworem letkości, rzyźwości francuskiej pełnić, nos utabaczyć, strojem czas marnować, zgoła i sobie, i nikomu nic się nie przydać. Tej się szkoły i pomniejszą kondycyją bracia nasi chwycili. A na cóż, pytam się? Oto żeby jeden drugiego w niepotrzebnej brawurze jak świnię zakłuł, posty
nasza na nic nie przyda ojczyźnie. Wszystka myśl i rzecz na tym stoi: podobać się krojem białogłowie, prawem onego koniecznie cudzołożyć, suknią i osobą najgodniejszą polską postponować, psy po ulicach strzylać, wytwornie szalbierować, do południa sypiać, nocy na niecnotach trawić, nabożeństwa chronić się, cudzych obiadów i deboszów szukać, swoję kuchnią na zawsze zagasić, letkości pod faworem letkości, rzyźwości francuskiej pełnić, nos utabaczyć, strojem czas marnować, zgoła i sobie, i nikomu nic się nie przydać. Tej się szkoły i pomniejszą kondycyją bracia nasi chwycili. A na cóż, pytam się? Oto żeby jeden drugiego w niepotrzebnej brawurze jak świnię zakłuł, posty
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 216
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, aby dwieście czerw, zł na imię moje pożyczył i najprzód dwom braci Dąbrowskim, rotmistrzom województwa brzeskiego, ludziom popularnym, dał po pięćdziesiąt czerw, zł i drugie sto na różną szlachtę według mojej notacji rozdał. Oprócz tego kazałem, aby Nowicki, mój ekonom, wina, miody, wódki i inne wszystkie na kuchnią potrzeby jako najwięcej do Brześcia sprowadził, ale brat mój pułkownik, rozumiejąc, że mu tych dwustu czerw, zł nie wrócę, nie chciał onych pożyczyć i na szlachtę nie rozdał.
Słowem mówiąc, bracia moje w małej liczbie przyjaciół na sejmik stawili się, a z przeciwnej strony wielki tłum szlachty był sprowadzony. Przecież przy
, aby dwieście czerw, zł na imię moje pożyczył i najprzód dwom braci Dąbrowskim, rotmistrzom województwa brzeskiego, ludziom popularnym, dał po pięćdziesiąt czerw, zł i drugie sto na różną szlachtę według mojej notacji rozdał. Oprócz tego kazałem, aby Nowicki, mój ekonom, wina, miody, wódki i inne wszystkie na kuchnią potrzeby jako najwięcej do Brześcia sprowadził, ale brat mój pułkownik, rozumiejąc, że mu tych dwustu czerw, zł nie wrócę, nie chciał onych pożyczyć i na szlachtę nie rozdał.
Słowem mówiąc, bracia moje w małej liczbie przyjaciół na sejmik stawili się, a z przeciwnej strony wielki tłum szlachty był sprowadzony. Przecież przy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 627
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Iż niemasz za co, bo nie trzeba tego żadnemu kandydatowi, aby się zań swarzył, przeto też języka i gęby nie zakupi; nie trzeba, żeby się zań bił, przetoż też ręku in armis nie miej; nie trzeba, abyś mu co pluralitate votorum pomógł, przetoż też na kuchnią i na poczty pieniędzy dosypać nie będzie trzeba. Szczęście jego we wszytkim, jako i nasze, na samym Bożym przejrzeniu zawisło; do tego się on, per quem reges regnant, opuściwszy wszytkie auxilia ludzkie, będzie uciekać wolał. Czwarta. Dostaliśmy tego tytułu u wszytkich narodów postronnych: Korona polska jest jako wszetecznica jaka
Iż niemasz za co, bo nie trzeba tego żadnemu kandydatowi, aby się zań swarzył, przeto też języka i gęby nie zakupi; nie trzeba, żeby się zań bił, przetoż też ręku in armis nie miej; nie trzeba, abyś mu co pluralitate votorum pomógł, przetoż też na kuchnią i na poczty pieniędzy dosypać nie będzie trzeba. Szczęście jego we wszytkim, jako i nasze, na samym Bożym przejrzeniu zawisło; do tego się on, per quem reges regnant, opuściwszy wszytkie auxilia ludzkie, będzie uciekać wolał. Czwarta. Dostaliśmy tego tytułu u wszytkich narodów postronnych: Korona polska jest jako wszetecznica jaka
Skrót tekstu: RokJak_Cz_III
Strona: 288
Tytuł:
Rokosz jaki ma być i co na nim stanowić.
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
hamowane. Na tych królewicz postawił Zacny budynek , wystawił, Najaśniejszy CAROLUS Pan, W którym rad przechadza się sam, A ten zdobi wszytkie mury, Podpiera zamkowej góry; Na tej zaś jest sala nowa, Zaprawdę piękna ponowa. A w bok za nią stary zamek, Przezeń do kościoła ganek; I ten w kuchnią odnowiony, Gdzie potrzeba, poprawiony. W którym łaźnia, do niej woda Rurami bieży, nie szkoda Przypomnieć, że do cynowej Jakby sadzawki coś nowej;
W tej się Państwo zwykło kąpać, W wodzie pływać, wolno stąpać; Ledwie do wzrostu nie będzie, Której, gdy chcą, wnet ubędzie. Wynidę przez bramę
hamowane. Na tych królewicz postawił Zacny budynek , wystawił, Najaśniejszy CAROLUS Pan, W którym rad przechadza się sam, A ten zdobi wszytkie mury, Podpiera zamkowej góry; Na tej zaś jest sala nowa, Zaprawdę piękna ponowa. A w bok za nią stary zamek, Przezeń do kościoła ganek; I ten w kuchnią odnowiony, Gdzie potrzeba, poprawiony. W którym łaźnia, do niej woda Rurami bieży, nie szkoda Przypomnieć, że do cynowej Jakby sadzawki coś nowej;
W tej się Państwo zwykło kąpać, W wodzie pływać, wolno stąpać; Ledwie do wzrostu nie będzie, Której, gdy chcą, wnet ubędzie. Wynidę przez bramę
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 35
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
czeski jedzie, czy kto inszy z królową. Zaczym mnie ks. Przerębski jechać kazał na podwodzie i rozkazał mi, gdy przyjadę nazad, chociaby na ten czas w radzie był, żebych zakołatał i dał znać o wszytkim. Ja wyjachałem zaraz, a w Strumieniu, miasteczku książęcia cieszyńskiego, nalazłem już kuchnią i kilka sług pana z Perstyna Wratysława, który barzo rychło potym przyjachał i dał mi sprawę, iż król czeski Maksymilian nie jedzie, ale jedzie arcyksiążę Ferdynand na jego miejscu. A iż mi też to był ksiądz poruczył, żebych pana z Perstyna w dom księży prosił, uczyniłem tak i on się obiecawszy słowo
czeski jedzie, czy kto inszy z królową. Zaczym mnie ks. Przerębski jechać kazał na podwodzie i rozkazał mi, gdy przyjadę nazad, chociaby na ten czas w radzie był, żebych zakołatał i dał znać o wszytkim. Ja wyjachałem zaraz, a w Strumieniu, miasteczku książęcia cieszyńskiego, nalazłem już kuchnią i kilka sług pana z Perstyna Wratysława, który barzo rychło potym przyjachał i dał mi sprawę, iż król czeski Maksymilian nie jedzie, ale jedzie arcyksiążę Ferdynand na jego miejscu. A iż mi téż to był ksiądz poruczył, żebych pana z Perstyna w dom księży prosił, uczyniłem tak i on się obiecawszy słowo
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 178
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
, bardzo małą, żyłkę złotą nadwerężoną. Otwierano i głowę, ale nic w niej złego nie znaleźli.
Przyszli wiadomości do króla im., że sam chan prędko się obiecuje w kraje pograniczne i że czeka zahara w Jassiech na konwój tatarski. Die 10 maji
Król im. mając dzień piękny i wesoły, raniusieńko kazał kuchnią wyprawić do Żołtaniec i kredens. Interim gdy mszy począł słuchać, na dokończeniu onej zapadł na zwyczajną afekcyją kamienia z wielkim bólem. Zaraz tedy do łazienki poszedł i tam wanny zażył, po której dużo był osłabiał i mało co jadł. Przez wszystek czas królowa im. tam siedziała i spała. Z wieczora nie mógł zaraz
, bardzo małą, żyłkę złotą nadwerężoną. Otwierano i głowę, ale nic w niej złego nie znaleźli.
Przyszli wiadomości do króla jm., że sam chan prędko się obiecuje w kraje pograniczne i że czeka zahara w Jassiech na konwój tatarski. Die 10 maii
Król jm. mając dzień piękny i wesoły, raniusieńko kazał kuchnią wyprawić do Żołtaniec i kredens. Interim gdy mszy począł słuchać, na dokończeniu onej zapadł na zwyczajną afekcyją kamienia z wielkim bólem. Zaraz tedy do łazienki poszedł i tam wanny zażył, po której dużo był osłabiał i mało co jadł. Przez wszystek czas królowa jm. tam siedziała i spała. Z wieczora nie mógł zaraz
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 124
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
zawsze appetit do widzenia świata niewymowiłem się dano mi tedy Czeladzi kilkanaście pojechałem wstąpiłem do Harcazen az mi mówią Piekarscy szczęśliwa droga kłaniaj się tam od Nas królowi Gustawowi bo ty prędzej będziesz w kopenhagen niżeli unas nazad ja przecię nie uwazając pojechałem i Wojewoda tez mówił mi Panie Bracie i mnie się tez tam na kuchnią moję dostało posyłam tam swego Lanckorońskiego także tam wiedzcie o sobie co byście nie nawiedzili kopenhagen. Bo Wojewoda dlatego tam sobie wziął bo mu powiedano że tam lud najdostatniejszy pojechałem przecię a Lanckoroński zamną nieprzyjechał az pułtoru Niedziel Pokojowy Wojewody A przyjechawszy tam jako bym nie umiał po łacinie pokazałem asygnacyją Komisarską Pytają
zawsze appetit do widzęnia swiata niewymowiłęm się dano mi tedy Czeladzi kilkanascie poiechałęm wstąpiłęm do Harcazęn az mi mowią Piekarscy szczęsliwa droga kłaniay się tam od Nas krolowi Gustawowi bo ty prędzey będziesz w koppenhagen nizeli unas nazad ia przecię nie uwazaiąc poiechałęm y Woiewoda tez mowił mi Panie Bracie y mnie się tez tam na kuchnią moię dostało posyłam tam swego Lanckoronskiego także tam wiedzcie o sobie co byscie nie nawiedzili koppenhagen. Bo Woiewoda dlatego tam sobie wziął bo mu powiedano że tam lud naydostatnieyszy poiechałęm przecię a Lanckoronski zamną nieprzyiechał az pułtoru Niedziel Pokoiowy Woiewody A przyiechawszy tam iako bym nie umiał po łacinie pokazałęm assygnacyią kommissarską Pytaią
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 63
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
abo w kuchni swojej Przez rok tyle drew spalił, co wnuk dziś w kilku dni. Wszędzie dostatek, wina jak wody ze studni; Niekwadra, pomyślę, żyć tak do jednej wioski. Ogród, gdzie krowom trawę żęto — ogród włoski, I krów też nie masz; same kucharki w piekarni Doją; młodsze na kuchnią szły, starsze do psiarni. Jeśliż budynki w oczu mych były cudowne, Dziesięćkroć tyle w uszach przezwiska ich słowne: Kabinet, galeria, gardaroba — nowe, Co u nas alkierz abo kownata, alkowę. Parkany wkoło, baszty w nich po wszytkich rogach; Pytam, na co? o żadnych nie słychałem
abo w kuchni swojej Przez rok tyle drew spalił, co wnuk dziś w kilku dni. Wszędzie dostatek, wina jak wody ze studni; Niekwadra, pomyślę, żyć tak do jednej wioski. Ogród, gdzie krowom trawę żęto — ogród włoski, I krów też nie masz; same kucharki w piekarni Doją; młodsze na kuchnią szły, starsze do psiarni. Jeśliż budynki w oczu mych były cudowne, Dziesięćkroć tyle w uszach przezwiska ich słowne: Kabinet, galeryja, gardaroba — nowe, Co u nas alkierz abo kownata, alkowę. Parkany wkoło, baszty w nich po wszytkich rogach; Pytam, na co? o żadnych nie słychałem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 295
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
koniecznie abyś mi pokazał jeżelim jest statury wielkiej wielkim, albo małej małym. T. Owszem jesteś Wmść między niskiemi najnizszym podobny Pygmaejczykowie z najnizszych Pygmaejczyków, co za łby z zurawiami chodzą. B. Nie, otoż jeżelim najnizszy z Pyigmaeczyków, żyć mi należy jako malusienkiemu człowiekowi. skrócę rozchody, zniosę kuchnią, piwnice nie będzie, naparstkiem pijać zacznę, a na potrawy moje dosyć będzie orzechowych łuskwin, miasto teraźniejszych mis i pułmisków, barwy nie dąm, Dworzanie moi, i inna czeladź moja, niech się tym kontentuje co mi z wąsa spadnie. T. O zem się wprzód nie ukąsił w język niżelim się dziś
koniecznie ábyś mi pokazał ieżelim iest státury wielkiey wielkim, álbo máłey máłym. T. Owszem iesteś Wmść między niskiemi naynizszym podobny Pygmaeyczykowie z naynizszych Pygmaeyczykow, co zá łby z zuráwiámi chodzą. B. Nie, otoż ieżelim naynizszy z Pyigmaeczykow, żyć mi nalezy iáko máluśienkiemu człowiekowi. skrocę rozchody, zniosę kuchnią, piwnice nie będźie, napárstkiem piiáć zácznę, á ná potráwy moie dosyć będźie orzechowych łuskwin, miásto teráźnieyszych mis y pułmiskow, bárwy nie dąm, Dworzánie moi, y inna czeládź moiá, niech się tym kontentuie co mi z wąsá spádnie. T. O zem się wprzod nie vkąśił w ięzyk niżelim się dźiś
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 130
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695