poczciwszego chwalić, Prócz gorzałki, że dobrze umiemy ją palić? Dopieroż by do chwały okazją mieli, Gdyby pijąc gorzałkę Polaków widzieli. 154 (P). PAN BÓG DO GOTOWEGO MŁODY ŻEBRAK
„Młodo żebrać, młodoś się, bracie, począł krzywić, Wieręć się trudno będzie na starość pożywić. Ogoliwszy te kudły, mógłbyś walić dęby.”
Na to żebrak: „Da chleba ten, który dał zęby.” „Dał Bóg zęby, dał ręce, tych trzeba przyłożyć Z młodu — rzekę — kto swojej starości chce dożyć. Nieboże, kto w tym wieku psy drażni jako ty, Psi go zjedzą na starość
poczciwszego chwalić, Prócz gorzałki, że dobrze umiemy ją palić? Dopieroż by do chwały okazyją mieli, Gdyby pijąc gorzałkę Polaków widzieli. 154 (P). PAN BÓG DO GOTOWEGO MŁODY ŻEBRAK
„Młodo żebrać, młodoś się, bracie, począł krzywić, Wieręć się trudno będzie na starość pożywić. Ogoliwszy te kudły, mógłbyś walić dęby.”
Na to żebrak: „Da chleba ten, który dał zęby.” „Dał Bóg zęby, dał ręce, tych trzeba przyłożyć Z młodu — rzekę — kto swojej starości chce dożyć. Nieboże, kto w tym wieku psy drażni jako ty, Psi go zjedzą na starość
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 74
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
prostoty szydzą, Że pannom nie należy domyślać się, widzą. 56. NA FRANCUSKIE STROJE
O musztasiach, fontaziach francuskimi słowy Nie rozumiem mówiące słysząc białegłowy; Toż mi jedna musztasie pokaże na czele: Pokręcone w rozliczne, włosy, treperełe. O fontaziach już nie śmiem z oną mówić panną; Pokaże, myślę sobie, kudły nad fontanną. Aż ono jakie koniom przyprawujem kity: Czub na wierzch głowy ze wstąg rozmaitych wity. 57. UJMOWANIE SWYWOLNYCH POSŁÓW
„Cóż tam słychać z Warszawy? — pytam. — Już ci się to Nie odmieni, że posła litewskiego ścięto?” „Przecież w izbie z inszymi jak i pierwej siada,
prostoty szydzą, Że pannom nie należy domyślać się, widzą. 56. NA FRANCUSKIE STROJE
O musztasiach, fontaziach francuskimi słowy Nie rozumiem mówiące słysząc białegłowy; Toż mi jedna musztasie pokaże na czele: Pokręcone w rozliczne, włosy, treperełe. O fontaziach już nie śmiem z oną mówić panną; Pokaże, myślę sobie, kudły nad fontanną. Aż ono jakie koniom przyprawujem kity: Czub na wierzch głowy ze wstąg rozmaitych wity. 57. UJMOWANIE SWYWOLNYCH POSŁÓW
„Cóż tam słychać z Warszawy? — pytam. — Już ci się to Nie odmieni, że posła litewskiego ścięto?” „Przecież w izbie z inszymi jak i pierwej siada,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 549
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jako skopa I kiedy się z kuchenną bierze k niemu dzidą, Aż też słudzy z kościoła, aż hajducy wnidą; Toż draba zaraz za łeb wezmą do łańcucha. Zabić grzech; niebezpieczna drażnić złego ducha. Wziął już, myślę, po grzbiecie suchych razów kilka, Bo go w sieni jako psi obracali wilka, I kudły co z większego na głowie przerzedzą. „Biegaj, chłopcze, niech siedzi, aże się najedzą, Że usiadł nie proszony przy panu we dworze, Tylko mu niechaj katem pogróżą w gąsiorze.” Kto inszych straszy, którzy nie mogą mu zdużać, Nic słuszniejszego, jako strachem go napużać. Orta potem, co się
jako skopa I kiedy się z kuchenną bierze k niemu dzidą, Aż też słudzy z kościoła, aż hajducy wnidą; Toż draba zaraz za łeb wezmą do łańcucha. Zabić grzech; niebezpieczna drażnić złego ducha. Wziął już, myślę, po grzbiecie suchych razów kilka, Bo go w sieni jako psi obracali wilka, I kudły co z większego na głowie przerzedzą. „Biegaj, chłopcze, niech siedzi, aże się najedzą, Że usiadł nie proszony przy panu we dworze, Tylko mu niechaj katem pogrożą w gąsiorze.” Kto inszych straszy, którzy nie mogą mu zdużać, Nic słuszniejszego, jako strachem go napużać. Orta potem, co się
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 562
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w tej mierze, Chociaż rozumem wszytkie wspomnione przechodzi, Bo sobie podobnego człowieka nie rodzi. Będzieć podobny ojcu ciałem z przyrodzenia, Ale mu do rozumu potrzeba ćwiczenia. Weźnie go niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą, Ani się mówić, ani czytać nie nauczą, Ani członków w ciele swym nigdy nie odmienią, Ani, którą ten porósł, sierci nie
w tej mierze, Chociaż rozumem wszytkie wspomnione przechodzi, Bo sobie podobnego człowieka nie rodzi. Będzieć podobny ojcu ciałem z przyrodzenia, Ale mu do rozumu potrzeba ćwiczenia. Weźnie go niedźwiedzica, co się stało w Grodnie, W niedźwiedzia się z człowieka przetworzy dowodnie: Nie tylko rozum stracił, dany od natury, Ale mu kudły, zęby, zrosły i pazury. Tańcują też po dudkach, to prawda, niedźwiedzie, Kiedy im w nos żelazne wędzidło zawiedzie; Tańcują, lecz pod kijem po staremu mruczą, Ani się mówić, ani czytać nie nauczą, Ani członków w ciele swym nigdy nie odmienią, Ani, którą ten porósł, sierci nie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 640
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tropie o kilku kmieci wieś zowią w Podgórzu, Gdzie szlachcic, postawiwszy koło na podwórzu, Chociaż mu nieraz ule wywracał dla miodu, Złapanego niedźwiedzia chował sobie z młodu. Jakoż często go cieszył, póki był niedźwiadkiem, Abo na dół po drągu spuszczając się zadkiem, Ale przodem w łańcuchu, biorąc na pazury, Żeby kudły wiatr przedął, wspinał się do góry, Abo się więc poszczwany kupie psów odgryzał, Abo jako w bęben bił, kiedy łapę lizał. Lecz skoro urósł, iii bywają niedźwiedzie, O inszej myśli barci i o inszym miedzie: Odwetowa! uciechę, którą pana bawił, Śmiech płaczem, gdy mu serce do śmierci zakrwawił
Tropie o kilku kmieci wieś zowią w Podgórzu, Gdzie szlachcic, postawiwszy koło na podwórzu, Chociaż mu nieraz ule wywracał dla miodu, Złapanego niedźwiedzia chował sobie z młodu. Jakoż często go cieszył, póki był niedźwiadkiem, Abo na dół po drągu spuszczając się zadkiem, Ale przodem w łańcuchu, biorąc na pazury, Żeby kudły wiatr przedął, wspinał się do góry, Abo się więc poszczwany kupie psów odgryzał, Abo jako w bęben bił, kiedy łapę lizał. Lecz skoro urósł, iii bywają niedźwiedzie, O inszej myśli barci i o inszym miedzie: Odwetowa! uciechę, którą pana bawił, Śmiech płaczem, gdy mu serce do śmierci zakrwawił
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 408
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zronionymi pióry musiał odlecieć na Tarnowskie Góry. Już się żegnamy z wami, miłe pludry, niechaj ma Wiedeń peruki i pudry. Za nam się z strojem starożytnych panów wrócą tryjumfy Zygmuntów, Stefanów, a cudzoziemskich zbytków wielkie tłumy pożeną pawy z pudry i z perfumy. Oneć to, one święte postrzyżyny, kiedy kraszono kudły na czupryny i przejźry, da Bóg, ślepa oczu bólem, po cudzoziemcach, pod swym Polska królem. Onać to rola i szczęśliwe Pole, gdzie na żelaznem jedzącego stole naleźli (wszytko cnota przezwycięża) Czechowie króla a Libusza męża.
Nie za lemieszem, za mieczem cię razem Orzeł koronny z litewskim Pegazem, z
zronionymi pióry musiał odlecieć na Tarnowskie Góry. Już się żegnamy z wami, miłe pludry, niechaj ma Wiedeń peruki i pudry. Za nam się z strojem starożytnych panów wrócą tryjumfy Zygmuntów, Stefanów, a cudzoziemskich zbytków wielkie tłumy pożeną pawy z pudry i z perfumy. Oneć to, one święte postrzyżyny, kiedy kraszono kudły na czupryny i przejźry, da Bóg, ślepa oczu bólem, po cudzoziemcach, pod swym Polska królem. Onać to rola i szczęśliwe Pole, gdzie na żelaznem jedzącego stole naleźli (wszytko cnota przezwycięża) Czechowie króla a Libusza męża.
Nie za lemieszem, za mieczem cię razem Orzeł koronny z litewskim Pegazem, z
Skrót tekstu: PotPocztaKarp
Strona: 83
Tytuł:
Poczta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Muza polska: na tryjumfalny wjazd najaśniejszego Jana III
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
matkom naszym i smutne lamenty, Obciążywszy karawan kajdany i pęty. Zdarzy Bóg chrześcijański, te pustki, te ognie Że mu w zanadrzu ręka waleczna zażognie; Zdarzy, że mać pogańska, paździerze i zgrzebie Włożywszy na grzbiet, na swych zawyje pogrzebie! Już się wiosna poczęła, już baran ochudły Otrząsszy gęste z śniegu zimowego kudły, Skoro mu słońce wełnę cieplejsze ugara, Po łąkach i zielonych murawach się tara. Role się znowu ziarnem u oracza dłużą, Pierwszego nie wróciwszy; lasy się papużą; Obnażone konary, skoro im wiatr pępki Porozdyma, znowu się pstrzą w barwiste strzępki. Już krzykliwe żurawie, już swe gęsi klucze, Jako nasz z
matkom naszym i smutne lamenty, Obciążywszy karawan kajdany i pęty. Zdarzy Bóg chrześcijański, te pustki, te ognie Że mu w zanadrzu ręka waleczna zażognie; Zdarzy, że mać pogańska, paździerze i zgrzebie Włożywszy na grzbiet, na swych zawyje pogrzebie! Już się wiosna poczęła, już baran ochudły Otrząsszy gęste z śniegu zimowego kudły, Skoro mu słońce wełnę cieplejsze ugara, Po łąkach i zielonych murawach się tara. Role się znowu ziarnem u oracza dłużą, Pierwszego nie wróciwszy; lasy się papużą; Obnażone konary, skoro im wiatr pępki Porozdyma, znowu się pstrzą w barwiste strzępki. Już krzykliwe żurawie, już swe gęsi klucze, Jako nasz z
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 61
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
niebie.
Braciszkowie luterscy, towarzysze mili! Proszę, żebyście na ten wizerunk patrzyli. Wasz ci to ociec Luter, a wy jego dziatki, Jednego ojca wszyscy, choć nie jednej matki. Ba, jako-ć ma dostatek jego mość czeladzi, Jeden go za prawicę do piekła prowadzi, Drugi go zaś za kudły popycha, a trzeci Do piekła ukazując drogę, przed nim leci. Czwarty mu oświadczając swej miłości znamię, Chce go obłapić i już lezie mu na ramię. On im przysięga przez dwóch palców podniesienie, Że go z bracią nie minie wieczne potępienie, I już wszystkim za pewną rzecz to obiecuje, Że się w ogniu
niebie.
Braciszkowie luterscy, towarzysze mili! Proszę, żebyście na ten wizerunk patrzyli. Wasz ci to ociec Luter, a wy jego dziatki, Jednego ojca wszyscy, choć nie jednej matki. Ba, jako-ć ma dostatek jego mość czeladzi, Jeden go za prawicę do piekła prowadzi, Drugi go zaś za kudły popycha, a trzeci Do piekła ukazując drogę, przed nim leci. Czwarty mu oświadczając swej miłości znamię, Chce go obłapić i już lezie mu na ramię. On im przysięga przez dwóch palców podniesienie, Że go z bracią nie minie wieczne potępienie, I już wszystkim za pewną rzecz to obiecuje, Że się w ogniu
Skrót tekstu: ZimBLutKontr
Strona: 347
Tytuł:
Testament
Autor:
Bartłomiej Zimorowicz
Drukarnia:
Sebastian Fabrowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
i siercią poroście; Chyba zechceli dłużej w swojej trwać imprezie, I mięsu się dostanie, nie tylko sierć zlezie. Dlatego wprzód niż zima, niż czas przyjdzie mroźny, Radź o swoim niedźwiedziu, mój zacny oboźny, Byle mięso ocalić; choć będzie ochudły, Poprawi się niedługo, i w ciało, i w kudły. 493. CHŁOPIEC SIĘ PANU SPRAWUJE
Potłukło się dwóch chłopców; większy, drugi mniejszy; Sądzą panowie obu, który z nich winniejszy. Pyta swego pierwszy pan: „Dlaczegoś, niecnoto, Bił tak małego chłopca?” „Dobrodzieju, o to, Że znieważył Waszeci i mnie też, był bity, Mówiąc
i siercią poroście; Chyba zechceli dłużej w swojej trwać imprezie, I mięsu się dostanie, nie tylko sierć zlezie. Dlatego wprzód niż zima, niż czas przyjdzie mroźny, Radź o swoim niedźwiedziu, mój zacny oboźny, Byle mięso ocalić; choć będzie ochudły, Poprawi się niedługo, i w ciało, i w kudły. 493. CHŁOPIEC SIĘ PANU SPRAWUJE
Potłukło się dwóch chłopców; większy, drugi mniejszy; Sądzą panowie obu, który z nich winniejszy. Pyta swego pierwszy pan: „Dlaczegoś, niecnoto, Bił tak małego chłopca?” „Dobrodzieju, o to, Że znieważył Waszeci i mnie też, był bity, Mówiąc
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 481
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w oboje. oh jakiej potęgi twa włądza śliczna Wenus? On paskudnik tęgi Samemi lasy straszny/ nie dojźrzany okiem Krom szkody/ wzgardzca Bogiw z Jowiszem wysokiem/ Już przechwycił miłości. z miłości k nam stroi Fochy dziwne: o bydło/ o jamy nie stoi. Już strojnym/ już gładyszem/ zostać usiłujesz; JużPolifemie kudły grabiami drabujesz: Już kosmatą obżynasz sierpem krzywym brodę: Już i postawę stroisz/ zaglądając w wodę. Mord/ srogość/ krwie pragnienie przejęło sięw tobie: Przystają/ i odstają nawy wolne sobie. Raz Telemus po morzu Sykulskim pływając// Telemus Ewrymowic/ na ptakach się znając/ Cyklopa jak nawiedzał/ w bród mu
w oboie. oh iákiey potęgi twa włądza śliczna Wenus? On paskudnik tęgi Sámemi lasy strászny/ nie doyźrzány okiem Krom szkody/ wzgardzcá Bogiw z Iowiszem wysokiem/ Iuż przechwyćił miłośći. z miłośći k nam stroi Fochy dźiwne: o bydło/ o iámy nie stoi. Iuż stroynym/ iuż głádyszem/ zostáć vśiłuiesz; IużPoliphemie kudły grábiámi drábuiesz: Iuż kosmátą obżynasz śierpem krzywym brodę: Iuż y postáwę stroisz/ záglądáiąc w wodę. Mord/ srogość/ krwie prágnienie przeięło sięw tobie: Przystáią/ y odstáią nawy wolne sobie. Raz Telemus po morzu Sykulskim pływáiąc// Telemus Ewrymowic/ ná ptakach się znáiąc/ Cyklopa iák náwiedzał/ w brod mu
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 340
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636