.” „A to jako?” Ów znowu: „Proszę bez urazy: Kto był raz kpem młodzieńcem, małżonkiem dwa razy.” 64 (P). OZDOBA NIE WYGODA WYGODA Z BRODY
Szlachcic jeden ubogi, ale z wielką brodą, Był u mnie; potem, skoro mu konia wywiodą, Chcąc poprawić kulbaki, że spadła na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim
.” „A to jako?” Ów znowu: „Proszę bez urazy: Kto był raz kpem młodzieńcem, małżonkiem dwa razy.” 64 (P). OZDOBA NIE WYGODA WYGODA Z BRODY
Szlachcic jeden ubogi, ale z wielką brodą, Był u mnie; potem, skoro mu konia wywiodą, Chcąc poprawić kulbaki, że spadła na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 37
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mile?
– Jest go dosyć dla żołnierza i koni zrujnowanych. – A czym takim w pełności kraju własnego?
– Podjazdami dalekimi i ustawicznymi.
– To pewnie z generalnego obozu spod Zamościa pod Krzeszów?
– Tak jest, Mcia Dobrodziejko, i tu, i dalej prawie całą ordynacyją za nieprzyjacielem stratowaliśmy, zjeździwszy cale kulbaki i konie tak dalece, że nam już i strzemion nie stawa, dopieroż kości włócząc grzyszne ciało diabeł go wie kędy.
– Żal się Boże tak ogromnej fatygi WMćPaństwa, którą, widzę, nadgradza ciągnienie do proporcji imprez podjazdowych od miasteczka do miasteczka, ode wsi do wsi, od dworu do dworu, z ostatnią
mile?
– Jest go dosyć dla żołnierza i koni zrujnowanych. – A czym takim w pełności kraju własnego?
– Podjazdami dalekimi i ustawicznymi.
– To pewnie z generalnego obozu spod Zamościa pod Krzeszów?
– Tak jest, Mcia Dobrodziejko, i tu, i dalej prawie całą ordynacyją za nieprzyjacielem stratowaliśmy, zjeździwszy cale kulbaki i konie tak dalece, że nam już i strzemion nie stawa, dopieroż kości włócząc grzyszne ciało dyjaboł go wie kędy.
– Żal się Boże tak ogromnej fatygi WMćPaństwa, którą, widzę, nadgradza ciągnienie do proporcyi imprez podjazdowych od miasteczka do miasteczka, ode wsi do wsi, od dworu do dworu, z ostatnią
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 281
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Moskwa o podjeździe, atakuje onych, zmieszali się i niektórzy pierzchać poczęli. Poszli tedy szczęśliwie Moskale do Kowna bez wydania do nich ognia, a regimentarz przyszedł skoro dzień do Balbierzyszek, gdzie tabory i tę garstkę piechoty w całości zastał, a Michał Buchowiecki, rotmistrz brzeski, w dzień wszedłszy do Pren, zostawione konie, kulbaki i płaszcze moskiew-skie pozabierał i do Balbierzyszek za regimentarzem nadciągnął.
Z Balbierzyszek ruszył się regimentarz na Ludwinów do Kalwarii. Tam także niedługo bawiąc, a w częstych trwogach będąc, po różnych nocnych i dziennych marszach stanęliśmy w Sidrze i tam, sprowadziwszy z ekonomii grodzieńskiej, po które i ja do klucza kwaszowskiego komenderowany był
Moskwa o podjeździe, atakuje onych, zmieszali się i niektórzy pierzchać poczęli. Poszli tedy szczęśliwie Moskale do Kowna bez wydania do nich ognia, a regimentarz przyszedł skoro dzień do Balbierzyszek, gdzie tabory i tę garstkę piechoty w całości zastał, a Michał Buchowiecki, rotmistrz brzeski, w dzień wszedłszy do Pren, zostawione konie, kulbaki i płaszcze moskiew-skie pozabierał i do Balbierzyszek za regimentarzem nadciągnął.
Z Balbierzyszek ruszył się regimentarz na Ludwinów do Kalwarii. Tam także niedługo bawiąc, a w częstych trwogach będąc, po różnych nocnych i dziennych marszach stanęliśmy w Sidrze i tam, sprowadziwszy z ekonomii grodzieńskiej, po które i ja do klucza kwaszowskiego komenderowany był
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 99
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
moim uciekł, łowczy, więcej się podobno, aniżeli potrzeba było, obawiając niełaski pańskiej, został franciszkanem w Pińsku.
Powróciwszy do domu i święta wielkanocne odprawiwszy, byłem od rodziców moich, bo i matka moja naówczas była w Rasnej, wyprawiony do Wilna na funkcją deputacką, ale barzo letko. Pożyczyłem rzędu i kulbaki u Łaźniewskiego, naówczas konkurującego o siostrę moją Jagnieszkę. Wielu mi rzeczy na tę funkcją brakowało. Dał mi ociec tylko czerw, zł 20. Musiałem się zadłużać.
Przyjechałem do Wilna, protestacją owę w grodzie trockim zaniesioną za kooperacją księdza koadiutora uspokoiłem. Książę Wiśniowiecki, hetman wielki lit., nie przyjechał
moim uciekł, łowczy, więcej się podobno, aniżeli potrzeba było, obawiając niełaski pańskiej, został franciszkanem w Pińsku.
Powróciwszy do domu i święta wielkanocne odprawiwszy, byłem od rodziców moich, bo i matka moja naówczas była w Rasnej, wyprawiony do Wilna na funkcją deputacką, ale barzo letko. Pożyczyłem rzędu i kulbaki u Łaźniewskiego, naówczas konkurującego o siostrę moją Jagnieszkę. Wielu mi rzeczy na tę funkcją brakowało. Dał mi ociec tylko czerw, zł 20. Musiałem się zadłużać.
Przyjechałem do Wilna, protestacją owę w grodzie trockim zaniesioną za kooperacją księdza koadiutora uspokoiłem. Książę Wiśniowiecki, hetman wielki lit., nie przyjechał
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 158
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, i przykryte, z pod nich wychędożono, na noc dobrze podesłano, siana nanoszono. Mają mieć Regestr wszytkich rzeczy stajennych, i naczynia ręką podpisany Pańską. Alias mieć powinni wswym dozorze, Wyciągacze, łańcuchy, kantary, uzdzienice, munsztuki, rzemień biały na reparacje; item Rzędy, kity różne bogate. siodła, kulbaki, olstra, pokrowce, czapraki dywdyki, kanczugi oprawne, szory różne, chędogie, opatrzone, czy całe, i rzemień do nich czarny na reperacje. Do nich należy dozierać, aby dla Masztalerzów były łopaty, konwie, cebrzyki, skopce, miarki, grzebła, trzepaczki. Nato wszytko ma być przy stajni Officina vulgo
, y przykryte, z pod nich wychędożono, na noc dobrze podesłano, siana nanoszono. Máią mieć Regestr wszytkich rzeczy staiennych, y naczynia ręką podpisany Pańską. Alias mieć powinni wswym dozorze, Wyciągacze, łańcuchy, kantary, uzdzienice, munsztuki, rzemień biały na reparacye; item Rzędy, kity rożne bogate. siodła, kulbaki, olstra, pokrowce, czapraki dywdyki, kanczugi oprawne, szory rożne, chędogie, opatrzone, czy całe, y rzemień do nich czarny na reperacye. Do nich należy dozierać, aby dlá Masżtalerzow były łopaty, konwie, cebrzyki, skopce, miàrki, grzebła, trzepaczki. Nato wszytko má bydź przy stayni Officina vulgo
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 482
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
więcej dla ciała wygód nie dbają: mając aparencje i wygodę, za rzecz sobie nie chwalebną. Pałaców, Rezydencyj, nie szukają nigdy: pod Niebem mieszkać zwykli: jako żołnierze o żołnierskim tylko myślą życiu, do niego się hartują nie wygodą. Jeżeli który z nich majętniejszy, tedy wsprzęty wojenne, w konie, kulbaki, Łuki funduje się; ten regestr skarbcu jego. Są okrutni, silni, ostróżnie natarczywi, na wytrzymaniu z dysymulacją ruchomi. Z Pola umykać nie jest to z bojaźni u nich, lecz ex arte bellandi. Nie uciekają z pola, lecz się uchylają z celu, a gdy umykających widzisz, goniących za sobą uznasz
więcey dla ciała wygod nie dbaią: maiąc apparencye y wygodę, zá rzecz sobie nie chwálebną. Páłacow, Rezydencyi, nie szukáią nigdy: pod Niebem mieszkać zwykli: iako żołnierze o żołnierskim tylko myślą życiu, do niego się hartuią nie wygodą. Ieżeli ktory z nich maiętnieyszy, tedy wsprzęty woienne, w konie, kulbáki, Łuki funduie się; ten regestr skarbcu iego. Są okrutni, silni, ostrożnie nátarczywi, ná wytrzymániu z dyssymulacyą ruchomi. Z Polá umykać nie iest to z boiaźni u nich, lecz ex arte bellandi. Nie uciekaią z pola, lecz się uchylaią z celu, á gdy umykáiących widźisz, goniących zá sobą uznász
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 716
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
nasobie każdy poseł nosi ze to jest Publica Persona ze to dwóch Majestatów i dwóch Monarchii praeeminencyjej w swojej reprezentuje osobie tego. do kogo idzie i tego od kogo idzie. Takci dopiero nagadawszy się poszli. A tu wyganiaj konie powyganiano na ulicę, swoje powprowadzono wozy nadeszły stanęlismy Az tu jaki taki idzie łap za kulbaki za rządziki za strzelbę z kołków Posłałem do Burmistrza jeżeli nie brał mieczem po szyjej to go pewnie nie minie i Mandat najdalej Tygodnia będzie miał z Całym Miastem jeżeli mi nie będzie wygoda i z końmi tak że i Podwody Az tu idą Burmistrze nie wyszło pół godziny kłaniają się pytam się przy którym Praezydencja skaze jeden Ów
nasobie kozdy poseł nosi ze to iest Publica Persona ze to dwoch Maiestatow y dwoch Monarchiey praeeminencyiey w swoiey reprezentuie osobie tego. do kogo idzie y tego od kogo idzie. Takci dopiero nagadawszy się poszli. A tu wyganiay konie powyganiano na ulicę, swoie powprowadzono wozy nadeszły stanęlismy Az tu iaki taki idzie łap za kulbaki za rządziki za strzelbę z kołkow Posłałęm do Burmistrza iezeli nie brał mieczem po szyiey to go pewnie nie minie y Mandat naydaley Tygodnia będzie miał z Całym Miastem iezeli mi nie będzie wygoda y z konmi tak że y Podwody Az tu idą Burmistrze nie wyszło puł godziny kłaniaią się pytam się przy ktorym Praezydencyia skaze ieden Ow
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 167v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
kolorami regimenty są wyrażone, z wszelkim moderunkiem żołnierskim i końmi. Wozy z amunicją, prochami, scharfładunkami i ołowiem jeszcze w świniach, całkowitym. Przy tym barak dwie, to jest namiocików żołnirskich. Jeden infanterysty, drugi kawalerzysty, prostych żołnirzy, z których drugi wypuszczeniem tyłu się tylko od pirwszego dystyngwuje z racji miejsca na kulbaki. Namiocik też nazywający się płaszcz na strzelbę i żłoby też płócienne, rozpinane i składane do pakowania. Krótko mówiąc, co wojsku tylko jest potrzebnego, wszystko się znajduje, nie bez artylerii, która w jakim być powinna tylko porządku, niemylnie tam będzie. Mając tedy zwyż wspomniany kawaler tę skrzynkę, prawie bawiąc dziatwę,
kolorami regimenty są wyrażone, z wszelkim moderunkiem żołnierskim i końmi. Wozy z amunicją, prochami, scharfładunkami i ołowiem jeszcze w świniach, całkowitym. Przy tym barak dwie, to jest namiocików żołnirskich. Jeden infanterysty, drugi kawalerzysty, prostych żołnirzy, z których drugi wypuszczeniem tyłu się tylko od pirwszego dystyngwuje z racji miejsca na kulbaki. Namiocik też nazywający się płaszcz na strzelbę i żłoby też płócienne, rozpinane i składane do pakowania. Krótko mówiąc, co wojsku tylko jest potrzebnego, wszystko się znajduje, nie bez artylerii, która w jakim być powinna tylko porządku, niemylnie tam będzie. Mając tedy zwyż wspomniany kawaler tę skrzynkę, prawie bawiąc dziatwę,
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 188
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak