sąsiedzi zaglądają w ule; Krewną moję ma, nie wiem, jako się z nim witać. Aż ono, miasto Hanrej, Jan Rej trzeba czytać. Wyrażajcie litery, siła może wróżka, Żeby się zaś adiutant nie znalazł do łóżka! 140 (F). PODGÓRSKI OWIES
Przyszedszy do szlacheckiej w Podgórzu stodoły, Obaczę kupę owsa, lecz ze lnem na poły. We wszytkim ma to nasze wygodę Podgórze. Czegóż więcej potrzeba? Zaraz olej w żurze. 141 (P). PIWO Z SIECZKI, GORZAŁKA Z OWSA
Nie pić, ale się raczej takim piwem dawić, Co od niego potrzeba oracyją prawić. Szlachcic jeden uwarzyć kazał piwo z
sąsiedzi zaglądają w ule; Krewną moję ma, nie wiem, jako się z nim witać. Aż ono, miasto Hanrej, Jan Rej trzeba czytać. Wyrażajcie litery, siła może wróżka, Żeby się zaś adiutant nie znalazł do łóżka! 140 (F). PODGÓRSKI OWIES
Przyszedszy do szlacheckiej w Podgórzu stodoły, Obaczę kupę owsa, lecz ze lnem na poły. We wszytkim ma to nasze wygodę Podgórze. Czegóż więcej potrzeba? Zaraz olej w żurze. 141 (P). PIWO Z SIECZKI, GORZAŁKA Z OWSA
Nie pić, ale się raczej takim piwem dawić, Co od niego potrzeba oracyją prawić. Szlachcic jeden uwarzyć kazał piwo z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 68
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
cóż stoi, choć brzuch zdrów, kiedy w mózgu dziura? Dość krótko posiedziawszy onegda z Waszecią, Nie wiem, jako kto, jam spać musiał iść za trzecią. 355 (F). DO PANA WDOWCA
Chcesz się żenić? Radziłbym pokój tej imprezie, Minęłoć lat pięćdziesiąt, róg już w kupę lezie, Zimny kurcz krzywi członki, wedle starej mody, A Wenus potrzebuje, nieboże, wygody. Wiesz dobrze, że nam starym nietrudno o prędką; Gdzie patołęczy trzeba, nie radzisz przegiętką. 356 (F). KOŃ CHUDY, JEŹDZIEC TŁUSTY
Widząc na chudym szkapie tłustego rycerza: Ej, bracie, źle chowacie
cóż stoi, choć brzuch zdrów, kiedy w mózgu dziura? Dość krótko posiedziawszy onegda z Waszecią, Nie wiem, jako kto, jam spać musiał iść za trzecią. 355 (F). DO PANA WDOWCA
Chcesz się żenić? Radziłbym pokój tej imprezie, Minęłoć lat pięćdziesiąt, róg już w kupę lezie, Zimny kurcz krzywi członki, wedle starej mody, A Wenus potrzebuje, nieboże, wygody. Wiesz dobrze, że nam starym nietrudno o prędką; Gdzie patołęczy trzeba, nie radzisz przegiętką. 356 (F). KOŃ CHUDY, JEŹDZIEC TŁUSTY
Widząc na chudym szkapie tłustego rycerza: Ej, bracie, źle chowacie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 151
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tym wilkiem burem, Za tymi i pasterz, i owce jak za murem.
Nie trzeba do Anglijej dla tej sierci chodzić, Może się w Polsce czystość, może trzeźwość rodzić. To jedna; chceszli drugiej, naraiłbym sforę: Miłosierdzie ku ludziom, ku Bogu pokorę. Niech się wszyscy piekielni wilcy w kupę zbiorą, Nie uszkodzą pasterza i z jego oborą. 366 (P). PAŃSKIE OKO TUCZY KONIA
„Wielkim u wszytkich, wielkim i u mnie to cudem, Że sam jeździsz na koniu, bywszy tłusty, chudem” — Pytam u siebie w domu jednego szlachcica. „Bo ja sam siebie pasę, a konia
tym wilkiem burem, Za tymi i pasterz, i owce jak za murem.
Nie trzeba do Anglijej dla tej sierci chodzić, Może się w Polszczę czystość, może trzeźwość rodzić. To jedna; chceszli drugiej, naraiłbym sforę: Miłosierdzie ku ludziom, ku Bogu pokorę. Niech się wszyscy piekielni wilcy w kupę zbiorą, Nie uszkodzą pasterza i z jego oborą. 366 (P). PAŃSKIE OKO TUCZY KONIA
„Wielkim u wszytkich, wielkim i u mnie to cudem, Że sam jeździsz na koniu, bywszy tłusty, chudem” — Pytam u siebie w domu jednego szlachcica. „Bo ja sam siebie pasę, a konia
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 157
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów obrócą. Bezpieczni i od lisów, i od nocnych sępów, Wzlecą górnym obłokiem do Pana zastępów, Gdzie mu dwadzieścia cztery starcowie pocześni Na wieki wieczne pieją godne chwały pieśni. To gdy myślę, święte się kończyły obrzędy; Wrzeszczą kury, zebrane w kupę z różnej grzędy. Ludzie wierzą, że ich już nie uszkodzi kania, Kiedy święty Mikołaj kurczęta ogania; Ja się tobie nie wedle prostego zwyczaju Oddaję: broń od diabła, święty Mikołaju, Niechaj do nieba twymi usiłuję kroki. Są od owiec pasterze, a od kurcząt kwoki. 394. DO JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO
, żadną nie przerwany nocą, W białe się orły nagłe z kapłonów obrocą. Bezpieczni i od lisów, i od nocnych sępów, Wzlecą górnym obłokiem do Pana zastępów, Gdzie mu dwadzieścia cztery starcowie pocześni Na wieki wieczne pieją godne chwały pieśni. To gdy myślę, święte się kończyły obrzędy; Wrzeszczą kury, zebrane w kupę z różnej grzędy. Ludzie wierzą, że ich już nie uszkodzi kania, Kiedy święty Mikołaj kurczęta ogania; Ja się tobie nie wedle prostego zwyczaju Oddaję: broń od diabła, święty Mikołaju, Niechaj do nieba twymi usiłuję kroki. Są od owiec pasterze, a od kurcząt kwoki. 394. DO JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Aż widzę po kościele przelatują kawki, I mówię do sąsiada, co wedle mnie siędzie: Zła wróżka, panie bracie, bez kaw tu nie będzie. Zgadłem. Kawiwszy bowiem niedziele półtory, Zerwą sejmik i pójdą, jak bydło z obory. 409. CHORĄGIEW DYMOWA
Skarżył się szlachcic jeden, wszedszy w braciej kupę, Że mu, nocując we wsi, spaliła chałupę Chorągiew. Pytam: czyja? Odpowie: dymowa. Nie stała się rzecz, rzekę, panie bracie, nowa. Tak powiedzą, jeśli z tym pójdziecie przed sędzię: Ogień bez dymu i dym bez ognia nie będzie. 410. STADNICKI DIABEŁ
Plotki, że opętane
, Aż widzę po kościele przelatują kawki, I mówię do sąsiada, co wedle mnie siędzie: Zła wróżka, panie bracie, bez kaw tu nie będzie. Zgadłem. Kawiwszy bowiem niedziele półtory, Zerwą sejmik i pójdą, jak bydło z obory. 409. CHORĄGIEW DYMOWA
Skarżył się szlachcic jeden, wszedszy w braciej kupę, Że mu, nocując we wsi, spaliła chałupę Chorągiew. Pytam: czyja? Odpowie: dymowa. Nie stała się rzecz, rzekę, panie bracie, nowa. Tak powiedzą, jeśli z tym pójdziecie przed sędzię: Ogień bez dymu i dym bez ognia nie będzie. 410. STADNICKI DIABEŁ
Plotki, że opętane
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 178
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Którąby był mógł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogów niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprócz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A teraz pana, Władzy poddana, Który mię z paniej podłą niewolnicę Albo w swą brzydką wprowadzi łożnicę, W nieczyste łoże, Broń mię, mój Boże! Albo
zarzniono, Choć wnuka z wieże wysokiej zrzucono, Choć się jej bali, Gdy los miotali, Tę przecię w żalach swoich ulgę miała, Że gdy wszytkiego oraz postradała, Już też los srogi Nie nalazł drogi, Ktorąby był mogł jeszcze co nowego Do utrapienia przydać jej dawnego: Tak wszytkie groby, Wszytkie żałoby W kupę złożywszy, oraz opłakała A już się bogow niechętnych nie bała Ni gorszej doli Oprocz niewoli.
Mnie biednej koniec nieszczęścia jednego Drugiego stopień, gdym zdrajcę mojego A teraz pana, Władzy poddana, Ktory mię z paniej podłą niewolnicę Albo w swą brzydką wprowadzi łożnicę, W nieczyste łoże, Broń mię, moj Boże! Albo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 434
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Król skarbów Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pióro ustało. Bankiet bogów.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespół, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompanijej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak
.
Eolus wiatryć posyła szczęśliwe, Najady wszytkie tobie są chętliwe. Sybilla też tak prorokuje, że cię Krol skarbow Pluton zbogaci na świecie. I jeszczeby się więcej napisało, Ale już imię i pioro ustało. Bankiet bogow.
Tam kędy bramy Olimpu jasnego Najwarowniejsze, gdzie się Cyklopowie Chcieli dobywać za wieku dawnego, W kupę zebrani niebiescy bogowie
I z boginiami wespoł, piękne koło Zasiadszy sobie w lubej kompaniej, Niebieski bankiet zaczęli wesoło, Nektaru ani skąpiąc ambroziej.
Wszytkie powagi i swe dostojeństwa W tak dobrej myśli złożyli na stronę. I mały z większym zażył bezpieczeństwa, Ani tam dbano na złotą koronę
Ani na srogi piorunu Jowiszowy, Ale jak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 460
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
em wdzięczność lepiance ubogiej, Gdym jej chciał bronić od tyranki srogiej. I to minęło, kiedy dla kradzieży Wydanej nabył niezwykłej odzieży
Zdradliwy pasterz w kamień obrócony. Ale mi takie pieśni wdzięczne strony Zabrzmicie, jakie więc moi uczniowie Grając, i w głuchej wzniecili dąbrowie Nowe wesela, że drzewa skakały, Kamienie nawet w kupę się zbiegały. Wy też o siostry! z parnaskiego zdroju Dziś jeśli kiedy zażyjcie napoju. Co jedno która umie i co czuje Sił w sobie, niechaj tej parze winszuje. Mnemosine mater musarum
.
Gdziekolwiek księżyc krzywe stawia rogi, Którymi ziemskie oświeca niziny, Temu wszytkiemu zębaty i srogi Nieprzeskoczone zakłada terminy
Czas, skaźca rzeczy
em wdzięczność lepiance ubogiej, Gdym jej chciał bronić od tyranki srogiej. I to minęło, kiedy dla kradzieży Wydanej nabył niezwykłej odzieży
Zdradliwy pasterz w kamień obrocony. Ale mi takie pieśni wdzięczne strony Zabrzmicie, jakie więc moi uczniowie Grając, i w głuchej wzniecili dąbrowie Nowe wesela, że drzewa skakały, Kamienie nawet w kupę się zbiegały. Wy też o siostry! z parnaskiego zdroju Dziś jeśli kiedy zażyjcie napoju. Co jedno ktora umie i co czuje Sił w sobie, niechaj tej parze winszuje. Mnemosine mater musarum
.
Gdziekolwiek księżyc krzywe stawia rogi, Ktorymi ziemskie oświeca niziny, Temu wszytkiemu zębaty i srogi Nieprzeskoczone zakłada terminy
Czas, skaźca rzeczy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 463
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Który najpierwszy roztyrków żałosnych Narobił, który z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; który ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, który boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W które wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do góry, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak
życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Ktory najpierwszy roztyrkow żałosnych Narobił, ktory z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; ktory ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, ktory boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W ktore wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do gory, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate. Tak
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 469
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
/ jest ich tu jeszcze niemało przy ziemi które szkodzić mogą: a Kometa nie tylo znaczy te/ które tam wyszły na powietrze/ ale też i drugie co miedzy nami mieszkają/ i szkodzić nam mogą. A potym powie kto/ że więcej nam uczynić może para ta ziemska i zaduch/ gdy się zbierze w jednę kupę/ i spoi w jednę Kometną gwiazdę/ a niżeli kiedy się rozstrzela to tam to sam po ziemi. Co się tknie tego pośledniejszego Dyskursu łacno go zbić: bo materia Komety/ abo dym co z niego się stał/ jest przemożona/ i siły więcej nie ma/ dla tego że gorąco niebieskie wyciągnęło ją wszystkę do
/ iest ich tu ieszcze niemáło przy źiemi któré szkodźić mogą: á Kometá nie tylo znáczy te/ ktoré tám wyszły ná powietrze/ ále też y drugie co miedzy námi mieszkáią/ y szkodźić nam mogą. A potym powie kto/ że więcey nam vczynić może párá tá źiemska y zaduch/ gdy sie zbierze w iednę kupę/ y spoi w iednę Kometną gwiazdę/ á niżeli kiedy sie rozstrzela to tám to sám po źiemi. Co sie tknie tego poślednieyszego Diskursu łácno go zbić: bo máterya Komety/ abo dym co z niego sie stał/ iest przemożona/ y śiły więcey nie ma/ dla tego że gorąco niebieskie wyćiągnęło ią wszystkę do
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: B2v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619