, ach, przykro z ziemie patrzać na górne machiny! Do nieba idę, ziemskie żegnając perzyny. Już wieże, zamki, miasta z oczu mych znikają, już się ziemskie padoły w jeden punkt zmniejszają; już i sferę miesięczną, i Słońca złociste mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie
, ach, przykro z ziemie patrzać na górne machiny! Do nieba idę, ziemskie żegnając perzyny. Już wieże, zamki, miasta z oczu mych znikają, już się ziemskie padoły w jeden punkt zmniejszają; już i sferę miesięczną, i Słońca złociste mijam gmachy, i siedmiu planet promieniste domy; już gwiazd firmament, lśniący piropami, co był nad głową moją – teraz pod nogami; jużem w murach wspaniałych świata ognistego, struktura przed oczyma domu niebieskiego – skrzydlatych dworzan pułki chyżo przebiegają, z radością i z muzyką zaraz mię witają i dzień święty obchodząc, wesoło tańcują, wdzięczne głosy ku chwale Bożej moderują. O niebiosa, gwiazdami ślicznie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 143
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zraniają/ to dla tego czynią/ iż z bliska do tego Soku przystąpić nie śmieją/ który człowieka do śmierci obraża. W tych skórach go na słońcu wysuszają/ aż zgęstnieje/ jako Żywica/ a potym zebrawszy chowają. Księgi Pierwsze.
Z tego Drzewka/ albo Ziela Sok dwój bywa. Jeden wielkości Wilczego grochu/ lśniący jako Sarcocola. Drugi na skórach spiekły/ do szkła podobny. Ten bywa fałszowany Sarcocolią/ a klejem/ który fałsz nie łatwie poznać: boby się namniej tym języka dotknął/ tedy tak barzo sczmi i pali/ jako Euforbium własne. Miejsce/ i Wybór.
W Krainach gorących to Ijele roście/ jako w Libiej
zraniáią/ to dla tego czynią/ iż z bliská do tego Soku przystąpić nie śmieią/ ktory człowieká do śmierći obraża. W tych skorách go ná słońcu wysuszáią/ áż zgęstnieie/ iáko Zywicá/ á potym zebrawszy chowáią. Kśięgi Pierwsze.
Z tego Drzewká/ álbo Ziela Sok dwoy bywa. Ieden wielkośći Wilczego grochu/ lśniący iáko Sárcocola. Drugi ná skorách spiekły/ do skłá podobny. Ten bywa fałszowány Sárcocolią/ á kliiem/ ktory fałsz nie łatwie poznáć: boby sie namniey tym ięzyká dotknął/ tedy ták bárzo sczmi y pali/ iáko Euforbium własne. Mieysce/ y Wybor.
W Kráinách gorących to Iiele rośćie/ iáko w Libiey
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 206
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
tam niżeś siadła, wprzód na złotym progu upadszy, dałaś cześć i pokłon Bogu, a On Cię wzajem, sam po trzykroć święty, przywitał, wieczną miłością ujęty. Niosą wnet gwiazdy, przebrawszy je z nieba, promieniem różne, jakich było trzeba, nad dziewięć jedna od siedmi Tryjonów, druga – pas lśniący nosił Oryjonów, ale na czoło wódz poganów – ona misternie dziwną ręką usadzona. A gdy zawarły w cerkiel grona z siebie, błysnęła świetna korona po niebie, którą krew Twoja, Plemię wieczne, bierze z ojcowskiej ręki w kapłańskim ubierze. A pomazawszy Twe olejem ramię i całowawszy radości na znamię, kładzieć ją jawnie na
tam niżeś siadła, wprzód na złotym progu upadszy, dałaś cześć i pokłon Bogu, a On Cię wzajem, sam po trzykroć święty, przywitał, wieczną miłością ujęty. Niosą wnet gwiazdy, przebrawszy je z nieba, promieniem różne, jakich było trzeba, nad dziewięć jedna od siedmi Tryjonów, druga – pas lśniący nosił Oryjonów, ale na czoło wódz poganów – ona misternie dziwną ręką usadzona. A gdy zawarły w cerkiel grona z siebie, błysnęła świetna korona po niebie, którą krew Twoja, Plemię wieczne, bierze z ojcowskiej ręki w kapłańskim ubierze. A pomazawszy Twe olejem ramię i całowawszy radości na znamię, kładzieć ją jawnie na
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 148
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
faryfej Matki Poedry. Hippolit. Dzikie narody. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Scena. III. Chor. Śpiewa jako wszystkim, to jest Bogom, Ludziom, i zwierzom miłość panuje.
BOgini, córko burzliwej glębiny, Którą dwa zowią matką kupidyny. Nie unoszony ogniem i strzalami Ten pusty chłopiec lśniący się piórami, Jak miernie złuku srogie puszcza strzały! Jak wkość ugodzi, przenika zuchwały, Wszystkie kryjomym ogniem wewnątrż żyły, Choć małe zrazurany się odkryły. Zgruntu pożera i spiki pokryte, Pokoju nie da, strzały nieużyte Rzuca na cały świat, wserca godzące, Kraj który leży pod słońce wschodżące,
farifey Mátki Poedry. Hippolit. Dźikie národy. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Hippolit. Scená. III. Chor. Spiewa iáko wszystkim, to iest Bogom, Ludźiom, y zwierzom miłość pánuie.
BOgini, corko burzliwey glębiny, Ktorą dwá zowią mátką kupidyny. Nie unoszony ogńięm y strzálámi Ten pusty chłopiec lśniący się piorámi, Ják miernie złuku srogie puszcza strzáły! Ják wkość ugodźi, przenika zuchwáły, Wszystkie kryiomym ogńięm wewnątrż żyły, Choć máłe zrazurány się odkryły. Zgruntu pożera y spiki pokryte, Pokoiu nie da, strzały nieużyte Rzuca ná cáły swiát, wsercá godzące, Kray ktory leży pod słońce wschodźące,
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 133
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696