mężne serca się wstrącają, Wszystkie na cię lamenty, wszystkie łzy spadają Sarmacka jedynaczko. W jednymeś ty sobie Podobała najwięcej; w jednej i on tobie. Ktoby był dał, piastując na kochanem łonie, Żebyś go dotrzymała? Kto różane skronie, Gdy już już przypadały śrzony śmiertelnemi, Miękkim płaczem ogrzała i lamenty swemi? Próżno, próżno! Okrutna jędza gdy wydziera, Ani łzy nic nie mogą! Sama z nim umiera. Ustąpcie jej od wiatru, ustąpcie na stronę. A oczom jej wstydliwym zarzućcie zasłonę. W tej majestat żałobie. Wszystka zaś korona, Tedy ludzkie kochanie i ozdoba ona Mogła zmierzknąć tak prędko? ledwie się
mężne serca się wstrącają, Wszystkie na cię lamenty, wszystkie łzy spadają Sarmacka jedynaczko. W jednymeś ty sobie Podobała najwięcej; w jednej i on tobie. Ktoby był dał, piastując na kochanem łonie, Żebyś go dotrzymała? Kto różane skronie, Gdy już już przypadały śrzony śmiertelnemi, Miękkim płaczem ogrzała i lamenty swemi? Próżno, próżno! Okrutna jędza gdy wydziera, Ani łzy nic nie mogą! Sama z nim umiera. Ustąpcie jej od wiatru, ustąpcie na stronę. A oczom jej wstydliwym zarzućcie zasłonę. W tej majestat żałobie. Wszystka zaś korona, Tedy ludzkie kochanie i ozdoba ona Mogła zmierzknąć tak prędko? ledwie się
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 39
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
sposobią z ochoty Już pogotowiu wóz czeka kwiecisty, A w nim gołębi białych cug parzysty Kwieciem sprzężony, kwieciem tchną wędzidła; Ambry i wszelkie przechodząc kadzidła, Różnego ptastwa snują się szeregi, Co Atezjuskie, co Laryiskie brzegi Pieniem swym głaszczą; i co nad Benakiem Kwilą; tu gęstym zlatują orszakiem. Stada łabędzi z swojemi lamenty, Erydanowe puściwszy zakręty: Tu się przenoszą; i nad przyrodzenie Wesołe nucą po powietrzu pienie. Więc Amorkowie, swego jaki taki Dopadszy, one osiadają ptaki, W różnej postawie (jaką któreń czyni:) Swojej na koło pisząc się Bogini. Owi w zawody cugle wypuszczają; Ci, gdy ze wszytkiej siły zacinają:
sposobią z ochoty Iuż pogotowiu woz czeka kwiećisty, A w nim gołębi białych cug parzysty Kwiećiem sprzężony, kwiećiem tchną wędźidłá; Ambry y wszelkie przechodząc kadźidłá, Rożnego ptástwá snuią się szeregi, Co Athezyuskie, co Láryiskie brzegi Pieniem swym głaszczą; y co nád Benakiem Kwilą; tu gęstym zlátuią orszakiem. Stádá łábędźi z swoiemi lámenty, Erydánowe puśćiwszy zakręty: Tu się przenoszą; y nád przyrodzenie Wesołe nucą po powietrzu pienie. Więc Amorkowie, swego iáki táki Dopadszy, one ośiadáią ptaki, W rożney postáwie (iaką ktoreń czyni:) Swoiey ná koło pisząc się Bogini. Owi w zawody cugle wypuszczáią; Ci, gdy ze wszytkiey śiły záćináią:
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 54
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
łajać mię i winić; Odkryję nieba godne obu dziewek sprawy, Którem Bellona siostrą, bratem zaś Mars krwawy.
XXIII.
Już Rugier, jakom przedtem pisał, na rączego Wsiadał konia, chcąc jeszcze zraz nawiedzić swego Agramanta, i siostrę z Bradamantą wdzięczną Żegnał, miłość jej szczerze poprzysiągszy wieczną, Kiedy płacz żałośliwy z lamenty przykremi Odezwał się padoły miedzy co bliższemi. Zastanowi się zaraz i dwiem pannom radzi, Aby szły na ratunek tam, gdzie głos prowadzi.
XXI
Porwą się, a im bliżej w one przyjeżdżają Doliny, tem rzetelniej krzyk zrozumiewają. Przypadszy, wnet trzy nagie zoczą białe głowy, Co tam najsmutniejszemi wrzask wznawiają słowy; Tem
łajać mię i winić; Odkryję nieba godne obu dziewek sprawy, Którem Bellona siostrą, bratem zaś Mars krwawy.
XXIII.
Już Rugier, jakom przedtem pisał, na rączego Wsiadał konia, chcąc jeszcze zraz nawiedzić swego Agramanta, i siostrę z Bradamantą wdzięczną Żegnał, miłość jej szczerze poprzysiągszy wieczną, Kiedy płacz żałośliwy z lamenty przykremi Odezwał się padoły miedzy co bliższemi. Zastanowi się zaraz i dwiem pannom radzi, Aby szły na ratunek tam, gdzie głos prowadzi.
XXI
Porwą się, a im bliżej w one przyjeżdżają Doliny, tem rzetelniej krzyk zrozumiewają. Przypadszy, wnet trzy nagie zoczą białe głowy, Co tam najsmutniejszemi wrzask wznawiają słowy; Tem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 134
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pierwszem starciem iż go rozciągnie na ziemi, Tak tuszy i tak hardy jest z siłami swemi; Lecz rycerz, co mu wojny nie nowina były, Przepędził grotem przedni blach z najtęższej siły, Tarcz wprzód, jak szkło, skruszywszy; temu z wielkiej rany Krew pryska, już nią wszystek mizernie spluskany. Niosą ojcu z lamenty trupa żałosnemi, Który go pogrzebł, rzewno płacząc, z dziady swemi.
XLIX.
Lecz tem przypadkiem dawnej ochoty, ludzkości Nie ubyło młodszemu; z takąż chęcią gości Przymował, jaką starszy za żywota swego Oświadczał, gdy się trafił kto w kasztelik jego. Aż znowu tegoż roku z dalekiej krainy Z żoną przyjechał
pierwszem starciem iż go rozciągnie na ziemi, Tak tuszy i tak hardy jest z siłami swemi; Lecz rycerz, co mu wojny nie nowina były, Przepędził grotem przedni blach z najtęższej siły, Tarcz wprzód, jak śkło, skruszywszy; temu z wielkiej rany Krew pryska, już nią wszystek mizernie spluskany. Niosą ojcu z lamenty trupa żałosnemi, Który go pogrzebł, rzewno płacząc, z dziady swemi.
XLIX.
Lecz tem przypadkiem dawnej ochoty, ludzkości Nie ubyło młodszemu; z takąż chęcią gości Przymował, jaką starszy za żywota swego Oświadczał, gdy się trafił kto w kasztelik jego. Aż znowu tegoż roku z dalekiej krainy Z żoną przyjechał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 140
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nieba dosięgają, Gdy łódź wały szalone wzgórę wymiatają; Zda się, iż w piekielne zaś upadła ciemności, Gdy ich znowu spuszczają w niezmierne niskości. Żadnej nadzieje niemasz, coby ręczyć chciała Za zdrowie, śmierć się zewsząd mokra dobywała.
X
Całą noc w onem strachu chudzięta pływali, Całą noc żale przykre z lamenty mieszali, Jeżdżąc po rozgniewanem morzu, gdzie ich srogi Wiatr pędził, pełen grozy surowej i trwogi. Ledwo się dzień ukazał na wschodzie białawy, Rozpuszczał zaś swe jady wicher niełaskawy I do bliskiej ich poniósł z wielkiem pędem skały, Której wody nadęte w pół nie zakrywały.
X
Po trzy i po czterykroć naukler wylękniony Dusznie
nieba dosięgają, Gdy łódź wały szalone wzgórę wymiatają; Zda się, iż w piekielne zaś upadła ciemności, Gdy ich znowu spuszczają w niezmierne nizkości. Żadnej nadzieje niemasz, coby ręczyć chciała Za zdrowie, śmierć się zewsząd mokra dobywała.
X
Całą noc w onem strachu chudzięta pływali, Całą noc żale przykre z lamenty mieszali, Jeżdżąc po rozgniewanem morzu, gdzie ich srogi Wiatr pędził, pełen grozy surowej i trwogi. Ledwo się dzień ukazał na wschodzie białawy, Rozpuszczał zaś swe jady wicher niełaskawy I do blizkiej ich poniósł z wielkiem pędem skały, Której wody nadęte w pół nie zakrywały.
X
Po trzy i po czterykroć naukler wylękniony Dusznie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 231
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
by wszystko wiedzieć Umiał, na wszystko mu i odpowiedzieć. Licerus owe przeczytawszy listy, Skrzywił się, jakby chorował na glisty. Darmo najmędrszych w swoim państwie wzywa, W głowę się skrobie, konceptów dobywa, Każdy się śmuci, i na się poziera, Król zaś ze strachu ledwo nie umiera. Dopiero płacze Ezopa z lamenty, Żałując na swój postępek przeklęty. Narzeka: O! gdy skrzeszyćby Ezopa, Nie znajdziem nigdy tak mądrego chłopa. Widząc Hermipus w tej Króla żałości, Wyznaje swój grzech mądry, i z litości, Ze żyje Ezop, królowi domawia, Na wielką radość, na dworze go stawia. Król go przeprasza, Fortunę przywraca
by wszystko wiedźieć Umiał, na wszystko mu i odpowiedźieć. Licerus owe przeczytawszy listy, Zkrzywił śię, iakby chorował na glisty. Darmo naymędrszych w swoim państwie wzywa, W głowę się skrobie, konceptow dobywa, Każdy śię śmući, i na śię poźiera, Krol zaś ze strachu ledwo nie umiera. Dopiero płacze Ezopa z lamenty, Załuiąc na swoy postępek przeklęty. Narzeka: O! gdy zkrzeszyćby Ezopa, Nie znaydźiem nigdy tak mądrego chłopa. Widząc Hermippus w tey Krola żałośći, Wyznaie swoy grzech mądry, i z litośći, Ze żyie Ezop, krolowi domawia, Na wielką radość, na dworze go stawia. Krol go przeprasza, Fortunę przywraca
Skrót tekstu: JabłEzop
Strona: C6v
Tytuł:
Ezop nowy polski
Autor:
Jan Stanisław Jabłonowski
Drukarnia:
Andrzej Ceydler
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731