śliczną piękność/ a takiej nabyli Szpetności? tylko przez grzech. bo którzy się zwali Aniołmi przedtym/ przez grzech diabłami zostali. Tedy którzy przez łaskę byli ozdobnemi/ Nad wszytkie Kreatury/ stali się brzydkiemi Przez grzech. Więc tych się wszyscy lękają piekielnych Straszydł. jam się nie lękał występków śmiertelnych/ Które tych obrzydłych larw przyczyną bywają/ I same obrzydłością nie mniejszą zostają. Ujrzenie diabłów straszne nader. Lamentu dzień drugi.
Najpierwszy obywatel okręgu ziemskiego Adam/ wprzód nim przestąpił mandat Boga swego/ Zwyniesioną ku Niebu twarzą/ i z wesołym Po Raju pełnym rozkosz przechadzał się czołem Bez odzienia/ bez broni/ bezpieczny/ spokojny/ Żadnych się nie
slicżną piękność/ á takiey nabyli Szpetnośći? tylko przez grzech. bo ktorzy się zwáli Aniołmi przedtym/ przez grzech diabłámi zostáli. Tedy ktorzy przez łáskę byli ozdobnemi/ Nád wszytkie Kreatury/ stáli się brzydkiemi Przez grzech. Więc tych się wszyscy lękáią piekielnych Strászydł. iám się nie lękáł występkow smiertelnych/ Ktore tych obrzydłych larw przycżyną bywáią/ Y sáme obrzydłośćią nie mnieyszą zostáią. Vyrzenie diábłow strászne náder. Lámentu dźień drugi.
Naypierwszy obywátel okrągu ziemskiego Adam/ wprzod nim przestąṕił mándat Bogá swego/ Zwyniesioną ku Niebu twarzą/ y z wesołem Po Ráiu pełnym roskosz ṕrzechádzał się czołem Bez odźieniá/ bez broni/ bespiecżny/ spokoyny/ Zadnych się nie
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 63
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Hufiec hałastry, wszystko co pole przykryła, Jakiej nie da Francja, choćby więtszą była.
LXXXVII.
Krzyk surm, bębnów, trąb strasznych wszędzie się rozlega, Powtórzonemi głosy Echo gór dosięga; Konie żartkie rżą, kwiczą głosy rozmaitemi Wrzaski się pod obłoki snują wysokiemi. Wojska gwałtowne stoją w oczach omamionych Arabów z pokus i larw, z piekła wypuszczonych: Strach ich chwyta za boki, tem skrzydła przyprawia Do nóg, tych w pół obozu zabitych zostawia.
LXXXVIII.
Nie zapomniał Agramant Rugiera swojego, Co jeszcze chory leżał w namiocie u niego; Na konia go, co lekko niesie, wsadzić każe, Z rycerzów doświadczonych dość przydawszy straże, A
Hufiec hałastry, wszystko co pole przykryła, Jakiej nie da Francya, choćby więtszą była.
LXXXVII.
Krzyk surm, bębnów, trąb strasznych wszędzie się rozlega, Powtórzonemi głosy Echo gór dosięga; Konie żartkie rżą, kwiczą głosy rozmajtemi Wrzaski się pod obłoki snują wysokiemi. Wojska gwałtowne stoją w oczach omamionych Arabów z pokus i larw, z piekła wypuszczonych: Strach ich chwyta za boki, tem skrzydła przyprawia Do nóg, tych w pół obozu zabitych zostawia.
LXXXVIII.
Nie zapomniał Agramant Rugiera swojego, Co jeszcze chory leżał w namiocie u niego; Na konia go, co lekko niesie, wsadzić każe, Z rycerzów doświadczonych dość przydawszy straże, A
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 450
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
: Wiedz, iż Gniew imię moje; przybiegłem dla tego, Abym ciężkie jarzmo zdjął dziś z karku twojego”.
LXI.
To rzekszy, zniknął zaraz kształtem mgły i z koniem, Rynald tylko wzrok swój śle zadumiały po niem. Dziw wielki rodzi mu to, dziw niewymówiony, Mniema, iż go piekielnych larw próżne zasłony Chytrze bawią; trzykroć się nakoło obraca, Trzykroć ręką wątpliwą zginionego maca; Tuszy zaś, iż to sprawka jest Malagizego, Bo on zawsza rozerwać chciał te pęta jego, I.
LXII.
Pęta nielitościwe, co pierś skrępowały I w niej sercu wolności nigdy nie dawały; Albo Bóg z górnych niebios posłał
: Wiedz, iż Gniew imię moje; przybiegłem dla tego, Abym ciężkie jarzmo zdjął dziś z karku twojego”.
LXI.
To rzekszy, zniknął zaraz kształtem mgły i z koniem, Rynald tylko wzrok swój śle zadumiały po niem. Dziw wielki rodzi mu to, dziw niewymówiony, Mniema, iż go piekielnych larw próżne zasłony Chytrze bawią; trzykroć się nakoło obraca, Trzykroć ręką wątpliwą zginionego maca; Tuszy zaś, iż to sprawka jest Malagizego, Bo on zawsza rozerwać chciał te pęta jego, I.
LXII.
Pęta nielutościwe, co pierś skrępowały I w niej sercu wolności nigdy nie dawały; Albo Bóg z górnych niebios posłał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 268
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Mars się z Wulkana śmieje, i jaj szczudłonogi, Przymawia mu, a podczas i prz; prawia rogi. Żartowne słowa Alcyd do Dianky mawia, A podczas jej w myślistwie i dwornie przymawia, I Apollo, za trzodą chodząc Adm[...] ową, Nie brzydził się pasterzmi, towarzyską mową. Króle, panowie wielcy, wziąwszy larw zasłonę. W swój czas powagi próżni, mówią słowa płonę. Senator gdzieś rzymski w chłopięcym grał szyku, Żartując i dziecinno jeżdżąc na prąciku. A też mówią: Żart, który nie boli, nie cuchnie, Taki ma być, choć słowem gdzie wolniejszym dmuchnie, Chyba, że kto wrzodem jest, że się nie
Mars się z Wulkana śmieje, i jaj szczudłonogi, Przymawia mu, a podczas i prz; prawia rogi. Żartowne słowa Alcyd do Dyjanky mawia, A podczas jej w myślistwie i dwornie przymawia, I Apollo, za trzodą chodząc Adm[...] ową, Nie brzydził się pasterzmi, towarzyską mową. Króle, panowie wielcy, wziąwszy larw zasłonę. W swój czas powagi próżni, mówią słowa płonę. Senator gdzieś rzymski w chłopięcym grał szyku, Żartując i dziecinno jeżdżąc na prąciku. A też mówią: Żart, który nie boli, nie cuchnie, Taki ma być, choć słowem gdzie wolniejszym dmuchnie, Chyba, że kto wrzodem jest, że się nie
Skrót tekstu: GawBukBar_II
Strona: 137
Tytuł:
Bukolika albo sielanki nowe
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965