na dół spadnie. Wnet z króla rolnik, wnet żebrak z cesarza W jednym momencie; i co triumfuje, Co mu woz ciągnie cug zprzęgły w koronach: To jutro na tych, co ich deptał nogą, Z takiegoż jarzma patrza nieszczęśliwy. O jakożeś ty dobrze posłał sobie, Zacny marszałku! żeś larwę nikczemną Zjąwszy, najwyższej nawykł roztropności: Znać się samego, znać i świat obłudny, A zatym wiedzieć jako żyć na świecie. Polihymnia.
Trąby krzykliwe, Surmy piskliwe, Śmierci lud słucha, Niech wiedzą ucha Sztorty, wiole, Dziś przy swym stole Ogromne bębny, Których służebny Niechaj zamilkną, A niechaj krzykną Dźwięk słodkich
na doł spadnie. Wnet z krola rolnik, wnet żebrak z cesarza W jednym momencie; i co tryumfuje, Co mu woz ciągnie cug zprzęgły w koronach: To jutro na tych, co ich deptał nogą, Z takiegoż jarzma patrza nieszczęśliwy. O jakożeś ty dobrze posłał sobie, Zacny marszałku! żeś larwę nikczemną Zjąwszy, najwyższej nawykł roztropności: Znać się samego, znać i świat obłudny, A zatym wiedzieć jako żyć na świecie. Polihymnia.
Trąby krzykliwe, Surmy piskliwe, Śmierci lud słucha, Niech wiedzą ucha Sztorty, wiole, Dziś przy swym stole Ogromne bębny, Których służebny Niechaj zamilkną, A niechaj krzykną Dźwięk słodkich
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 466
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni; Taka uroda a serce tak zjadłe — Poszło na kwiatki od gadzin osiadłe Albo na różą, której choć niezmiernie Pragniesz, rwać ostre nie dopuści ciernie. Larwę, Kupido, zdejm jej z swoją matką, Niech będzie lepszą albo nie tak gładką: Daj gorsze ciało albo lepszą duszę, Bo ja inaczej po tym wierzyć muszę, Że też i niebo ma dla ludzkiej nędze, Jako i piekło, ale gładkie jędze. MILCZENIE
Goreje ogień nieznośnej miłości, Najgłębsze w popiół spalił we
, Ale gdy z tobą chcę wkroczyć w zaloty, Zajadłe zaraz zaczynasz kłopoty.
Taka surowość przy tak pięknej skroni — Poszło coś na miód, co go sierszeń broni; Taka uroda a serce tak zjadłe — Poszło na kwiatki od gadzin osiadłe Albo na różą, której choć niezmiernie Pragniesz, rwać ostre nie dopuści ciernie. Larwę, Kupido, zdejm jej z swoją matką, Niech będzie lepszą albo nie tak gładką: Daj gorsze ciało albo lepszą duszę, Bo ja inaczej po tym wierzyć muszę, Że też i niebo ma dla ludzkiej nędze, Jako i piekło, ale gładkie jędze. MILCZENIE
Goreje ogień nieznośnej miłości, Najgłębsze w popiół spalił we
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 238
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z góry Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów ogolone Rozpościerają warkocze zielone, Pola odarte biorą na się szaty, Zewsząd upstrzone rozlicznymi kwiaty. Przez ciebie lato nasycone rosy, Gotuje bujne oraczowi kłosy, Jesień, owocem mnogim zbogacona, W frukty i w smaczne obfituje grona. Gdy zaś naniższym pokazujesz biegiem
tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z gory Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów ogolone Rozpościerają warkocze zielone, Pola odarte biorą na się szaty, Zewsząd upstrzone rozlicznymi kwiaty. Przez ciebie lato nasycone rosy, Gotuje bujne oraczowi kłosy, Jesień, owocem mnogim zbogacona, W frukty i w smaczne obfituje grona. Gdy zaś naniższym pokazujesz biegiem
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 70
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
pobici; ledwo 10000. ich uszło. Z tąd u Turków dicterium: Polaków i Ruśmaków sam BÓG obroni. Potym w Bukowinie wiele zginęło Polaków stąd Wierszopisz. - - Ale Szlachta
Zgineła w Bukowinie, za Króla Albrachta.
Skąd słusznie będąc consternatus, gdy maszkami w melancholii chce się rozerwać na Zapusty, odniósł na twarzy larwę, od kogoś raniony, kiedy na wojnie, nie mógł Lauru. Mawiał często z Sokratesa: Quinq hominum genera in Republica non sunt toleranda: Adulator in Palatio, meretrix in prostibulo, Cupidus Sacerdos in Templo, falsus Iudex in Tribunali, fraudulendus Mercator in foro. Mawiał y to częstokroć: Sex sunt aerario pernitiosa:
pobici; ledwo 10000. ich uszło. Z tąd u Turkow dicterium: Polakow y Ruśmakow sam BOG obroni. Potym w Bukowinie wiele zgineło Polákow ztąd Wierszopisz. - - Ale Szláchta
Zgineła w Bukowinie, zá Krola Albrachta.
Zkąd słusznie będąc consternatus, gdy maszkámi w melancholii chce się rozerwać ná Zápusty, odniosł ná twárzy larwę, od kogoś rániony, kiedy ná woynie, nie mogł Lauru. Mawiáł często z Sokrátesa: Quinq hominum genera in Republica non sunt toleranda: Adulator in Palatio, meretrix in prostibulo, Cupidus Sacerdos in Templo, falsus Iudex in Tribunali, fraudulendus Mercator in foro. Mawiał y to częstokroć: Sex sunt aerario pernitiosa:
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 351
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
,
Pełno Katonów, I Ciceronów Było przed laty,
Teraz przy szuflu, Albo przy kuflu w Słowaś bogaty.
Każdy każdemu Paź Panu swemu Równym się czyni,
Humor wysoki, Szerokie kroki, Choć szczupło w skrzyni:
Co Pan to sługa, DUCHOWNE.
Choć też od pługa w Służbę się wdziera,
Kmiecią swą larwę w Jednaką barwę z Panem ubiera;
I wnet się dąsa, Wąsem potrząsa, Nabywszy dumy,
Zacną się ceni Krwią, i tak mieni Dziegieć w perfumy: Wymysł i pycha prostej kondycyj ludzi gdy im fortuna służy.
Dawne przysłowie Trwa w Polskiej mowie, Chłop dziękciem trąci,
Lecz bywa często, Ze dziegieć gęsto z
,
Pełno Kátonow, Y Ciceronow Było przed láty,
Teraz przy szuflu, Albo przy kuflu w Słowáś bogáty.
Káżdy káżdemu Paź Pánu swemu Rownym się czyni,
Humor wysoki, Szerokie kroki, Choć szczupło w skrzyni:
Co Pan to sługá, DVCHOWNE.
Choć też od pługá w Służbę się wdźiera,
Kmiećią swą lárwę w Iednáką bárwę z Pánem ubiera;
Y wnet się dąsa, Wąsem potrząsa, Nábywszy dumy,
Zacną się ceni Krwią, y ták mieni Dźiegieć w perfumy: Wymysł y pycha prostey kondycyi ludźi gdy im fortuná służy.
Dawne przysłowie Trwa w Polskiey mowie, Chłop dźiekćiem trąci,
Lecz bywa często, Ze dźiegieć gęsto z
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 41
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
straszydło zniknęło; cóż nastąpiło zatym, uważaj? Syn najstarszy jego, z gniewu czyli szaleństwa, nie wiedzieć jako, z najwyższego piętra zrzucił się na ziemię i umarł. Diona samego w jegoż domu zabito, żonę i siostrę jego, do więzienia zabrawszy; aboż nie dość wymieciony od szczętu dom, przez tę larwę został? Część I.
M. Brutus, gotując się z Azyj morzem wojsko przeprowadzić do Europy, i na sławne zabójstwy wojennemi, Filipickie pola wysadzać; gdzie się też wkrótce na tam odprawiła potrzeba: noc była w ten czas jasna, i miesiąc świecił dobrze, kiedy Brutus coś dumając, czyli pisząc, siedział w
straszydło zniknęło; coż nastąpiło zatym, uważay? Syn naystarszy iego, z gniewu czyli szaleństwa, nie wiedzieć iako, z naywyższego piętra zrzucił się na ziemię i umarł. Diona samego w iegoż domu zabito, żonę i siostrę iego, do więzienia zabrawszy; aboż nie dość wymieciony od szczętu dom, przez tę larwę został? Część I.
M. Brutus, gotuiąc się z Azyi morzem woysko przeprowadzić do Europy, i na sławne zaboystwy woiennemi, Filipickie pola wysadzać; gdzie się też wkrotce na tam odprawiła potrzeba: noc była w ten czas iasna, i miesiąc świecił dobrze, kiedy Brutus coś dumaiąc, czyli pisząc, siedział w
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 100
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
, a w myśli się uwija wykrętne swoich cherchelów.
O głupi! o niebaczny! te wszystkie trudności które sobie zadajesz, abyś to ukrył czym jesteś, byłyby i nad to wystarczające, aby cię tym uczyniły czymeś być powinien. Synowie mądrości będą się natrząsać z twych próżnych obrotów, gdy zdartą mając obłudy larwę, będziesz podany na wzgardę palcem urągowiska. CZĘSC SiódmA. O Religii.
Jeden jest tylko Bóg, Sprawca, Stwórca, i Rządca tego świata, wszechmocny, niepojęty.
Słońce nie jest Bogiem, ale może najszlachetniejszym jego wyrazem:
blask jego oświeca świat, ciepło jego ożywia to wszystko co ziemia wydaje. Miej je w
, á w myśli się uwiia wykrętne swoich cherchelow.
O głupi! o niebaczny! te wszystkie trudności ktore sobie zadaiesz, abyś to ukrył czym iesteś, byłyby y nad to wystarczaiące, aby cię tym uczyniły czymeś bydż powinien. Synowie mądrości będą się natrząsać z twych prożnych obrotow, gdy zdartą maiąc obłudy larwę, będziesz podany na wzgardę palcem urągowiska. CZĘSC SIODMA. O Religii.
Ieden iest tylko Bog, Sprawca, Stworca, y Rządca tego świata, wszechmocny, niepoięty.
Słońce nie iest Bogiem, ale może nayszlachetnieyszym iego wyrazem:
blask iego oświeca świat, ciepło iego ożywia to wszystko co ziemia wydaie. Miey ie w
Skrót tekstu: ChesMinFilozof
Strona: 60
Tytuł:
Filozof indyjski
Autor:
Philip Dormer Stanhope Chesterfield
Tłumacz:
Józef Epifani Minasowicz
Drukarnia:
Drukarnia Mitzlerowska
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767
dosyć na tym tobie co się prawdy tycze nam powiedżeć.
Tui ex animo fideles Monitores, Ministri Praecones et vniuersitas, tota Christi profitentium . RESPONS KsIAZECIA SAskiego na List Heretycki.
LIst wasz nie bez serdecznego wzdrygania przeczytałem/ wzruszonym bowiem łatawym waszem napominaniem/ i przeciwnej rady musze się strachać/ tak Autorów jako ich w Larwę ubranych perswazyj.
Czyli mię bez rozumnego i desperackiej Konscjencjej abo ruchomcę od powiewnych wiatrów być rozumiecie/ i znajgłębszych błędów ciemności/ na jawną światłość prawdy z łaski Bożej będąc przywiedziony/ znowu najpogardzieńsze Heretyckie sekty waszemi/ i inszych mowami chcecie bym upornie sam wpadł? Nie jestem ten októrym to mniemacie/ ani ten któregoście
dosyć ná tym tobie co się prawdy tycze nam powiedźeć.
Tui ex animo fideles Monitores, Ministri Praecones et vniuersitas, tota Christi profitentium . RESPONS XIAZECIA SAskiego ná List Heretycki.
LIst wász nie bez serdecznego wzdrygánia przeczytałem/ wzruszonym bowiem łatáwym wászem nápominániem/ y przećiwney rády musze się strácháć/ ták Autorow iáko ich w Lárwę vbránych perswázyi.
Czyli mię bez rozumnego y desperáckiey Konscyencyey ábo ruchomcę od powiewnych wiátrow być rozumiećie/ y znaygłębszych błędow ćiemnośći/ ná iáwną świátłość prawdy z łáski Bożey będąc przywiedźiony/ znowu naypogárdźieńsze Heretyckie sekty wászemi/ y inszych mowámi chcećie bym vpornie sam wpadł? Nie iestem ten oktorym to mniemaćie/ áni ten ktoregośćie
Skrót tekstu: ZrzenNowiny
Strona: D2
Tytuł:
Nowe nowiny z Czech, Tatar i Węgier
Autor:
Jan Zrzenczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
, dlatego mówię, że te zjazdy, na których to tam o wolności swej gadacie, mogę nazwać, że są właśnie jako komedie włoskie, na których bywają osoby poważne, osoby mądre, królowie, książęta, et id genus; bywają też Dzianowie, Pantalonowie, kurwy, dzieci, błaznowie, diabli i stroją jakąś larwę, ostentacje, peroracje, reprezentując to, co kiedyś bywało; a skoro po komediej. to zasię owe osoby poważne, mądre, pospołu z błaznami, z Pantalonami, z diabły, z dziećmi, nic więcej zysku nie odnoszą, jedno to, co się nagadali, nachodzili, stąpając z góry po pańsku i w
, dlatego mówię, że te zjazdy, na których to tam o wolności swej gadacie, mogę nazwać, że są właśnie jako komedye włoskie, na których bywają osoby poważne, osoby mądre, królowie, książęta, et id genus; bywają też Dzianowie, Pantalonowie, kurwy, dzieci, błaznowie, dyabli i stroją jakąś larwę, ostentacye, peroracye, reprezentując to, co kiedyś bywało; a skoro po komedyej. to zasię owe osoby poważne, mądre, pospołu z błaznami, z Pantalonami, z dyabły, z dziećmi, nic więcej zysku nie odnoszą, jedno to, co się nagadali, nachodzili, stąpając z góry po pańsku i w
Skrót tekstu: RewerListCzII
Strona: 240
Tytuł:
Rewersał listu szlachcica jednego do drugiego pisany
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
śmierć, nie tylko rany. 1. KWIAT RÓŻANY pierwszy w wieńcu Miłości Bożej Pocenie w Ogrójcu
Et factus in agonia prolixius orabat et factus est sudor Eius sicut guttae sanguinis decurrentis in terram. Luc. 2
Dobywa się, topnieje pot krwawej własności, nie bojaźń go wywodzi, lecz łaźnia Miłości. Był strach, ten larwę przywiódł ludzkich nieprawości, spędziła zasadzona pobudka Miłości. Pragnie Miłość. Strukczaszy dał kielich dla mdłości, a za tym się roźlewa ocean Miłości. Trzykroć z zalewku żyzny ogród szczęśliwości, śliczne w nim róże, śliczny z nich wieniec Miłości. Szczęśliwy, komu rossa szkarłatnej piękności skropiony wianek z rąk swych da – fawor Miłości.
śmierć, nie tylko rany. 1. KWIAT RÓŻANY pierwszy w wieńcu Miłości Bożej Pocenie w Ogrójcu
Et factus in agonia prolixius orabat et factus est sudor Eius sicut guttae sanguinis decurrentis in terram. Luc. 2
Dobywa się, topnieje pot krwawej własności, nie bojaźń go wywodzi, lecz łaźnia Miłości. Był strach, ten larwę przywiódł ludzkich nieprawości, spędziła zasadzona pobudka Miłości. Pragnie Miłość. Strukczaszy dał kielich dla mdłości, a za tym się roźlewa ocean Miłości. Trzykroć z zalewku żyzny ogród szczęśliwości, śliczne w nim róże, śliczny z nich wieniec Miłości. Szczęśliwy, komu rossa szkarłatnej piękności skropiony wianek z rąk swych da – fawor Miłości.
Skrót tekstu: WieszczOgródGur
Strona: 86
Tytuł:
Ogród rozkoszy
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001