źrebice.
Cwój ze to pyszczek? czyli kiernozi/ Krzywym Załomkiem co ludziom grozi. Twojesz to oczy? czyli od sowy/ w Więzieniu trzymasz/ na wnątrzu głowy. Brwiczki przyprawne/ Przyjemna sztuka/ Ale tak wdzięczne/ jak u Borsuka. Nos jako siekacz/ a płeć tej barwy/ Jako Malarze malują larwy. Księgi Trzecie.
Ząbki z Hebanu/ wiedz który kędy/ Nadpustoszały obadwa rzędy. Ten defekt tając/ wargi zatyka/ I już nie mówi/ leć cale kszyka.
Gdy po Francusku warkocz rozwinie/ Będzie pod pachą jako u świnie. Kędy też łysso/ sztuką zabieży. A cudzą siercią głowę najeży
W tańcu ją
źrebice.
Cwoy ze to pyszczek? czyli kiernoźi/ Krzywym Załomkiem co ludźiom groźi. Twoiesz to oczy? czyli od sowy/ w Więźięńiu trzymasz/ ná wnątrzu głowy. Brwiczki przypráwne/ Przyiemna sztuká/ Ale ták wdźięczne/ iák v Borsuká. Nos iáko śiekacz/ á płeć tey bárwy/ Iáko Málárze máluią lárwy. Kśięgi Trzećie.
Ząbki z Hebanu/ wiedz ktory kędy/ Nádpustoszáły obádwá rzędy. Ten defekt táiąc/ wárgi zátyka/ Y iuż nie mowi/ leć cále kszyka.
Gdy po Fráńcusku wárkocz rozwinie/ Będźie pod pachą iáko v świnie. Kędy też łysso/ sztuką zábieży. A cudzą śierćią głowę náieży
W tańcu ią
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 163
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
w-grubym tym mroku, Jeden widzieć drugiego, i dotrzeć się wzroku Mógł zaledwie, tylko co natrożywszy uszy, Pilno nsłuchiwali, skądli się kto ruszy I z boku ich napadnie. Siedział jednak cicho Tego dnia Nieprzyjaciel, nasze nam w-tym licho I zginienie budując. Prócz Harcami bawiąc, I pod te niewidoki larwy różne stawiąc I strachy przed oczyma. Aż pod późne zorze, Gdy z-pola już z-iezdzamy, huk jakiś w-Taborze Niezwyczajny usłyszeć, Bebny, Surmy, Trąby, I z Dział bicie straszliwe, umyślnie jakoby W-dom przyjezdzającemu Gościowi do siebie Dał Król Salwe, albowiec po wielkiej potrzebie Triumfował wygranej: Toż
w-grubym tym mroku, Ieden widzieć drugiego, i dotrzeć sie wzroku Mogł zaledwie, tylko co natrożywszy uszy, Pilno nsłuchiwali, zkądli sie kto ruszy I z boku ich napadnie. Siedźiał iednak ćicho Tego dnia Nieprzyiaćiel, nasze nam w-tym licho I zginienie buduiąc. Procz Harcami bawiąc, I pod te niewidoki larwy rożne stawiąc I strachy przed oczyma. Aż pod poźne zorze, Gdy z-pola iuż z-iezdzamy, huk iákiś w-Taborze Niezwyczáyny usłyszeć, Bebny, Surmy, Trąby, I z Dźiał bićie straszliwe, umyślnie iákoby W-dom przyiezdzáiącemu Gośćiowi do siebie Dał Krol Salwe, albowiec po wielkiey potrzebie Tryumfował wygráney: Toż
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 29
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, za którego Bóg ciężkie podjął rany, którego stworzył, żeby mieszkał z nami, swymi synami”. Szczęśliwy, który będziesz miał przy tobie świętych patronów, zjednawszy ich sobie: oni w tym razie będą cię ratować i zastępować. A wtym, zostawszy ciało śmierci łupem, zostaje strasznym i obmierzłym trupem. Jak sprosnej larwy nędzny człowiek dostał, gdy martwym został! Więc jedni w domu płaczą, lamentują, drudzy się nieco, patrzając, dziwują, trzeci się cieszą z śmierci umarłego wziątku jakiego.
Znajomi, krewni ciało nawiedzają, trochę postawszy, oczy odwracają. Ustały służby i dworskie witania jak od skonania. Potym niedługo: “Pfa,
, za którego Bóg ciężkie podjął rany, którego stworzył, żeby mieszkał z nami, swymi synami”. Szczęśliwy, który będziesz miał przy tobie świętych patronów, zjednawszy ich sobie: oni w tym razie będą cię ratować i zastępować. A wtym, zostawszy ciało śmierci łupem, zostaje strasznym i obmierzłym trupem. Jak sprosnej larwy nędzny człowiek dostał, gdy martwym został! Więc jedni w domu płaczą, lamentują, drudzy się nieco, patrzając, dziwują, trzeci się cieszą z śmierci umarłego wziątku jakiego.
Znajomi, krewni ciało nawiedzają, trochę postawszy, oczy odwracają. Ustały służby i dworskie witania jak od skonania. Potym niedługo: “Pfa,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 14
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
gwiazdeczkę jaką obaczyli! Lecz nic nie ujźrzą, co by ich cieszyło, tylko trapiło. Na czarty tylko, swe katy, patrzają, co się w swym stroju onym widzieć dają Mat. 8,(12)
oczom się nędznych więźniów prezentując, tym ich katując. Bo jak brzydliwe są one poczwary przybrane w straszne larwy i maszkary! Śmierć teraz pewna widzieć by jednego czarta sprosnego. Uszy, co tańców, muzyki słuchały, sławę bliźniego smaczno pożerały, słuchają teraz głosu, ach, gorzkiego, uprzykrzonego. Po wszytkim piekle nie insza śpiewana pieśń i muzyka rzetelnie słyszana, tylko że: “Biada, ach, biada!” śpiewają,
gwiazdeczkę jaką obaczyli! Lecz nic nie ujźrzą, co by ich cieszyło, tylko trapiło. Na czarty tylko, swe katy, patrzają, co się w swym stroju onym widzieć dają Matth. 8,(12)
oczom się nędznych więźniów prezentując, tym ich katując. Bo jak brzydliwe są one poczwary przybrane w straszne larwy i maszkary! Śmierć teraz pewna widzieć by jednego czarta sprosnego. Uszy, co tańców, muzyki słuchały, sławę bliźniego smaczno pożerały, słuchają teraz głosu, ach, gorzkiego, uprzykrzonego. Po wszytkim piekle nie insza śpiewana pieśń i muzyka rzetelnie słyszana, tylko że: “Biada, ach, biada!” śpiewają,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 69
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, ani sprawiedliwych problematach, po tak okrutnym verbali siccariatuskrytobójczym słowem nas zabijaniu, eo finew tym zamiarze, aby się na nas żadne miłosierne nie obejrzało oko, aby się każdy cokolwiek chrześcijańskiej, a nawet przyrodzonej dar mając litości od nas odrażał i nas znienawidział, usiłuje IMPan surogator orszański przemienić i przeobrazić nas w jedyne larwy i monstra niewdzięczności, a tak wiele przenikających o mniemaną niewdzięczność egzagerowawszy eksklamacji wydeklamowawszy oskarżeń, wieży na nas in fundo doprasza się.
Cytujże, IMć Panie surogatorze, choć jedne ad petita suado żądań twoich stosujące się prawo. Jeżeli artykuł 27 z rozdziału 3 przez WMPana cytowany i zuchwałą prekustodycją, ażeby nie był wyrażony
, ani sprawiedliwych problematach, po tak okrutnym verbali siccariatuskrytobójczym słowem nas zabijaniu, eo finew tym zamiarze, aby się na nas żadne miłosierne nie obejrzało oko, aby się każdy cokolwiek chrześcijańskiej, a nawet przyrodzonej dar mając litości od nas odrażał i nas znienawidział, usiłuje JMPan surogator orszański przemienić i przeobrazić nas w jedyne larwy i monstra niewdzięczności, a tak wiele przenikających o mniemaną niewdzięczność egzagerowawszy eksklamacji wydeklamowawszy oskarżeń, wieży na nas in fundo doprasza się.
Cytujże, JMć Panie surogatorze, choć jedne ad petita suado żądań twoich stosujące się prawo. Jeżeli artykuł 27 z rozdziału 3 przez WMPana cytowany i zuchwałą prekustodycją, ażeby nie był wyrażony
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 588
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
ciebie. Ach! ani miłość którąm z tobą miała, Od jego ręki będzie mnie wzbraniała. Lecz gdyby Bóg chciał, jeszcze bym życzyła, Abym jaki wiek z tobą wespół żyła, Najmilszy mężu! Ale o boleści Srogie już moje ściskają wnętrzności! Próżno żyć, widzę, śmierć przemaga moje Siły i w larwy ubiera mię swoje Kładąc mię w łożu nieskończonej nocy, Już mi żelaznym snem zawiera oczy. Dobranoc tedy, dobranoc, serdeczny Małżonku — mówię już raz ostateczny. A żem cię — żyjąc — kochała miłego Jak duszę swoję i część zdrowia mego, Tedyć na ten znak mej szczerej miłości, Zastawę, z moich zrodzoną
ciebie. Ach! ani miłość którąm z tobą miała, Od jego ręki będzie mnie wzbraniała. Lecz gdyby Bóg chciał, jeszcze bym życzyła, Abym jaki wiek z tobą wespół żyła, Najmilszy mężu! Ale o boleści Srogie już moje ściskają wnętrzności! Próżno żyć, widzę, śmierć przemaga moje Siły i w larwy ubiera mię swoje Kładąc mię w łożu nieskończonej nocy, Już mi żelaznym snem zawiera oczy. Dobranoc tedy, dobranoc, serdeczny Małżonku — mówię już raz ostateczny. A żem cię — żyjąc — kochała miłego Jak duszę swoję i część zdrowia mego, Tedyć na ten znak mej szczerej miłości, Zastawę, z moich zrodzoną
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 154
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mi będziecie torować, Jeśliby nas kto myślił wściągać i hamować; Tak za pomocą mieczów, ujźrzawszy pogodę, Pewienem, że was z miasta bezpiecznie uwiodę”.
LXXVII.
„Ty czyń, co chcesz - odpowie Marfiza surowo - Ja wiem, że sama przez się stąd ujadę zdrowo, I pierwej ujźrzysz wszytkie te larwy niewieście Pobite od mej ręki, które są w tem mieście, Niżbym krok na zad stąpić albo uciec miała, Lub jaki znak po sobie strachu pokazała. Chcę stąd wyniść, chcę za dnia i chcę tylko gwałtem I mniemam, iż sromota wyniść inszem kształtem. PIEŚŃ XX.
LXXVIII.
Kiedyby mnie niewiasty, że
mi będziecie torować, Jeśliby nas kto myślił wściągać i hamować; Tak za pomocą mieczów, ujźrzawszy pogodę, Pewienem, że was z miasta bezpiecznie uwiodę”.
LXXVII.
„Ty czyń, co chcesz - odpowie Marfiza surowo - Ja wiem, że sama przez się stąd ujadę zdrowo, I pierwej ujźrzysz wszytkie te larwy niewieście Pobite od mej ręki, które są w tem mieście, Niżbym krok na zad stąpić albo uciec miała, Lub jaki znak po sobie strachu pokazała. Chcę stąd wyniść, chcę za dnia i chcę tylko gwałtem I mniemam, iż sromota wyniść inszem kształtem. PIEŚŃ XX.
LXXVIII.
Kiedyby mnie niewiasty, że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 132
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zakazać trudno ludziom temu wierzyć: Tym samym by się mogło złe po świecie szerzyć. Zaraz rzeką, zaraz to wszyscy i uważą: Sami zabiwszy, wierzyć, że powstał, nie każą.
Morduch Z końca począć! Niechaj się sędziom sprawią warty, Kędy się ten trup podział, czemu grób otwarty. Jeśli złożą na larwy i nocne obłudy — Do tarasu! Albo niech im otrzepią udy (Zawsze na diabła składa każdy winowajca), Upewniam, tedy z woru wykolę się szwajca.
Annasz Prawie byś ci poradził: z żołnierzem przed sędzię! Dopieroż by się w swoim świat utwierdził błędzie! Szedłbyś ze dżdża pod rynnę!
zakazać trudno ludziom temu wierzyć: Tym samym by się mogło złe po świecie szerzyć. Zaraz rzeką, zaraz to wszyscy i uważą: Sami zabiwszy, wierzyć, że powstał, nie każą.
Morduch Z końca począć! Niechaj się sędziom sprawią warty, Kędy się ten trup podział, czemu grób otwarty. Jeśli złożą na larwy i nocne obłudy — Do tarasu! Albo niech im otrzepią udy (Zawsze na diabła składa każdy winowajca), Upewniam, tedy z woru wykolę się szwajca.
Annasz Prawie byś ci poradził: z żołnierzem przed sędzię! Dopieroż by się w swoim świat utwierdził błędzie! Szedłbyś ze dżdża pod rynnę!
Skrót tekstu: PotZmartKuk_I
Strona: 625
Tytuł:
Dialog o zmartwychwstaniu pańskim.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987