Vita haec imago vitae, Potius imago mortis. Vita umbra, vita somnus.
Noc jest ten żywot, ciemnością Paciepną przyodziany, Prędszy nad koła słoneczne, Nad mrok nocy ciemniejszy. Gdzież królowie, gdzie waleczne Książęta, gdzie przedniejszy Wojsk wodzowie, których lata Dawniejsze pamiętały? Śpią sen twardy, skoro z świata Te larwy poznikały, Tak że więcej nad znikomy Cień po nich nie zostało. I tyć śpisz nieobudzony, Choć ci się żeś żyw zdało. Żywot ten kształtem żywota Ledwie może być nazwany. Żywot ten śmierci istota, Żywot ze snem zrownany. 5. Mors instans et improvisa.
Praetensa fila nectis, Mors tollet ordientem.
Vita haec imago vitae, Potius imago mortis. Vita umbra, vita somnus.
Noc jest ten żywot, ciemnością Paciepną przyodziany, Prędszy nad koła słoneczne, Nad mrok nocy ciemniejszy. Gdzież krolowie, gdzie waleczne Książęta, gdzie przedniejszy Wojsk wodzowie, ktorych lata Dawniejsze pamiętały? Śpią sen twardy, skoro z świata Te larwy poznikały, Tak że więcej nad znikomy Cień po nich nie zostało. I tyć śpisz nieobudzony, Choć ci się żeś żyw zdało. Żywot ten kształtem żywota Ledwie może być nazwany. Żywot ten śmierci istota, Żywot ze snem zrownany. 5. Mors instans et improvisa.
Praetensa fila nectis, Mors tollet ordientem.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 415
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Słyszy: pod Spiżą Rodope przyklęka, Od wioseł Dunaj i Hellespont stęka, Wali się wali grubego narodu Obłok ze wschodu. Czyli granice poprowadzi nowe? Czyli niemęstwo zgoni Osmanowe? I niż zmazanej tej oblubienice Tknie się łożnice. Na twojej królu głowie jej korona, Na twoje spada góra ta ramiona; Czyli te larwy chameleontowe Oczom twym nowe? Ty masz krwawego młodzika ukrócić, Ołtarze Bogu, światu słońce wrócić, Od ciebie mściwa Nemezys dziadowej Wygląda głowy. Twoje to dzieło, triumfy te tobie Gotują nieba ku twojej ozdobie; Układa Dunaj grzbiet nieujeżdżony, Z swemi Trytony.
Schylać się góry, Hemus się uściele, Wynidą w wieńcach starszy
Słyszy: pod Spiżą Rodope przyklęka, Od wioseł Dunaj i Hellespont stęka, Wali się wali grubego narodu Obłok ze wschodu. Czyli granice poprowadzi nowe? Czyli niemęstwo zgoni Osmanowe? I niż zmazanej tej oblubienice Tknie się łożnice. Na twojej królu głowie jej korona, Na twoje spada góra ta ramiona; Czyli te larwy chameleontowe Oczom twym nowe? Ty masz krwawego młodzika ukrócić, Ołtarze Bogu, światu słońce wrócić, Od ciebie mściwa Nemezys dziadowej Wygląda głowy. Twoje to dzieło, tryumfy te tobie Gotują nieba ku twojej ozdobie; Układa Dunaj grzbiet nieujeżdżony, Z swemi Trytony.
Schylać się góry, Hemus się uściele, Wynidą w wieńcach starszy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 33
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
mirem, Z-szedszy barzo na koniach, i paść ich czatrem Mogli nowym, i tedy przyjść do niego wcześnie; W-czym miał wszytke nadzieje. A tak skoro Wieśnie Zwykły swój czas przychodził, pożądany innym Elementom wszelakim, prócz ludziom niewinnym Fatalny i szkodliwy: kiedy się rozsrożyć Przesszłe miały rankory, i tak znowu ożyc Larwy te jadowite, Król zmykac się każe Reimentom ns Wołyń. A najpierwsze Straże Trzymać Lanckorońskiemu, od Baru z-tej strony Przeszkadzając kupienia Czerni, pobudzony Znowu od Chmielnickiego. Który srogi nawał Od Dniestru już, i Buhu z-Wodzami powstawał Przydanymi do niego: Ale gdy nie zdoła Sam ich mocy, na swego Kolege zawoła W-tej
mirem, Z-szedszy barzo na koniach, i paść ich czatrem Mogli nowym, i tedy przyyść do niego wcześnie; W-czym miał wszytke nadźieie. A tak skoro Wieśnie Zwykły swoy czas przychodźił, pożądany innym Elementom wszelakim, procz ludźiom niewinnym Fatalny i szkodliwy: kiedy sie rozsrożyć Przesszłe miały rankory, i tak znowu ożyc Larwy te iadowite, Krol zmykac sie każe Reimentom ns Wołyń. A naypierwsze Straże Trzymać Lanckorońskiemu, od Baru z-tey strony Przeszkadzáiąc kupienia Czerni, pobudzony Znowu od Chmielnickiego. Ktory srogi nawał Od Dniestru iuż, i Buhu z-Wodzámi powstawał Przydanymi do niego: Ale gdy nie zdoła Sam ich mocy, na swego Kollege zawoła W-tey
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 47
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
od pokoju, byle był przystojny Narodowi wolnemu. Ze jednak w tej mierze Przez się nic nie uczyni, do Starszych to bierze. Czego termin zamierzy, jutrzejszemu dniowi Teraz Hana, imieniem onego pozdrowi. Interea co Poganie i Chmielnicki robią.
Pięć dni te wyjezdzania daremnie bawiły, A nic w-oczu, prócz jakieś Larwy nam stroiły: lako małe dzieciny łudząc jabłkiem ziotym. Czego skutek nie długo dokumentem potym, Gdy Poganin ciekawe puściwszy zagony, Z-ziemie tedy wyganiał niezmierzone plony; A dostane lassery, surowcy ostrymi Umyślnie przed oczyma biczując naszymi, lako bydło parował. Chmielnicki też kilkakroć się kusząc, i znowu podobny do wilka We wsi
od pokoiu, byle był przystoyny Narodowi wolnemu. Ze iednak w tey mierze Przez sie nic nie uczyni, do Starszych to bierze. Czego termin zamierzy, iutrzeyszemu dniowi Teraz Háná, imieniem onego pozdrowi. Interea co Poganie i Chmielnicki robią.
Pieć dni te wyiezdzania daremnie bawiły, A nic w-oczu, procz iakieś Larwy nam stroiły: láko małe dźiećiny łudząc iabłkiem ziotym. Czego skutek nie długo dokumentem potym, Gdy Poganin ćiekáwe puśćiwszy zagony, Z-źiemie tedy wyganiał niezmierzone plony; A dostáne lássery, surowcy ostrymi Umyślnie przed oczyma biczuiąc naszymi, láko bydło parował. Chmielnicki też kilkakroć sie kusząc, i znowu podobny do wilka We wśi
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 61
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
a zdrowie psował? Skróciłem życia od Boga danego, źlem czasu użył – o jako drogiego! – w próżnej marności lata przeminęły, jakby nie były. Ciało robactwu tylko wytuczone, lubieżnościami złych żądz zeszpecone, w sumnieniu gorzkość i srogie gryzienia dla przeciwienia. Na duszy niemasz cnót i pobożności, tylko straszliwe larwy nieprawości, otuchy niemasz żywota wiecznego, zbawienia mego. Cóż po tym, chociaż będę tu chwalony, kiedy od Boga zostanę zganiony i będę na śmierć wiekuistą dany, słusznie skarany?”. Więc tu choremu miejsce przemieniają, coraz to miękcej pościel prześcielają, a ono wszędzie twardo troskliwemu, ustającemu. § III Konanie
a zdrowie psował? Skróciłem życia od Boga danego, źlem czasu użył – o jako drogiego! – w próżnej marności lata przeminęły, jakby nie były. Ciało robactwu tylko wytuczone, lubieżnościami złych żądz zeszpecone, w sumnieniu gorzkość i srogie gryzienia dla przeciwienia. Na duszy niemasz cnót i pobożności, tylko straszliwe larwy nieprawości, otuchy niemasz żywota wiecznego, zbawienia mego. Cóż po tym, chociaż będę tu chwalony, kiedy od Boga zostanę zganiony i będę na śmierć wiekuistą dany, słusznie skarany?”. Więc tu choremu miejsce przemieniają, coraz to miękcej pościel prześcielają, a ono wszędzie twardo troskliwemu, ustającemu. § III Konanie
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 12
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
gdy będą wskrzeszone, zostaną ciała świętych uwielbione, gdy na powietrzu jak słońca w jasności staną w śliczności. Wtenczas znać będzie, iż Boży synowie, górnego nieba wieczni dziedzicowie; chwała ich nigdy nie jest pomyślona, odtąd zjawiona. A zaś na ziemi stać będą kozłowie, brzydcy i czarni jako murzynowie; cielska ich jako larwy najsprosniejsze i najstraszniejsze; 1Cor. 15,(52) Apoc. 20,(12-13) Rom. 5 Philip. 3,(20-21) Rom. 8,(16-17) Mat. 25,(32-33)
zgniełe, śmierdzące jak głównie smolane, na wieczny ogień
gdy będą wskrzeszone, zostaną ciała świętych uwielbione, gdy na powietrzu jak słońca w jasności staną w śliczności. Wtenczas znać będzie, iż Boży synowie, górnego nieba wieczni dziedzicowie; chwała ich nigdy nie jest pomyślona, odtąd zjawiona. A zaś na ziemi stać będą kozłowie, brzydcy i czarni jako murzynowie; cielska ich jako larwy najsprosniejsze i najstraszniejsze; 1Cor. 15,(52) Apoc. 20,(12-13) Rom. 5 Philip. 3,(20-21) Rom. 8,(16-17) Matth. 25,(32-33)
zgniełe, śmierdzące jak głownie smolane, na wieczny ogień
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 51
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
Getulskich który puszczach żyje: Nosorożce/ i smoki/ i które przy Nile I innych rzekach żyją straszne Krokodyle; Tessalskie w jednę ze dwóch form Hyppocentaury Złożone/ i Kreteńskie dziwne Minotaury/ Nie są takiego strachu/ i takiej szpetności/ I tak obrzydłe światu/ jak są nieprawości. Same w podziemnym stygu Megery piekielne I Larwy brzydkie nie tak: jak grzechy śmiertelne Są straśliwe! i brzydkie. Cokolwiek szpetności Jest w piekle/ i na ziemi strachu i sprosności/ To grzech ma wszytko w sobie. A jam szukał tego/ W tymem się nader kochał/ i jak co drogiego Ważyłem sobie/ jak rzecz ukochania godną; Czym w
Getulskich ktory puszczách żyie: Nosorożce/ y smoki/ y ktore przy Nyle Y innych rzekách żyią strászne Krokodyle; Tessálskie w iednę ze dwuch form Hyṕpocentaury Złożone/ y Kretenskie dźiwne Minotáury/ Nie są tákiego stráchu/ y tákiey szpetnośći/ Y ták obrzydłe światu/ iák są niepráwośći. Sáme w podźiemnym stygu Megery piekielne Y Lárwy brżydkie nie tak: iak grzechy śmiertelne Są strasliwe! y brzydkie. Cokolwiek szpetnośći Iest w piekle/ y ná źiemi stráchu y sprosnośći/ To grzech má wszytko w sobie. A iám szukał tego/ W tymem się náder kocháł/ y iak co drogiego Wáżyłem sobie/ iák rzecż ukochániá godną; Czym w
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 46
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
. Co tam będzie gdzie i jednego poufałefo/ wszytkich nie przyjaciół głównych cierpieć/ z sprzysięgłymi zdrajcami twemi nawieki mieszkać musisz! 5. Męki zaś w osobnośćo tam takie są/ że każdy smysł swą osobliwą katownię cierpi. Nie wytrzymane boleści na najmniejsze żyłeczki rozbierają. Co się tknie ciała naprzód oczy palą owe straszliwe czartowskie larwy/ owe głębokie jaskinie/ owe ciemne piekielnychogniów błyskawice/ owe brzydkie spół potępionych ścierwy. Uszy przerażają wrzaski/ wycia/ bluźnierstwa. Nozdrza swąd nieznosny/ jako psów zgniłych i śmierdzących wieprzów ze symi barłogami opalonych dusi. Smak/ wiecznym głodem i pragnieniem zgorzały siarczystemi wodami/ smoczym sluzem jadowitymi ropami czarci poniewoli w rozdarte paszczęki
. Co tam będźie gdźie y iednego poufáłefo/ wszytkich nie przyiáćioł głownych ćierpieć/ z sprzysięgłymi zdraycami twemi náwieki mieszkać muśisz! 5. Męki zaś w osobnośćo tam tákie są/ że każdy smysł swą osobliwą katownię ćierpi. Nie wytrzymane boleści ná náymnieysze żyłeczki rozbieraią. Co się tknie ćiała naprzod oczy palą owe straszliwe czártowskie larwy/ owe głębokie iáskinie/ owe ćiemne piekielnychogniow błyskawice/ owe brzydkie społ potępionych śćierwy. Vszy przerażaią wrzaski/ wyćiá/ bluznierstwá. Nozdrzá swąd nieznosny/ iáko psow zgniłych y śmierdzących wieprzow ze symi barłogámi opálonych duśi. Smak/ wiecznym głodem y pragnieniem zgorzały śiárczystemi wodámi/ smoczym sluzem iádowitymi ropámi czárći poniewoli w rozdarte paszczęki
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 162
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na dół ustępuje.
Z nieba był ten dzień prawie przeniesiony Na one niskie babilońskie strony. 33
Dzień to był godny, w któryby deszcz złoty Upadł na ziemię i obfitość rodził, Dzień, który Jowisz z samej swej ochoty Uformował był, aby nic nie szkodził. W ten to dzień było
świat ukazały cery. Brudne opony i tafty nielube Zniknęły z nieba. A to był Wenery I Kupidynów ten dzień należyty, W pogodę jasny a w rozkosz obfity. 32
Fawonijusze i Zefiry wieją, Wypogodzoną świat twarz pokazuje, Cieszy się ziemia, niebiosa się śmieją, Obłoki grube z nieba ekskluduje Wiatrek przyjemny — a tu larwy mdleją I chmura dżdżowa na doł ustępuje.
Z nieba był ten dzień prawie przeniesiony Na one niskie babilońskie strony. 33
Dzień to był godny, w ktoryby deszcz złoty Upadł na ziemię i obfitość rodził, Dzień, ktory Jowisz z samej swej ochoty Uformował był, aby nic nie szkodził. W ten to dzień było
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 13
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
po placu szerokiem, Miejsca w sercu nie może uczynić głębokiem Dobrej myśli. Pycha, z nią jędze nieszczęśliwe W piersiach pogańskich ognie niecąc gniewów żywe, Tak straszny wrzask w królestwo wyższe posyłają, Iż o swem Michałowi znać zwycięstwie dają.
CI.
Zadrżał Paryż, rzeki się od gruntu wzburzyły Na krzyk piekielny, co go larwy uczyniły. Dźwięk głosów aż do lasa przeszedł Ardeńskiego I zwierzów z legowiska wypędził własnego; W Alpes i na Gebeńskiej górze się rozlega, Echo Blaje, Ruanu i Arie dosięga; Ren, Rodan i z Garonną Sonna usłyszała, A mać dziecko do piersi każda przyciskała. PIEŚŃ XXVII.
CII.
Pięć bohatyrów, co już
po placu szerokiem, Miejsca w sercu nie może uczynić głębokiem Dobrej myśli. Pycha, z nią jędze nieszczęśliwe W piersiach pogańskich ognie niecąc gniewów żywe, Tak straszny wrzask w królestwo wyszsze posyłają, Iż o swem Michałowi znać zwycięstwie dają.
CI.
Zadrżał Paryż, rzeki się od gruntu wzburzyły Na krzyk piekielny, co go larwy uczyniły. Dźwięk głosów aż do lasa przeszedł Ardeńskiego I źwierzów z legowiska wypędził własnego; W Alpes i na Gebeńskiej górze się rozlega, Echo Blaje, Ruanu i Arie dosięga; Ren, Rodan i z Garonną Sonna usłyszała, A mać dziecko do piersi każda przyciskała. PIEŚŃ XXVII.
CII.
Pięć bohatyrów, co już
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 345
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905