drogi do Rzymu, dla tego te dwie mile non computantur. Z Fulina do Spoleto mil 4, miasto między wielkiemi górami. 23^go^. Do Terni mil półtrzeci, górami bardzo wielkiemi i wysokiemi. Do Otricoli przez góry i skały drogą bardzo złą mil półtrzeci. Te pięć mil, które my ujechali przez dzień cały, lasem oliwnym przejechaliśmy.
24^go^. Do Castelnovo mil 5 polskich, kraj dziwnie piękny w równinie i polach, gdzieniegdzie pagórki, na których specjalne knieje. Austeria piękna nowa i gospodarz w niej bardzo poczciwy.
Do Rzymu mil 3, stanąłem późno w nocy, Panu Bogu podziękowawszy, żeśmy szczęśliwie przybyli.
Comput.
drogi do Rzymu, dla tego te dwie mile non computantur. Z Fulina do Spoleto mil 4, miasto między wielkiemi górami. 23^go^. Do Terni mil półtrzeci, górami bardzo wielkiemi i wysokiemi. Do Otricoli przez góry i skały drogą bardzo złą mil półtrzeci. Te pięć mil, które my ujechali przez dzień cały, lasem oliwnym przejechaliśmy.
24^go^. Do Castelnovo mil 5 polskich, kraj dziwnie piękny w równinie i polach, gdzieniegdzie pagórki, na których specyalne knieje. Austerya piękna nowa i gospodarz w niéj bardzo poczciwy.
Do Rzymu mil 3, stanąłem późno w nocy, Panu Bogu podziękowawszy, żeśmy szczęśliwie przybyli.
Comput.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 88
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
przeczka stąd urosła, Które z nich piękniej śpiewa. Toż z wielkimi osła Obaczywszy uszyma, bowiem na nich wiele Należy, kto się sądzić podejmie kapele, Proszą, żeby rozstrzygnął, wysłuchawszy obu. Ruszy słowik wszelkiego śpiewania sposobu, To traktem, to tenorem, to altem, to basem Łagodne echo całym rozlega się lasem. Okrzekuje kukułka, a gdy wszytkie sztuki Tamten przejdzie, owa też swoje zacznie kuki. Jeżeli po senacie słychał kto hajduka, I dudkę po wijoli, jak kuka, tak kuka. Aż zrozumiawszy sprawę, sędzia na nich mignie I takim ich na koniec dekretem rozstrzygnie: Słowik niezrozumianie coś mi w uszu dzwoni; Że
przeczka stąd urosła, Które z nich piękniej śpiewa. Toż z wielkimi osła Obaczywszy uszyma, bowiem na nich wiele Należy, kto się sądzić podejmie kapele, Proszą, żeby rozstrzygnął, wysłuchawszy obu. Ruszy słowik wszelkiego śpiewania sposobu, To traktem, to tenorem, to altem, to basem Łagodne echo całym rozlega się lasem. Okrzekuje kukułka, a gdy wszytkie sztuki Tamten przejdzie, owa też swoje zacznie kuki. Jeżeli po senacie słychał kto hajduka, I dudkę po wijoli, jak kuka, tak kuka. Aż zrozumiawszy sprawę, sędzia na nich mignie I takim ich na koniec dekretem rozstrzygnie: Słowik niezrozumianie coś mi w uszu dzwoni; Że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 142
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Bo że lasu nie mają, nie mają też pręta, Którym by wycinali zuchwałe chłopięta. U nas w Podgórzu, kędy nietrudno o brzozę, Skromniejszy chłopi, bowiem znają z młodu grozę. Ale się w lesie rodzą złodzieje łakomi; Tak las jednych rozpuszcza, drugich ludzi skromi: Kto zbija albo kradnie pod zielonym lasem, Nie masz dziwu, na suchym że też wisi czasem. 467. JAKO GALĄ, TAK BIJĄ
„Z drogi, chłopie — jadąc gdzieś król Kazimierz kłosem — Z tym wielkim — rzecze, jakoż nie mały miał — nosem!” Chłop, skoro palcem nosa na stronę odłoży, Gdy wozu nie mógł umknąć
, Bo że lasu nie mają, nie mają też pręta, Którym by wycinali zuchwałe chłopięta. U nas w Podgórzu, kędy nietrudno o brzozę, Skromniejszy chłopi, bowiem znają z młodu grozę. Ale się w lesie rodzą złodzieje łakomi; Tak las jednych rozpuszcza, drugich ludzi skromi: Kto zbija albo kradnie pod zielonym lasem, Nie masz dziwu, na suchym że też wisi czasem. 467. JAKO GALĄ, TAK BIJĄ
„Z drogi, chłopie — jadąc gdzieś król Kazimierz kłosem — Z tym wielkim — rzecze, jakoż nie mały miał — nosem!” Chłop, skoro palcem nosa na stronę odłoży, Gdy wozu nie mógł umknąć
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 209
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. A tymczasem ludzie ichm. panów Sapiehów pacholików od pospolitego ruszenia na czatę wysłanych tegoż dnia jednych żywcem pobrawszy, drugich pobiwszy, acriter exacerbarunt nobilitatem, tak dalece, że ks. pułkownik i drudzy oficjalistowie prawie przymuszeni od województw i powiatów die 18 praesentis po godzinie czwartej z północy ruszywszy się z miejsca i dobrą milę lasem uszedłszy zbliżyli się ku ichm. panom Sapiehom stanąwszy w polu długim i szerokim, gdy ex adverso, gdy się o godzinie ósmej uszykowali pod lasem, ognisty lud z działami in corpore lokowawszy i szpanszrajteryją zarzuciwszy się, e contra województwa i powiaty szykiem mając in corpore piechotę z czteroma działkami odważnie ku nim postępowali wyprawiwszy straż pierwszą
. A tymczasem ludzie ichm. panów Sapiehów pacholików od pospolitego ruszenia na czatę wysłanych tegoż dnia jednych żywcem pobrawszy, drugich pobiwszy, acriter exacerbarunt nobilitatem, tak dalece, że ks. pułkownik i drudzy oficyjalistowie prawie przymuszeni od województw i powiatów die 18 praesentis po godzinie czwartej z północy ruszywszy się z miejsca i dobrą milę lasem uszedłszy zbliżyli się ku ichm. panom Sapiehom stanąwszy w polu długim i szerokim, gdy ex adverso, gdy się o godzinie ósmej uszykowali pod lasem, ognisty lud z działami in corpore lokowawszy i szpanszrajteryją zarzuciwszy się, e contra województwa i powiaty szykiem mając in corpore piechotę z czteroma działkami odważnie ku nim postępowali wyprawiwszy straż pierwszą
Skrót tekstu: RelSapRzecz
Strona: 191
Tytuł:
Relatio potrzeby cum domo Sapiehana...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
nobilitatem, tak dalece, że ks. pułkownik i drudzy oficjalistowie prawie przymuszeni od województw i powiatów die 18 praesentis po godzinie czwartej z północy ruszywszy się z miejsca i dobrą milę lasem uszedłszy zbliżyli się ku ichm. panom Sapiehom stanąwszy w polu długim i szerokim, gdy ex adverso, gdy się o godzinie ósmej uszykowali pod lasem, ognisty lud z działami in corpore lokowawszy i szpanszrajteryją zarzuciwszy się, e contra województwa i powiaty szykiem mając in corpore piechotę z czteroma działkami odważnie ku nim postępowali wyprawiwszy straż pierwszą przed sobą z kilkunastą chorągwi książąt ichm. Wiśniowieckich i żmudzkich pod komendą im. pana Pocieja strażnika W.Ks.L. oraz na ochotnika
nobilitatem, tak dalece, że ks. pułkownik i drudzy oficyjalistowie prawie przymuszeni od województw i powiatów die 18 praesentis po godzinie czwartej z północy ruszywszy się z miejsca i dobrą milę lasem uszedłszy zbliżyli się ku ichm. panom Sapiehom stanąwszy w polu długim i szerokim, gdy ex adverso, gdy się o godzinie ósmej uszykowali pod lasem, ognisty lud z działami in corpore lokowawszy i szpanszrajteryją zarzuciwszy się, e contra województwa i powiaty szykiem mając in corpore piechotę z czteroma działkami odważnie ku nim postępowali wyprawiwszy straż pierwszą przed sobą z kilkunastą chorągwi książąt ichm. Wiśniowieckich i żmudzkich pod komendą jm. pana Pocieja strażnika W.Ks.L. oraz na ochotnika
Skrót tekstu: RelSapRzecz
Strona: 191
Tytuł:
Relatio potrzeby cum domo Sapiehana...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
w nocy potężną wycieczkę na straż naszę, dla dostania języka, uczynił, którego niedostawszy, swego z łaski bożej zgubił. Skoro dzień potem pod wioskę Tarknowo wywiódł wszystko wojsko w pole, jeżeli się polem nazwać może; tam je sprawiwszy stanął, przed którem zaraz szańc rzucił, nam do siebie między rzeczką kopaną a lasem, w którym większą część piechoty zasadzoną miał, szyję ostawiwszy. Spodziewając się i ja, że już P. Bóg miał tę szczęśliwą godzinę zwiedzenia bitwy przysłać, wywiodłem wojsku W. K. Mści pół milę od obozu, którem był z przodku zakrył, rozumiejąc, że miał dalej awansować, chcąc te reduty,
w nocy potężną wycieczkę na straż naszę, dla dostania języka, uczynił, którego niedostawszy, swego z łaski bożej zgubił. Skoro dzień potém pod wioskę Tarknowo wywiódł wszystko wojsko w pole, jeżeli się polem nazwać może; tam je sprawiwszy stanął, przed którem zaraz szańc rzucił, nam do siebie między rzeczką kopaną a lasem, w którym większą część piechoty zasadzoną miał, szyję ostawiwszy. Spodziewając się i ja, że już P. Bóg miał tę sczęśliwą godzinę zwiedzenia bitwy przysłać, wywiodłem wojsku W. K. Mści puł milę od obozu, którem był z przodku zakrył, rozumiejąc, że miał dalej awansować, chcąc te reduty,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 117
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu,
Upalonemu psią gwiazdą ciemieniu, Ptaszyna lecąc słowikowym krzykiem Zastraszyła mię takim prognostykiem: „Krótko, ach, krótko po swej woli chodzisz I darmo sobie złotą wolność słodzisz! Nadchodzi ten czas i masz go za pasem, Że cię zły humor pobrata z tym lasem, Kiedy sam sobie zginiesz i od ludzi Stronić nową chęć miłość w tobie wzbudzi; Wtenczas dopiero, choć będziesz gotowy Całować pęta, obłapiać okowy, Doznasz, co w sobie zamykają rany Miłości, co jest być od niej związany. Ani cię niech ta nadzieja nie wspiera, Że na odpornych nierada naciera, Bo cię
Zdradliwych Wenus sideł nie rzuciła, Kiedy gdy chłodu upatruję w cieniu,
Upalonemu psią gwiazdą ciemieniu, Ptaszyna lecąc słowikowym krzykiem Zastraszyła mię takim prognostykiem: „Krótko, ach, krótko po swej woli chodzisz I darmo sobie złotą wolność słodzisz! Nadchodzi ten czas i masz go za pasem, Że cię zły humor pobrata z tym lasem, Kiedy sam sobie zginiesz i od ludzi Stronić nową chęć miłość w tobie wzbudzi; Wtenczas dopiero, choć będziesz gotowy Całować pęta, obłapiać okowy, Doznasz, co w sobie zamykają rany Miłości, co jest być od niej związany. Ani cię niech ta nadzieja nie wspiera, Że na odpornych nierada naciera, Bo cię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 166
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
także z poddanymi Abo z dobytkami, gdy gwałt, chronili swymi. Jakoż słusznie — bo zawsze i na każdym miejscu Niepodobna pilnować, a prędkiemu jeźdźcu, Jaki jest Tatarzyn, nie jest trudno ominąć Obóz, zamek, miasteczko; i rzekę przepłynąć, A wpaść niespodziewanie: nawet zimie czasem Także i straż ubieżeć skradając się lasem. Przetoż potrzebna jest rzecz fortece zaprawiać I nowych, kiedy miejsce po temu, nastawiać. Osobliwie od Węgier do morza granicą Sypać wał nad Niestrem: nie tak z wielką tęsknicą, Jakoby kto rozumiał, gdyż nad brzegiem skały Przykre i niedostępne czynią trakt niemały, Na których już żadnego zamku nie potrzeba Ani wału stawiać
także z poddanymi Abo z dobytkami, gdy gwałt, chronili swymi. Jakoż słusznie — bo zawsze i na każdym miejscu Niepodobna pilnować, a prędkiemu jeźdźcu, Jaki jest Tatarzyn, nie jest trudno ominąć Obóz, zamek, miasteczko; i rzekę przepłynąć, A wpaść niespodziewanie: nawet zimie czasem Także i straż ubieżeć skradając się lasem. Przetoż potrzebna jest rzecz fortece zaprawiać I nowych, kiedy miejsce po temu, nastawiać. Osobliwie od Węgier do morza granicą Sypać wał nad Niestrem: nie tak z wielką tęsknicą, Jakoby kto rozumiał, gdyż nad brzegiem skały Przykre i niedostępne czynią trakt niemały, Na których już żadnego zamku nie potrzeba Ani wału stawiać
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 308
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Islandy przywykli bojowi Ludzie, nieprzyjaciele zawżdy pokojowi.
LXXXIX.
Piętnaście zaś tysięcy i więcej liczyli Tych, co z lasów i z ziemnych jam poprzychodzili. Twarz, piersi ręce, nogi zbyt kosmate mają, Ludzie dzicy, co z zwierzem pospołu mieszkają. Pole, na którem stali i które okryli, Z gęstych śpisów straszliwem lasem uczynili; Murat, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francjej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne zwierze
Islandy przywykli bojowi Ludzie, nieprzyjaciele zawżdy pokojowi.
LXXXIX.
Piętnaście zaś tysięcy i więcej liczyli Tych, co z lasów i z ziemnych jam poprzychodzili. Twarz, piersi ręce, nogi zbyt kosmate mają, Ludzie dzicy, co z źwierzem pospołu mieszkają. Pole, na którem stali i które okryli, Z gęstych śpisów straszliwem lasem uczynili; Murat, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francyej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne źwierze
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 218
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
słowo, A nie chcesz mi się ozwać, twarda białagłowo!”
IX.
To mówiąc, na bałuku chodząc i rękami Koło onego miejsca macał i nogami. O, jako często próżne powietrze obłapił, Mniemając, że to panna, ale wiatr ułapił! Ona w tem już się była dobrze oddaliła I szła tak długo lasem, aż jeden trafiła Loch pod górą wysoką przestrony; tam wlazła I tam do swej potrzeby potrawy nalazła.
X.
Kędy było mieszkanie z dawnych lat jednego, Co miał wielkie stado klacz, pasterza starego, Które się i tam i sam pasły po dolinie, Przy pięknych zdrojach, które ciekły po nizinie; Miejscami i
słowo, A nie chcesz mi się ozwać, twarda białagłowo!”
IX.
To mówiąc, na bałuku chodząc i rękami Koło onego miejsca macał i nogami. O, jako często próżne powietrze obłapił, Mniemając, że to panna, ale wiatr ułapił! Ona w tem już się była dobrze oddaliła I szła tak długo lasem, aż jeden trafiła Loch pod górą wysoką przestrony; tam wlazła I tam do swej potrzeby potrawy nalazła.
X.
Kędy było mieszkanie z dawnych lat jednego, Co miał wielkie stado klacz, pasterza starego, Które się i tam i sam pasły po dolinie, Przy pięknych zdrojach, które ciekły po nizinie; Miejscami i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905