, przez który wszytkę prawdę wiedział.
III.
Jużeście to słyszeli, jako niestrwożony Na Rabikanie rycerz przyjechał do brony, Jako niespodziewanie wpadł z mieczem dobytem Na straż, jako niejeden z niej został zabitem, Niejeden także rannem, tak, że bez swej szkody Gwałtem przejechał przez most i spuszczone wzwody. Potem się ku lasowi w drogę swą zapuścił, Ale go jeden sługa Alcyny nie puścił.
IV.
Myśliwiec był, sokoła miał na jednej pięści, Przez którego dostawał obłowu, po części Na przyległe często go jezioro puszczając Lub na błota w śrzodku pól, obłowu dostając; Przy sobie psa, co przy niem tuż bieżał, wiernego, Podjezdka
, przez który wszytkę prawdę wiedział.
III.
Jużeście to słyszeli, jako niestrwożony Na Rabikanie rycerz przyjechał do brony, Jako niespodziewanie wpadł z mieczem dobytem Na straż, jako niejeden z niej został zabitem, Niejeden także rannem, tak, że bez swej szkody Gwałtem przejechał przez most i spuszczone wzwody. Potem się ku lasowi w drogę swą zapuścił, Ale go jeden sługa Alcyny nie puścił.
IV.
Myśliwiec był, sokoła miał na jednej pięści, Przez którego dostawał obłowu, po części Na przyległe często go jezioro puszczając Lub na błota w śrzodku pól, obłowu dostając; Przy sobie psa, co przy niem tuż bieżał, wiernego, Podjezdka
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 148
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z-Pawłowiczem, a cześć wyprawiwszy Z-Komorowskim na podjazd. Przecież się sprawiwszy, Pole stawi. I naprzód Chodorkowski z swemi Posilony pieszymi Luskiewicowemi, Impet pierwszy wytrzyma; toż za nim w-te tropy Z-Niewiarowskim Gosiewski (jakoby Cykłopy Widział kto porywane na Niebieskie Bogi,) Uderzą z-Kopijnikiem. A ci zaraz w nogi Wezmą się ku lasowi; oprócz które były Lekczejsze trzy Chorągwie, w-strone poskoczyły, Zajachane od Lotrów bodaj uszły cało, By nie tedy (co samo szczęście sprawowało) Komorowski z podjazdem owym się wracając, A tu Nieprzyjaciela w-oczy zastawając, Samym swoimrumorem ich nie odratował. Oraz czymby fortuny dalszej swej sprobował, Uderzył na strworzonych,
z-Páwłowiczem, á cześć wyprawiwszy Z-Komorowskim na podiazd. Przećiesz się sprawiwszy, Pole stawi. I naprzod Chodorkowski z swemi Posilony pieszymi Luskiewicowemi, Impet pierwszy wytrzyma; toż zá nim w-te tropy Z-Niewiarowskim Gosiewski (iakoby Cykłopy Widźiał kto porywáne na Niebieskie Bogi,) Uderzą z-Kopiynikiem. A ći zaraz w nogi Wezmą się ku lasowi; oprocz które były Lekczeysze trzy Chorągwie, w-strone poskoczyły, Záiáchane od Lotrow boday uszły cało, By nie tedy (co samo szczęśćie sprawowáło) Komorowski z podiázdem owym się wracaiąc, A tu Nieprzyiaćiela w-oczy zastawaiąc, Samym swoimrumorem ich nie odratował. Oraz czymby fortuny dalszey swey sprobował, Uderzył na strworzonych,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 101
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
drogą najwięcej dwa konie podle siebie iść mogły między skałami. Nie mogąc tedy żadnym sposobem nazad przebyć do swego obozu niebożęta Elearowie, poszli z pod Switnice dla bydła w drugą stronę; a tymczasem Pan Bóg zdarzył, iż kilkanaście towarzystwa ochwaciwszy się pod Sławinem, niechcieli iść dla bydła, ale się puścili wprost ku onemu lasowi. Około którego postrzegłszy Węgrów zasadzki potężne, skoczyli w bok ku Dunajowi i pojmali chłopa, który ich ścieżkami przez okrutne skały nad szumiącym Dunajem, pieszo konie za sobą kilka mil wiodących, naokoło przeprowadził. Którego chłopa Węgrowie gdy nazad idącego za darem bożym pochwycili, zaczem rozumieli iż to tamtędy wszyscy przeszli; nie mogąc
drogą najwięcej dwa konie podle siebie iść mogły między skałami. Nie mogąc tedy żadnym sposobem nazad przebyć do swego obozu niebożęta Elearowie, poszli z pod Switnice dla bydła w drugą stronę; a tymczasem Pan Bóg zdarzył, iż kilkanaście towarzystwa ochwaciwszy się pod Sławinem, niechcieli iść dla bydła, ale się puścili wprost ku onemu lasowi. Około którego postrzegłszy Węgrów zasadzki potężne, skoczyli w bok ku Dunajowi i pojmali chłopa, który ich ścieżkami przez okrutne skały nad szumiącym Dunajem, pieszo konie za sobą kilka mil wiodących, naokoło przeprowadził. Którego chłopa Węgrowie gdy nazad idącego za darem bożym pochwycili, zaczem rozumieli iż to tamtędy wszyscy przeszli; nie mogąc
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 35
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
lewej imp. podskarbi nadw. kor. z pułkiem swoim, zaraz i litewscy, tandem piechoty, wozy, corpus wojska. Stanęliśmy u rzeki Bassan, nad stawkiem, nazywa się miejsce Serby, w lewą niżej las widać było. Przeprawa głęboka była. 22 ejusdem
Ruszyliśmy dla przeprawy niżej w lewą rękę ku lasowi na tamtej stronie. Posłano regiment dragoński imp. stolnika kor. dla asekurowania od nieprzyjaciela tego lasu i kilka chorągwi wołoskich. Stanęła jedna przeprawa dla artyleryjej równo z wieczorem. Rotmistrz wołoski Aleksander powiedział, że widział Tatarów w nocy za lasem mila nro 100, a nasi ludzie jeszcze tam dalej chodzili na owce, których kilku
lewej jmp. podskarbi nadw. kor. z pułkiem swoim, zaraz i litewscy, tandem piechoty, wozy, corpus wojska. Stanęliśmy u rzeki Bassan, nad stawkiem, nazywa się miejsce Serby, w lewą niżej las widać było. Przeprawa głęboka była. 22 eiusdem
Ruszyliśmy dla przeprawy niżej w lewą rękę ku lasowi na tamtej stronie. Posłano regiment dragoński jmp. stolnika kor. dla asekurowania od nieprzyjaciela tego lasu i kilka chorągwi wołoskich. Stanęła jedna przeprawa dla artyleryjej równo z wieczorem. Rotmistrz wołoski Aleksander powiedział, że widział Tatarów w nocy za lasem mila nro 100, a nasi ludzie jeszcze tam dalej chodzili na owce, których kilku
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 9
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Izabellę strapioną zostawił I Odoryka, co mię dla niej beł wyprawił; I przyszedłem do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc
Izabellę strapioną zostawił I Odoryka, co mię dla niej beł wyprawił; I przyszedłem do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 236
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905