się zdobyć dary, Lub jakie śmiały żeglarz aż od dalekiego Eou gdzieś przywozi, lub co kosztownego Indie szlą hiszpańskie, z przewybornych owych, Orientalskich pereł i konch purpurowych. Ćoż kiedy mię fortuna w tym stanie mieć chciała, Dawszy ochotę, wielkich dostatków zajrzała. Złota mi Ganges nie śle a w cieniach domowych O złotych ledwom słyszał piaskach Tagusowych. I nie byłem tam nigdy, gdzie morze głębokie Rzuca kosztowne perły na brzegi szerokie. Nie mogąc tedy darem obesłać cię drogim, Żebyś tym nie gardziła prezentem ubogim, Ale jakim jest sercem ode mnie posłany, Takim proszę, żeby też był akceptowany. Znam się za dar niewielki ani
się zdobyć dary, Lub jakie śmiały żeglarz aż od dalekiego Eou gdzieś przywozi, lub co kosztownego Indye szlą hiszpańskie, z przewybornych owych, Oryentalskich pereł i konch purpurowych. Ćoż kiedy mię fortuna w tym stanie mieć chciała, Dawszy ochotę, wielkich dostatkow zajrzała. Złota mi Ganges nie śle a w cieniach domowych O złotych ledwom słyszał piaskach Tagusowych. I nie byłem tam nigdy, gdzie morze głębokie Rzuca kosztowne perły na brzegi szyrokie. Nie mogąc tedy darem obesłać cię drogim, Żebyś tym nie gardziła prezentem ubogim, Ale jakim jest sercem ode mnie posłany, Takim proszę, żeby też był akceptowany. Znam się za dar niewielki ani
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 240
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
likwor przetapiały! Podaję pęta moje Twojej ręce, Boże! Tyś związał, nikt bez Ciebie rozwiązać nie może. X
Wyprowadź z więzienia duszę moję, abym wyznawała imię Twoje. W Psalmie 141
Któram mogła swobodnie w niebie trawić lata, patrz, jako w ciemną klatkę wepchnęły mię fata! Ach, boleści! Ledwom się biedna urodziła, zaraz ciała machina brzydką turmą była, nogi w kajdany, ręce w dybki się zmieniły, kości w kratne więzienia, a w postronki żyły. Na toż to ze mną oraz zrodzone więzienie, bym czuła w tej gospodzie wieczne utrapienie? Czy mnie-ż, której się szczupła niebieska widziała kraina
likwor przetapiały! Podaję pęta moje Twojej ręce, Boże! Tyś związał, nikt bez Ciebie rozwiązać nie może. X
Wyprowadź z więzienia duszę moję, abym wyznawała imię Twoje. W Psalmie 141
Któram mogła swobodnie w niebie trawić lata, patrz, jako w ciemną klatkę wepchnęły mię fata! Ach, boleści! Ledwom się biedna urodziła, zaraz ciała machina brzydką turmą była, nogi w kajdany, ręce w dybki się zmieniły, kości w kratne więzienia, a w postronki żyły. Na toż to ze mną oraz zrodzone więzienie, bym czuła w tej gospodzie wieczne utrapienie? Czy mnie-ż, której się szczupła niebieska widziała kraina
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 157
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i po obiedzie, nakupowawszy obrazków Najświętszej Panny, wyjechałem także na całą noc do Piotrkowa. Z Piotrkowa pojechałem w płockie województwo do Goślic do matki mojej, prosząc jej o błogosławieństwo. Stamtąd pojechałem do Warszawy, alias wziąwszy inszą przez omyłkę z Zakro-
czymia drogę przyjechałem na Pragę. Zima się psowała. Ledwom się przez Narew, przeciągając ludźmi kolaskę i konie po jednemu przeprowadzając, przeprawił.
Przyjechawszy na Pragę, widziałem, że Wisła barzo się rujnowała, dziur pełno w lodzie było. Już noc następowała, jednak wziąwszy przewodnika, prawie po ciemku poszedłem pieszo do Warszawy. A tymczasem brat mój pułkownik na Pragę z
i po obiedzie, nakupowawszy obrazków Najświętszej Panny, wyjechałem także na całą noc do Piotrkowa. Z Piotrkowa pojechałem w płockie województwo do Goślic do matki mojej, prosząc jej o błogosławieństwo. Stamtąd pojechałem do Warszawy, alias wziąwszy inszą przez omyłkę z Zakro-
czymia drogę przyjechałem na Pragę. Zima się psowała. Ledwom się przez Narew, przeciągając ludźmi kolaskę i konie po jednemu przeprowadzając, przeprawił.
Przyjechawszy na Pragę, widziałem, że Wisła barzo się rujnowała, dziur pełno w lodzie było. Już noc następowała, jednak wziąwszy przewodnika, prawie po ciemku poszedłem pieszo do Warszawy. A tymczasem brat mój pułkownik na Pragę z
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 360
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, żeby ta pensja nie do
skarbu królewskiego, alias do rąk grafa Bryla, który by stąd siła profitowa! z krzywdą królewską, ale do rąk samej królowej oddawana była; i ta to największa Okazja śmiertelnej nienawiści była grafa Bryla do Brogliego, posła francuskiego. Dawał król francuski i królowi naszemu znaczną pensją, a zatem ledwośmy wyrobili cztery tysiące czerw. zł. Dał tedy nam Durand dwa tysiące czerw, zł zaraz, a drugie dwa potem dać obiecał.
Nadjechał potem do Warszawy Zabiełło, marszałek kowieński, który już nie z tym sercem dla nas się pokazywał jak przedtem i nie tak śmiało, gdyż się obawiał, aby się to nam
, żeby ta pensja nie do
skarbu królewskiego, alias do rąk grafa Bryla, który by stąd siła profitowa! z krzywdą królewską, ale do rąk samej królowej oddawana była; i ta to największa Okazja śmiertelnej nienawiści była grafa Bryla do Brogliego, posła francuskiego. Dawał król francuski i królowi naszemu znaczną pensją, a zatem ledwośmy wyrobili cztery tysiące czerw. zł. Dał tedy nam Durand dwa tysiące czerw, zł zaraz, a drugie dwa potem dać obiecał.
Nadjechał potem do Warszawy Zabiełło, marszałek kowieński, który już nie z tym sercem dla nas się pokazywał jak przedtem i nie tak śmiało, gdyż się obawiał, aby się to nam
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 737
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
ich narodzie na wojnach sposobem, rozwiniono i podniesiono tę chorągiew, bardzo bogatą, której przeciwko Alkoranowi swemu, jak pod nią nasi zabili chorążego i konia, odbiegli. Tę chorągiew zaraz Król z pod Widnia posłał Ojcu Świętemu do Rzymu, gdzie jest zawieszona na Watykanie. Jakieśmy się już rozkwaterowali w obozie tureckim, to ledwośmy z wojskami cesarskiemi czwartą część zastąpili namiotów tureckich zostawionych, w którecheśmy no-
cowali. Król zaś na swoim zwyczajnym taboreciku tylko przesiedział całą noc, który, po rozproszonym Turku, jak prędko stanął w namiocie na noc, zaraz, czyli jeden, czyli dwa regimenty cesarskiej piechoty, której było circiter na dwa
ich narodzie na wojnach sposobem, rozwiniono i podniesiono tę chorągiew, bardzo bogatą, której przeciwko Alkoranowi swemu, jak pod nią nasi zabili chorążego i konia, odbiegli. Tę chorągiew zaraz Król z pod Widnia posłał Ojcu Świętemu do Rzymu, gdzie jest zawieszona na Watykanie. Jakieśmy się już rozkwaterowali w obozie tureckim, to ledwośmy z wojskami cesarskiemi czwartą część zastąpili namiotów tureckich zostawionych, w którecheśmy no-
cowali. Król zaś na swoim zwyczajnym taboreciku tylko przesiedział całą noc, który, po rozproszonym Turku, jak prędko stanął w namiocie na noc, zaraz, czyli jeden, czyli dwa regimenty cesarskiej piechoty, której było circiter na dwa
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 64
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
białogłowa głosi, Że „nie chcesz być stałym w słowie; nie wierzyć było jej mowie.
Już mi tam i strach dojmował, gdy mi ociec pokazował Twarz surową, gotów ginąć, leć i ciebie nie chce minąć. Wybaczże mi, coć donoszę, pokornie cię o to proszę. Bo tak gniewliwemu człeku ledwom uszedł jego ręku.”
Ten też swojej zwykłej złości nie tai, ale chytrości Białogłowskiej przypisuje, mówiąc: „I ja się też czuję, Czymem jest, lub w jego domu, nie ustąpię też nikomu. Nie dlategom syna mego skrewnił pewnie z domem jego!” Pan Krakowski się gniewa.
Więc
białogłowa głosi, Że „nie chcesz być stałym w słowie; nie wierzyć było jej mowie.
Już mi tam i strach dojmował, gdy mi ociec pokazował Twarz surową, gotów ginąć, leć i ciebie nie chce minąć. Wybaczże mi, coć donoszę, pokornie cię o to proszę. Bo tak gniewliwemu człeku ledwom uszedł jego ręku.”
Ten też swojej zwykłej złości nie tai, ale chytrości Białogłowskiej przypisuje, mówiąc: „I ja się też czuję, Czymem jest, lub w jego domu, nie ustąpię też nikomu. Nie dlategom syna mego skrewnił pewnie z domem jego!” Pan Krakowski się gniewa.
Więc
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 22
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
Dzieci, jeżeliby się przez małżeństwo nasze, Familia rozkrzewić miała. J w tymże staraniu, żeby swoich Sukcesorów mądrym uszczęśliwił opatrzeniem, skonał. PRZYPADKI
Zyliśmy potym kilka lat jeszcze w największym ukontentowaniu w naszych dobrach, aż przyszła od Dworu do mego męża dyspozycja, żeby się stawił; jam z nim jechała. Ledwom się Dworowi pokazała, pozyskałam honor, i podziwienie. Zdało się, jakoby nie było osoby, udatniejszej nademnie, piękniejszej, i doskonalszej. Nie mogłam się przed licznymi dlamnie usługami, i przed miłym wdziękiem pochlebstwa dla mojej osoby czynionego, obaczyć. Na moje nieszczęście dostał mąż mój rozkaz do ruszenia
Dzieci, jeżeliby śię przez małżeństwo nasze, Familia rozkrzewić miała. J w tymże staraniu, żeby swoich Sukcesorow mądrym uszczęśliwił opatrzeniem, zkonał. PRZYPADKI
Zyliśmy potym kilka lat jeszcze w naywiększym ukontentowaniu w naszych dobrach, aż przyszła od Dworu do mego męża dispozycya, żeby śię stawił; jam z nim jechała. Ledwom śię Dworowi pokazała, pozyskałam honor, i podziwienie. Zdało się, jakoby nie było osoby, udatnieyszey nademnie, pięknieyszey, i doskonalszey. Nie mogłam śię przed licznymi dlamnie usługami, i przed miłym wdziękiem pochlebstwa dla moiey osoby czynionego, obaczyć. Na moie nieszczęśćie dostał mąż moy rozkaz do ruszenia
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 23
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
jest najpiękniejszego i najdoskonalszego nie tylko na ziemi, ale i wierzyć jako najżyczliwszemu swemu. Kompanii wszystkiej kłaniam. Dziś ekspediować, żeby tu przede dniem stanął posłaniec. Sprawy jako tam idą, oznajmić. W Żółkwi, 14VI 1665. Najśliczniejsza i najukochańsza duszy i serca pociecho!
Na dwa listy moje, z Pielaskowic pisane, ledwom się tu jednego w Żółkwi doczekał responsu. O Sylwandrze i Astrei że takie już i po klasztorach mowy, żal się Boże. Zawsze się tego spodziewała Beaulieu. Niech widzi teraz Hamaleon, co są za skutki de ss importune activite. Widzę, że ci ludzie, tj. Sylvandre i Astree , będą sceną i
jest najpiękniejszego i najdoskonalszego nie tylko na ziemi, ale i wierzyć jako najżyczliwszemu swemu. Kompanii wszystkiej kłaniam. Dziś ekspediować, żeby tu przede dniem stanął posłaniec. Sprawy jako tam idą, oznajmić. W Żółkwi, 14VI 1665. Najśliczniejsza i najukochańsza duszy i serca pociecho!
Na dwa listy moje, z Pielaskowic pisane, ledwom się tu jednego w Żółkwi doczekał responsu. O Sylwandrze i Astrei że takie już i po klasztorach mowy, żal się Boże. Zawsze się tego spodziewała Beaulieu. Niech widzi teraz Hamaleon, co są za skutki de ss importune activite. Widzę, że ci ludzie, tj. Sylvandre i Astree , będą sceną i
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 29
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
; aza da P. Bóg użyczy jeszcze cokolwiek pogody, któremu solennitertam dziękować za rekuperację tej tak wielkiej z rąk pogańskich fortecy. Kościół w meczet obrócony jest założenia św. Wojciecha, który tam chrzcił króla Stefana, pierwszego chrześcijanina. Po odjeździe p. Daleraka tłumaczyłem cytrę od Wci serca mego, nad którą ledwom z żalu nie umarł. Dla Boga, cóż też to za tak niebaczny człowiek, co Wci memu sercu takie rzeczy w głowę kładzie i onymi miesza i turbuje! Ja sobie mam uczynić w Polsce desaffaires,żem wprzód substancję, a potem zdrowie moje hazardował? Chciało się im ligi - jam
; aza da P. Bóg użyczy jeszcze cokolwiek pogody, któremu solennitertam dziękować za rekuperację tej tak wielkiej z rąk pogańskich fortecy. Kościół w meczet obrócony jest założenia św. Wojciecha, który tam chrzcił króla Stefana, pierwszego chrześcijanina. Po odjeździe p. Daleraka tłumaczyłem cytrę od Wci serca mego, nad którą ledwom z żalu nie umarł. Dla Boga, cóż też to za tak niebaczny człowiek, co Wci memu sercu takie rzeczy w głowę kładzie i onymi miesza i turbuje! Ja sobie mam uczynić w Polszcze desaffaires,żem wprzód substancję, a potem zdrowie moje hazardował? Chciało się im ligi - jam
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 575
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, Wracam do Domu łzy z oczu otarszy. Stanąłem właśnie, w punkt jak należało, Rok cały chowam milczenie w sekrecie; Zda mi się że już lat kilka mijało Mojej tęsknicy, mam nadzieję przecie, Ze mi tę szkodę czas odda stokrotnie, Gdy swoje koła zacznie pędzić lotnie. Prżychodzi pora pragnącego zysku, Ledwom nad prawo Reguły nie zgrzeszył, Nad zasłużeńszych, chcąc być w stanowisku; Już się przed siecią z szczęściam swego cieszył; Ale cóż czyni BÓG dla lepszej proby? Na niecierpliwych przepuszcza choroby. Bo kiedy widzę, że wszyscy wychodzą Bracia na Puszczą, jam nagle osłabiał; Zazdrosne myśli, z żalem mię uwodzą
, Wrácam do Domu łzy z oczu otárszy. Stánąłem właśnie, w punkt iák náleżało, Rok cáły chowám milczenie w sekrecie; Zda mi się że iuż lat kilka miiało Moiey tesknicy, mam nádzieię przecie, Ze mi tę szkodę czas odda stokrotnie, Gdy swoie koła zácznie pędzić lotnie. Prżychodzi pora prágnącego zysku, Ledwom nád práwo Reguły nie zgrzeszył, Nád zásłużeńszych, chcąc być w stánowisku; Już się przed siecią z szczęściam swego cieszył; Ale coż czyni BOG dla lepszey proby? Ná niecierpliwych prźepuszcza choroby. Bo kiedy widzę, że wszyscy wychodzą Bracia na Puszczą, iam nagle osłabiał; Zazdrosne myśli, z żalem mię uwodzą
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 189
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752