, bracie, i po to. Pobrał diabeł monetę, niech weźmie i złoto. Hajwo kości pod stołem, pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nią naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stójcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do diabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim
, bracie, i po to. Pobrał djabeł monetę, niech weźmie i złoto. Hajwo kości pod stołem, pokaż je sam dziecię, Czy nie macie tam drugich, bo wy to umiecie? Wej pogańskiego syna, jak poszalbierował Kostkę, jak ją podłubał, jak w nię naspiżował Srebra żywego. Wejże jak po jakim ledzie Po smarowanym stole, przetomci mu jedzie Kostka, jako ją złoży. To łżesz, chybaby to Sam umiesz szalbierować, bodaj cię zabito! Zdechniesz pogański synu, tylko cię raz chopię. Ej stojcie, garłem gracie w hetmańskiej to szopie. Tam do djabła na majdan! Trzeci warstat zasię Już się nie w takim
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 452
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w tamten miesiąc; gdyby Nie powódź, mielibyście byli dobre ryby.” „Bodajże cię zabito! wszytko, mówisz, dobrze, A nic nie masz dobrego.” Nuż laską po ziobrze. 535 (P). WINO PŁYWA, NIE TONIE
Jadąc przez Wisłę, z sani zsiadł, po słabym ledzie, Jeden pan. Pod rękę go starszy sługa wiedzie, Z srogim brzuchem i wielki pijanica wina. „Dlaboga, pojedynkiem — rzekę — bo głębina.” A ów: „Właśnie jakobym też szedł wedle łodzi; Wżdy wino i w najgłębszej nie tonie powodzi.” 536. CZEMU ZŁODZIEJ PO ŚMIERCI OCZU NIE
w tamten miesiąc; gdyby Nie powódź, mielibyście byli dobre ryby.” „Bodajże cię zabito! wszytko, mówisz, dobrze, A nic nie masz dobrego.” Nuż laską po ziobrze. 535 (P). WINO PŁYWA, NIE TONIE
Jadąc przez Wisłę, z sani zsiadł, po słabym ledzie, Jeden pan. Pod rękę go starszy sługa wiedzie, Z srogim brzuchem i wielki pijanica wina. „Dlaboga, pojedynkiem — rzekę — bo głębina.” A ów: „Właśnie jakobym też szedł wedle łodzi; Wżdy wino i w najgłębszej nie tonie powodzi.” 536. CZEMU ZŁODZIEJ PO ŚMIERCI OCZU NIE
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 420
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rządzi, Gdy ojczyznę, tron, żonę, tułacz, mnich, diakon, Nalazł, wziął, pojął, z łaską, chwałą i nad zakon. 828. Z łacińskiego.
Kiedy się po topoli jaszczurka przebiega, Ciekący z drzewa bursztyn nagle ją osięga. Tak tłustą rosą gdy się ujętą dziwuje, Zakrzepła w letnim ledzie grób sobie sprawuje. Nie chlub się Kleopatro, żeś w królewskim grobie, Ot jaszczurka zacniejszy wynalazła sobie. 829. Na wdowy z łacińskiego.
Kto bierze wdowę, powiem, jeżeli nie wiecie, Właśnie jakoby kupił portki na wendecie. Jak te mniej abo więcej wytarte przedają, Także właśnie i one mężom się dostają
rządzi, Gdy ojczyznę, tron, żonę, tułacz, mnich, diakon, Nalazł, wziął, pojął, z łaską, chwałą i nad zakon. 828. Z łacińskiego.
Kiedy się po topoli jaszczurka przebiega, Ciekący z drzewa bursztyn nagle ją osięga. Tak tłustą rosą gdy się ujętą dziwuje, Zakrzepła w letnim ledzie grob sobie sprawuje. Nie chlub się Kleopatro, żeś w krolewskim grobie, Ot jaszczurka zacniejszy wynalazła sobie. 829. Na wdowy z łacińskiego.
Kto bierze wdowę, powiem, jeżeli nie wiecie, Właśnie jakoby kupił portki na wendecie. Jak te mniej abo więcej wytarte przedają, Także właśnie i one mężom się dostają
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 297
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
tylko a choroby. Wszytko do swego końca skrytym wrogiem jedzie: Cieszysz się — ogień składasz na wodzie, na ledzie. Ledwo twoja płomieniem pocznie gorzeć kłoda, Aż swym ze światłem gaśnie, aż na spodku woda Łez rzewliwych. Smutek ci zabiega od spasi, Smutek niespodziewany twoje światło gasi. Budujesz co na tymże ledzie nieroztropnie — Śliźnie się albo tonie, skoro lód roztopnie. Inszego, wywróć głową wszytek świat do szczętu, Rzeczom śmiertelnym nie ma ziemia fundamentu,
Choć się coś zda na pozór; i pomyślić szkoda: Wszędy lód, wszędy śmierć ma przystęp i przygoda. Okrutnymi fortuna razami nas maca, Lecz często, co dziś wzięła
tylko a choroby. Wszytko do swego końca skrytym wrogiem jedzie: Cieszysz się — ogień składasz na wodzie, na ledzie. Ledwo twoja płomieniem pocznie gorzeć kłoda, Aż swym ze światłem gaśnie, aż na spodku woda Łez rzewliwych. Smutek ci zabiega od spasi, Smutek niespodziewany twoje światło gasi. Budujesz co na tymże ledzie nieroztropnie — Śliźnie się albo tonie, skoro lód roztopnie. Inszego, wywróć głową wszytek świat do szczętu, Rzeczom śmiertelnym nie ma ziemia fundamentu,
Choć się coś zda na pozór; i pomyślić szkoda: Wszędy lód, wszędy śmierć ma przystęp i przygoda. Okrutnymi fortuna razami nas maca, Lecz często, co dziś wzięła
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 530
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
uradowali/ aniżliby rybę byli pojmali: boż iż Biskup na podagrę stękał/ on mu lód pod nogi położyli/ z czego wielką ochłodę uczuł. Jednego tedy czasu z lodu głos człowieczy usłuszy/ którego Biskup poprzysiągł/ i pytał coby zacz był. Zatym głos. Jestem dusza nieaka/ która w tym zimnym ledzie za grzechy moje cierpię/ i mogłabym być wybawiona/ jeślibyś trzydzieści Mszej bez przestanku przez trzydzieści dni za mię ofiarował. Gdy już połowię Mszej odprawił/ i jeszcze się do Msze gotował/ za sprawą diabelskązstało się/ iż prawie wszytko miasto miedzy sobą wojnę podniosło. Przeto zawołany Biskup/ aby sedycją uskromił/
vrádowáli/ ániżliby rybę byli poimáli: boż iż Biskup ná podágrę stękał/ on mu lod pod nogi położyli/ z czego wielką ochłodę vczuł. Iednego tedy czásu z lodu głos człowieczy vsłuszy/ ktorego Biskup poprzysiągł/ y pytał coby zacz był. Zátym głos. Iestem duszá nieáka/ ktora w tym zimnym ledźie zá grzechy moie ćierpię/ y mogłábym być wybáwiona/ ieslibyś trzydzieśći Mszey bez przestanku przez trzydźieśći dni za mię ofiárował. Gdy iuż połowię Mszey odpráwił/ y iescze sie do Msze gotował/ zá spráwą dyabelskązstáło sie/ iż práwie wszytko miásto miedzy sobą woynę podniosło. Przeto záwołány Biskup/ áby sedycyą vskromił/
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 189
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, Nie trzeba wróżek ani łączenia planetów Słuchać, bo krom tych wszytkich rzeczy mądry zgadnie, Patrząc w jego postępki, co na kogo spadnie. Doświadczenie rzeczy mistrz, a z jednej przyczyny Tenże koniecznie skutek; nie może być inny. Łacno drugiemu wróży, ani się zawiedzie, Kto się sam wprzód załomie na marcowym ledzie. Kto niestrawne potrawy, nie dopiekłe schaby Tłusto je, wodę pije na żołądek słaby, Nie stanie-li na droższe ubogiego trunki, Niech się nazajutrz pewnej spodziewa biegunki. Kto spadł z piętra, ma ze mnie gotowego wróżka, Że abo nigdy, abo późno wstanie z łóżka. Kto się winem za cudze wczora
, Nie trzeba wróżek ani łączenia planetów Słuchać, bo krom tych wszytkich rzeczy mądry zgadnie, Patrząc w jego postępki, co na kogo spadnie. Doświadczenie rzeczy mistrz, a z jednej przyczyny Tenże koniecznie skutek; nie może być iny. Łacno drugiemu wróży, ani się zawiedzie, Kto się sam wprzód załomie na marcowym ledzie. Kto niestrawne potrawy, nie dopiekłe schaby Tłusto je, wodę pije na żołądek słaby, Nie stanie-li na droższe ubogiego trunki, Niech się nazajutrz pewnej spodziewa biegunki. Kto spadł z piętra, ma ze mnie gotowego wróżka, Że abo nigdy, abo późno wstanie z łóżka. Kto się winem za cudze wczora
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 158
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w wstępną sobotę pułk Jego Mści P. Wdzica Bracławskiego i Jego Mści P. Koniecpolskiego, dla zatopienia portu Elbląskiego; gdzie przyszedłszy mimo Głowę przez obie Żuławy stanęli na Hapie morskiej, ode dżdża na ten czas zamarzłej; tam się z nimi zszedł Jego Mść P. Halicki z pułkiem swoim, i poczęli budować izbice na ledzie na rzece Elbląsce, która idzie z Hapu kopana, którą okręty podstępują pod miasto. A gdy budować poczęli wariatia się stała między wozami, na których drzewo już sporządzone i poznaczone, jako miały być izbice, było, dla których wariatij już tak dobrze zbudowane być niemogły, mianowicie chłopi co budowali, niebędąc tam
w wstępną sobotę pułk Jego Mści P. Wdzica Bracławskiego i Jego Mści P. Koniecpolskiego, dla zatopienia portu Elbląskiego; gdzie przyszedłszy mimo Głowę przes obie Żuławy stanęli na Hapie morskiej, ode dżdża na ten czas zamarzłej; tam się z nimi zszedł Jego Mść P. Halicki z pułkiem swoim, i poczęli budować izbice na ledzie na rzece Elbląsce, która idzie z Hapu kopana, którą okręty podstępują pod miasto. A gdy budować poczęli wariatia się stała między wozami, na których drzewo już sporządzone i poznaczone, jako miały być izbice, było, dla których wariatij już tak dobrze zbudowane bydź niemogły, mianowicie chłopi co budowali, niebędąc tam
Skrót tekstu: DiarKwarKoniec
Strona: 19
Tytuł:
Diariusz ...wojska kwarcianego...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1626
Data wydania (nie wcześniej niż):
1626
Data wydania (nie później niż):
1626
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
byś nie ogromne, kiedy sklęsną, miechy. Pospolite ruszenie drugi jako żywo Nie służył; mów ty: wojna, a on: będzie żniwo. Drugi pole zależał: znamy swe szkatuły. Tym by też czasem Polskę pogany zasuły. Jeśli rzeczesz, że sąsiad z posiłkiem przyjedzie? Jakobyś też budował na marcowym ledzie. Przysiągłbym, że się teraz wszyscy cieszą śmiele, Wilcy polskiej wolności i nieprzyjaciele, Boli Niemca Psie pole i Byczyna świeża; I sam nic nie uczynił, i zraził papieża. A Władysław co mówi za dniestrową wodą? Wielką by nam i ten był w boju niewygodą, Czy się bronić, czy jego
byś nie ogromne, kiedy sklęsną, miechy. Pospolite ruszenie drugi jako żywo Nie służył; mów ty: wojna, a on: będzie żniwo. Drugi pole zależał: znamy swe szkatuły. Tym by też czasem Polskę pogany zasuły. Jeśli rzeczesz, że sąsiad z posiłkiem przyjedzie? Jakobyś też budował na marcowym ledzie. Przysiągłbym, że się teraz wszyscy cieszą śmiele, Wilcy polskiej wolności i nieprzyjaciele, Boli Niemca Psie pole i Byczyna świeża; I sam nic nie uczynił, i zraził papieża. A Władysław co mówi za dniestrową wodą? Wielką by nam i ten był w boju niewygodą, Czy się bronić, czy jego
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 143
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
za piecem pokutować, abo na piekarskim piecu, podparszy się rękoma, smucić się, a zonę przeprosić. A jeśliby w czym nie usłuchał zony, abo czego nie zrobił tego dnia, ma głód cały dzień cierpieć, na gołej ławie spać; czego, Boże uchowaj, żonę w czym zdradzić, powinien będzie na ledzie całym zadkiem trzy godziny siedzieć, a jeśli lecie, tedy w wodzie stać, a smarować się miodem, aby się komarowie i bący tej krzywdy zemścili; o insze winy każdy niech cierpi wedle zasługi, a żona go może przęślicą dobrze zbuksować, aże się jej będzie prosił. Artykuł dwudziesty. Jeźliby kto przeciw tym artykułom
za piecem pokutować, abo na piekarskim piecu, podparszy się rękoma, smucić się, a zonę przeprosić. A jeśliby w czym nie usłuchał zony, abo czego nie zrobił tego dnia, ma głód cały dzień cierpieć, na gołej ławie spać; czego, Boże uchowaj, żonę w czym zdradzić, powinien będzie na ledzie całym zadkiem trzy godziny siedzieć, a jeśli lecie, tedy w wodzie stać, a smarować się miodem, aby się komarowie i bący tej krzywdy zemścili; o insze winy każdy niech cierpi wedle zasługi, a żona go może przęślicą dobrze zbuksować, aże się jej będzie prosił. Artykuł dwudziesty. Jeźliby kto przeciw tym artykułom
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 80
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
że jako chore ziemią zapadną, że ogniem zgore
gorętszym niżli Sodoma Syjon? Ale takiego nic nie mówi On, rychlej: “Mój Ojcze, odpuść im – mówi – a niewiadomość niech je wymówi”. Okrutne serca, chocia nie wierzą, lecz na tak miłe słowa nie dzierżą, ale wnet, jako na zimnym ledzie skierka więc niknie, tak ich nie wiedzie on słodki afekt do słońca dalej, ale zaś w ślepej nocy ustali. Czemu się pierwej zdziwić? Pokorze? Czy-li stąd pojźrzę na wielkie morze Twej niezbrodzonej miłości, Panie, bo się to pewnie, co prosisz, stanie? Godzienże świeżo lud Tobą krwawy u Ciebie
że jako chore ziemią zapadną, że ogniem zgore
gorętszym niżli Sodoma Syjon? Ale takiego nic nie mówi On, rychlej: “Mój Ojcze, odpuść im – mówi – a niewiadomość niech je wymówi”. Okrutne serca, chocia nie wierzą, lecz na tak miłe słowa nie dzierżą, ale wnet, jako na zimnym ledzie skierka więc niknie, tak ich nie wiedzie on słodki afekt do słońca daléj, ale zaś w ślepej nocy ustali. Czemu się pierwej zdziwić? Pokorze? Czy-li stąd pojźrzę na wielkie morze Twej niezbrodzonej miłości, Panie, bo się to pewnie, co prosisz, stanie? Godzienże świeżo lud Tobą krwawy u Ciebie
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 88
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995