Moda w fraszki przybrała/ z złota obnażyła. Prawieć rozum niektórych/ łańcuszków zbywają/ Srebra/ pereł/ a wstążek i Kwefów dostają. Z których wiatr/ gdy pozorny znagła kolor zwieje Aż się z płowych Płachetek co żywo naśmieje. Słowem/ tak nas dzisiejsza Moda omamiła/ Tak niepojęte głupstwo w nas zlekka wmowiła: Ze gdyby we Francjej wierzbę obłupiono/ Skorę/ za drogie wstęgi/ w Polsceby kupiono/ A w tym Moda czy mądrze Damom poradziła? Gdy Ogony do spodnic imże przyprawiła? Wieciesz co to Ogony? Nie mówiąc szeroce: Są to pyszne nadętych Szatanów karoce. Na nich oni/ jak w łodziach
Modá w frászki przybráłá/ z złotá obnázyłá. Práwieć rozum niektorych/ łańcuszkow zbywáią/ Srebrá/ pereł/ á wstążek y Kwefow dostaią. Z ktorych wiátr/ gdy pozorny znagłá kolor zwieie Aż się z płowych Płáchetek co żywo náśmieie. Słowem/ ták nas dźiśieysza Modá omamiłá/ Ták niepoięte głupstwo w nas zlekká wmowiłá: Ze gdyby we Francyey wierzbę obłupiono/ Skorę/ zá drogie wstęgi/ w Polszczeby kupiono/ A w tym Modá czy mądrze Dámom porádźiła? Gdy Ogony do spodnic imże przypráwiłá? Wiećiesz co to Ogony? Nie mowiąc szeroce: Są to pyszne nádętych Szatánow károce. Ná nich oni/ iak w łodźiách
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B3v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
pisma ś^o^. O wcieleniu Syna Bożego/ i o imieniu tym/ Bogarodzica/ ile do tej naszej przełożonej o postanowieniu dusze materii/ z podobieństwa/ mówi/ Ta wcielenia Boga słowa tajemnica/ niemałą Z człowieczym rodzeniem ma blizkość. Gdyż ziemskich ludzi matki przyrodzeniu do rodzenia usługujące/ acz w żywocie ciało noszą/ które zlekka/ za postępkiem czasu zrastając się/ i skrytymi niektórymi Stworzycielowymi sprawami pomnożenie po mału biorąc/ w doskonałość pzywiedzione/ człowieczego wyobrażenia dostępuje. Lecz ciałku już doskonałemu i ożywionemu/ tym sposobem/ którym on sam wie/ ducha wlewa. On abowiem tworzy ducha człowieczego w nim jako mówi Prorok. i chociaż one ziemnych tylko ciał
pismá ś^o^. O wćieleniu Syná Bożego/ y o imieniu tym/ Bogárodźicá/ ile do tey nászey przełożoney o postánowieniu dusze máteriey/ z podobieństwá/ mowi/ Tá wcielenia Bogá słowá táiemnicá/ niemáłą Z człowieczym rodzeniem ma blizkość. Gdyż źiemskich ludźi mátki przyrodzeniu do rodzenia vsługuiące/ ácz w żywocie ciáło noszą/ ktore zlekká/ zá postępkiem cżásu zrastáiąc sie/ y skrytymi niektorymi Stworzyćielowymi spráwámi pomnożenie po máłu biorąc/ w doskonáłość pzywiedźione/ człowieczego wyobráżenia dostępuie. Lecż ćiałku iuż doskonáłemu y ożywionemu/ tym sposobem/ ktorym on sam wie/ duchá wlewa. On ábowiem tworzy duchá cżłowieczego w nim iáko mowi Prorok. y choćiáż one źiemnych tylko ciáł
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 66
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
spalił we mnie kości; Pałam, a nie śmiem, chociaż czuję kata I świece w boku, wołać: gore! rata! A też ten ogień tak jest utajony Jako ów, który przenoszą piorony, Który przez dachy przepadszy znikomie, Nieznacznie szkodzi w niewiadomym domie; A jako Etna tak olbrzyma dusi, Że z lekka w górę rzygać ogniem musi, Tak ja, ujęty strachem i baczeniem, Niewytrzymanym jęczę pod milczeniem. Przecię ten zapał, chociaż jest w trzymaniu, To we łzach, to się pokaże w wzdychaniu, I chociaż wnętrzny pożar bojaźń toczy, Przecię go i twarz wyznawa, i oczy; Tak się więc ogień, w
spalił we mnie kości; Pałam, a nie śmiem, chociaż czuję kata I świece w boku, wołać: gore! rata! A też ten ogień tak jest utajony Jako ów, który przenoszą piorony, Który przez dachy przepadszy znikomie, Nieznacznie szkodzi w niewiadomym domie; A jako Etna tak olbrzyma dusi, Że z lekka w górę rzygać ogniem musi, Tak ja, ujęty strachem i baczeniem, Niewytrzymanym jęczę pod milczeniem. Przecię ten zapał, chociaż jest w trzymaniu, To we łzach, to się pokaże w wzdychaniu, I chociaż wnętrzny pożar bojaźń toczy, Przecię go i twarz wyznawa, i oczy; Tak się więc ogień, w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 238
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Strój zimno Laznia/ tu Balwierz na stronie; Każ się przegrodzić od żony zasłonie.
SIERPIEN. Nie dać spać i jeść Syrius na niebie/ Nie myśl i Mężu z żoną o potrzebie. Precz z Cyrulikiem i gorące wody/ I po Doktora daremne zawody.
WRZESIEN. Nieleń się urwać owoc w sadzie z lekka: Przytym koziego możesz zażyć mleka A pteki zażyj różnego korzenia Do potraw/ na czas krwie zbytniej puszczenia.
Październik. Maszli psy w pole/ siatki staw na ptaki/ Wino pij dobre/ miód nie ladajaki. Zwłoska się chowaj/ bo tego potrzeba/ Miara podana za Doktora z nieba.
LISTOPAD.
. Stroy źimno Láznia/ tu Bálwierz ná stronie; Każ się przegrodzić od żony zásłonie.
SIERPIEN. Nie dáć spáć y ieść Syryus ná niebie/ Nie myśl y Męzu z żoną o potrzebie. Precż z Cyrulikiem y gorące wody/ Y po Doktorá daremne záwody.
WRZESIEN. Nieleń się vrwać owoc w sádzie z lekká: Przytym koźiego możesz záżyć mleká A pteki záżiy rożnego korzenia Do potraw/ na cżas krwie zbytniey puscżenia.
PAZDZIERNIK. Maszli psy w pole/ śiatki staw ná ptaki/ Wino piy dobre/ miod nie ledáiáki. Zwłoská się choway/ bo tego potrzebá/ Miárá podána zá Doktorá z niebá.
LISTOPAD.
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Kost. Koszt gdy kosztujesz morszczyzną traci/ Ma być gorzkawy/ gdy się roztrąci. Lamaniem proszek jeśli nie padnie/ Niech taki kupi/ kto nań napadnie.
Capparie Kapary. Kapary nieczcze[...] ale zupełne/ Kto umie obrać/ ma oczy wierne. Przy tym mają być i czerwonawe/ A gdy w ząb ujmiesz z lekka gorzkawe.
Corallus Koral. Twardość w Koralu nie bez gładkości/ Miąższość/ czerwoność/ nie bez jasności. Ma swoje pewne gdzie takie cnoty/ V dobrych kupców zawsze zaloty.
Calamus. Rajska Trawa, Tatarskie Ziele. Białość zaleca Tatarskie Ziele/ Zapach/ i prochu gdy nie masz w ciele/ Gdy go probierka ręką
Kost. Koszt gdy kosztuiesz morszcżyzną traći/ Ma bydz gorzkáwy/ gdy się rostrąći. Lamániem proszek iesli nie padnie/ Niech táki kupi/ kto nań nápádnie.
Capparie Káppáry. Káppáry niecżcże[...] ále zupełne/ Kto vmie obrać/ ma ocży wierne. Przy tym máią bydź y cżerwonáwe/ A gdy w ząb vymiesz z lekká gorzkáwe.
Corallus Koral. Twárdość w Koralu nie bez głádkośći/ Miąższość/ cżerwoność/ nie bez iásnośći. Ma swoie pewne gdzie tákie cnoty/ V dobrych kupcow záwsze zaloty.
Calamus. Rayska Tráwá, Tátarskie Ziele. Białość zálecá Tátárskie Ziele/ Zapách/ y prochu gdy nie mász w ćiele/ Gdy go probierká ręką
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: F3
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
żeby ich IMPP. duchowni skarbów z Korony nie wywozili ani wysyłali, gdyż słuszniej, żeby się to in commodum Reipublicae, ojczyzny spólnej, aniż mimo słuszność extra Regnum komu dostawać miało. Do tego niech będzie przydana i lex sumptuaria. Pobory — te już do efektu przywieść bez urazy najtrudniejsza i przeto w tym z lekka postępować potrzeba, używając w tym zwykłej roztropności i tą w tym drogą postępując, którą się dotąd szło, przekładając i to przytym. że to jest ku pokojowi ojczyzny i ku zatrzymaniu sławy starożytnej z postrachem nieprzyjaciół. Więc te pobory wprzód tak umoderować, żeby nie beły i tak ciężkie i aby się nie zdały być
żeby ich JMPP. duchowni skarbów z Korony nie wywozili ani wysyłali, gdyż słuszniej, żeby się to in commodum Reipublicae, ojczyzny spólnej, aniż mimo słuszność extra Regnum komu dostawać miało. Do tego niech będzie przydana i lex sumptuaria. Pobory — te już do efektu przywieść bez urazy najtrudniejsza i przeto w tym z lekka postępować potrzeba, używając w tym zwykłej roztropności i tą w tym drogą postępując, którą się dotąd szło, przekładając i to przytym. że to jest ku pokojowi ojczyzny i ku zatrzymaniu sławy starożytnej z postrachem nieprzyjaciół. Więc te pobory wprzód tak umoderować, żeby nie beły i tak ciężkie i aby się nie zdały być
Skrót tekstu: CompNaprCz_III
Strona: 183
Tytuł:
Compendium naprawy Rzpltej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1606 a 1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
która się teraz otworzyła, i za tą drogą, która już przedtym beła usłana. Lecz iż imo to przecie zostawa ona colluvies senatorów, których jest w liczbie pod półtora sta i dla których jeszcze ona confusio ex parte zostawa, a rady przez nią do skutku nie przychodzą, tedy i tych tylko drogą obyczajną i z lekka upleniać potrzeba. Co począć od kasztelanów mniejszych, których liczba 51, za czasem postąpić do uprzątnienia kasztelanów większych, których jest w liczbie 30, na ostatek i o same się wojewody i przednie kasztelany, także pp. duchowne i urzędniki koronne pokusić, których w liczbie jeszcze zostawa 51, do czego zda się być ta
która się teraz otworzyła, i za tą drogą, która już przedtym beła usłana. Lecz iż imo to przecie zostawa ona colluvies senatorów, których jest w liczbie pod półtora sta i dla których jeszcze ona confusio ex parte zostawa, a rady przez nię do skutku nie przychodzą, tedy i tych tylko drogą obyczajną i z lekka upleniać potrzeba. Co począć od kasztelanów mniejszych, których liczba 51, za czasem postąpić do uprzątnienia kasztelanów większych, których jest w liczbie 30, na ostatek i o same się wojewody i przednie kasztelany, także pp. duchowne i urzędniki koronne pokusić, których w liczbie jeszcze zostawa 51, do czego zda się być ta
Skrót tekstu: CompNaprCz_III
Strona: 183
Tytuł:
Compendium naprawy Rzpltej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1606 a 1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Pieczarskiej/ pieszo pątnowac/ tydniów kilka na Świętą Bracią porobić/ i tym usłużyć/ i wnet (o Panie dziwny w miłosierdziu twoim; o Panno Cudowna w intercessyej twojej: O Święci Ojcowie znaczni w skorej pomocy waszej) zmarły Mikołaj z regestru wymazany bezdusznych/ wpisuje się w Katalog żywych/ i powstaje/ mówić zlekka poczyna/ i wielmi utiskuje na ranę ością zadaną. Na co z bojaźnią patrząc wkoło stojący/ wielkim głosem nawysokości Pana mieszkającego wielbili/ Przenajczystszą Niebios Heroinę wysławowali/ z służebnikami jej Świętymi Ojcami Pieczarskimi/ której aby obietnicę swą oddali nazajutrz z zmartwychwstałym pieszo poszli do S^o^ Monastyra Pieczarskiego. Traktatu wtórego Cuda i Paraeneses. PAEAENESIS
Pieczárskiey/ pieszo pątnowác/ tydniow kilká ná Swiętą Bráćią porobić/ y tym vsłużyć/ y wnet (o Pánie dźiwny w miłośierdźiu twoim; o Pánno Cudowna w intercessyey twoiey: O Swięći Oycowie znáczni w skorey pomocy wászey) zmárły Mikołay z regestru wymázány bezdusznych/ wpisuie się w Kátálog żywych/ y powstáie/ mowić zlekka poczyna/ y wielmi vtiskuie ná ránę ośćią zádáną. Ná co z boiáźnią pátrząc wkoło stoiący/ wielkim głosem náwysokośći Páná mieszkáiące^o^ wielbili/ Przenayczystszą Niebios Heroinę wysłáwowáli/ z służebnikámi iey Swiętymi Oycámi Pieczárskimi/ ktorey áby obietnicę swą oddáli nazáiutrz z zmartwychwstáłym pieszo poszli do S^o^ Monástyrá Pieczárskiego. Tráctatu wtorego Cudá y Paraeneses. PAEAENESIS
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 187.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, którzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny samej ofiaruję, Tobie, której już równej zgoła nie najduję. Wolną szyję swą niosę pod twe jarzmo złote, A ty łaskawie przyjąć racz szczyrą ochotę.
Jeszcze taka w mych oczu żadna nie
com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, ktorzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny samej ofiaruję, Tobie, ktorej już rownej zgoła nie najduję. Wolną szyję swą niosę pod twe jarzmo złote, A ty łaskawie przyjąć racz szczyrą ochotę.
Jeszcze taka w mych oczu żadna nie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 235
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a czasem w usta
Zakon gwałci; ale mu w piersi dała pięścią I potem go od siebie ręką odepchnęła I wszytka się na pięknej twarzy zapłonęła.
XLVIII.
Pustelnik nie mieszkając, sięgnął wtem do taszki I dobył z niej natychmiast jednej małej flaszki I w oczy, z których miłość swych ogniów dosięga I w których nagorętsze pochodnie zażega, Z lekka jednę z niej puścił kroplę takiej mocy, Że sen na ociężałe zaraz kładzie oczy. Padła na wznak na suchem piasku Angelika Na wszytkie zgrzybiałego wole rozbójnika.
XLIX.
Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a czasem w usta
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 159
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905