m nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w tym służyć, Niechże na koniec i w tym się da użyć, Żeby przyszedszy do mnie, niemieckiego Chciał się nauczyć szyć stroju lekkiego. Tam mu pokażę od pluder zawiasy I po kabacie różne wywijasy, I wstęgi, których nie trzeba się tykać, Chyba kto by chciał bez pluder umykać Z izby co prędzej; nauczę i tego, Jak ma zażywać rzemiesła własnego, Jak swoję suknią z cudzą suknią zszywać, Jak wścibiać igłę i jak jej dobywać,
m nie widział krawca tak pysznego, Żebym miał suknie posyłać do niego; I teraz nie ślę płaszcza na poprawę, Niech sobie inszą wynajdzie zabawę. A jeśli zechce gwałtem mi w tym służyć, Niechże na koniec i w tym się da użyć, Żeby przyszedszy do mnie, niemieckiego Chciał się nauczyć szyć stroju lekkiego. Tam mu pokażę od pluder zawiasy I po kabacie różne wywijasy, I wstęgi, których nie trzeba się tykać, Chyba kto by chciał bez pluder umykać Z izby co prędzej; nauczę i tego, Jak ma zażywać rzemiesła własnego, Jak swoję suknią z cudzą suknią zszywać, Jak wścibiać igłę i jak jej dobywać,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 28
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
łeb głęboko, Że go włożył w regestra, które Charon pisze, Gdy wiezie dawnem duchom nowe towarzysze.
XXXVII.
We śrzodku beł jaskiniej wielki, kwadratowy Na dwie piędzi i więcej miąższy stół dębowy Na prosto uciosanej nodze, u którego Wszytka się czeladź zbójce zmieściła onego. Z taką chyżością, z jaką pospolicie trzcina Od lekkiego ciśniona leci Arabina, Stół leciał z Orlandowej ręki wyciśniony Tam, gdzie beł rozbójników poczet zgromadzony.
XXXVIII.
Temu piersi, temu łeb, temu tłucze nogi, Temu ręce, wszyscy w zad kwapią się za progi. Próżno; bo jedni chramią, drudzy umierają, Inszy, mniej obrażeni, uciec zamyślają. Tak pospolicie
łeb głęboko, Że go włożył w regestra, które Charon pisze, Gdy wiezie dawnem duchom nowe towarzysze.
XXXVII.
We śrzodku beł jaskiniej wielki, kwadratowy Na dwie piędzi i więcej miąższy stół dębowy Na prosto uciosanej nodze, u którego Wszytka się czeladź zbójce zmieściła onego. Z taką chyżością, z jaką pospolicie trzcina Od lekkiego ciśniona leci Arabina, Stół leciał z Orlandowej ręki wyciśniony Tam, gdzie beł rozbójników poczet zgromadzony.
XXXVIII.
Temu piersi, temu łeb, temu tłucze nogi, Temu ręce, wszyscy w zad kwapią się za progi. Próżno; bo jedni chramią, drudzy umierają, Inszy, mniej obrażeni, uciec zamyślają. Tak pospolicie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 282
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
choroby, niebezpieczeństw, zelżywości mej, zdrad, targów o zdrowie me czynionych, wolności mych gwałconych, prowincji, jednych pozaprzedanvch, drugich utraconych, odjętych, krwie rozlanej synów i córek moich, a braciej, sióstr waszych, także zelżywości i wstydu ich panieńskiego. Wygładźcież tych, którzy z hardej nadętości swej, z lekkiego was braciej swej poważenia są wielkiego mniemania o sobie jedni, a drudzy z wszetecznego swego języka i gęby równej swym postępkom, z głupstwa grubego, z przepychu, a z dostatku swego, którego na opressją waszę używają, i sami sobie wszystko przypisując i sprawę Rzpltej sami konkludując, radami swemi złego wszystkiego w tej Koronie są
choroby, niebezpieczeństw, zelżywości mej, zdrad, targów o zdrowie me czynionych, wolności mych gwałconych, prowincyi, jednych pozaprzedanvch, drugich utraconych, odjętych, krwie rozlanej synów i córek moich, a braciej, sióstr waszych, także zelżywości i wstydu ich panieńskiego. Wygładźcież tych, którzy z hardej nadętości swej, z lekkiego was braciej swej poważenia są wielkiego mniemania o sobie jedni, a drudzy z wszetecznego swego języka i gęby równej swym postępkom, z głupstwa grubego, z przepychu, a z dostatku swego, którego na opressyą waszę używają, i sami sobie wszystko przypisując i sprawę Rzpltej sami konkludując, radami swemi złego wszystkiego w tej Koronie są
Skrót tekstu: MowaKoprzCz_II
Strona: 99
Tytuł:
Żałosna mowa Rzpltej polskiej pod Koprzywnicą do zgromadzonego rycerstwa roku 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe, pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Uczona Muzo, coś to za córy spłodziła? Bodajeś była raczej nigdy nie zażyła Darów wdzięcznej Wenery! Z ojca serce mają Niestateczne, a z ciebie, że pięknie śpiewają. Szkodliwsza taka zdrada, która jadowity Umysł pod jedwabnymi słówki ma zakryty. Przetoż się ony zawsze nad brzegiem wieszają, Pod czas w lekkiego ptaka pióra odmieniają. A kiedy kto nadpływa, łagodnym śpiewaniem Wabią ku sobie i słów cudnych namawianiem: „Do nas, do nas, cny gościu, tu stań w porcie wolnym!” A kto się raz dostanie ich rękom swowolnym, W takie pęta, w takie się sidła nędznik wprawi, Że się wiecznymi czasy
Uczona Muzo, coś to za córy spłodziła? Bodajeś była raczej nigdy nie zażyła Darów wdzięcznej Wenery! Z ojca serce mają Niestateczne, a z ciebie, że pięknie śpiewają. Szkodliwsza taka zdrada, która jadowity Umysł pod jedwabnymi słówki ma zakryty. Przetoż się ony zawsze nad brzegiem wieszają, Pod czas w lekkiego ptaka pióra odmieniają. A kiedy kto nadpływa, łagodnym śpiewaniem Wabią ku sobie i słów cudnych namawianiem: „Do nas, do nas, cny gościu, tu stań w porcie wolnym!” A kto się raz dostanie ich rękom swowolnym, W takie pęta, w takie się sidła nędznik wprawi, Że się wiecznymi czasy
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 141
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ jak ludzie Chrześcijanscy i dobrzy Kawalerowie/ zdawna w dziełach Rycerskich od przodków swych zaprawieni/ wyćwiczeni/ i wypolerowani/ bo się ledwo nie nago w polu mężnie wszedzie potykają/ piersi i czoła swego nadstawiając/ i tak szeroko granice swe rozpościerając. Małej kondycji Szlachcić jeden Lisowski godną rzecz uważenia że z kilką set człeka lekkiego/ jakie srogie bitwy z naszymi zwodził i wygrawał Miasta/ Zamki/ wsi/ i ostrogi nasze potężnie znosząc. Czar nas Szujski posłał nań kilka razy Kniazia Szachowskiego w kilku dziesiąt tysięcy/ nuż także ze Stolice posyłał Pożarskiego z srogim wojskiem/ a oni co nie żeby go bić/ ale on ich mężnie bił i
/ iák ludźie Chrześćianscy y dobrzy Káwálerowie/ zdawná w dźiełách Rycerskich od przodkow swych zápráwieni/ wyćwicżeni/ y wypolerowáni/ bo sie ledwo nie nágo w polu mężnie wszedźie potykáią/ pierśi y cżołá swego nádstáwiáiąc/ y ták szeroko gránice swe rozpośćieráiąc. Máłey kondycyey Szláchćić ieden Lisowski godną rzecż vważenia że z kilką set człeká lekkiego/ iákie srogie bitwy z nászymi zwodźił y wygrawał Miástá/ Zámki/ wśi/ y ostrogi násze potężnie znosząc. Czar nas Szuyski posłáł nań kilká rázy Kniáźiá Száchowskiego w kilku dziesiąt tysięcy/ nuż także ze Stolice posyłał Pożárskiego z srogim woyskiem/ á oni co nie żeby go bić/ ále on ich mężnie bił y
Skrót tekstu: NowinyMosk
Strona: B3v
Tytuł:
Nowiny z Moskwy albo wota z traktatów i konsulty panów radnych ziemi moskiewskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
śpieszą krokiem jako kuretowie, Albo więc samotraccy gdy swoje wieszczkowie Odnawiają obrzędy: więc jako się kręci Szyk bitnych Amazonek; albo jakim święci Zgraja Panien Laceńskich trybem fest Diany: Tu dopiero Achilles cale podejźrzany. Ani bowiem koleij, ani upatruje Z kim się kiedy ma łączyć: wszytko miesza, psuje. Już kroku nie przestrzega lekkiego, i swojem Nad zwyczaj się już brzydzi białogłowskim strojem. Tak Teby z Bachusowych były potrwożone Ofiar, gdy je Penteus odrzucił wzgardzone. Roschodzą się z szeregu, wziąwszy swe pochwały: I w pałac powracają, kędy już czekały Rozłożone po stołach w nagrodę podjętej Praca, różne podarki. Które ku zaczętej Imprezie, Diomedes rozrzuciwszy
śpieszą krokiem iáko kuretowie, Albo więc samotráccy gdy swoie wieszczkowie Odnawiáią obrzędy: więc iáko się kręći Szyk bitnych Amázonek; álbo iákim święći Zgráiá Pánien Láceńskich trybem fest Dyány: Tu dopiero Achilles cále podeyźrzány. Ani bowiem koleij, áni upátruie Z kim się kiedy ma łączyć: wszytko miesza, psuie. Iuż kroku nie przestrzega lekkiego, y swoiem Nád zwyczay się iuż brzydźi białogłowskim stroiem. Ták Teby z Bachusowych były potrwożone Ofiar, gdy ie Penteus odrzućił wzgárdzone. Roschodzą się z szeregu, wźiąwszy swe pochwały: Y w páłác powracáią, kędy iuż czekáły Rozłożone po stołách w nagrodę podiętey Praca, rożne podárki. Ktore ku záczętey Impreźie, Diomedes rozrzućiwszy
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 145
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Fu, verum et legitimum Tyriacaria. Tyriacks kraut. Księgi Pierwsze.
TRojaki albo czworaki rodzaj Kozłków znajduje się. Wielki/ Więtszy/ Średni/ Mały. Wielki/ który drudzy zowią Nardusem leśnym/ mając liście mało niepodobne Laniej broni: Pręta gładkiego/ na łokieć zwysz/ albo wyższego: we wnątrz czczego/ lekkiego/ miękkiego/ a blado rumiennego: na wierzchu okołek takiejże barwy. Korzeń od spodku ukąszony/ aż do wierzchu/ od którego pochodzą na ukoś cienkie włosienkowate korzonki/ poplecione i powikłane/ równie jako u Ciemierzyce/ albo u Situ wonnego/ żółtawe: zapachu przyjemnego i pornego/ jako Szpikanarda/ dla czego też drudzy
Phu, verum et legitimum Thyriacaria. Tyriacks kraut. Kśięgi Pierwsze.
TRoiáki álbo czworáki rodzay Kozłkow znáyduie sie. Wielki/ Więtszy/ Sredni/ Máły. Wielki/ ktory drudzy zowią Nárdusem leśnym/ máiąc liśćie máło niepodobne Lániey broni: Prętá głádkiego/ ná łokieć zwysz/ álbo wyższe^o^: we wnątrz czczego/ lekkiego/ miękkiego/ á bládo rumiennego: ná wierzchu okołek tákieyże bárwy. Korzeń od spodku vkąszony/ áż do wierzchu/ od ktorego pochodzą ná vkoś ćienkie włośienkowáte korzonki/ poplećione y powikłáne/ rownie iáko v Ciemierzyce/ álbo v Situ wonnego/ żołtáwe: zapáchu przyiemnego y pornego/ iáko Szpikánárdá/ dla czego też drudzy
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 49
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
przynagłała/ że go też i o śmierć przyprawiła. W nocy na święto Szczepana świętego dano znać braciej/ zeszli się/ i modły zań Panu Bogu oddawali/ wedle zwyczaju gdy konał/ położon był na rogoży. Zmówiwszy Litanią/ gdy jeszcze tchnienie się pokazowało/ poczęto siedm Psalmów; w mówieniu/ jakoby z lekkiego snu ocucony/ ożył. Pojrzy po wszytkich. Opat kazął go na łóżko położyć: i takeśmy się rozeszli. Niektórzy rzeczy nowością wzruszeni zostali przy nim/ chcąc od niego słyszeć coby to za cud był. Gdy tedy przyszedł ku sobie/ jałtak mówić: A ja tu co czynię? zaprawdę chćę się wrócić
przynagłáłá/ że go też y o smierć przypráwiłá. W nocy ná święto Sczepaná świętego dano znáć bráćiey/ zeszli sie/ y modły zań Pánu Bogu oddawáłi/ wedle zwyczáiu gdy konał/ położon był na rogoży. Zmowiwszy Litánią/ gdy iescze tchnienie sie pokázowáło/ poczęto siedm Psálmow; w mowieniu/ iákoby z lekkiego snu ocucony/ ożył. Poyrzy po wszytkich. Opát kazął go ná łożko położyć: y tákesmy sie rozeszli. Niektorzy rzecży nowośćią wzruszeni zostáli przy nim/ chcąc od niego słyszeć coby to zá cud był. Gdy tedy przyszedł ku sobie/ iáłták mowić: A ia tu co czynię? záprawdę chćę sie wrocić
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 152
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
cnoty powiadał być korzeń gorzki/ ale owoc barzo słodki. Na 2. Zachować naturę w cale łacno prawda jest: jeśli będziem rozumieć naturę zstrony ciała: tak każde zwierzę łacno zachowa swoję całość. Ale względem dusze która jest ponurzona w tym kale ciała trudne jest zachowanie całości. Bo więcej ciężar ciała przeważa do złego lekkiego ducha. Na 3. Toż powiadam iż wola ludzka utopiona w jezierze cielesnych rozkoszy/ nie łacno się może na wierzch wymurzyć/ i z mokrej rozkoszy osuszyć. Na 4. Jako z przodku strzelcom do celu trafić/ by nawiętszy był/ trudno/ tak też człowiekowi dobrym być/ gdy się jeszcze dobremu nie przyzwyczaił/
cnoty powiadał być korzeń gorzki/ ale owoc barzo słodki. Na 2. Zachować naturę w cale łacno prawda iest: iesli będziem rozumieć náturę zstrony ćiała: tak każde zwierzę łacno zachowa swoię całość. Ale względem dusze ktora iest ponurzona w tym kale ćiáłá trudne iest zachowanie całośći. Bo więcey ćiężar ćiáłá przeważa do złego lekkiego duchá. Na 3. Toż powiadam iż wolá ludzka vtopiona w iezierze ćielesnych roskoszy/ nie łácno się może na wierzch wymurzyć/ y z mokrey roskoszy osuszyć. Ná 4. Iáko z przodku strzelcom do celu trafić/ by nawiętszy był/ trudno/ ták też człowiekowi dobrym być/ gdy się iescze dobremu nie przyzwyczáił/
Skrót tekstu: PetrSEt
Strona: 149
Tytuł:
Etyki Arystotelesowej [...] pierwsza część
Autor:
Sebastian Petrycy
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
filozofia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
łaski wyzuła. Więc kiedy na dziki zwierz, Król według zwyczaju Gronem sług opasany, ze dworu do gaju Na łowy, bogatego w zwięrzęta, wyjechał, I on usług w tym Panu oddać niezaniechał. Tedy ów Mąż pobożny, z Bożej pono woli, Zosobna od nich jachał zdaleka powoli; Aż z lekkiego Zęfirku, zdala głos w zaciszy Jęczącego tchem smutnym człowieka usłyszy; Przyda ostróg w bok koniu, na którym gdy skoczy Wartkim biegiem, aż między gęstwą drzewa zoczy Ledwie żywo człowieka zdeptanego srogą Zwierżęcia w sił impecię bieżącego nogą, Na którego rzuciwszy zdala wzrokiem, chce go Darskim prędko rumakiem minąć leżącego, I gdy przejezdzał mimo
łaski wyzułá. Więc kiedy ná dźiki zwierz, Krol według zwyczáiu Gronem sług opasány, ze dworu do gáiu Ná łowy, bogátego w zwięrzętá, wyiechał, Y on vsług w tym Pánu oddáć niezániechał. Tedy ow Mąż pobożny, z Bożey pono woli, Zosobná od nich iáchał zdáleká powoli; Aż z lekkiego Zęphirku, zdalá głos w zaćiszy Ięczącego tchem smutnym człowieká vsłyszy; Przyda ostrog w bok koniu, ná ktorym gdy skoczy Wártkim biegiem, áż między gęstwą drzewá zoczy Ledwie żywo człowieká zdeptánego srogą Zwierżęćiá w śił impecię biezącego nogą, Ná ktorego rzućiwszy zdalá wzrokiem, chce go Dárskim prędko rumakiem minąc leżącego, Y gdy przeiezdzał mimo
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 17
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688