Do sąsiadów też chleba nie biegamy Prosić, owszem im swego udzielamy. Czegóż chce więcej ta kraina z nieba, Mając dość sławy, obrony i chleba? — Rządu potrzeba! POSPOLITE RUSZENIE 1649
Parturiunt montes, nascetur ridiculus mus
Brzemienne góry myszkę urodziły, Mały deszcz chmury okropne spuściły. Syn wprzód hetmański z przebraną drużyną Od lekkiej ordy i od chłopstwa giną; Burzy się ociec, następuje gwałtem Wszytkiego wojska — ginie tymże kształtem. Już nie peć, wszytka Korona do koni, Aż ich widzimy w domu bez pogoni. Teraz król idzie; o Boże wysoki, Wodzu zastępów, poszczęść jego kroki I daj, że brzydkiej zbroniwszy niewoli, Serca
Do sąsiadów też chleba nie biegamy Prosić, owszem im swego udzielamy. Czegóż chce więcej ta kraina z nieba, Mając dość sławy, obrony i chleba? — Rządu potrzeba! POSPOLITE RUSZENIE 1649
Parturiunt montes, nascetur ridiculus mus
Brzemienne góry myszkę urodziły, Mały deszcz chmury okropne spuściły. Syn wprzód hetmański z przebraną drużyną Od lekkiej ordy i od chłopstwa giną; Burzy się ociec, następuje gwałtem Wszytkiego wojska — ginie tymże kształtem. Już nie peć, wszytka Korona do koni, Aż ich widzimy w domu bez pogoni. Teraz król idzie; o Boże wysoki, Wodzu zastępów, poszczęść jego kroki I daj, że brzydkiej zbroniwszy niewoli, Serca
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 204
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, I gdy napomniał, mimo uszy hardzie Puszczałem, wieku siwemu ku wzgardzie. Ja, łubom we krwi z łaski Twej nie zmoczył Ręki, lecz gniewem często-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś
, I gdy napomniał, mimo uszy hardzie Puszczałem, wieku siwemu ku wzgardzie. Ja, łubom we krwi z łaski Twej nie zmoczył Ręki, lecz gniewem często-m tak wykroczył, Żebym był oraz wszytko na to łożył, Abym był swego winowajcę pożył; Więc i to było, żem z lekkiej przyczynki Na zakazane wstawał pojedynki, Tak chęci dosyć do zabójstwa było, Twe miłosierdzie skutku zabroniło. Jam wszeteczeństwa wszelkiego świadomy I obywatel bezbożnej Sodomy; Rzadki dzień minął, rzekę, i godzina, Żeby nie przybył świeży grzech i wina: To myśl pragnęła, pożądało oko, To serce ognia zawzięło głęboko; Tyś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 223
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
było by to tłumaczeniem nie regularnym: A kiedy się kto przyzwyczaja do takowych wolności, w ręku słabych Tłumaczów często stają się z krzywdą niemałą dla Oryginału jako się dzieje w Francyj aż nad to często.
Dym formuje się z wilgoci wychodzącej z drzewa, i z części tłustości drzewowej wychodzącej z wilgocią; albo z tej substancyj lekkiej, z której formują się sadze. Wiadomo zaś jest, że drzewo więcej a niżeli węgiel ma w sobie materyj sposobnej do uformowania dymu, i im mniej drzewo zbliża się do natury węgla, tym więcej wydaje dymu. Przeto gdy dym nie tak już gęsty wyrywa się przez dziury, gdy już cokolwiek rozrzednieje, gdy się
było by to tłumaczeniem nie regularnym: A kiedy się kto przyzwyczaia do takowych wolności, w ręku słabych Tłumaczow często staią sie z krzywdą niemałą dla Oryginału iako się dzieie w Francyi aż nad to często.
Dym formuie się z wilgoci wychodzącey z drzewa, i z częsci tłustosci drzewowey wychodzącey z wilgocią; albo z tey substancyi lekkiey, z ktorey formuią sie sadze. Wiadomo zaś iest, że drzewo więcey a niżeli węgiel ma w sobie materyi sposobney do uformowania dymu, i im mniey drzewo zbliża się do natury węgla, tym więcey wydaie dymu. Przeto gdy dym nie tak iuz gęsty wyrywa się przez dziury, gdy iuż cokolwiek rozrzednieie, gdy sie
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 28
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
, wrócił się tylko kapral z kilku żołnierzami, salwując się, a drudzy wszyscy zginęli, spotkawszy się z pięciuset tylko Turków, do których naszym i wystrzelić nie przyszło”. W tym punkcie obróciwszy się Król spojrzał po Polakach, uważając kto mu tu jest przytomny i spostrzegłszy niejakich dwóch, Romana Ruszczyca i Demiana Szumlańskiego, lekkiej chorągwie rotmistrzów, zawołał ich do siebie, mówiąc te słowa: „Weźcie, Waszecie, sobie każdy z osobna po sto koni dobrych z przedniej straży, bo pójdziecie na podjazd”, a potym, obróciwszy się Król do hetmana wielkiego, mówi: „Każ im WMć Pan dać ordynans i surowo przykazać, ażeby się
, wrócił się tylko kapral z kilku żołnierzami, salwując się, a drudzy wszyscy zginęli, spotkawszy się z pięciuset tylko Turków, do których naszym i wystrzelić nie przyszło”. W tym punkcie obróciwszy się Król spojrzał po Polakach, uważając kto mu tu jest przytomny i spostrzegłszy niejakich dwóch, Romana Ruszczyca i Demiana Szumlańskiego, lekkiej chorągwie rotmistrzów, zawołał ich do siebie, mówiąc te słowa: „Weźcie, Waszecie, sobie każdy z osobna po sto koni dobrych z przedniej straży, bo pójdziecie na podjazd”, a potym, obróciwszy się Król do hetmana wielkiego, mówi: „Każ im WMć Pan dać ordynans i surowo przykazać, ażeby się
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 47
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
/ Surmeczek/ ogromnych Pomortów: Są takie głosy kryte: że kto niebywały/ Będzie mnie miał by drugie/ za Kościołem grały. Samą odmianą głosów jest dosyć uciechy/ Którym wiatrów do dają nie skórzane miechy/ Ale z drzewa samego pięknie się składają/ Które kiedy dochodzą/ wszuflady wpadają. A są tak lekkiej wagi/ chłopiec ukaluje/ Jest ich ośm: a nim dojdą/ partesy zgotuje. Tam wiatry rozmaicie idą kanałami/ Czego nikt nie postrzeże/ między Organam. Na wierzchu zaś Organów rzezani Angeli/ Którzy gdy krzykną w trąby każdy się weseli. W samym wierzchu Pelikan skrzydła rozpuściwszy/ Krzyknie głosem przyródnym swój czas upatrzywszy.
/ Surmeczek/ ogromnych Pomortow: Są tákie głosy kryte: że kto niebywáły/ Będźie mnie miał by drugie/ zá Kośćiołem gráły. Sámą odmiáną głosow iest dosyć vćiechy/ Ktorym wiátrow do dáią nie skorzáne miechy/ Ale z drzewá sámego pięknie się skłádáią/ Ktore kiedy dochodzą/ wszuflady wpadáią. A są ták lekkiey wagi/ chłopiec vkáluie/ Iest ich ośm: á nim doydą/ pártesy zgotuie. Tám wiátry rozmáićie idą kánałámi/ Czego nikt nie postrzeże/ między Orgánám. Ná wierzchu záś Orgánow rzezáni Angeli/ Ktorzy gdy krzykną w trąby káżdy się weseli. W sámym wierzchu Pelikan skrzydłá rospuśćiwszy/ Krzyknie głosem przyrodnym swoy czás vpátrzywszy.
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: B2v
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
i rozumiejący siła o sobie musi być/ który czeka żeby go proszono/ i żeby nie on się starał/ ale o niego żeby się starano. DRUGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Nazbyt to chardy, który czeka żeby sama Wprzody mu się prosiła z miłością swą Dama. Bo jeśli taka będzie/ pewnie u ludzi podejrzenia/ u ciebie lekkiej nabędzie powagi/ a zgoła nie masz czego życzyć/ Trzeba tedy przystojnego w ożenieniu starania.
Darmo ostrzysz nieboże wyszczerzając ząbki, Nie przylecąc pieczone do gęby gołąbki. I tego nie minie/ że między wami są tacy sordydaci i sknerowie/ żeby drugi nie rad w staraniu grosza utracił/ żeby to bez kosztu nikomu nić nie
y rozumieiący śiłá o sobie muśi bydź/ ktory czeka żeby go proszono/ y żeby nie on się stárał/ ále o niego żeby się stáráno. DRVGA CZĘSC ODPOWIEDZI
Názbyt to chárdy, ktory czeká żeby samá Wprzody mu się prośiłá z miłośćią swą Dámá. Bo ieśli táka bedźie/ pewnie u ludźi podeyrzenia/ u ćiebie lekkiey nábędźie powagi/ á zgołá nie mász czego życzyć/ Trzebá tedy przystoynego w ożenieniu stárániá.
Dármo ostrzysz nieboże wyszczerzáiąc ząbki, Nie przylecąc pieczone do gęby gołąbki. Y tego nie minie/ że między wámi są tacy sordydaći y sknerowie/ żeby drugi nie rad w stárániu groszá utráćił/ żeby to bez kosztu nikomu nić nie
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 68
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć: Zofija tu z Potoka, którą śmierć usypia, Leży: Jana, starostę sądeckiego z Lipia, Owdowiwszy; nie pierwej jednak w trumnie lęże, Aż wszytkie żeniące się w tym upomni męże, Że cnota (bo uroda barzo lekkiej wagi) Przenosi wojewodze na świecie posagi. W piętnastym na kobierzec, a w drugim dwudziestem Roku idzie na całun, gdzie żadnym aresztem, Żadnym lat, żadnym względem cnót nikt nie dotrzyma, Kogo śmierć, ach, kogo śmierć okrutna pojma. Tyle po niej na świecie pamiątki; lecz w niebie Pokaże nam, że
wielmożny starosta, kiedy dłużej tu żyć Nie mogła, każ jej ten wiersz na marmurze drużyć: Zofija tu z Potoka, którą śmierć usypia, Leży: Jana, starostę sądeckiego z Lipia, Owdowiwszy; nie pierwej jednak w trumnie lęże, Aż wszytkie żeniące się w tym upomni męże, Że cnota (bo uroda barzo lekkiej wagi) Przenosi wojewodze na świecie posagi. W piętnastym na kobierzec, a w drugim dwudziestem Roku idzie na całun, gdzie żadnym aresztem, Żadnym lat, żadnym względem cnót nikt nie dotrzyma, Kogo śmierć, ach, kogo śmierć okrutna poima. Tyle po niej na świecie pamiątki; lecz w niebie Pokaże nam, że
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 540
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wielkim krzyżem/ chcąc iść po drabinie/ ale dla zbytniego ciężaru krzyżowego nie mógł; i tak wiele razów poczynał/ ale nic nie sprawił. Aż ten Mistrz przybieżawszy ujął jedno ramię krzyżowe chcąc mu pomoc; ale starzec z wielkim zagniewaniem bronił/ mówiąc: Jako ty możesz wielki krzyż mój zemną dźwigać/ który niechcesz lekkiej kapice dla imienia mego nosić. I zaraz zniknął. Mistrz ocknąwszy przez to widzenie krzyża posilony/ odmienił postanowienie/ i w Zakonie żywota dokończył chwalebnie. Starzec który się ukazał/ był ś. Franciszek/ jako świadczy S. Antoninus 3. parte Hist tit: 24. cap: 8. § 1. Apostata.
wielkim krzyżem/ chcąc iśdź po drábinie/ ále dla zbytniego ćiężaru krzyżowego nie mogł; y ták wiele rázow poczynał/ ále nic nie spráwił. Aż ten Mistrz przybieżawszy viął iedno rámię krzyżowe chcąc mu pomoc; ale stárzec z wielkim zágniewániem bronił/ mowiąc: Iáko ty możesz wielki krzyż moy zemną dźwigáć/ ktory niechcesz lekkiey kápice dla imieniá mego nośić. Y záraz zniknął. Mistrz ocknąwszy przez to widzenie krzyżá pośilony/ odmienił postánowienie/ y w Zakonie żywotá dokończył chwálebnie. Stárzec ktory sie vkazał/ był ś. Fránćiszek/ iáko świádczy S. Antoninus 3. parte Hist tit: 24. cap: 8. § 1. Apostatá.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 68
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
na nas wyciągać, zaczym przykrym a barzo chciwym panowaniem dobrą wrolą ludzką obciążyłeś, nowemi brzemionami nad prawo i wolność i nas, ludzie wolne, obciążasz, fakcjami, praktykami szkodliwemi obierania posłów, sędziów, trybunalistów, sejmiki, sejmy przewodzisz, tę wolność nam bierzesz, prawda nam według upodobania swego stanowisz, z lekkiej barzo przyczyny na przywileje, na poczciwości, garła i majętności się targasz i inszym urzędom tego dopuszczasz, którzy tego nie czynili, gdy inszy król był. albo o to karania nie uszli, skarby nam bierzesz i utracasz, kwarty, podatki, prowizje marnie obracasz, tak często je wyciągając, a mianowaniem wojen, niebezpieczeństw
na nas wyciągać, zaczym przykrym a barzo chciwym panowaniem dobrą wrolą ludzką obciążyłeś, nowemi brzemionami nad prawo i wolność i nas, ludzie wolne, obciążasz, fakcyami, praktykami szkodliwemi obierania posłów, sędziów, trybunalistów, sejmiki, sejmy przewodzisz, tę wolność nam bierzesz, prawda nam według upodobania swego stanowisz, z lekkiej barzo przyczyny na przywileje, na poczciwości, garła i majętności się targasz i inszym urzędom tego dopuszczasz, którzy tego nie czynili, gdy inszy król był. albo o to karania nie uszli, skarby nam bierzesz i utracasz, kwarty, podatki, prowizye marnie obracasz, tak często je wyciągając, a mianowaniem wojen, niebezpieczeństw
Skrót tekstu: PękosRytwCz_II
Strona: 160
Tytuł:
Rytwiański
Autor:
Prokop Pękosławski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
gniew wygnał z serca żal i wstyd ciężkiego, Wstyd, co twarz zarumienił najsmutniejszą jego, Fałszywy dekret zowie i niekontent z niego, Do miecza siągnął, który miał u boku swego, Mówiąc: „W oczach zarazem ten waszych osądzi, Kto z nas ma sprawiedliwszą, kto w słuszności błądzi; Ja na zdaniu niewiasty lekkiej nie przestanę, Co często puszcza złą rzecz za dobrą w zamianę”.
CIX.
Nie wycierpiał Mandrykard przykrej onej mowy, Rzekł: „Jakoć się podoba, wszakem ja gotowy; A co mówisz, to mieszkasz”. Zatem jużby byli Nienawiści pokryte znowu odnowili; Ale Agramant pojrzał krzywo na zjadłego Rodomonta
gniew wygnał z serca żal i wstyd ciężkiego, Wstyd, co twarz zarumienił najsmutniejszą jego, Fałszywy dekret zowie i niekontent z niego, Do miecza siągnął, który miał u boku swego, Mówiąc: „W oczach zarazem ten waszych osądzi, Kto z nas ma sprawiedliwszą, kto w słuszności błądzi; Ja na zdaniu niewiasty lekkiej nie przestanę, Co często puszcza złą rzecz za dobrą w zamianę”.
CIX.
Nie wycierpiał Mandrykard przykrej onej mowy, Rzekł: „Jakoć się podoba, wszakem ja gotowy; A co mówisz, to mieszkasz”. Zatem jużby byli Nienawiści pokryte znowu odnowili; Ale Agramant pojrzał krzywo na zjadłego Rodomonta
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 347
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905