Lapitów, i dzikie jelenie Każe w polu uganiać; więc rączym zawodem Z dzidą równać u mety wypuszczoną przodem. Często mię i sam gonił w pośród przestronnego Pola, a potym widząc już już zemdlonego: Cieszył śmiechem wesołym; i chwaląc z ochoty, Niezwykłe biorąc na kark, świadczył mi pieszczoty. Często także po skrzepłej lekkim mrozem wodzie Bieżeć kazał, a lodu nie łamać w zawodzie. Lecz to fraszki dziecinne, bo potym wojować Z dzikim zwierzem, i z lasów przyszło go rugować. Nigdy bowiem na płochej bawić się zwierzynie Nie dał, ale Ossejskich niedźwiedzi jaskinie Macać kazał; innego nie chwaląc igrzyska, Tylko lwic i Tygrysów sposoczyc łożyska.
Lápitow, y dźikie ielenie Każe w polu uganiáć; więc rączym záwodem Z dźidą rownáć u mety wypuszczoną przodem. Często mię y sam gonił w posrod przestronnego Polá, á potym widząc iuż iuż zemdlonego: Cieszył śmiechem wesołym; y chwaląc z ochoty, Niezwykłe biorąc ná kárk, świádczył mi pieszczoty. Często tákże po skrzepłey lekkim mrozem wodźie Bieżeć kazał, á lodu nie łamáć w zawodźie. Lecz to frászki dźiećinne, bo potym woiowáć Z dźikim zwierzem, y z lásow przyszło go rugowáć. Nigdy bowiem ná płochey báwić się zwierzynie Nie dał, ále Osseyskich niedźwiedźi iáskinie Mácáć kazał; innego nie chwaląc igrzyská, Tylko lwic y Tygrysow sposoczyc łożyská.
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 156
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
. Czego dotąd swymi Ze oczyma nie widzisz/ wielka to nowina/ Zaczym w takim obrocie będąc co godzina/ W siłach już ustawamy/ i błache te proce Strzelać ich nie nadążą. A co nam wysoce Ważyć sobie potrzeba/ i bez wątpliwości Dobrotliwych przeczytać Bogów opatrzności/ Gdyby się nie przebiegał jeden tu Młodzieniec W białym lekkim Teleju/ Wawrzynowy wieniec Mając świej na głowie/ a z biodr opuszczony Luk i kołczżan z strzałami/ Dawnoby obrony Nasze te nie zdołały. Wiedzieć nie możemy Kto i skąd jest: To jednak przyznać mu musiemy Ze nas często od srogich napaści tych broni/ Niepochybnie strzelając. Luboli w pogoni/ Lubo w czoło Niedzwiedzia
. Czego dotąd swymi Ze oczymá nie widzisz/ wielka to nowiná/ Záczym w tákim obrocie będąc co godziná/ W siłách iuż vstawamy/ y błache te proce Strzeláć ich nie nádążą. A co nąm wysoce Ważyć sobie potrzebá/ y bez wątpliwości Dobrotliwych przeczytáć Bogow opátrzności/ Gdyby się nie przebiegał ieden tu Młodzieniec W białym lekkim Teleiu/ Wáwrzynowy wieniec Máiąc świey ná głowie/ á z biodr opuszczony Luk y kołczżan z strzáłámi/ Dawnoby obrony Násze te nie zdołáły. Wiedzieć nie możemy Kto y zkąd iest: To iednák przyznáć mu musiemy Ze nas często od srogich napáści tych broni/ Niepochybnie strzeláiąc. Luboli w pogoni/ Lubo w czoło Niedzwiedziá
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 60
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
/ mogli tak wiele dokazać/ i one Ariany aby Syna Bożego przedwiecznego nie bluźnili/ zakląć: a teraz kiedy już więcej niż pułtora tysiąca lat przetrwała/ cudami i starożytnością utwierdzona/ wszelakiemi sposoby doświadczona/ wszytkie filozofy namędrsze/ Tyrany naokrutniejsze/ Żydy nazłośliwsze/ Heretyki najadowitsze przemogła/ dopiero u tych nowych Arianów/ w tak lekkim ma być poważeniu/ że ją sądzić? która przeszła przez tak wiele Trybunałów i Sędziów/ a nigdy jej żaden nie mógł w namniejszym fałszu przekonać/ ta ma teraz przychodzić na takie sędzie? na takie mówię ludzie/ którzy się tak wiele razów i Bogu i ludziom przeniewierzyli/ wiarę swoję Mahometowi zafrymarczyli/ i ciż
/ mogli tak wiele dokázáć/ y one Aryany áby Syná Bożego przedwiecznego nie bluźnili/ zákląć: á teraz kiedy iuż więcey niż pułtorá tyśiąca lat przetrwáłá/ cudámi y stárożytnośćią vtwierdzona/ wszelákiemi sposoby doświádczona/ wszytkie philozophy namędrsze/ Tyránny náokrutnieysze/ Zydy nazłośliwsze/ Heretyki naiádowitsze przemogłá/ dopiero v tych nowych Arianow/ w ták lekkim ma być poważeniu/ że ią sądźić? ktora przeszłá przez ták wiele Trybunałow y Sędźiow/ á nigdy iey żaden nie mogł w námnieyszym fałszu przekonáć/ tá ma teraz przychodźić ná tákie sędźie? ná tákie mowię ludźie/ ktorzy się ták wiele rázow y Bogu y ludźiom przeniewierzyli/ wiárę swoię Máhometowi záfrymárczyli/ y ćiż
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 21
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, Znaki swego rozbicia, ali między sznury Święty German zaświeci: Jeszcze, prawi, jedna Zostałać kotew, nie płacz, może Bóg i ze dna Podnieść smutnych rodziców; a czy nowinaż tu Na świecie widzieć sznury od kotwic u masztu? I co dotąd głęboko w piasku morskim gmerze, Może igrać wysoko po lekkim zefirze. Ufaj Bogu: będzie czas, że które dziś targa Okrutnej jędze, śmierci nieużytej, szarga, Dźwignione Chrystusowej śmierci kołowrotem, Pójdą kotwy na żagle wdzięcznych wiatrów lotem Do nieba, gdzie już miejsca nie dano przygodzie, Na wieczny odpoczynek swoje niosąc łodzie. Wstanie każdy, kogo śmierć na świecie zabije: Jest Stefan
, Znaki swego rozbicia, ali między sznury Święty German zaświeci: Jeszcze, prawi, jedna Zostałać kotew, nie płacz, może Bóg i ze dna Podnieść smutnych rodziców; a czy nowinaż tu Na świecie widzieć sznury od kotwic u masztu? I co dotąd głęboko w piasku morskim gmerze, Może igrać wysoko po lekkim zefirze. Ufaj Bogu: będzie czas, że które dziś targa Okrutnej jędze, śmierci nieużytej, szarga, Dźwignione Chrystusowej śmierci kołowrotem, Pójdą kotwy na żagle wdzięcznych wiatrów lotem Do nieba, gdzie już miejsca nie dano przygodzie, Na wieczny odpoczynek swoje niosąc łodzie. Wstanie każdy, kogo śmierć na świecie zabije: Jest Stefan
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 548
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mocno jej dokuczywszy, na ostatek przez przyległą tam groblę pod mury podstąpiwszy, tak żołnierzów jako i mieszczan przywiódł, że z nim o poddaniu się traktować musieli i 12 panien w złotogłów ubranych z jednym czy ze dwoma starszymi wyprawiwszy, miłosierdzia prosili i klucze od bram z poddaństwem ofiarowali, które on odebrawszy, do miasta w lekkim poczcie ludzi wjachał i Szwedów ze wszystkim wypuściwszy wolno na morze, fortecę czyli na siebie czyli na cesarza odebrał.
Markotno było trochę o tej fortunie jego słyszeć królowi Janowi we Gdańsku mieszkającemu, a tak zaraz na Pomorskiej około Gdańska słusznym sumptem zbrojnych ludzi zaciągać kazał, bez wszelkiej tamtych obywatelów przykrości, z swojej szkatuły
mocno jej dokuczywszy, na ostatek przez przyległą tam groblę pod mury podstąpiwszy, tak żołnierzów jako i miesczan przywiódł, że z nim o poddaniu się traktować musieli i 12 panien w złotogłów ubranych z jednym czy ze dwoma starszymi wyprawiwszy, miłosierdzia prosili i klucze od bram z poddaństwem ofiarowali, które on odebrawszy, do miasta w lekkim poczcie ludzi wjachał i Szwedów ze wszystkim wypuściwszy wolno na morze, fortecę czyli na siebie czyli na cesarza odebrał.
Markotno było trochę o tej fortunie jego słyszeć królowi Janowi we Gdańsku mieszkającemu, a tak zaraz na Pomorskiej około Gdańska słusznym sumptem zbrojnych ludzi zaciągać kazał, bez wszelkiej tamtych obywatelów przykrości, z swojej szkatuły
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 478
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
, i rozum, jak i wy, Anim podlejszy z waszej komitywy, Ani to ludziom żyjącym na świecie Być może tajno wszytko, co wy wiecie. Kto się nad bliżnym jako wy urąga, Ten ogłos jego do BOGA wyciąga, Ze się wzdychaniem nędznego obudzi, I nie da w pośmiech sprawiedliwych ludzi. W lekkim ma bogacz cnotę rozumieniu, Jak Lampę, chociaż światło sieje w cieniu, Ale przyjdzie czas złych i dobrych zniwa, Ze cnota na wierch wyjdzie jak oliwa. W przybytkach łotrów, pełno jest wszytkiego Zwłaszcza, gdy zedrą co z sprawiedliwego, I kiedy się im zamysły ich darzą, Przy szcześciu z Bogiem bezpiecznie się
, i rozum, iák i wy, Anim podleyszy z wászey komitywy, Ani to ludźiom żyiącym ná świećie Bydź może tayno wszytko, co wy wiećie. Kto się nád bliżnym iáko wy urąga, Ten ogłos iego do BOGA wyćiąga, Ze się wzdychániem nędznego obudźi, I nie da w pośmiech spráwiedliwych ludźi. W lekkim ma bogacz cnotę rozumieniu, Iák Lampę, choćiaż świátło śieie w ćieniu, Ale przyidźie czás złych i dobrych zniwa, Ze cnotá ná wierch wyidźie iák oliwa. W przybytkách łotrow, pełno iest wszytkiego Zwłaszcza, gdy zedrą co z spráwiedliwego, I kiedy sie im zámysły ich darzą, Przy szcześćiu z Bogiem beśpiecznie się
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 45
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
.
Weźmi z Apteki Tutiam praeparatam część jednę/ a z bluszczu z listów suchych utłuczonego prochu części dwie/ zmieszaj/ a tym po dwakroć na dzień zasypuj. Insze.
Weźmi kóty od koźlęcia młodego/ a stłukszy je/ wybierz z kości śrzedniej mózg/ a przymieszaj k niemu na pół olejku rożanego/ a rozpuść przy lekkim ogniu/ potym troszeczkę przymieszaj k temu mirry stłuczonej/ i kąseczek szafranu/ a tym oko napuszczaj piórkiem jakim. Insze.
Zaciąwszy żyłę policzkową/ zmieszaj sok cybulny z trochą Saletry/ a tym oko zakrapiaj przemywając co dzień cudną ciepłą wodą. Insze.
Gniazdo Jaskółcze na proch spalone i pomaga/ także i łupież wężowy na
.
Weźmi z Apteki Tutiam praeparatam część iednę/ á z bluszczu z listow suchych vtłuczonego prochu częśći dwie/ zmieszay/ á tym po dwákroć ná dźień zásypuy. Insze.
Weźmi kóty od koźlęćiá młodego/ á stłukszy ie/ wybierz z kośći śrzedniey mozg/ á przymieszay k niemu ná puł oleyku rożánego/ á rospuść przy lekkim ogniu/ potym troszeczkę przymieszay k temu mirrhy stłuczoney/ y kąseczek száfránu/ á tym oko nápuszczay piorkiem iákim. Insze.
Záćiąwszy żyłę policzkową/ zmieszay sok cybulny z trochą Sáletry/ á tym oko zákrápiay przemywáiąc co dźień cudną ćiepłą wodą. Insze.
Gniazdo Iáskołcze ná proch spalone y pomaga/ tákże y łupież wężowy ná
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Mii
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
na dnie zostanie/ z białkiem jajowym zbiwszy/ pod podkowy nabijaj/ i zwierzchu róg obwijaj. Na umocnienie kopyta żeby nie odewstawało.
Loju kozłowego abo skopowego/ sadła wieprzowego/ każdego po jednym funcie/ oliwy/ oleju lnianego po sześci łotów/ miodu łotów cztery/ wosku nowego łotów dwa/ rozpuść wespół na ogniu lekkim/ a odjąwszy/ gdy trochę ochładzać pocznie/ wsyp do tego stłukszy kadzidła/ Mastiches, sanguinis Draconis, to jest krwie smoczej z Apteki/ każdego po łotów dwu/ a obwijaj na chuście namazawszy. Na odewstanie i zlezienie kopyta.
Z wielką trudnością przychodzi to poratować/ bo chocia też i odroście kopyto/ nigdy już
ná dnie zostánie/ z białkiem iáiowym zbiwszy/ pod podkowy nábiiay/ y zwierzchu rog obwiiay. Ná vmocnienie kopytá żeby nie odewstawáło.
Loiu kozłowego ábo skopowego/ sádłá wieprzowego/ kożdego po iednym funćie/ oliwy/ oleiu lniánego po sześći łotow/ miodu łotow cztery/ wosku nowego łotow dwá/ rospuść wespoł ná ogniu lekkim/ á odiąwszy/ gdy trochę ochładzáć pocznie/ wsyp do tego stłukszy kádźidłá/ Mastiches, sanguinis Draconis, to iest krwie smoczey z Apteki/ kożdego po łotow dwu/ á obwiiay ná chuśćie námázawszy. Ná odewstánie y zleźienie kopytá.
Z wielką trudnośćią przychodźi to porátowáć/ bo choćia też y odrośćie kopyto/ nigdy iuż
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Pivv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
ń jako przez wodę albo co gęstego przebija. 37. Czemu po ciężkim śnie nie zaraz możem subtelnie dyskurować? Bo lubo już zstrawione abo rożpędzone grubsze dymy które zmysły wiązały, zostały jeszcze jednak subtelniejsze które niejako ćmią obrazy na fantazyj, a tych jasnych nie mając rozum uczynić nie może dyskursu słusznego. 38. Czemu w lekkim śnie lubo fantazja wolna przecie rozum nie dyskursuje? Dla tejże przyczyny która przeszłemu pytaniu przyłożona, jednak co się w mieszywa na czas dyskursu gdy się trafi jaśniejsze wyobrazenie, ale przecię zawsze coś będzie niedoskonałego. jako też pospolicie dyskursy bywają niedostateczne które kto w nocy spać nie mogąc, a potrzebując, czyni. 39.
ń iáko przez wodę álbo co gęstego przebiia. 37. Czemu po ćiężkim śnie nie záraz możem subtelnie dyskurowáć? Bo lubo iuż zstrawione ábo rożpędzone grubsze dymy ktore zmysły wiązáły, zostáły ieszcze iednák subtelnieysze ktore nieiáko ćmią obrázy ná fántázyi, á tych iásnych nie máiąc rozum uczynić nie może diskursu słusznego. 38. Czemu w lekkim śnie lubo fántázya wolna przećie rozum nie diskursuie? Dla teyże przyczyny ktora przeszłemu pytániu przyłożona, iednák co się w mieszywa ná czás diskursu gdy się tráfi iáśnieysze wyobrázenie, ále przećię záwsze coś będźie niedoskonáłego. iáko też pospolićie diskursy bywáią niedostáteczne ktore kto w nocy spać nie mogąc, á potrzebuiąc, czyni. 39.
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 292
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
bok złoty i palcem tyka z nogą ręki skłotej. Jasne i insze nad słońce wywody, co przyczyniały w sercu Twym pogody. Niech mi wydrożą na tej skale wiarę, aza zewlókszy sprosną, ach, maszkarę, powstanę z lochu onej wiecznej śmierci, topiąc w krwi Jego, co sumnienie wierci. Cóż kiedy wstąpił na lekkim obłoku, tam gdzie po prawym Ojcu usiadł boku? Bodaj tak świętych ludzi było wiele, co by objęli takie Twe wesele. Gotuj się, Panno, za własną Krwią swoją, ale ci, którzy w niebo patrząc stoją, dzierżą za Pana Matkę tu na ziemi; miłował je Syn, mieszkaj jeszcze z niemi,
bok złoty i palcem tyka z nogą ręki skłotej. Jasne i insze nad słońce wywody, co przyczyniały w sercu Twym pogody. Niech mi wydrożą na tej skale wiarę, aza zewlókszy sprosną, ach, maszkarę, powstanę z lochu onej wiecznej śmierci, topiąc w krwi Jego, co sumnienie wierci. Cóż kiedy wstąpił na lekkim obłoku, tam gdzie po prawym Ojcu usiadł boku? Bodaj tak świętych ludzi było wiele, co by objęli takie Twe wesele. Gotuj się, Panno, za własną Krwią swoją, ale ci, którzy w niebo patrząc stoją, dzierżą za Pana Matkę tu na ziemi; miłował je Syn, mieszkaj jeszcze z niemi,
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 146
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995