jego samego 100, która się dobrze potkała i sprawiła. Padło Moskwy koło 400, na placu zabrano oficerów i różnej Moskwy blisko sta. Pułkownik, co miał komendę zginął, drugich i zdrowych i postrzelanych noc salwowała. Z naszych tylko dziesiątek zginęło, i drugie tyle postrzelanych. W tej okazji byłem i ja komenderując lewe skrzydło. Pod Grodno król imć szwedzki podstąpił 22 Januarii, przeprawy na Niemnie broniła mu Moskwa, ale ją spędził jednym lejb regimentem Krejca i drabantami swemi; atakował Grodno nazajutrz, ex consilio bellico non visum dobywać Grodna, okopami i fosą dobrze opatrzonego, ponieważ zima ani baterii robić, ani aproszów nie dopuszczała, w szturmie
jego samego 100, która się dobrze potkała i sprawiła. Padło Moskwy koło 400, na placu zabrano officerów i różnéj Moskwy blisko sta. Pułkownik, co miał komendę zginął, drugich i zdrowych i postrzelanych noc salwowała. Z naszych tylko dziesiątek zginęło, i drugie tyle postrzelanych. W téj okazyi byłem i ja komenderując lewe skrzydło. Pod Grodno król imć szwedzki podstąpił 22 Januarii, przeprawy na Niemnie broniła mu Moskwa, ale ją spędził jednym lejb regimentem Krejca i drabantami swemi; attakował Grodno nazajutrz, ex consilio bellico non visum dobywać Grodna, okopami i fossą dobrze opatrzonego, ponieważ zima ani bateryi robić, ani aproszów nie dopuszczała, w szturmie
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 237
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny Swinarski, niech twa dzielność słynie.
Wypuść lotnemu wodze dzianetowi A utni lewe ucho ordyńcowi. A któż wypisze, abo kto wypowie, Jacy są w boju Kondratowiczowie? Ciebie nie wspomnię i z twoim rodakiem, Wam nie z ordyńcem, ale z srogim jakim Bić się gigantem. Któż takich zwojuje, Gdy we złym razie brat brata ratuje? Co wam też z pola uciecze, ostatek Wypadszy z
? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para, Wiem niejednego ubije Tatara. A i ty coś się rodził w Kompientynie Zacny Swinarski, niech twa dzielność słynie.
Wypuść lotnemu wodze dzianetowi A utni lewe ucho ordyńcowi. A ktoż wypisze, abo kto wypowie, Jacy są w boju Kondratowiczowie? Ciebie nie wspomnię i z twoim rodakiem, Wam nie z ordyńcem, ale z srogim jakim Bić się gigantem. Ktoż takich zwojuje, Gdy we złym razie brat brata ratuje? Co wam też z pola uciecze, ostatek Wypadszy z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
spadnie nie spodziewany WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ A wprzód uderzy na Wozy. Które zrabowane. A oraz klęska wnaszych. Ruszenie Pospolite co za frukty nosi Część TRZECIA
Którym czasem, gdy się tam Nieprzyjaciel bawi Na tych mordach i łupach. Król na pretce stawi Wojsko tu przeprawione. Prawe Podolskiemu Z sobą tu Wojewodzie. A Lubomierskiemu Lewe Skrzydło poruczy. Korecki na czele Stał swym znowu, że zaraz dawszy coś nie wiele Czasu rekollokcjej, Nieprzyjaciel zmierzy, I ze wszytką potęgą ciężko nań uderzy. Nakształt góry zwalonej, albo w-puł obłoku Urwanego na Niebie. Długo niechciał kroku Mąż serdeczny ustąpić. Ale gdy nawału Nie mógł strzymać srogiego, pod
spadnie nie spodziewany WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY A wprzod uderzy na Wozy. Ktore zrabowane. A oraz klęska wnaszych. Ruszenie Pospolite co za frukty nośi CZESC TRZECIA
Ktorym czasem, gdy sie tam Nieprzyiaćiel bawi Na tych mordach i łupach. Krol na pretce stawi Woysko tu przeprawione. Práwe Podolskiemu Z sobą tu Woiewodźie. A Lubomierskiemu Lewe Skrzydło poruczy. Korecki na czele Stał swym znowu, że zaraz dáwszy coś nie wiele Czásu rekollokcyey, Nieprzyiaćiel zmierzy, I ze wszytką potegą ćieszko nań uderzy. Nakształt gory zwáloney, álbo w-puł obłoku Urwánego na Niebie. Długo niechćiał kroku Mąż serdeczny ustąpić. Ale gdy nawału Nie mogł strzymać srogiego, pod
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 85
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Porzuciwszy tedy czółen, zacząłem niby tym płotem wyłazić do góry, a wtem ów chrust płotowy zaczął mi się i w ręku, i pod nogami kruszyć, ;tak dalece, że się nie mogąc utrzymać, upadłem w kanał. Płynę niby tedy i już aktualnie tonę, aliści Najświętsza Panna porwała mnie za ramię lewe i wyrwawszy z wody, posadziła na jakiejsi łące pięknej nad brzegiem owego kanału, który już tam był zakończony; w sukni jednak jakiejsi podłej, granatowej widziałem się.
Taki mój był sen, który mi się potem we wszystkim ziścił, bo jak z początku szczęśliwie płynąłem i wygrałem sprawę w Mińsku, tak
Porzuciwszy tedy czółen, zacząłem niby tym płotem wyłazić do góry, a wtem ów chrust płotowy zaczął mi się i w ręku, i pod nogami kruszyć, ;tak dalece, że się nie mogąc utrzymać, upadłem w kanał. Płynę niby tedy i już aktualnie tonę, aliści Najświętsza Panna porwała mnie za ramię lewe i wyrwawszy z wody, posadziła na jakiejsi łące pięknej nad brzegiem owego kanału, który już tam był zakończony; w sukni jednak jakiejsi podłej, granatowej widziałem się.
Taki mój był sen, który mi się potem we wszystkim ziścił, bo jak z początku szczęśliwie płynąłem i wygrałem sprawę w Mińsku, tak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 577
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
proch, miodu czystego, i oliwy, każdego po łotów czternaście, zmieszaj wespół, a tym często namazuj. Toż sprawuje sadło niedzwiedzie Koń żeby bardzo bieżał
Wilcze zęby, co największe przywiązane do konia, skory jego dotykając przydawają mu biegu. Żeby koń leżał jak zdechły
Język wężowy jarzęcym woskiem oblepiwszy, włożyć koniowi w lewe ucho na nitce, (żeby potym można wyjąc) wlot padnie jak zdechły, a jeno wyimiesz, porwie się zdrowym i rzeskim, jako doświadczył jeden Angielczyk. Figiel aby czyj koń nie jadł.
Namazać łojem koniowi zęby, jeść nie będzie mógł póki mu tychże octem ciepłym, i rolą nieprzemyjesz. Owsa też
proch, miodu czystego, y oliwy, każdego po łotow czternascie, zmieszay wespoł, a tym często namazuy. Toż sprawuie sadło niedzwiedzie Koń żeby bardzo bieżał
Wilcze zęby, co naywiększe przywiązane do konia, skory iego dotykaiąc przydawaią mu biegu. Zeby koń leżał iak zdechły
Ięzyk wężowy iarzęcym woskiem oblepiwszy, włożyć koniowi w lewe ucho na nitce, (żeby potym można wyiąc) wlot padnie iak zdechły, a ieno wyimiesz, porwie się zdrowym y rzeskim, iako doświadcżył ieden Angielcżyk. Figiel aby czyi koń nie iadł.
Namazać łoiem koniowi zęby, ieść nie będźie mogł poki mu tychże octem ciepłym, y rolą nieprzemyiesz. Owsa też
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 521
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l stąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na lewe skrzydło przypaść się odważy Źle pilnowane, gdzie już nasza była Rzecz ku upadku bardzo się skłoniła;
Lecz gdy poganin już miał za wygranę, Od Wiśniowieckiej zrażon był piechoty; Tymczasem naszych męstwo wspamiętane Serca wzbudziło do zwyczajnej cnoty, Siekli motłochy one wsparowane, Jeden drugiemu dodając ochoty: Musiał Abazy z pola wojsko zwodzić,
W te samołówki i gotowe wniki: Jakoż się stało, że nad swe mniemanie, Wziął nieprzyjaciel z nich dobre witanie.
Gdy jednak szczęścia z różnych strón szukając Zostawał w swoim uporze Abazy, l ztąd i zowąd gwałtem nacierając (Lubo brał znaczną chłostę kilka razy) Nakoniec wszystkich sił wojska ruszając, Na lewe skrzydło przypaść się odważy Źle pilnowane, gdzie już nasza była Rzecz ku upadku bardzo się skłoniła;
Lecz gdy poganin już miał za wygranę, Od Wiśniowieckiej zrażon był piechoty; Tymczasem naszych męstwo wspamiętane Serca wzbudziło do zwyczajnej cnoty, Siekli motłochy one wsparowane, Jeden drugiemu dodając ochoty: Musiał Abazy z pola wojsko zwodzić,
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 333
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Sieniawski, został chory w Preszburgu. Zaraz in konfuso wszystkie rzeczy poczęli iść: piechoty i armaty nie nadciągnęli, wojsko cesarskie nie zbiegło, nasi się poczęli szykować, ale nie do ładu, bo rozwodu nie dał nieprzyjaciel, to jest pasza sylistryjski, który się potym w subotę w niewolę naszą dostał. Najpierw wsiadł na lewe skrzydło; w tym przypada Król sam do dragoniji konnej, bardzo pięknej i moderownej, osobliwie w konie (bo co chorągiew, to insza maść koni, prawie jak do cugu zbierane), każe jej Król, aby z koni zsiadła, oficer mówi, że „niezafasowane lonty" (bo jeszcze lontowej strzelby używano)
Sieniawski, został chory w Preszburgu. Zaraz in confuso wszystkie rzeczy poczęli iść: piechoty i armaty nie nadciągnęli, wojsko cesarskie nie zbiegło, nasi się poczęli szykować, ale nie do ładu, bo rozwodu nie dał nieprzyjaciel, to jest pasza sylistryjski, który się potym w subotę w niewolę naszą dostał. Najpierw wsiadł na lewe skrzydło; w tym przypada Król sam do dragoniji konnej, bardzo pięknej i moderownej, osobliwie w konie (bo co chorągiew, to insza maść koni, prawie jak do cugu zbierane), każe jej Król, aby z koni zsiadła, oficer mówi, że „niezafasowane lonty" (bo jeszcze lontowej strzelby używano)
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 76
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
pragnę. A nad to/ widząc że pierwsze chorągwie poczynają w potrzebie szwankować/ gdy rozkazał świeżym chorągwiom na posiłek nastąpić/ samże je w ogień wojenny nawiódł/ i wstręt czynił nieprzyjacielowi. Lecz gdy jeszcze ani te posiłki od Króla przywiedzione nieprzyjacielowi
walącemu się zewsząd tłumami/ podołac mogły/ Kanclerz za skinieniem Królewskim/ na lewe skrzydło nieprzyjaciela przypada/ prawie lotem/ i tamże szwankujących ratuje/ sam z inszymi pułkami odpor dając nieprzyjacielowi/ bynamniej ani niezliczoną ćmą strzał/ która okrywała pułk ten/ ani nieprzeyźrzanym orszakiem Tatarskiej mnogości/ która się na tę stronę nawięcej waliła/ ile wspaniałej powagi/ i nader udatnej w uródzie postawy/ nieustraszońy. Stały w
prágnę. A nád to/ widząc że pierwsze chorągwie pocżynáią w potrzebie szwánkowáć/ gdy roskazał świeżym chorągwiom ná pośiłek nástąpić/ samże ie w ogień woienny náwiodł/ y wstręt cżynił nieprzyiacielowi. Lecż gdy ieszcże áni te pośiłki od Krolá przywiedźione nieprzyiaćielowi
wálącemu się zewsząd tłumámi/ podołác mogły/ Kánclerz zá skinieniem Krolewskim/ ná lewe skrzydło nieprzyiaćielá przypada/ práwie lotem/ y támże szwánkuiących rátuie/ sam z inszymi pułkámi odpor dáiąc nieprzyiaćielowi/ bynamniey áni niezlicżoną ćmą strzał/ ktora okrywáłá pułk ten/ áni nieprzeyźrzánym orszakiem Tátárskiey mnogośći/ ktora się ná tę stronę nawięcey wáliłá/ ile wspániáłey powági/ y náder vdátney w vrodżie postáwy/ nieustrászońy. Stały w
Skrót tekstu: PastRel
Strona: B3
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
godzinie siódmej, i ściągnął na noc do Radzymina, z tamtąd
Die 5. tegoż Miesiąca wyjachał, i w Nitawie
Die 14. ejusdem stanął, gdzie nie bawiwszy wyjachał
Die 16. ejusdem do Obozu, i stanął w nim tegoż dnia koło południa.
Die 17. ejusdem Król I. Mć jachał widzieć lewe skrzydło Kawaleryj swojej. Tegoż dnia jeździł do Augustburgu, przed tym Dynemund nazwanego, a potym i do Koberszańcu, który teraz Orangenbaum nazwano.
Die 18. ejusdem. Król I. Mć objeżdżał wystawione, tak od naszego, jako i nieprzyjacielskiego Wojska Okopy, które nad brzegiem Rzeki wystawili, także i Infanterią, i
godźinie śiodmey, y śćiągnął ná noc do Rádzyminá, z támtąd
Die 5. tegoż Mieśiącá wyiáchał, y w Nitáwie
Die 14. ejusdem stánął, gdźie nie báwiwszy wyiáchał
Die 16. ejusdem do Obozu, y stanął w nim tegoż dniá koło południá.
Die 17. ejusdem Krol I. Mć iáchał widźieć lewe skrzydło Káwáleryi swoiey. Tegoż dniá ieźdźił do Augustburgu, przed tym Dynemund názwánego, á potym y do Koberszáńcu, ktory teraz Orángenbaum názwáno.
Die 18. ejusdem. Krol I. Mć obieżdżał wystáwione, ták od nászego, iáko y nieprzyiaćielskiego Woyská Okopy, ktore nád brzegiem Rzeki wystáwili, tákże y Infánteryą, y
Skrót tekstu: RelWyj
Strona: 1
Tytuł:
Relacja wyjazdu jego królewskiej mości z Warszawy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Syn; i to nędzne ciało/ Więcej niż nazbyt/ stosów silnych wytrzymało. Tu Bogarodzicielka prosi/ do nóg pada: A katem niebłagana zapalczywość włada. Ślepy na jedno oko/ drugim cel wymierzył/ I tak raźno z pochopu w bok Pański uderzył: Ze włócznią bok/ śledzionę i serce rozdarła: Aż się o lewe żebro utkniona oparła. Linie krew za żelazem z przeźrzoczystą wodą: Nienasycone piekło bądź zdrajcy nagrodą. Nie tak; trzeba złe płacić dobrym niebacznemu: Stało się/ tamże zaraz człowiekowi złemu. Krew święta/ która z grotu w powiekę prysnęła/ Bladą łuskę złupiwszy/ wzrok mu otworzyła. O miłosierdzie/ równe bezdennej studnicy:
Syn; y to nędzne ćiáło/ Więcey niż názbyt/ stosow śilnych wytrzymáło. Tu Bogárodźićielká prośi/ do nog pada: A kátem niebłagána zápálczywość włada. Slepy ná iedno oko/ drugim cel wymierzył/ I ták ráźno z pochopu w bok Páński vderzył: Ze włocznią bok/ śledźionę y serce rozdárłá: Aż się o lewe żebro vtknioná opárłá. Linie krew zá żelázem z przeźrzoczystą wodą: Nienásycone piekło bądź zdraycy nagrodą. Nie ták; trzebá złe płáćić dobrym niebácznemu: Sstáło się/ támże záraz człowiekowi złemu. Krew święta/ ktora z grotu w powiekę prysnęłá/ Bládą łuskę złupiwszy/ wzrok mu otworzyłá. O miłośierdźie/ rowne bezdenney studnicy:
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 98.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610