domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy, powiedają, w nosie. Trudno temu nie wierzyć, rękami czego się Domaca. Waszmości się rozlazły po twarzy: Podobno je kurzawa spodniej dłużę parzy, Że się cisną do oka, gdy ich w ulu ckliwo. Naraiłbym bartnika i mocne leziwo. 387. MUCHY
Wielkie rzeczy, choć muchy chodzą koło ucha. Ale chrząszcza do nosa przepuścić od brzucha, To próba cierpliwości jest na białegłowy. Chceszli waszmość spróbować, naraję gotowy. 388. DO JEDNEGO KANONIKA
Postrzegszy wstrząśnionego już u panny czubu, Jeden miasto kobierca i bliskiego ślubu Ubrał się w rewerendę; tak
domu hałas i gomony. 386. MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Każda pani ma muchy, powiedają, w nosie. Trudno temu nie wierzyć, rękami czego się Domaca. Waszmości się rozlazły po twarzy: Podobno je kurzawa spodniej dłużę parzy, Że się cisną do oka, gdy ich w ulu ckliwo. Naraiłbym bartnika i mocne leziwo. 387. MUCHY
Wielkie rzeczy, choć muchy chodzą koło ucha. Ale chrząszcza do nosa przepuścić od brzucha, To próba cierpliwości jest na białegłowy. Chceszli waszmość spróbować, naraję gotowy. 388. DO JEDNEGO KANONIKA
Postrzegszy wstrząśnionego już u panny czubu, Jeden miasto kobierca i bliskiego ślubu Ubrał się w rewerendę; tak
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 352
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. Chociaż gdyby uchylił mchem porosłej skóry, Suchy wilk, same sęki i czerwiowe dziury. Cóż, zacieka-li wierzchem na przykład gorzałka, Ze spodu pewny dupel, we środku zbotwiałka. Dopieroż, jeśli z barci miód, posag z szkatuły Gotowy doda chęci, czym prędzej do stuły, Na powróz, na leziwo do drzewa pośpiesza, Aż na nim; potem z niego na dębie się wiesza, Skoro mu nie przypadnie do smaku kołyska. Niewiele moim zdaniem na frymarku zyska, Na tamtym świat, na tym krew zawiązawszy sobie: Tam kłopot mózg i serce, tu kruk oczy zobie. 207. NA TOŻ TRZECI RAZ
Na pięknym
. Chociaż gdyby uchylił mchem porosłej skóry, Suchy wilk, same sęki i czerwiowe dziury. Cóż, zacieka-li wierzchem na przykład gorzałka, Ze spodu pewny dupel, we środku zbotwiałka. Dopieroż, jeśli z barci miód, posag z szkatuły Gotowy doda chęci, czym prędzej do stuły, Na powróz, na leziwo do drzewa pośpiesza, Aż na nim; potem z niego na dębie się wiesza, Skoro mu nie przypadnie do smaku kołyska. Niewiele moim zdaniem na frymarku zyska, Na tamtym świat, na tym krew zawiązawszy sobie: Tam kłopot mózg i serce, tu kruk oczy zobie. 207. NA TOŻ TRZECI RAZ
Na pięknym
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 122
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ostępu na okół tychże i świższych nie widno.
Kładzie się tu jeszcze jedno, lecz dla leniwców sztuka, do dojścia prędszego, gdzie źwirz leży, lecz nie leniwa, bo z azardem życia, kto się z leziwem, co bartnicy na barć lazą, nie zna. Z którym tak się sprawić trzeba: wziąć leziwo i wliźć przed wschodem słońca na najwyższą sosnę, na której siedząc ku ostępom, czekać trzeba świtu. Gdzie tedy leży niedźwiedź, para równo z drzewy się wznosi. Jako skoro zaś wschód słońca, już nic nie widno. Lubo tedy jest znakiem niemylnym, lecz że potrzebuje tych atynencji, by wiatru nie było, by
ostępu na okół tychże i świższych nie widno.
Kładzie się tu jeszcze jedno, lecz dla leniwców sztuka, do dojścia prędszego, gdzie źwirz leży, lecz nie leniwa, bo z azardem życia, kto się z leziwem, co bartnicy na barć lazą, nie zna. Z którym tak się sprawić trzeba: wziąć leziwo i wliźć przed wschodem słońca na najwyższą sosnę, na której siedząc ku ostępom, czekać trzeba świtu. Gdzie tedy leży niedźwiedź, para równo z drzewy się wznosi. Jako skoro zaś wschód słońca, już nic nie widno. Lubo tedy jest znakiem niemylnym, lecz że potrzebuje tych atynencji, by wiatru nie było, by
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 210
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak