, niewczas w polach ponosili, Dla miłości ojczyzny chętnie to czynili. To, że teraz oziębło w sercach naszych żyje, Już nieprzyjaciel zewsząd polską szkodą tyje. Temu barzo leniwo i rzadko wstręt dacie, A wojska też o małe wiadoma rzecz macie, I to tylko borgowe; tępa w nich ochota, Dla niepłatu waszego licha jest robota. Wiecie dobrze, tym samym pan do sługi traci Wolność swoję, kiedy, co winien, nie płaci. Płaćcie, płaćcie, co wojsku należy, oddajcie, A podskarbich rachunku na czczo wysłuchajcie, Bez bankietów, inwitów deputatów onych, U których snadne latus ekspensów skarbowych. Znaczny z tego pożytek będzie i
, niewczas w polach ponosili, Dla miłości ojczyznej chętnie to czynili. To, że teraz oziębło w sercach naszych żyje, Już nieprzyjaciel zewsząd polską szkodą tyje. Temu barzo leniwo i rzadko wstręt dacie, A wojska też o małe wiadoma rzecz macie, I to tylko borgowe; tępa w nich ochota, Dla niepłatu waszego licha jest robota. Wiecie dobrze, tym samym pan do sługi traci Wolność swoję, kiedy, co winien, nie płaci. Płaćcie, płaćcie, co wojsku należy, oddajcie, A podskarbich rachunku na czczo wysłuchajcie, Bez bankietów, inwitów deputatów onych, U których snadne latus ekspensów skarbowych. Znaczny z tego pożytek będzie i
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 731
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z zakonów ad carceres brano, najbardziej jezuitów o studentów, innych o nieznośne naznaczenie a nieoddanie nagłe kontrybucji. Tandem dziesiątek minoris conditionis obieszono; innych winnych funditus zrabowano; na miasto, zakony i jurysdyki wielką sumę nałożono i póty z więzienia nie wypuszczano aż tę uiścili. A tak irrecollecta audacia siła ludziom, quod magis duchownym licha narobiła.
Ipan wojewoda wileński z swojemi kilką chorągwiami i szwedzkiego wojska dziesięcią tysięcy persecutus wojsko litewskie. Wojsko się umykało, szwed go nie mógł w persequi nadążyć dla zgłodzonego kraju.
Trybunały dwa zaczęły się: jeden solito loco et praxi w Wilnie sub directione mea; duchowny sub directione ip. Terebesza podstolego rzeczyckiego deputata żmudzkiego.
z zakonów ad carceres brano, najbardziéj jezuitów o studentów, innych o nieznośne naznaczenie a nieoddanie nagłe kontrybucyi. Tandem dziesiątek minoris conditionis obieszono; innych winnych funditus zrabowano; na miasto, zakony i juryzdyki wielką summę nałożono i póty z więzienia nie wypuszczano aż tę uiścili. A tak irrecollecta audacia siła ludziom, quod magis duchownym licha narobiła.
Jpan wojewoda wileński z swojemi kilką chorągwiami i szwedzkiego wojska dziesięcią tysięcy persecutus wojsko litewskie. Wojsko się umykało, szwed go nie mógł w persequi nadążyć dla zgłodzonego kraju.
Trybunały dwa zaczęły się: jeden solito loco et praxi w Wilnie sub directione mea; duchowny sub directione jp. Terebesza podstolego rzeczyckiego deputata żmudzkiego.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 213
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Błaźni nie tylko afekt: jest też i Gniew miasto. Żaden o tym filozof nie wiedział i nie wie, Że król polski może być łaskawym i w Gniewie. 33. NA WESELE JEGOMOŚCI PANA WĘŻYKA Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ JABŁONOWSKĄ
Nie wierzą, ale szaleją ci księża, Znowu na jabłoń sadzający węża. Dosycze pierwszy narobił nam licha, Na które dotąd naród ludzki wzdycha. Insza tu moda węża i jabłoni: Rajski częstował, a ten jej zaś broni; Samemu tylko otworzone wrota, Kto inszy: wara, drzewo to żywota. On, choć się nagim, skosztowawszy, widzi, Ani się w krzaki kryje, ani wstydzi. 34 (N
Błaźni nie tylko afekt: jest też i Gniew miasto. Żaden o tym filozof nie wiedział i nie wie, Że król polski może być łaskawym i w Gniewie. 33. NA WESELE JEGOMOŚCI PANA WĘŻYKA Z JEJMOŚCIĄ PANNĄ JABŁONOWSKĄ
Nie wierzą, ale szaleją ci księża, Znowu na jabłoń sadzający węża. Dosyćże pierwszy narobił nam licha, Na które dotąd naród ludzki wzdycha. Insza tu moda węża i jabłoni: Rajski częstował, a ten jej zaś broni; Samemu tylko otworzone wrota, Kto inszy: wara, drzewo to żywota. On, choć się nagim, skosztowawszy, widzi, Ani się w krzaki kryje, ani wstydzi. 34 (N
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 26
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z triumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń z
z dawnym Kantymirem; Wszytkie was okazyje, wszytkie, mężnej Litwy Widziały, kędy tylko toczyły się bitwy: Nie trzeba świadków szukać, gdzie wiedzą sąsiedzi, Moskwa sto razy bita i waleczni Szwedzi; Jeszcze Węgrzyn zuchwały, po wielkim Sapiże, Wspomniawszy Czarny Ostrów, swoje stopy liże, Jeszcze Ruś wiarołomna, jeszcze orda licha Na imię i buławę sapieżyńską wzdycha. Cóż znaczą krzyże szabel przy złomanej strzele? Tylko jakoście zawsze śmiele, zawsze w czele, Gdzie się koiwiek podało, zawsze sercem żywem, Zawsze z tryumfującym stawali Gradywem. Stąd kwiatki, którymi swe imię dotąd szczycą, Pokinąwszy, lilije, żelaza się chwycą, Gdy koń z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 187
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przed śmiercią człowiek się tu mieni: Najpierwej osiwieje, potem się wyleni; I owszem, właśnie wedle cyrulickiej mody, Który, nim głowę goli, namydli ją wprzódy. 498 (P). NIEPROPORCJA
Skarży się jedna pani przede mną w Lublinie, Jako na substancyjej prawując się ginie, Jako ze dwudziestu wsi jedna tylko licha Została, a i z tej ją adwersarz wypycha; Rzeczy po nieboszczyku wszytkie jej zagrabił, Długów gwałt, nie masz, czym by psa z domu wywabił. Tymczasem sługi, cugi, karoce i szory, Sobole, po jakie by trzeba na Sybiory, W jakich do deputatów na każdy dzień chadza; Pomyślę, że
przed śmiercią człowiek się tu mieni: Najpierwej osiwieje, potem się wyleni; I owszem, właśnie wedle cyrulickiej mody, Który, nim głowę goli, namydli ją wprzódy. 498 (P). NIEPROPORCJA
Skarży się jedna pani przede mną w Lublinie, Jako na substancyjej prawując się ginie, Jako ze dwudziestu wsi jedna tylko licha Została, a i z tej ją adwersarz wypycha; Rzeczy po nieboszczyku wszytkie jej zagrabił, Długów gwałt, nie masz, czym by psa z domu wywabił. Tymczasem sługi, cugi, karoce i szory, Sobole, po jakie by trzeba na Sybiory, W jakich do deputatów na każdy dzień chadza; Pomyślę, że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Póki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas, wzięli je troskliwi Bracia życzliwi.
Tu mężny Münster swego Akwilina Zwarł ostrogami, ściął w lot Moskwicina; Drugiego jeździ, lecz od strasznej zgraje Zabit zostaje.
I Namsciewicza
chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Poki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony, Jemu niesiony.
Zacny Mnichowski, tyś naszą ozdobą Był kiedyś, miło nam bywało z tobą Dobra i licha zażyć lub w pokoju, Lub w srogim boju.
Ległeś nieboże! a twe piękne ciało W sztuki rozcięte, lubo nie zostało Zwierzom na opas, wzięli je troskliwi Bracia życzliwi.
Tu mężny Münster swego Akwilina Zwarł ostrogami, ściął w lot Moskwicina; Drugiego jeździ, lecz od strasznej zgraje Zabit zostaje.
I Namsciewicza
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 359
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
żałości; Gdy Parki łakome Nici zwijają, Wiek mój skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam Łzy, jak więc troskliwy Lamentuje pelikan, Kiedy mu myśliwy W zdradliwe sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem odmęcie.
Śpiewam ci jako licha, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiądzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy żałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija
żałości; Gdy Parki łakome Nici zwijają, Wiek moj skracają.
Śpiewam ci, lecz połykam Łzy, jak więc troskliwy Lamentuje pelikan, Kiedy mu myśliwy W zdradliwe sieci Pozbiera dzieci.
Ja śpiewam, choć mej głowie Za lada przyczynę Wisi na nitce zdrowie Na każdą godzinę
W każdym momencie W tymem odmęcie.
Śpiewam ci jako licha, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiędzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy źałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 372
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha obrona. Fraszka i wiersze, pochlebstwa, pochwały, Fraszka i służba, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna dziewko, jeśliś miała wolą Puścić się za grosz marny na swawolą, Jeśli cię drogie, lecz nabyte dary Z poprzysiężonej miały
śliczna dziewczyna, tak święta, W której ni zła myśl, ni chciwość przeklęta Nie miały miejsca, ni ogniste żądze, Już was opuszcza, a woli pieniądze. Fraszkaście, fraszka, odpuśćcie mi, cnoty, Kiedy was przemógł podarunek złoty; Widzę, że kędy złota zabrzmi strona, Słaba z was pomoc i licha obrona. Fraszka i wiersze, pochlebstwa, pochwały, Fraszka i służba, i mój afekt stały; Wszytkoś, zła dziewko, obróciła w fraszki Za pełny mieszek i nabite taszki. Bezecna dziewko, jeśliś miała wolą Puścić się za grosz marny na swawolą, Jeśli cię drogie, lecz nabyte dary Z poprzysiężonej miały
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 98
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
psuje wejzrzeniem; a osobliwie gdy Miesiącznice cierpiąca nim patrza/ gdyż radii ibi collecti venesici, et directi in aptù suscipere eos subiectum, to jest: promienie truciznne tam zgromadzone/ i naprostowane na sposobne do ich przyjęcia ciało/ zarazem to zarażają: eksperiencją tego doszło. kto chce niech na źwierciedle probuje/ a obaczy jad licha tego. I w Piśmie świętym oko złe wyrzucać kazano/ boć mówi Ewangelista: Jeśli oko twoje prawe gorszy cię/ wyrzuć je/ a zarzuć od siebie/ abowiem pożyteczniej jest tobie by to zginęło jedno/ niżeli ty wszystek. Eccl: 23. v. 5. Cuda i Paraeneses. Juuen: Satyra 2
psuie weyzrzeniem; á osobliwie gdy Mieśiącznice ćierpiąca nim pátrza/ gdyż radii ibi collecti venesici, et directi in aptù suscipere eos subiectum, to iest: promienie trućiznne tám zgromádzone/ y náprostowáne na sposobne do ich przyięćia ćiáło/ zárázem to zárażáią: experientią tego doszło. kto chce niech ná źwierćiedle probuie/ á obaczy iad lichá tego. Y w Pismie świętym oko złe wyrzucáć kazano/ boć mowi Ewángelistá: Iesli oko twoie práwe gorszy ćie/ wyrzuć ie/ á zárzuć od siebie/ ábowiẽ pożyteczniey iest tobie by to zginęło iedno/ niżeli ty wszystek. Eccl: 23. v. 5. Cudá y Paraeneses. Iuuen: Satyra 2
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 155.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, widząc rwane sejmiki i sejmy, widząc upadającą dla nierządu Rzplitą, widząc cały zasmucony i strapiony senat i stan szlachecki, a konsolować się tym tylko, że i ja mam takąż moc rwania sejmików i sejmów, przymuszania senatu i izby i że też mój głos równie posłuchany być musi. Ostatnia to, mówię, licha i krwawa serca okrutnego pociecha. A ta prawda zawsze prawdą zostanie, że nie może być na świecie okrucieństwa większego, jako tylu stom godnych albo tylu tysiącom ludzi musieć być głosowi i ukazowi jednego posłusznymi równego, często i nienajbardziej estymowanego, często pewnie i przekupionego, a być posłusznymi koniecznie.
Zrozumy raz i pomnijmy to
, widząc rwane sejmiki i sejmy, widząc upadającą dla nierządu Rzplitą, widząc cały zasmucony i strapiony senat i stan szlachecki, a konsolować się tym tylko, że i ja mam takąż moc rwania sejmików i sejmów, przymuszania senatu i izby i że też mój głos równie posłuchany być musi. Ostatnia to, mówię, licha i krwawa serca okrutnego pociecha. A ta prawda zawsze prawdą zostanie, że nie może być na świecie okrucieństwa większego, jako tylu stom godnych albo tylu tysiącom ludzi musieć być głosowi i ukazowi jednego posłusznymi równego, często i nienajbardziej estymowanego, często pewnie i przekupionego, a być posłusznymi koniecznie.
Zrozummy raz i pomnijmy to
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 218
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955