że serce w obfitej pływając radości, Nie może swych kontentec utrzymać w ciasności,
Ale na kształt zebranej z wielkich wod powodzi, Która potężne tamy i groble przechodzi, Samo ducha dodaje i impet sprawuje, Samo ochotną rękę i pióro kieruje. A to sercu posłuszne, tak prędki rym składa, Jako gdy szumny Eurus lotną nawą włada. Prowadź możny Kupido triumf z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W której smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać
że serce w obfitej pływając radości, Nie może swych kontentec utrzymać w ciasności,
Ale na kształt zebranej z wielkich wod powodzi, Ktora potężne tamy i groble przechodzi, Samo ducha dodaje i impet sprawuje, Samo ochotną rękę i pioro kieruje. A to sercu posłuszne, tak prędki rym składa, Jako gdy szumny Eurus lotną nawą włada. Prowadź możny Kupido tryumf z brańca swego, Okiem nadobnej Anny dziś zhołdowanęgo. Twojej to strzały skutek, żem dziś w tej niewoli, W ktorej smaczniej zostawać, niż w największej doli A ty ozdobna nimfo, nimfo urodziwa, Co cię za chwila taka wydała szczęśliwa? Czas, natura, żywioły znać
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 223
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
, BOHATYR i TOTUMFACKI
B. Ponieważ Mars jest krwawego boju (jako niektórzy twierdzą Bogiem) i jeżelim ja jest Marsem z Marsa przemieniony w Marsa. Dla czego dotąd nie zatopiłem krwią Pogańską szlaków Tatarskich, któremi oni zasadziwszy szerokie krainy w granicach szerokiej Asiej i Europy Ordami swojemi, wpadają jako psi zajuszeni, lotną prędkością i gotowością, w Wschodnie, w Zachodnie, w Południowe i na Pułnoc leżące Prowincje moje: biorąc Ojce, Syny, Matki, Córki, Bracią, Siostry, w nieznośną niewolą Tyraństwa swego, i dla których przyczyn do tych czasów, efectu możności nie złączyłem z przezwiskiem moim, trwożącym wszytkie granice świata.
, BOHATYR y TOTVMFACKI
B. POniewasz Mars iest krwáwego boiu (iáko niektorzy twierdzą Bogiem) y ieżelim ia iest Marsem z Marsá przemieniony w Marsá. Dla czego dotąd nie zátopiłem krwią Pogáńską szlákow Tátárskich, ktoremi oni zásádźiwszy szerokie kráiny w gránicách szerokiey Asiey y Europy Ordámi swoiemi, wpadáią iáko pśi záiuszeni, lotną prędkośćią y gotowośćią, w Wschodnie, w Zachodnie, w Południowe y ná Pułnoc leżące Prowincye moie: biorąc Oyce, Syny, Mátki, Corki, Bráćią, Siostry, w nieznośną niewolą Tyráństwá swego, y dla ktorych przyczyn do tych czásow, effectu możnośći nie złączyłem z przezwiskiem moim, trwożącym wszytkie gránice świátá.
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 1
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
nie miał w pamięci, albo na języku, secundum subjectum et materiam. A tak do pierwszego przystępując dyskursu, powiada iż czasu jednego Mars chcąc mnie mieć na bankiecie u siebie, wyprawił w Poselstwie zapraszającym prędkolotną sławę, którą wdzięcznie przyjąwszy, i wysłuchawszy Poselstwa bez wszelakich ceremonij, między onejże wpadszy, ozdobne skrzydła, lotną Pocztą przypadłem żartko do Pałaców Marsowych. Bohatyr i Totumfacki.
T. W Mść po bankietach zawsze, a ja skompanią domową, trwać o głodzie ledwie nie zawsze muszę.
B. Przed bramą niedobytej Fortecy, potkał mnie wysłany fawor z niezgodą prowadząc ku Marsowi stojącemu z odkrytą głową, w pięknej feqvencji wyśmienitych Kawalerów,
nie miał w pámięći, álbo ná ięzyku, secundum subjectum et materiam. A ták do pierwszego przystępuiąc dyskursu, powiáda iż czásu iednego Mars chcąc mnie mieć ná bánkiećie v śiebie, wypráwił w Poselstwie zápraszáiącym prętkolotną sławę, ktorą wdźięcznie przyiąwszy, y wysłuchawszy Poselstwá bez wszelákich ceremoniy, między oneyże wpadszy, ozdobne skrzydłá, lotną Pocztą przypadłem zartko do Pałácow Marsowych. Bohatyr y Totumfácki.
T. W Mść po bánkietách záwsze, á ia zkompánią domową, trwáć o głodźie ledwie nie záwsze muszę.
B. Przed bramą niedobytey Fortecy, potkał mnie wysłány fawor z niezgodą prowádząc ku Marsowi stoiącemu z odkrytą głową, w piękney feqventiey wyśmięnitych Káwálerow,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 74
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
pokładamy, Chybaby Matka Twa nie była panią, To wolność zganią.”
Szlachta królowi przysięgać nie będzie, Bo takim kształtem Niemiec nas osiędzie. Pociągnęłyby nas saskie partyje Za łeb, za szyję.
Amen. GŁOS WOLNY W WIĄZANEJ MOWIE ŻYCIE LUDZKIE UPŁYWAJĄCE W TEJŻE MATERII
Dążą czasy, jako gdy z cięciwy Lotną strzałę łuk wymiata krzywy, Godziny się wyścigają, Za kołnierz się dni chwytają, Tysiączne swymi cyframi Jako rączymi kołami Ujeżdżają.
Gdy Akteon zemknie psy ze smyczy, Kroków sama pierzchliwa nie liczy, Rznie się i przez ostre głogi, Sadzi jak przez niskie progi Przez obłoków bliskie Alpy, Tatry, niebotyczne Kalpy Przeskakuje.
pokładamy, Chybaby Matka Twa nie była panią, To wolność zganią.”
Szlachta królowi przysięgać nie będzie, Bo takim kształtem Niemiec nas osiędzie. Pociągnęłyby nas saskie partyje Za łeb, za szyję.
Amen. GŁOS WOLNY W WIĄZANEJ MOWIE ŻYCIE LUDZKIE UPŁYWAJĄCE W TEJŻE MATERII
Dążą czasy, jako gdy z cięciwy Lotną strzałę łuk wymiata krzywy, Godziny się wyścigają, Za kołnierz się dni chwytają, Tysiączne swymi cyframi Jako rączymi kołami Ujeżdżają.
Gdy Akteon zemknie psy ze smyczy, Kroków sama pierzchliwa nie liczy, Rznie się i przez ostre głogi, Sadzi jak przez niskie progi Przez obłoków bliskie Alpy, Tatry, niebotyczne Kalpy Przeskakuje.
Skrót tekstu: RudnPieśńBar_II
Strona: 468
Tytuł:
Pieśń postna nabożna o Koronie Polskiej
Autor:
Dominik Rudnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
nie wcześniej niż 1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
pędzi daleki/ Gdzie jest Korynt dwojmorzny/ kędy Diarbeki/ Lub gdzie złotem Tag wspienia; by skupiej nabytu Czym biedę zmógł/ wróciwszy do swego się szczytu. Gdy kto Państw jest na łupie/ hołdując Bellonie; Lubo żeby znany był wszelkiej świata stronie: Gdzie wschodzi/ gdzie Foeb pada; lub pod spodnie kraje Lotną łodzią Ocean światopławny kraje: Gdy kto w domu pod hełmem o siedm jedenasty Woła kości z Fortuną; lub czterma Dynasty Zabawia się: Fluszemli; lubo starym paszem: Lub Diony lubym się cieszy halaspasem; A ja z Synem tedy się Latony zabawiam/ I swe przy nim rozprawy/ choćże cienkie stawiam: Który
pędźi dáleki/ Gdźie iest Korynt dwoymorzny/ kędy Diárbeki/ Lub gdźie złotem Tág wspienia; by zkupiey nábytu Czym biedę zmogł/ wroćiwszy do swego się szczytu. Gdy kto Panstw iest ná łupie/ hołduiąc Bellonie; Lubo zeby znány był wszelkiey świátá stronie: Gdźie wschodźi/ gdźie Phoeb pada; lub pod spodnie kraie Lotną łodźią Oceán światopłáwny kráie: Gdy kto w domu pod hełmem o śiedm iedenasty Woła kośći z Fortuną; lub cztermá Dynásty Zábáwia się: Fluszemli; lubo stárym pászem: Lub Dyony lubym się ćieszy háláspasem; A ia z Synem tedy się Látony zábáwiam/ I swe przy nim rospráwy/ choćże ćienkie stáwiám: Ktory
Skrót tekstu: GawDworz
Strona: 2
Tytuł:
Dworzanki albo epigramata polskie
Autor:
Jan Gawiński
Drukarnia:
Balcer Smieszkowicz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664