, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francjej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne zwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prędko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na
, ich wódz, chorągiew wszytkę białą sprawił, Aby ją potem we krwi murzyńskiej ukrwawił.
XC.
Gdy się tak przypatrował wojskom Rugier śmiały, Które się do Francyej przeprawować miały, I chorągwiom i wodzom, herbom, stanowiskom I przyuczał się panów angielskich przezwiskom, Jeden, drugi i potem inszy dziwne źwierze Widzieć ubrane w lotne przybiegali pierze I w wielkiej się gromadzie do niego kupili I okrąg koło niego prętko uczynili.
XCI.
On widząc, że się zewsząd do niego zbiegali, Aby się byli jeszcze barziej dziwowali, Skrzydlatemu koniowi popuścił wodzami I zajął go po bokach trochę ostrogami. Lotny koń poszedł w górę, skrzydłami machając, Zdumiały lud na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 219
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przestawali I gwoli jemu swojej krwie nie żałowali, Niżby zamków obronnych i miast nadobywał I niżby inszych nowych królestw nazdobywał.”
XXXVI.
Tak o zwycięstwach, które po długiem obrocie Wielu lat na Febowem złotem kołowrócie Mieli dać jego zacni hetmani Karłowi, Andronika dawała sprawę Astolfowi. A wtem jej towarzyszka wiatrom, w lotne skrzydła Ubranem, to popuszcza, to wściąga wędzidła I czyni, że jej gwoli to ten, to ów dmucha Mocniej i lżej, jako chce, a każdy jej słucha.
XXXVII.
Widzą w tem morze Perskie, które się z swojemi Tak daleko rozciąga wodami słonemi, Od którego za kilka zaś dni przyjechali Do łona
przestawali I gwoli jemu swojej krwie nie żałowali, Niżby zamków obronnych i miast nadobywał I niżby inszych nowych królestw nazdobywał.”
XXXVI.
Tak o zwycięstwach, które po długiem obrocie Wielu lat na Febowem złotem kołowrocie Mieli dać jego zacni hetmani Karłowi, Andronika dawała sprawę Astolfowi. A wtem jej towarzyszka wiatrom, w lotne skrzydła Ubranem, to popuszcza, to wściąga wędzidła I czyni, że jej gwoli to ten, to ów dmucha Mocniej i lżej, jako chce, a każdy jej słucha.
XXXVII.
Widzą w tem morze Perskie, które się z swojemi Tak daleko rozciąga wodami słonemi, Od którego za kilka zaś dni przyjechali Do łona
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 339
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Malują abo inszych gładkich bogiń syny: Lato ledwie piętnaste, a przy fraucymerze Nie rozeznać go było, jedno po ubierze. A miedzy rzeźwią młodzią sam królewic prawy, Kiedy przyszło pokazać rycerskie zabawy, Przed wszystkimi i konia ochotniej doskoczyć, I przystojniej go osieść, i gładzej nim toczyć, I drzewem złożyć miernie lub też lotne strzały Z cięgłego łuku równy pierścień ubijały Lub oszczepem do mieśca rzucić przychodziło; Przed wszystkimi mu szczęście pochwałę darzyło. Ani na wyścig żaden równał mu rączością, Ani w inszych przystojnych igrzyskach dzielnością. Osobliwie Minerwa za jedno kochanie Miała go i my, Muzy, przedniejsze staranie Czyniełyśmy o jego ćwiczeniach uczciwych, Zaprawując mu serce do
Malują abo inszych gładkich bogiń syny: Lato ledwie piętnaste, a przy fraucymerze Nie rozeznać go było, jedno po ubierze. A miedzy rzeźwią młodzią sam królewic prawy, Kiedy przyszło pokazać rycerskie zabawy, Przed wszystkimi i konia ochotniej doskoczyć, I przystojniej go osieść, i gładzej nim toczyć, I drzewem złożyć miernie lub też lotne strzały Z cięgłego łuku równy pierścień ubijały Lub oszczepem do mieśca rzucić przychodziło; Przed wszystkimi mu szczęście pochwałę darzyło. Ani na wyścig żaden równał mu rączością, Ani w inszych przystojnych igrzyskach dzielnością. Osobliwie Minerwa za jedno kochanie Miała go i my, Muzy, przedniejsze staranie Czyniełyśmy o jego ćwiczeniach ućciwych, Zaprawując mu serce do
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 92
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ niezgonioną bystrością/ niepojętą subtelnością/ nietknioną niecierpiętliwością nadawszy z triumfem ożywił. To ciało/ które jako wygorzała skorupa bez żadnego pozoru było/ tysiąckroć nad słońce piękniejsze zostało. Które tak wiele mąk i boleści poniosło/ wszelkich bólów/ wszelkiego utrapienia na wieki pozbyło. Które jako jedna bryła grubej udeptanej gliny ciężało/ bystrzejsze nad lotne wiatry/ prędsze nad słoneczne promienie/ w jednym ocemgnieniu gdzie zachciało stanęło/ wszytkie zapory przenikło/ przebyło. Równe tym przymiotom uwielbionego JEZUsowego Ciała odbiorą Błogosławieni w ciałach swych/ którzy to Beati in Domino mortui in vitam eternam resurgent. Na wzór Chrystusa swego żywszy/ na wzór Chrystusa do żywota wiecznego z martwych powstaną. Gdzie
/ niezgonioną bystrośćią/ niepoiętą subtelnośćią/ nietknioną niećierpiętliwośćią nádawszy z tryumfem ożywił. To ćiáło/ ktore iáko wygorzáła skorupá bez żadnego pozoru było/ tyśiąckroć nád słońce pięknieysze zostało. Ktore ták wiele mąk y boleśći poniosło/ wszelkich bolow/ wszelkiego utrápieniá ná wieki pozbyło. Ktore iáko iedna bryłá grubey vdeptaney gliny ćiężało/ bystrzeysze nád lotne wiátry/ prętsze nád słoneczne promienie/ w iednym ocemgnieniu gdźie záchćiało stánęło/ wszytkie zápory przeńikło/ przebyło. Rowne tym przymiotom uwielbionego IEZVsowego Ciáła odbiorą Błogosławieńi w ćiáłach swych/ ktorzy to Beati in Domino mortui in vitam aeternam resurgent. Ná wzor Chrystusá swego żywszy/ ná wzor Chrystusá do żywotá wiecznego z mártwych powstaną. Gdźie
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 403
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
moje dwie Siostry, jam młodsza Filida, Żałuję cię Cimonie, że cię trapi bida Z własnej twojej przyczyny, bom dawno słyszała, Ze ci nic prócz postaci natura niedała. Galezjusz; Ach kochana Filido! zapał głupstwo trawi, Nie zów więcej Cimonem, a spojrzy łaskawi. Powetuję nauki, dam jej lotne skrzydła, Byle ci moja postać nie była obrzydła; Miłość prędka Mistrzyni, a w szybkiej odmianie, Uzbroi rozum w cnotę, a serce w kochanie. Filida: Zycze Galezjuszu, porzuć szpetne stroje, Weź polot, lecz ja wątpię, o skutek się boję. Bo któraż zastarzała tępość zmysłów nosi, Próżno się
moie dwie Siostry, iam młodsza Filida, Załuię cię Cimonie, że cię trapi bida Z własney twoiey przyczyny, bom dawno słyszała, Ze ci nic procz postaci natura niedała. Galezyusz; Ach kochana Filido! zapał głupstwo trawi, Nie zow więcey Cimonem, á spoyrzy łaskawi. Powetuię nauki, dam iey lotne skrzydła, Byle ci moia postać nie była obrzydła; Miłość prędka Mistrzyni, á w szybkiey odmianie, Uzbroi rozum w cnotę, á serce w kochanie. Filida: Zycze Galezyuszu, porzuć szpetne stroie, Weź polot, lecz ia wątpię, o skutek się boię. Bo ktoraż zastarzała tępość zmysłow nośi, Prożno się
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: C
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, (Cybele rzece:) tak nikczemne Miałby Jowisz staranie, takby lekce ważył Swe potomstwo, by na jej obronę nie zażył Śmiertelnego piorunu? idź jednak; a skracaj Zal ten, i według myśli znalazłszy powracaj. Tu Ceres pożegnawszy Matkę, cale w drogę Puszcza się; lecz leniwą nazbyt czuje nogę. Lotne smoki zacina, chcąc by się wydała Sycylia, choć jeszcze z Idy nie ziechała. Wszytkiego się obawia, nic sobie nie tuszy Dobrego, tak jako więc (gdy ją bojaźń ruszy Pokarm dzieciom niosącą) trafia się ptaszynie: Myśli o miłym gnieździe, jeżeli go minie Ręka ludzka, podobno zjadły wąż spustoszy, Jeśli nie
, (Cybele rzece:) ták nikczemne Miałby Iowisz stáránie, tákby lekce ważył Swe potomstwo, by ná iey obronę nie záżył Smiertelnego piorunu? idź iednák; á skracay Zal ten, y według myśli ználaższy powracay. Tu Ceres pożegnawszy Mátkę, cále w drogę Puszcza się; lecz leniwą názbyt czuie nogę. Lotne smoki záćina, chcąc by sie wydáłá Sycylia, choć ieszcze z Idy nie ziecháłá. Wszytkiego sie obawia, nic sobie nie tuszy Dobrego, ták iáko więc (gdy ią boiaźn ruszy Pokarm dźiećiom niosącą) tráfia się ptászynie: Myśli o miłym gnieźdźie, ieżeli go minie Ręká ludzka, podobno ziádły wąż spustoszy, Ieśli nie
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 33
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
Temezach śpiże leją, Aubea szykuje Okręty, młot w Miceńskich kuźniach nie staje, Nemea dzikie skory, Piza wozy daje. Cyrrha pełni kołczany, woły bije Lerna, Naokrycie puklerzów. Z Etolów niezmienna I Akarnan piechota, Argos szyki konne Wywodzi, tym pastwiska Arkadia wonne Wydziela; rącze konie daje Epir bliski, A lotne Aonia i Focys pociski. Mesana zaś i Pilos do murów tarany, Zaen kraj nie próżnuje. Już z Ojcoeskich ściany Odzierają rynsztunków, nawet co okrywa Kościoły i ołtarze złoto, Mars przeliwa. Umbry giną okropne, wszędzie przyjemniejszy Cień po gajach nastaje, już i Otrys mniejszy I Tajgetu ubywa, góry ciężar czują Lżejszy
Temezách śpiże leią, Aubea szykuie Okręty, młot w Miceńskich kuźniách nie stáie, Nemea dźikie skory, Pizá wozy dáie. Cyrrhá pełni kołczány, woły bije Lerná, Náokryćie puklerzow. Z Etolow niezmienna Y Akárnan piechotá, Argos szyki konne Wywodźi, tym pástwiská Arkádya wonne Wydźiela; rącze konie dáie Epir bliski, A lotne Aonia y Phocys poćiski. Messaná záś y Pilos do murow tárány, Zaen kray nie prożnuie. Iuż z Oycoeskich śćiány Odźieráią rynsztunkow, náwet co okrywa Kośćioły y ołtarze zloto, Mars przeliwa. Vmbry giną okropne, wszędźie przyięmnieyszy Cień po gáiách nástáie, iuż y Othrys mnieyszy Y Táygetu ubywa, gory ćiężar czuią Lżeyszy
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 126
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
już Naksos Bachusowa w tyle: A Samos przed oczyma; już tylko o mile Wieszcza Delos, już w morzu swe wydaje cienie: A tu na szczęśliwego skutku uproszenie, Aby wieszcze Kalchanta spełniły się słowa Królowie wina w morze leją; czym Febowa Zniewolona życzliwość. Zaczym wraz ochotne Puści z Cyntu Zefiry, a te żagle lotne Napełniwszy: łódź pędzą w zegludze bezpiecznej. Gdy wola Jowiszowa, nie pozwala wiecznej Odmieniać Nereidzie wyroków ustawy, Skąd serdecznie boleje, że i w ten czas Nawy Nie zatopi z Ulissem; któregoby chciała, Aby w jednym momencie na dnie morskim miała. Już Apollo po dziennym spracowane biegu Woźniki, ku niskiemu z lekka
iuż Naxos Bachusowá w tyle: A Samos przed oczymá; iuż tylko o mile Wieszcza Delos, iuż w morzu swe wydáie ćienie: A tu ná szczęśliwego skutku uproszenie, Aby wieszcze Kálchántá spełniły się słowá Krolowie winá w morze leią; czym Febowá Zniewolona życzliwość. Záczym wraz ochotne Puśći z Cyntu Zefiry, á te żagle lotne Nápełniwszy: łodź pędzą w zegludze beśpieczney. Gdy wola Iowiszowá, nie pozwala wieczney Odmieniáć Nereidźie wyrokow ustáwy, Zkąd serdecznie boleie, że y w ten czás Nawy Nie zátopi z Vlissem; ktoregoby chćiáłá, Aby w iednym momenćie ná dnie morskim miáłá. Iuż Apollo po dźiennym sprácowáne biegu Woźniki, ku niskiemu z lekká
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 138
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
jest Dyjona w niebie.
Próżne, o próżne słowa wszytkie były, któreć więc bóstwa srogością groziły. Odjęłaś srogość i moc wszytkę zgoła, że ciągnąć łuczku zwykłego nie zdoła.
Plac ci sam daje, widzi, żeś ty więtszy bożek i strzelec niż on łuczny – rętszy. Przetoż łuk rzuca, rzuca lotne zbroje, co czuł, iże są hartowniejsze twoje.
Pochodnie gasi, bo twoje jaśniejsze widzi i doznał daleko gorętsze. Nawet tytułu już ci ustępuje i testamentem matkę swą leguje. PIEŚŃ VIII
Jużeś Filido, jużeś ma wygrała, jużeś coś chciała, tego dokazała. Przegrał Kupidyn, a me, coć
jest Dyjona w niebie.
Próżne, o próżne słowa wszytkie były, któreć więc bóstwa srogością groziły. Odjęłaś srogość i moc wszytkę zgoła, że ciągnąć łuczku zwykłego nie zdoła.
Plac ci sam daje, widzi, żeś ty więtszy bożek i strzelec niż on łuczny – rętszy. Przetoż łuk rzuca, rzuca lotne zbroje, co czuł, iże są hartowniejsze twoje.
Pochodnie gasi, bo twoje jaśniejsze widzi i doznał daleko gorętsze. Nawet tytułu już ci ustępuje i testamentem matkę swą leguje. PIEŚŃ VIII
Jużeś Filido, jużeś ma wygrała, jużeś coś chciała, tego dokazała. Przegrał Kupidyn, a me, coć
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 44
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
powietrzem moru zarażony/ Drugich zaraza prędko z każdej strony. Jak zły towarzysz tchem duchu swojego/ W złego przemienia młodzienca dobrego. Ucieszna Młodzi/ niepatrz gdzie ich wiele/ Tropami wielu nie postępuj śmiele. Lodź z nawałności
Tu przestał starec: Echo naprzemiany/ Różne odgłosy wstrącała od ściany. A świt rumiany swoje lotne konie/ Zlekka wypędzał na niebieskie błonie. Już się po lesie mokra mgła błąkała. Już i z nienagła zorza powstawała. Wzarosłej puszczy słowikowie mali/ Z drobnymi ptaki młody dzień witali. Głos po pustyni daleko się ściele/ Zwierząt błędliwych ozywa się wiele. A iż świtało zaraz wonęż tropy/ Przystąpię bliżej do Pasterskiej
powietrzem moru zárażony/ Drugich zárazá prędko z káżdey strony. Iák zły towarzysz tchem duchu swoiego/ W złego przemienia młodźiencá dobrego. Vćieszna Młodźi/ niepátrź gdźie ich wiele/ Tropámi wielu nie postępuy śmiele. Lodź z nawáłnośći
Tu przestał stárec: Echo naprzemiany/ Rozne odgłosy wstrącáłá od śćiány. A świt rumiany swoie lotne konie/ Zlekká wypądzał ná niebieskie błonie. Iuż się po leśie mokrá mgła błąkáłá. Iuż y z nienagła zorzá powstáwáłá. Wzárosłey pusczy słowikowie mali/ Z drobnymi ptaki młody dźień witáli. Głos po pustyni daleko się śćiele/ Zwierząt błędliwych ozywa się wiele. A iż świtáło záraz wonęż tropy/ Przystąpię bliżey do Pasterskiey
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: C4v
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618