rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki, nie na poświąt do kościoła, Nie wąchać, nie na trunny, nie na nieboszczyki, Nie wódki destylować ani do apteki; A to ziele nie jest mak gnuśny ani wiosny Pierwiastkowe fiołki, nie co kwiat niesprosny Rozwijają lilije ani powój kręty, Nie lotnymi tulipan przywiezion okręty, Nie róża skropiona krwią najgładszej boginie, Nie wartogłów słonecznik, nie kwiat na jaśminie,
Nie stokroć, nie majeran zapachem niebrzydki, Insze to ziele, insze ma swoje pożytki. Korzeń się wprzód u spodku w dwie cebulki dzieli, Łodyga się a gładka i bez sęków bieli, Ale dęta jak słoma
rwą nie na wieńce zdobić krasne czoła, Nie na równianki, nie na poświąt do kościoła, Nie wąchać, nie na trunny, nie na nieboszczyki, Nie wódki destylować ani do apteki; A to ziele nie jest mak gnuśny ani wiosny Pierwiastkowe fijałki, nie co kwiat niesprosny Rozwijają lilije ani powój kręty, Nie lotnymi tulipan przywiezion okręty, Nie róża skropiona krwią najgładszej boginie, Nie wartogłów słonecznik, nie kwiat na jaśminie,
Nie stokroć, nie majeran zapachem niebrzydki, Insze to ziele, insze ma swoje pożytki. Korzeń się wprzód u spodku w dwie cebulki dzieli, Łodyga się a gładka i bez sęków bieli, Ale dęta jak słoma
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 46
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dworskich, figlów wolen i obmowy Zjadłych języków, a jeśli ulowy Plastr podbierając żądło mu zaszkodzi, Miód to nadgrodzi.
Tyran tu nie drze, krwią ziemie nie broczy, Wół tylko bodźcem zakłuty poskoczy, A pan, na przyszły pożytek udany, Strzyże barany.
Wojny nie słyszał ani widział bitwy, Prócz między drobem z lotnymi rybitwy, Oprócz niekrwawej, którą zwodzą bycy Przy jałowicy.
Zazdrość tu w samej ma miejsce ochocie, Kiedy się żeńcy ścigają w robocie Albo się ptacy pieniem przekrzykują, Gdy słońce czują.
Na nowy co dzień zysk wesoły wstanie, Snu mu zbyteczne nie przerwie staranie; Nie dbać o złoto, nie dbać o klejnoty —
dworskich, figlów wolen i obmowy Zjadłych języków, a jeśli ulowy Plastr podbierając żądło mu zaszkodzi, Miód to nadgrodzi.
Tyran tu nie drze, krwią ziemie nie broczy, Wół tylko bodźcem zakłuty poskoczy, A pan, na przyszły pożytek udany, Strzyże barany.
Wojny nie słyszał ani widział bitwy, Prócz między drobem z lotnymi rybitwy, Oprócz niekrwawej, którą zwodzą bycy Przy jałowicy.
Zazdrość tu w samej ma miejsce ochocie, Kiedy się żeńcy ścigają w robocie Albo się ptacy pieniem przekrzykują, Gdy słońce czują.
Na nowy co dzień zysk wesoły wstanie, Snu mu zbyteczne nie przerwie staranie; Nie dbać o złoto, nie dbać o klejnoty —
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 164
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
I najjaśniejszy wódz nasz Agamemnon, Którego świetna dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Któremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą góry, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny królu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła
I najjaśniejszy wodz nasz Agamemnon, Ktorego świetna dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Ktoremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą gory, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny krolu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 281
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
uchodź, żeby się nogi końców gór tykały. Uciekaj na wierzchołki lotnych Serafinów i na wyższe nad gwiazdy góry Cherubinów, na tych bowiem są górach ognie tak gorące, że ich nie zniosą serca w nizinach będące. I mnie w ogień przemienić może iskra mała, trudno tedy, bym całą pochodnią strzymała. Uciekaj i lotnymi co prędzej nogami na wyścigi wyprzedzaj jelenie z sarnami. Ta jedna, gdy więc będziesz przede mną umykał, żebyś się oglądając, z mych oczu nie znikał, jak więc Miesiąc im pilniej patrzy w promień Słońca, tym więcej w odbieraniu światła nie ma końca. Przebacz, proszę, że słabość sił moich wyznawam,
uchodź, żeby się nogi końców gór tykały. Uciekaj na wierzchołki lotnych Serafinów i na wyższe nad gwiazdy góry Cherubinów, na tych bowiem są górach ognie tak gorące, że ich nie zniosą serca w nizinach będące. I mnie w ogień przemienić może iskra mała, trudno tedy, bym całą pochodnią strzymała. Uciekaj i lotnymi co prędzej nogami na wyścigi wyprzedzaj jelenie z sarnami. Ta jedna, gdy więc będziesz przede mną umykał, żebyś się oglądając, z mych oczu nie znikał, jak więc Miesiąc im pilniej patrzy w promień Słońca, tym więcej w odbieraniu światła nie ma końca. Przebacz, proszę, że słabość sił moich wyznawam,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 179
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka, słowikiem owa, ten był dudkiem. Próżno pannę, Jowiszu, zdumieniem natury, Po wydartej czystości przyodziewasz pióry. Wtenczas było lotnymi opatrzyć ją skrzydły, Kiedy jej czystość tyran wydzierał obrzydły; I tego lepiej było zrobić nietoperzem, Że się słońca z małżeńskim nie wstydził przymierzem. Jak ślicznie słowik śpiewa, choć mu żal przeszkadza. Częstoć się, często serce z językiem nie zgadza. MNEMOSYNA
Dokądże, dzieci, dokąd? Wiosna pieśnią naszą, Kędy nie
a ojca nakarmiła synem. Nie ma, prawda, żal końca; o, plugawa jatka! Dla pomsty ojcu rzeże syna własna matka. I dopuścił Jupiter, że w czasie malutkiem Ta jaskółka, słowikiem owa, ten był dudkiem. Próżno pannę, Jowiszu, zdumieniem natury, Po wydartej czystości przyodziewasz pióry. Wtenczas było lotnymi opatrzyć ją skrzydły, Kiedy jej czystość tyran wydzierał obrzydły; I tego lepiej było zrobić nietoperzem, Że się słońca z małżeńskim nie wstydził przymierzem. Jak ślicznie słowik śpiewa, choć mu żal przeszkadza. Częstoć się, często serce z językiem nie zgadza. MNEMOSYNA
Dokądże, dzieci, dokąd? Wiosna pieśnią naszą, Kędy nie
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 114
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
koronie.
Oto za was Kupido (nie ów, co się lągnie W Pafie, lecz Amor Boży to jarzmo pociągnie; On sam, wasze ciężary na swą wziąwszy szyję, Ulży wam i w cieniu was swych skrzydeł zakryje, Żeby wam nie zaszkodził ogniem dziennym ani Febus jasnogorący, ani nocna pani. On otoczywszy piórmi lotnymi ramiona, Wyniesie was z niskości tych nad Oryjona. Onoż i siostra jego Zgoda, dusze z duchem Lutując, przepasuje was wiecznym łańcuchem; Ta skroniom waszym róże gotuje wyborne, Ta słodkobrzmiącej lutni ćwiczy strony sforne; Za nią w tropy wesoła poskakuje rota: Powolność, Wiara, Pokój, Dobra Myśl, Ochota.
koronie.
Oto za was Kupido (nie ów, co się lągnie W Pafie, lecz Amor Boży to jarzmo pociągnie; On sam, wasze ciężary na swą wziąwszy szyję, Ulży wam i w cieniu was swych skrzydeł zakryje, Żeby wam nie zaszkodził ogniem dziennym ani Febus jasnogorący, ani nocna pani. On otoczywszy piórmi lotnymi ramiona, Wyniesie was z niskości tych nad Oryjona. Onoż i siostra jego Zgoda, dusze z duchem Lutując, przepasuje was wiecznym łańcuchem; Ta skroniom waszym róże gotuje wyborne, Ta słodkobrzmiącej lutni ćwiczy strony sforne; Za nią w tropy wesoła poskakuje rota: Powolność, Wiara, Pokój, Dobra Myśl, Ochota.
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 26
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
dzieciństwie jeszcze związała złotym łańcuchem; A teraz rozrywając kochanie moje, Jedyne serce nasze dzielisz na dwoje.
Aniołeczku mój upieszczony, jeśli mię lubisz, Nie odstępujże ode mnie, bo mię zagubisz!
Cóż za korzyść odniesiesz, gdy przez twą winę Nadawniejszy twój towarzysz, marnie zaginę?
Jakoś dobry, dziel się ze mną lotnymi pióry, Aza wylecę zarówno z tobą do góry! Ja za taką uczynność, próżna kłopota, Użyczęć lepszą cząstkę mego żywota.
A jeżeli umyśliłeś w dalekie strony Odbieżeć mię, przyjacielu mój upieszczony, Pewnie wziąwszy za rękę mego Kupida, Pospołu z tobą pójdzie twoja Cypryda.
Bierzże ode mnie na drogę piękne wdzięczności
dzieciństwie jeszcze związała złotym łańcuchem; A teraz rozrywając kochanie moje, Jedyne serce nasze dzielisz na dwoje.
Aniołeczku mój upieszczony, jeśli mię lubisz, Nie odstępujże ode mnie, bo mię zagubisz!
Cóż za korzyść odniesiesz, gdy przez twą winę Nadawniejszy twój towarzysz, marnie zaginę?
Jakoś dobry, dziel się ze mną lotnymi pióry, Aza wylecę zarówno z tobą do góry! Ja za taką uczynność, próżna kłopota, Użyczęć lepszą cząstkę mego żywota.
A jeżeli umyśliłeś w dalekie strony Odbieżeć mię, przyjacielu mój upieszczony, Pewnie wziąwszy za rękę mego Kupida, Pospołu z tobą pójdzie twoja Cypryda.
Bierzże ode mnie na drogę piękne wdzięczności
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 102
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
narzekają, Na złość twoję przed Bogiem żałośnie stękają. XIII
Zegar bije, słońce chce stanąć z obrotami, Miesiąc się przyodzieje żałobą z gwiazdami. XIV
Zegar bije, żołnierze ognistego koła, Jeśliś zły był, w pożar cię chcą obrócić zgoła. XV
Zegar bije, powietrze straszy cię gromami; Co złe, prędko lotnymi kruszy piorunami. XVI
Zegar bije, morskie się burzą nawałności, Zatopią cię, grzeszniku, w srogiej burzliwości. XVII
Zegar bije, ostatnia już podobno tobie Godzina snadź wychodzi, ej, czuj wżdy o sobie! XVIII
Zegar bije, ciebie wnet na sąd zawołają, Na którym ledwo święci sprawę wygrawają. XIX
Zegar bije
narzekają, Na złość twoję przed Bogiem żałośnie stękają. XIII
Zegar bije, słońce chce stanąć z obrotami, Miesiąc się przyodzieje żałobą z gwiazdami. XIV
Zegar bije, żołnierze ognistego koła, Jeśliś zły był, w pożar cię chcą obrócić zgoła. XV
Zegar bije, powietrze straszy cię gromami; Co złe, prędko lotnymi kruszy piorunami. XVI
Zegar bije, morskie się burzą nawałności, Zatopią cię, grzeszniku, w srogiej burzliwości. XVII
Zegar bije, ostatnia już podobno tobie Godzina snadź wychodzi, ej, czuj wżdy o sobie! XVIII
Zegar bije, ciebie wnet na sąd zawołają, Na którym ledwo święci sprawę wygrawają. XIX
Zegar bije
Skrót tekstu: TrembWierszeBar_II
Strona: 348
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1651 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. T. Bellona Bogini, uniwersalnych i partykularnych Ekspedytij wojennych, która, miała swój Kościół za murami Rzymskiemi Bogini pełna furoru, pełna zapalczywości, na dowód, iż wszelakie wojny zamykają w sobie zawaśnienia odpowiedzi nienawiści, zwady, zdrady, zabójstwa, i ustawiczne Akty śmierć przynoszące. B. Postrzegę, aliści Bellona pędzi zaprzeżona lotnymi Smokami Karoca, do Której wsiadszy, rozkazałem udać się ksobie, ku pałacom Fortuny, a Marsowi tym czasem aby się grzebłe mzabawił, fartujac moje Dzianety policiłem pilno. T. Nie należał ten urząd Marsowi, ponieważ i Bogiem był Ekspedytyj wojennych, i często Kapitanem, samego Wmści. B. Albo nie
. T. Belloná Bogini, vniwersalnych y particulárnych Expeditiy woiennych, ktora, miáłá swoy Kośćioł zá murámi Rzymskiemi Bogini pełná furoru, pełná zápalczywośći, ná dowod, iż wszelákie woyny zámykáią w sobie záwaśnienia odpowiedzi nienawiśći, zwady, zdrády, zaboystwá, y vstáwiczne Akty śmierć przynoszące. B. Postrzegę, áliśći Belloná pędźi záprzeżona lotnymi Smokámi Károcá, do Ktorey wśiadszy, roskazałem vdáć się ksobie, ku páłácom Fortuny, á Marsowi tym czásem áby się grzebłe mzábáwił, fártuiac moie Dźiánety polićiłem pilno. T. Nie należał ten vrząd Marsowi, ponieważ y Bogiem był Expedityi woiennych, y często Kápitanem, samego Wmśći. B. Albo nie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 158
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
pod świętym Krzyża Twego znakiem, Niebieskiej Twojej dufając pomocy, Wszytkie piekielne przezwycięży mocy. EMBLEMA 2
Człowiek za nogę do ziemie przykowany, a u rąk ma skrzydła przyprawione. Napis: Abowiem jestem ściśnion z obudwu stron żądając odejść i być z Chrystusem. Philip. 1, 23.
Przykowanym do ziemie, a lotnymi pióry Pragnie duch mój związany wylecić do góry, Kędy jego Ojczyzna, gdzie moje kochanie: Słodki JEZUS, który ma wieczne panowanie W nieprzystępnej światłości, gdzie się okazuje Za mnie i kędy miejsce i dla mnie gotuje! Żeby robaczka swego i tę podłą glinę Z tego padołu przeniósł w niebieską dziedzinę, Kędy owieczki swoje do
pod świętym Krzyża Twego znakiem, Niebieskiej Twojej dufając pomocy, Wszytkie piekielne przezwycięży mocy. EMBLEMA 2
Człowiek za nogę do ziemie przykowany, a u rąk ma skrzydła przyprawione. Napis: Abowiem jestem ściśnion z obudwu stron żądając odejść i być z Chrystusem. Philip. 1, 23.
Przykowanym do ziemie, a lotnymi pióry Pragnie duch mój związany wylecić do góry, Kędy jego Ojczyzna, gdzie moje kochanie: Słodki JEZUS, który ma wieczne panowanie W nieprzystępnej światłości, gdzie się okazuje Za mnie i kędy miejsce i dla mnie gotuje! Żeby robaczka swego i tę podłą glinę Z tego padołu przeniósł w niebieską dziedzinę, Kędy owieczki swoje do
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 280
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975