nieospały Już pewne o dniu otuchy, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi
nieospały Już pewne o dniu otuchy, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje,
. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko i w podziemne strony. Co więc w jednejże godzinie Tego się o niej przewinie? Nadto nie tylko po krainach ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad górne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu stamtąd w krainy Ciemne srogiej Próżerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po których kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od której nam wschodzi słonie. Tę,
ci nazywają, Co na południe mieszkają.
Zwiedziawszy nawet tutejsze Triony, Przeleci prędko i w podziemne strony. Co więc w jednejże godzinie Tego się o niej przewinie? Nadto nie tylko po krainach ziemnych, Ale po morskich otchłaniach bezdennych Pływa, prędzej niż odziane Łuską ryby obłąkane. Czasem nad gorne słoneczne obroty Niezmordowane zanoszą ją loty, I znowu ztamtąd w krainy Ciemne srogiej Prozerpiny. Zgoła nie najdzie rozum ludzki tego, Coby jej miało być nieprzystępnego. Powiedźcież mi słodkie strony Lutnie mojej ulubionej, Po ktorych kątach świata obłąkana Tuła się teraz myśl moja stroskana? W tamtej ci jest pewnie stronie, Od ktorej nam wschodzi słonie. Tę,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 443
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
niezmiernej cieszy się radości. Idź moje dziecię, a skoro wielkiego Rodzica wdzięcznej dojdziesz obecności: Tam lepiej twoje urazy opowisz; I mile wzajem odemnie pozdrowisz. 104. Zatym gdy w mniejsze światła przetykanym Płaszczem, świat wszytek noc ciemna okryła: Jego życzliwych wiatrów nieprzerwanym Usługa pędem prowadząc: stawiła (Tamując bystre o zachodzie loty) Tuż przed pałacu Słonecznego wroty. 105. Gdzie nad odległej Indyj brzegami, Ocean ziemskie granice obmywa: Skąd za nocnemi w kolej Planetami, Jutrzenka swoich promieni dobywa: Gdy za spędzonym gwiazd idąc szeregiem; Słoneczny swoim bieg uprzedza biegiem. 106. Z daleka pałac wydaje się szumny, Kędy swym Słońce przemieszkiwa dworem
niezmierney ćieszy się rádośći. Idź moie dźiećię, á skoro wielkiego Rodźicá wdźięczney doydźiesz obecnośći: Tám lepiey twoie urázy opowisz; Y mile wzáiem odemnie pozdrowisz. 104. Zátym gdy w mnieysze świátła przetykánym Płaszczem, świát wszytek noc ćięmna okryłá: Iego życzliwych wiátrow nieprzerwánym Vsługá pędem prowádząc: stáwiłá (Támuiąc bystre o zachodźie loty) Tuż przed páłácu Słonecznego wroty. 105. Gdźie nád odległey Indyi brzegámi, Oceán źiemskie gránice obmywa: Zkąd zá nocnemi w koley Plánetámi, Iutrzenká swoich promieni dobywa: Gdy zá spędzonym gwiazd idąc szeregiem; Słoneczny swoim bieg uprzedza biegiem. 106. Z dáleká páłác wydáie się szumny, Kędy swym Słońce przemieszkiwa dworem
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 89
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
ciało pocierane. Kaduku.
Padającej niemocy Plinius być go pewnym lekarstwem udaje/ liście z wodą utarte/ a trunkiem używane. Item.
Item, Liście Pięciornikowe w winie rozcierane/ a przez trzydzieści dni porządnie używane/ przydając do tego prochu z Bukwice miałko utartego pułłota i szóstą część kwinty/ a octu z Cebule zamorskiej trzy loty abo łyżki. Twierdząc że to lekarstwo potężnie Kaduk leczy. (Pli. Koniowi na wybicie skoku.
Koń/ gdzieby w kucie abo w kolenie nogę wybił/ aboby mu napuchła: wziąć Pięciorniku przygarznie abo dwoje. Masła według ziela wziętego/ jeśli wiele/ tedy go wziąć jako gesie jaje/ jeśli mniej/
ćiáło poćieráne. Káduku.
Padáiącey niemocy Plinius bydź go pewnym lekárstwem vdáie/ liśćie z wodą vtárte/ á trunkiem vżywáne. Item.
Item, Liśćie Pięćiornikowe w winie rozćieráne/ á przez trzydźieśći dni porządnie vżywáne/ przydáiąc do tego prochu z Bukwice miáłko vtártego pułłotá y szostą część kwinty/ á octu z Cebule zamorskiey trzy loty ábo łyszki. Twierdząc że to lekarstwo potężnie Káduk leczy. (Pli. Koniowi ná wybićie zkoku.
Koń/ gdźieby w kućie ábo w kolenie nogę wybił/ áboby mu nápuchłá: wźiąć Pięćiorniku przygárznie ábo dwoie. Másła według źiela wźiętego/ iesli wiele/ tedy go wźiąć iáko geśie iáie/ iesli mniey/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 300
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
consurge Brachium Domini. Powstań, powstań Mocy Pańska. O tymże ma Anna Matka Samuelowa w Księgach Pierwszych Królewskich 2. 20. Dabit Dominus Imperium Regi suo, et sublimabit Christum suum. Da Pan Panowanie Królowi swemu, i wywyższy Chrystusa swego. Dawid także powiedział: Ascendit Dominus super pennas ventorum. Wstąpił Pan nad loty wiatrów. A te miejsca Pisma Świętego przychodzą mi na pamięć na dowód wywyższenia Chrystusowego według Ciała aż na Nieba. I jest wiele innych, o których ty mój Rabinie dobrze wiesz, teraz zaś przykłady niektóre przywiodę z Zakonu naszego, iż zda się nam być wielce niesłuszna wierzyć, żeby w Ciele wstąpił do Nieba, a
consurge Brachium Domini. Powstań, powstań Mocy Pańska. O tymże ma Anna Matka Samuelowa w Kśięgach Pierwszych Krolewskich 2. 20. Dabit Dominus Imperium Regi suo, et sublimabit Christum suum. Da Pan Panowanie Krolowi swemu, y wywyższy Chrystusa swego. Dawid tákże powiedźiał: Ascendit Dominus super pennas ventorum. Wstąpił Pan nad loty wiatrow. A te mieysca Pisma Swiętego przychodzą mi ná pamięć ná dowod wywyższenia Chrystusowego według Ciała aż ná Nieba. Y iest wiele innych, o ktorych ty moy Rabinie dobrze wiesz, teraz zaś przykłady niektore przywiodę z Zakonu naszego, iż zda się nam być wielce niesłuszna wierzyć, żeby w Ciele wstąpił do Nieba, á
Skrót tekstu: SamTrakt
Strona: C4v
Tytuł:
Traktat Samuela rabina błąd żydowski pokazujący
Autor:
Samuel Rabi Marokański
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
tysiąc sztuk tak się zdruzgotały, Iż trzaski nieba i gwiazd jasnych dosięgały.
XCV.
Jako poznał Rynalda Serykan zacnego, Nie z znaku, co we śrzodku beł puklerza jego, Lecz przez najokrutniejsze razy, gdy surowy W ocemgnieniu afryckiem gminom ścinał głowy, Więc po Bajardzie, który z inszemi przymioty Żartkiem orłom mógł zrównać najprędszemi loty, Krzyknął nań, czci uwłócząc: „A tak to trzymają Umowę, gdy rycerze bić się słowo dają?”
XCVI.
Przyda potem: „Ponno ty, skrywszy się przedemną, Mniemałeś, iż już nigdy nie ujrzysz się ze mną? Patrz, jakoś się oszukał: tu zdybawszy ciebie,
tysiąc sztuk tak się zdruzgotały, Iż trzaski nieba i gwiazd jasnych dosięgały.
XCV.
Jako poznał Rynalda Serykan zacnego, Nie z znaku, co we śrzodku beł puklerza jego, Lecz przez najokrutniejsze razy, gdy surowy W ocemgnieniu afryckiem gminom ścinał głowy, Więc po Bajardzie, który z inszemi przymioty Żartkiem orłom mógł zrównać najprędszemi loty, Krzyknął nań, czci uwłócząc: „A tak to trzymają Umowę, gdy rycerze bić się słowo dają?”
XCVI.
Przyda potem: „Ponno ty, skrywszy się przedemną, Mniemałeś, iż już nigdy nie ujrzysz się ze mną? Patrz, jakoś się oszukał: tu zdybawszy ciebie,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 452
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Wojownikiem. Nie rzeką jednak; chociaż w utrapieniu, Gdzież BÓG; co o swym zapomniał Stworzeniu? Gdzie, co nam przyrzekł pociechę w ucisku, I słodką wieczność obiecywał w żysku? On rozum, on nam umiejętność nadał, Żeby ziemskimi człek bestijmi władał, I tak dowcipnie zrżądził zmysły nasze, Iż mieć na loty cugle możem ptasze. W ciężkich obrotach zostawając zatem, Płakać przed Boskim będą Majestatem Poczciwi ludzie na sercu i duszy, A on się nic ich łzami nie poruszy. Nie, żeby niechciał cnotliwych wysłuchać, Albo się na ich żal nieudobruchać, Ale brzydzący pysznych sobie grzechy, Nędznym w dalszy czas przewłóczy pociechy,
Woiownikiem. Nie rzeką iednák; chociaż w utrápieniu, Gdźiesz BOG; co o swym zápomniał Stworzeniu? Gdźie, co nam przyrzekł poćiechę w ućisku, I słodką wieczność obiecywał w żysku? On rozum, on nam umieiętność nádał, Zeby źiemskimi człek bestyimi władał, I tak dowćipnie zrżądźił zmysły násze, Iż mieć ná loty cugle możem ptásze. W ćiężkich obrotách zostawáiąc zátem, Płakáć przed Boskim będą Maiestátem Poczćiwi ludźie ná sercu i duszy, A on się nic ich łzámi nie poruszy. Nie, żeby niechćiał cnotliwych wysłucháć, Albo się ná ich żal nieudobrucháć, Ale brżydzący pysznych sobie grzechy, Nędznym w dalszy czás przewłoczy poćiechy,
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 135
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
z tobą mir wiecznego paktu, Ażebyś wedłu zmowy i kontraktu Przewiódł to na nim, i wymógł koniecznie Mieć sługą, mieć go niewolnikiem wiecznie? Postapisz sobie z nim, jako z ptaszyną? Przywiązawszy mu sznurek nad pęciną? I dasz go mdłej płci w rece i w obroty, Aby z jej wolą swe kierował loty? Rzekę wyraźniej; słów mych powiadacze, Gdy żywej prawdy staną się tłumacze, Skruszą mu głowę, i szukając zysku W cnotach; będą go mieli w pośmiewisku. Niewody; jego skorą i łupieżą Napełnią; gdy się prości do nich zbieżą, A głową samą, jak rybami, chaty Skoro się podda madry i bogaty
z tobą mir wiecznego paktu, Ażebyś wedłu zmowy i kontraktu Przewiodł to ná nim, i wymogł koniecznie Mieć sługą, mieć go niewolnikiem wiecznie? Postapisz sobie z nim, iáko z ptaszyną? Przywiązáwszy mu sznurek nád pęćiną? I dasz go mdłey płći w rece i w obroty, Aby z iey wolą swe kierował loty? Rzekę wyraźniey; słow mych powiádacze, Gdy żywey práwdy stáną się tłumacze, Skruszą mu głowę, i szukáiąc zysku W cnotách; będą go mieli w pośmiewisku. Niewody; iego skorą i łupieżą Nápełnią; gdy się prośći do nich zbieżą, A głową sámą, iák rybámi, cháty Skoro sie podda madry i bogáty
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 162
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
oczu waszych się niezmieni Bo blask miesięczny, nie tak ostry, coby Miał was urazić; gdy słoneczny godnie Upał zniesiecie, słoty, i pochodnie. 18. Z natury samej macie te przymioty, Wywalonego Orlęcia z skorupy Promieńmi słońca, wybadywać Cnoty Które nie ściągnie powiek swych do kupy. Wychowuje się na Ojcowskie loty, I zaprawuje w drapieżność na trupy. A co nie strzyma Foebowego blasku Spadszy na ziemię; osycha na piasku. 19. Patrzcie jak dymem Austriackie tleją Wsi, Miasta, Grody, Zamki, i Pałace, Jak Winogrady, pola jałowieją, A frasobliwi w jaskiniach Oracze Z ciężkiego głodu, już ledwie co zieją Z
oczu wászych się niezmieni Bo blásk mieśięczny, nie ták ostry, coby Miał was vráźić; gdy słoneczny godnie Vpał znieśiećie, słoty, y pochodnie. 18. Z nátury sámey maćie te przymioty, Wywálonego Orlęćiá z skorupy Promieńmi słońcá, wybádywáć Cnoty Ktore nie śćiągnie powiek swych do kupy. Wychowuie się ná Oycowskie loty, Y zápráwuie w drapieżność ná trupy. A co nie strzyma Phoebowego blásku Spadszy ná źiemię; osycha ná piasku. 19. Pátrzćie iák dymem Austryáckie tleią Wśi, Miástá, Grody, Zamki, y Páłáce, Iák Winogrády, polá iáłowieią, A frásobliwi w iáskiniách Oracze Z ćiężkiego głodu, iuż ledwie co źieią Z
Skrót tekstu: ChrośTrąba
Strona: B2
Tytuł:
Trąba wiekopomnej sławy
Autor:
[Chrościński Wojciech Stanisław]
Drukarnia:
Karol Ferdynand Schreiber
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684