nie bezpiecznie/ iż często rozumiejąc/ że drogą do zbawienia idziem/ gdy się obejrzymy oczy otworzymy/ prawie się na samym przedpieklu najdziemy. Pilne tedy oko mieć trzeba/ abyśmy w tym do kresu naszego za Chrystusem ciągnieniu/ ani za żadną bogactw/ i mienia żądżą/ ani za zbytecznym godności staraniem/ ani za lubieżną miękkich wczasów chęcią/ w sprawach naszych nie uwodzili się; ale jeżeli albo mienie/ albo cześć/ albo wczasik jaki przypadnie/ nie dla samego Boga/ który nam i tych anikomych dóbr zażywać pozwala/ ich według wolej Pańskiej zażywając/ pracami naszemi i zamysłami do kresu wiecznej szczęśliwości zmierzali. 7. A że często tu
nie bespiecznie/ iż często rozumieiąc/ że drogą do zbáwieniá idźiem/ gdy się obeyrzymy oczy otworzymy/ práwie się ná samym przedpieklu náydźiemy. Pilne tedy oko mieć trzebá/ ábysmy w tym do kresu nászego zá Chrystusem ćiągnieniu/ áni zá żádną bogactw/ y mieniá żądżą/ áni zá zbytecznym godnośći stáraniem/ áńi zá lubieżną miękkich wczásow chęćią/ w spráwách nászych nie vwodźili się; ále ieżeli álbo mienie/ álbo cześć/ álbo wczáśik iáki przypádnie/ nie dlá samego Bogá/ ktory nam y tych anikomych dobr záżywać pozwala/ ich według woley Pańskiey záżywáiąc/ prácámi nászemi y zámysłami do kresu wieczney szczęśliwośći zmierzali. 7. A że często tu
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 258
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
jakby się tam dostać, W pyszną myśl wpada; Zefir mnie urąga, Ze tam bez niego nie mam przy kim zostać, Otoż pokażę możność moję własną, Siły Zefira, teraz przy mnie zgasną. Obchodzi Zamek, widzi straż drapieżną, Schodów do wejścia, nigdzie nie znajduję, Kto wie czy myślą nieoślepł lubieżną, Choć bystrym wzrokiem stopniów upatruje, Jakaś mu umbra zrzenice zasłania, Wiedzie za sobą, co raz mu się klania.
Wszedł w Grottę ciemną, z Magnesu wykutą. Ale tak była wypolerowaną, Jak gdy więc dają kolacją sutą, Tak się bez ognia świeci każda ściana, Zimny to kruszec w krzemieniach się lęże
iákby się tam dostać, W pyszną myśl wpáda; Zefir mnie urąga, Ze tam bez niego nie mam przy kim zostać, Otoż pokażę możność moię własną, Siły Zefira, teraz przy mnie zgasną. Obchodzi Zámek, widzi straż drapieżną, Schodow do weyścia, nigdzie nie znáyduię, Kto wie czy myślą nieoślepł lubieżną, Choć bystrym wzrokiem stopniow upátruie, Jákaś mu umbra zrzenice zásłania, Wiedzie zá sobą, co raz mu się klania.
Wszedł w Grottę ciemną, z Magnesu wykutą. Ale ták była wypolerowáną, Ják gdy więc daią kolácyą sutą, Ták się bez ognia świeći każda ściana, Zimny to kruszec w krzemieniach się lęże
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 46
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752