będą przyjęte/ i to co Pan Bóg teraz z obudwu stron spraw: skutecznie wypełnione: Mowy przy Drugie Dziękowanie.
INaczej rzec nie mogę/ mój M. P. jedno to co nie kiedy powiedział jeden z Poetów. Gdy co sam Bóg wnet sprawić chce, na jego zdanie Wszytko się to stać musi, nad ludzkie mniemanie. Rzec nie możemy/ aby ta sprawa nie była rządzona dekretem Stwórce nas wszytkich/ ponieważ na żądanie Jego Mci/ które on sam do zacnego Domu Wmci M. M. Pana/ obrócił chęć i ochotę/ tak przy przytomnym Jego Mci/ jako i przy nas niezmarszczonym czołem jest okazana. Ten sam niech sprawi
będą przyięte/ y to co Pan Bog teraz z obudwu stron spráw: skutecżnie wypełnione: Mowy przy Drugie Dźiękowánie.
INácżey rzec nie mogę/ moy M. P. iedno to co nie kiedy powiedźiał ieden z Poetow. Gdy co sam Bog wnet spráwić chce, ná iego zdánie Wszytko sie to stáć muśi, nád ludzkie mniemánie. Rzec nie możemy/ áby tá sprawá nie byłá rządzona dekretem Stworce nas wszytkich/ ponieważ ná żądánie Iego Mći/ ktore on sam do zacnego Domu Wmći M. M. Páná/ obroćił chęć y ochotę/ ták przy przytomnym Iego Mci/ iáko y przy nas niezmarszcżonym cżołem iest okazána. Ten sam niech spráwi
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: A4
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, niestotyż, już jest pod profosem, Nie wie dnia i godziny, od kolebki aże Do siwizny, kiedy mu śmierć klęknąć rozkaże. Czeka we dnie i w nocy, z wieczora i z rana. Cóż tedy jest ten żywot ludzki? Śmierć czekana, Strach śmierci ustawiczny, który jeszcze gorzej Aniżeli sama śmierć serce ludzkie morzy. 205 (D). CO OKO OBACZY, RĘKA ZAPŁACI
(KRAKÓW)
Niepotrzebnie sylaba pierwsza straszy ludzi: Nie kradnie Kraków, tylko że pieniądze łudzi. Bez wielu się obejdzie rzeczy człowiek w domu; Wiele ujźry potrzebnych, przyszedszy do kramu. Idąc po lewej stronie kamienice szarej, Między inszym towarem widząc okulary
, niestotyż, już jest pod profosem, Nie wie dnia i godziny, od kolebki aże Do siwizny, kiedy mu śmierć klęknąć rozkaże. Czeka we dnie i w nocy, z wieczora i z rana. Cóż tedy jest ten żywot ludzki? Śmierć czekana, Strach śmierci ustawiczny, który jeszcze gorzej Aniżeli sama śmierć serce ludzkie morzy. 205 (D). CO OKO OBACZY, RĘKA ZAPŁACI
(KRAKÓW)
Niepotrzebnie sylaba pierwsza straszy ludzi: Nie kradnie Kraków, tylko że pieniądze łudzi. Bez wielu się obejdzie rzeczy człowiek w domu; Wiele ujźry potrzebnych, przyszedszy do kramu. Idąc po lewej stronie kamienice szarej, Między inszym towarem widząc okulary
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 95
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
długie drzewce Wetknąwszy knot, rozkaże palić na panewce. Mierzy klecha, przytyka, przeciera i dmucha; Ksiądz stoi za parkanem: jako puknie, słucha. A rzepa tylko sapi; toż, wziąwszy latarnie, Przypatruje się z bliska i dwie zgryzie ziarnie, A poznawszy omyłkę, łaje gospodyni, Że z niego żart i ludzkie śmiechowisko czyni. A owa: „Niewielem ci zgrzeszyła, mój panie: I rzepać, powiedają, za nabicie stanie. Nie trzeba hakownicę; jeśli kto nie wierzy, Niechaj mi się przysłucha dzisia po wieczerzy. Cóż, kiedybym umyślnie nie strzelała górą.” A ksiądz: „Przepadni, babo,
długie drzewce Wetknąwszy knot, rozkaże palić na panewce. Mierzy klecha, przytyka, przeciera i dmucha; Ksiądz stoi za parkanem: jako puknie, słucha. A rzepa tylko sapi; toż, wziąwszy latarnie, Przypatruje się z bliska i dwie zgryzie ziarnie, A poznawszy omyłkę, łaje gospodyni, Że z niego żart i ludzkie śmiechowisko czyni. A owa: „Niewielem ci zgrzeszyła, mój panie: I rzepać, powiedają, za nabicie stanie. Nie trzeba hakownicę; jeśli kto nie wierzy, Niechaj mi się przysłucha dzisia po wieczerzy. Cóż, kiedybym umyślnie nie strzelała górą.” A ksiądz: „Przepadni, babo,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 376
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, I za księgę, co pisał o swym Serwatorze. Na kamień gołą nogą stąpić mu nie dali, Drąc karty z ksiąg pod stopy je podkładali, Mówiący słowa one głośno znakomite: ,,Będę deptał wiary mej pismo jadowite". Zatem mu chcieli czynić w Wiśle ponurzanie, Ale się im z rąk wymknął nad ludzkie mniemanie. Chciał Belzebub pan Mucha, co go z piekła zową, Żeby go wziął na szuszy z nogami i z głową. Stanęli tedy rzędem, a Erazmus kole Martynusa na onym heblowanym stole. Naprzód głowę oderznął, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską,
, I za księgę, co pisał o swym Serwatorze. Na kamień gołą nogą stąpić mu nie dali, Drąc karty z ksiąg pod stopy je podkładali, Mówiący słowa one głośno znakomite: ,,Będę deptał wiary mej pismo jadowite". Zatem mu chcieli czynić w Wiśle ponurzanie, Ale się im z rąk wymknął nad ludzkie mniemanie. Chciał Belzebub pan Mucha, co go z piekła zową, Żeby go wziął na szuszy z nogami i z głową. Stanęli tedy rzędem, a Erazmus kole Martynusa na onym heblowanym stole. Naprzód głowę oderznął, dał ją Zwingielowi, Iż jako Luter walczył przeciw kościołowi, Aby i on Anglikom rozsiewał naukę Łotrowską,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 362
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
junacy, i które przykroić Może fozy Albańczyk, albo się ustroić Na swój umie Bajuran aga wielki, który Pod natknioną szkofią żórawiemi pióry, Przyjeżdżając do Porty; nie inakszą słynie Różnością swą tulipan, kiedy się rozwinie W barw tysiącu na wiosnę; albo jakie owe Po brzegach propontydskich konchy purpurowe; Ma z czego się ukochać ludzkie chciwe oko, Gdzie jako tylko może utonąć głęboko. Który tym koryguje porządkiem. Wozy wprzód. Kawalkata. Stroje alamody różne dzisiejszej cery.
Taki pozór, te i tu różne husarszczyzny, Jakoby się do jednej wszystkie tej ojczyzny Przeniosły Diaberki, widzą się i cery, Jakimi świat tylko tu słynie kawalery. Ale niemniej i
junacy, i które przykroić Może fozy Albańczyk, albo się ustroić Na swój umie Bajuran aga wielki, który Pod natknioną szkofią żórawiemi pióry, Przyjeżdżając do Porty; nie inakszą słynie Różnością swą tulipan, kiedy się rozwinie W barw tysiącu na wiosnę; albo jakie owe Po brzegach propontydskich konchy purpurowe; Ma z czego się ukochać ludzkie chciwe oko, Gdzie jako tylko może utonąć głęboko. Który tym koryguje porządkiem. Wozy wprzód. Kawalkata. Stroje alamody różne dzisiejszej cery.
Taki pozór, te i tu różne husarszczyzny, Jakoby się do jednej wszystkie tej ojczyzny Przeniosły Dyaberki, widzą się i cery, Jakiemi świat tylko tu słynie kawalery. Ale niemniej i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 124
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
schodziło. Temu barzo podobna rzecz pisze Z. Sofr: Patr: Jero: w Lace Du. c. 83. Także Cesariue lib: 4. t. 63. Powiada Liacisnki Po Cuda i Paraeneses. stilarysta że widział w Herbipolim Mieście Franconiej. Iż żyto obróciwszy się w muchy. precz z okrętów uleciało i ludzkie stmepstwo pokarało. Mat: 5. 16. Traktatu wtórego 3. Reg: 16. 29. Przyczyny dla których Cudów SS. nie taić. PARAENESIS. Dam: lib: 2. Ortodo: Fid: t. 29.
PRokuratia lubo opatrzenie Pańskie jest wola Boska/ przez którą rzeczy wszystkie przystojnie rządzone bywają;
schodźiło. Temu bárzo podobna rzecz pisze S. Sophr: Pátr: Iero: w Lace Du. c. 83. Tákże Caesariuae lib: 4. t. 63. Powiáda Liacisnki Po Cudá y Paraeneses. stilaristá że widźiał w Herbipolim Mieśćie Frãconiey. Iż żyto obroćiwszy się w muchy. precz z okrętow vlećiáło y ludzkie stmepstwo pokaráło. Mattt: 5. 16. Tráctatu wtorego 3. Reg: 16. 29. Przyczyny dla ktorych Cudow SS. nie táić. PARAENESIS. Dam: lib: 2. Ortodo: Fid: t. 29.
PRokurátia lubo opátrzenie Páńskie iest wola Boska/ przez ktorą rzeczy wszystkie przystoynie rządzone bywáią;
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 204.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Czarnoksiężnikowi ją ukazał jednemu, Który ją światu znowu przywrócił nędznemu.
XXIII.
Piekielna broń, ku ludzkiej naleziona szkodzie, Na sto kroków w długi wiek pogrążona w wodzie, Leżała, aż przez czary z głębi wyciągniona, Na początku do Niemców była zaniesiona, Którzy jedno i drugie czyniąc doświadczenie, A szatan nową kaźnią chcąc ludzkie stworzenie Trapić i zaostrzając dowcipy subtelne, Naleźli używanie i skutki śmiertelne.
XXIV.
Wprzód Włochy i Francja, a potem narody Insze wszytkie nawykły na swe spólne szkody Złej, przeklętej nauki: ten ją w formie leje, Skoro kruszec roztopi i w piecu rozgrzeje; Ten zaś wierci żelazo i więtszą i mniejszą Robi, jako
Czarnoksiężnikowi ją ukazał jednemu, Który ją światu znowu przywrócił nędznemu.
XXIII.
Piekielna broń, ku ludzkiej naleziona szkodzie, Na sto krokow w długi wiek pogrążona w wodzie, Leżała, aż przez czary z głębi wyciągniona, Na początku do Niemców była zaniesiona, Którzy jedno i drugie czyniąc doświadczenie, A szatan nową kaźnią chcąc ludzkie stworzenie Trapić i zaostrzając dowcipy subtelne, Naleźli używanie i skutki śmiertelne.
XXIV.
Wprzód Włochy i Francya, a potem narody Insze wszytkie nawykły na swe spólne szkody Złej, przeklętej nauki: ten ją w formie leje, Skoro kruszec roztopi i w piecu rozgrzeje; Ten zaś wierci żelazo i więtszą i mniejszą Robi, jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 232
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Gdzież to w świecie można, aby żaden, a żaden z Panów nie znalazł się, który by więcej niż ojczyzny prywatnego interesu nie kochał? Gdzież to tak święty senat, gdzieby sami Arystydesowie, Epaminondowie, Kamillowie, Fabrycyjuszowie, Katonowie, Atykowie na walnych zasiadali kongresach? Na cóż tedy nad przyrodzenie ludzkie od wszystkich czegoś wyciągać ludzi i niebianów pretendować na ziemi, na co zda się wymagać, czego w kondycji ludzkiej niepodobieństwo widziemy? Na cóż zatym na nigdy niepodobnej tej rzeczy pogodzenia między Panami i familiami interesów ich własnych sejmów dojście i ojczyzny zakładać zbawienie? Wnieśmy więc bezpiecznie, że kiedy wszyscy będą święci i ze wszech ludzkich
. Gdzież to w świecie można, aby żaden, a żaden z Panów nie znalazł się, który by więcej niż ojczyzny prywatnego interessu nie kochał? Gdzież to tak święty senat, gdzieby sami Arystydesowie, Epaminondowie, Kamillowie, Fabrycyjuszowie, Katonowie, Attykowie na walnych zasiadali kongressach? Na cóż tedy nad przyrodzenie ludzkie od wszystkich czegoś wyciągać ludzi i niebianów pretendować na ziemi, na co zda się wymagać, czego w kondycyi ludzkiej niepodobieństwo widziemy? Na cóż zatym na nigdy niepodobnej tej rzeczy pogodzenia między Panami i familijami interessów ich własnych sejmów dojście i ojczyzny zakładać zbawienie? Wnieśmy więc bezpiecznie, że kiedy wszyscy będą święci i ze wszech ludzkich
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 121
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
żałuję, Żem doznała, czegom chciała; aż mu dziękuję, Że mię namówił na to, A ja mu synaczka za to Wrychle powiję.
Ani wierzę, by w tej mierze wstyd miał być jaki - To sromota, gdy ma cnota szwank ladajaki; Lecz to sam Bóg w raju kazał, By człowiek ludzkie rozmnażał Na świecie plemię.
Na to godzi, kto się rodzi, by zażył świata, W zeszłym wieku żyć człowieku, są młode lata; Te gdy przez pociech upłyną, Wszytkie nam korzyści giną, Grób-ci przyjaciel.
Każdej radzę, a nie zdradzę, niech się nie droży, Kto miłuje, a całuje
żałuję, Żem doznała, czegom chciała; aż mu dziękuję, Że mię namówił na to, A ja mu synaczka za to Wrychle powiję.
Ani wierzę, by w tej mierze wstyd miał być jaki - To sromota, gdy ma cnota szwank ledajaki; Lecz to sam Bóg w raju kazał, By człowiek ludzkie rozmnażał Na świecie plemię.
Na to godzi, kto się rodzi, by zażył świata, W zeszłym wieku żyć człowieku, są młode lata; Te gdy przez pociech upłyną, Wszytkie nam korzyści giną, Grób-ci przyjaciel.
Każdej radzę, a nie zdradzę, niech się nie droży, Kto miłuje, a całuje
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 31
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
, z Jadamem, swym mężem, Jabłko zjadsy sama, Ogryzkiem Jadama Pocęstowawsy. Za co Pan Bóg węza przekloł, wygnał z raju Jadama i z zoną Jego, Jewą; lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną Ich nędzą zmiłował, Bo im deklarował Syna swojego Posłać na świat, który żeby owym grzechem całe ludzkie plemię Zarażone mógł uzdrowić, w żywot matki miał zstąpić na ziemię, Potym się narodzić I nas wyswobodzić Z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Boży a Mesyjas, z dawna obiecany Ojcom nasym, zjawił, teraz będąc na świat od Ojca posłany: Przyjął na się ciało, Aby się dość stało Za grzech Jadama
, z Jadamem, swym męzem, Jabłko zjadsy sama, Ogryzkiem Jadama Pocęstowawsy. Za co Pan Bóg węza przekloł, wygnał z raju Jadama i z zoną Jego, Jewą; lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną Ich nędzą zmiłował, Bo im deklarował Syna swojego Posłać na świat, ktory zeby owym grzechem całe ludzkie plemię Zarażone mogł uzdrowić, w żywot matki miał zstąpić na ziemię, Potym się narodzić I nas wyswobodzić Z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Bozy a Messyjas, z dawna obiecany Ojcom nasym, zjawił, teraz będąc na świat od Ojca posłany: Przyjął na się ciało, Aby się dość stało Za grzech Jadama
Skrót tekstu: RozPasOkoń
Strona: 305
Tytuł:
Rozmowa pasterzów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989