kapusty a przytym zawczasu Przysposobiono śmierdzącego kwasu I napieczono dla tak miłych gości Czarnego chleba z plew, otrąb i ości. Sąsiedztwo takie, gdy się wychylicie Za prog z chałupy, zaraz usłyszycie, Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie
kapusty a przytym zawczasu Przysposobiono śmierdzącego kwasu I napieczono dla tak miłych gości Czarnego chleba z plew, otrąb i ości. Sąsiedztwo takie, gdy się wychylicie Za prog z chałupy, zaraz usłyszycie, Czegoście pono nigdy nie słyszały, Lubo i w domu wczas i pokoj mały. Dzieci gwałt nagich, brzuchy jako lutnie, Wszytkoby jadły a płaczą okrutnie. Jedno się stłucze a drugie oparzy, Wrzask, krzyk, a czeladź ustawnie się swarzy. Druga zaś państwo okradszy uciecze, Tak się za jedną druga bieda wlecze. Aż pan małżonek: a jamci szalony! Zachciało mi się w takie czasy żony. At kiedy człowiek biedy sobie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 457
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Przez sercowładnej proszę słodki hołd Diony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna nimfo! folguj słudze swemu, Niech nie szkodzi frasunek dowcipowi temu, Co się sili twą sławę rymem wiekopomnym Podać światu na widok i czasom potomnym. A jeśli i zwierz dziki i wyniosłe skały, I głuche lasy wierszów i lutnie słuchały Nauczonego pięknej Kalliopy syna, Tobie być twardszą nad nie, co jest za przyczyna? Ach o czasy! o wieki nader opłakane! Że złotouste muzy zewsząd są wygnane,
Nauka za nic; sami wszędy przystęp mają, Którzy dowcip i zacność w szkatułach chowają. Tym i spiżowe wrota i żelazne progi Otwarte i odźwierny
Przez sercowładnej proszę słodki hołd Dyony, Przez Kupidowe strzały i łuczek złocony, Folguj, o śliczna nimfo! folguj słudze swemu, Niech nie szkodzi frasunek dowcipowi temu, Co się sili twą sławę rymem wiekopomnym Podać światu na widok i czasom potomnym. A jeśli i zwierz dziki i wyniosłe skały, I głuche lasy wierszow i lutnie słuchały Nauczonego pięknej Kalliopy syna, Tobie być twardszą nad nie, co jest za przyczyna? Ach o czasy! o wieki nader opłakane! Że złotouste muzy zewsząd są wygnane,
Nauka za nic; sami wszędy przystęp mają, Ktorzy dowcip i zacność w szkatułach chowają. Tym i spiżowe wrota i żelazne progi Otwarte i odźwierny
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 233
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
, Krom przyjaźni wszytko płotki. Kto w przyjaźni zgodnie żyje, Wiek się mu jak wianek wije. Komu przyjaźń prawa płuży, Temu i Fortuna służy. Takiej ja wam serc jedności Życzę z szczyrej uprzejmości. Aby przyjaźń raz oddana, Usługami warowana, Z kroku nie ustępowała I z wami statecznie trwała. Na znak czego lutnie złote Niech uderzą na ochotę, A przyjaciele wesoło Niechaj tańce stroją wkoło. Hojże, hojże, cna drużyno! Hojże, hojże, cna godzino! Tej parze, proszę serdecznie, Kredensuj wiecznie.
, Krom przyjaźni wszytko płotki. Kto w przyjaźni zgodnie żyje, Wiek się mu jak wianek wije. Komu przyjaźń prawa płuży, Temu i Fortuna służy. Takiej ja wam serc jedności Życzę z szczyrej uprzejmości. Aby przyjaźń raz oddana, Usługami warowana, Z kroku nie ustępowała I z wami statecznie trwała. Na znak czego lutnie złote Niech uderzą na ochotę, A przyjaciele wesoło Niechaj tańce stroją wkoło. Hojże, hojże, cna drużyno! Hojże, hojże, cna godzino! Tej parze, proszę serdecznie, Kredensuj wiecznie.
Skrót tekstu: CezKonBar_II
Strona: 163
Tytuł:
Koniunkcja szczęśliwa dwóch herbowych planetów
Autor:
Franciszek Józef Cezary
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1651 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1700
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
z ręku, jagody pieszczone Wstyd swym rumieńcem oraz słońce zarzy, Włos nie tykany spuszcza się po twarzy Chłopięcej jeszcze. Pierwsza go zagadnie Wenus; takci to z myśli nie wypaadnie Wiersz nigdy, żeć się ustawnie niem bawić I nad pieśniami najmilej czas trawić: Ojczystym torem? jużci się sprzykrzyły Rozkoszne Cytry, i lutnie strój miły Już nie do smaku? że ku prostej palce Przez leśne pienia sposobisz piszczałce? Przystąp tu bliżej, powiedz skąd się wzięła Ta radość ludu? którą pociągnęła Do ślubu parę Fortuna? skąd rodem Panna? skąd młodzian? bo tobie dowodem Samemu pewnym wiadome akty; Ty sam małżeńskie stanowisz kontrakty. On na to
z ręku, iágody pieszczone Wstyd swym rumieńcem oraz słońce zarzy, Włos nie tykány spuszcza się po twarzy Chłopięcey ieszcze. Pierwsza go zágádnie Wenus; tákći to z myśli nie wypaádnie Wiersz nigdy, żeć się ustáwnie niem báwić Y nád pieśniámi naymiley czás trawić: Oyczystym torem? iużći się sprzykrzyły Roskoszne Cytry, y lutnie stroy miły Iuż nie do smáku? że ku prostey pálce Przez leśne pienia sposobisz piszczałce? Przystąp tu bliżey, powiedz zkąd sie wźięłá Tá rádość ludu? ktorą poćiągnęłá Do ślubu parę Fortuná? zkąd rodem Pánná? zkąd młodźian? bo tobie dowodem Sámemu pewnym wiádome ákty; Ty sam małżeńskie stánowisz kontrákty. On ná to
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 51
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
śpiewanie/ Proste nasze/ i triumf/ i rozkazowanie Po nim/ ludziom na ziemi: Bo skąd krwawe boje/ I płaczliwe Erynnis/ i złe wszytko swoje Na świat brzemię zwaliło. Skąd wrócone cnoty/ Zgoda/ pokoj/ i znowu wiek nastanie złoty. Jo. Jo Triumfie. Zaczynam ja pierwszy/ Acz lutnie tu Febowej/ ni wylanych wierszy/ Z jego gdzieś tam Trypodu/ żadnych nie zasięgę/ Ani koni w karoce słoniową zaprzęgę Białych Rzymskich; ale cię dromlą swą ubogą Chwalić będę. Czego mi wierzę dopomogą Wszytkie te tu stworzenia/ swoim prócz rządzone Przyrodzonym rozumem: nie raz zakrwawione Ostrząc zęby/ i grzbiety armując straszliwe Na
śpiewánie/ Proste násze/ y tryumf/ y roskázowánie Po nim/ ludziom ná ziemi: Bo zkąd krwáwe boie/ Y płáczliwe Erynnis/ y złe wszytko swoie Ná świát brzemię zwáliło. Zkąd wrocone cnoty/ Zgodá/ pokoy/ y znowu wiek nástánie złoty. Io. Io Tryumfie. Záczynam ia pierwszy/ Acz lutnie tu Phebowey/ ni wylanych wierszy/ Z iego gdzieś tám Trypodu/ żadnych nie zásięgę/ Ani koni w károce słoniową záprzęgę Białych Rzymskich; ále cię dromlą swą vbogą Chwalić będę. Czego mi wierzę dopomogą Wszytkie te tu stworzenia/ swoim procz rządzone Przyrodzonym rozumem: nie raz zákrwawione Ostrząc zęby/ y grzbiety ármuiąc strászliwe Ná
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 107
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Lub Niebo wspiera, Refleksje
w Proch się rozdziera Atlas zuchwały.
I Gigantowie, Któż mi opowie Jak się srożyli,
Aniby tarki, Na zamach Parki, w Grób się skurczyli.
Rwą się rwą siły, Wraz do mogiły, Spieszy Bellona,
Niedługo świeci, Równie tam leci Jałna korona.
Purpury, Mitry, Lutnie, i cytry, Muzy, Meduzy,
Wszystko się toczy, Tocząc nie zboczy, Od życia gluzy. DUCHOWNE.
Patrzcie zuchwali, Możni i mali, Proch się w proch wraca
Z prochu się krąży, w Proch nazad dąży, Wszelkich dzieł praca.
Wichrzy się dymem, Co się z Olbrzymem Rwało w Paragon,
Lub Niebo wspiera, REFLEXYE
w Proch się rozdźiera Atlás zuchwáły.
Y Gigantowie, Ktoż mi opowie Iák się srożyli,
Aniby tarki, Ná zamách Parki, w Grob się skurczyli.
Rwą się rwą siły, Wraz do mogiły, Spieszy Belloná,
Niedługo świeći, Rownie tám leći Iáłna koroná.
Purpury, Mitry, Lutnie, y cytry, Muzy, Meduzy,
Wszystko się toczy, Tocząc nie zboczy, Od żyćia gluzy. DVCHOWNE.
Patrzćie zuchwáli, Możni y máli, Proch się w proch wraca
Z prochu się krąży, w Proch názad dąży, Wszelkich dźieł praca.
Wichrzy się dymem, Co się z Olbrzymem Rwáło w Párágon,
Skrót tekstu: JunRef
Strona: 6
Tytuł:
Refleksje duchowne na mądry króla Salomona sentyment
Autor:
Mikołaj Karol Juniewicz
Drukarnia:
Drukarnia Jasnej Góry Częstochowskiej
Miejsce wydania:
Częstochowa
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1731
Data wydania (nie wcześniej niż):
1731
Data wydania (nie później niż):
1731
zawieższają drżewie. Nie widać w bramach starych Sędziów, którzy Rozeznawali, kto komu doskorży, Ustały wdzięczne Chory i Kapele, Które więc brzmiały w twym Świętym Kościele. Zgoła pociecha, część, radość, i chwała Serca naszego wszytka już ustała, I co wprzód grały o twej mocy, chutnie Obróciły się w smutek nasze lutnie. Spadł nam wieniec z głów, zwieżsiliśmy wiechy Biada, żeśmy cię ziątrzyli przez grzechy, Dla których serce słusznieś nam zasmucił, Wzrok zaćmił, litość od siebie odrżucił. Rozbiłeś Syon przedtym Towarżyski, Ze w nim szczenięta wychowują liszki, I poświęcone niegdy twoim Świętom Miejsce, puściłeś na gniazda zwierżętom.
zawieższáią drżewie. Nie widać w bramách stárych Sędźiow, ktorży Rozeznawáli, kto komu doskorży, Vstáły wdźięczne Chory i Kapele, Ktore więc brżmiały w twym Swiętym Kośćiele. Zgoła poćiecha, część, radość, i chwáła Sercá nászego wszytka iuż ustáła, I co wprzod grały o twey mocy, chutnie Obrociły się w smutek násze lutnie. Spadł nam wieniec z głow, zwieżsiliśmy wiechy Biada, żeśmy ćię ziątrzyli przez grzechy, Dla ktorych serce słusznieś nam zasmućił, Wzrok zaćmił, litość od śiebie odrżucił. Rozbiłeś Syon przedtym Towarżyski, Ze w nim szczenięta wychowuią liszki, I poświęcone niegdy twoim Swiętom Mieysce, puśćiłeś ná gniázda zwierżętom.
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 203
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
twej, i dziatkom twym nie będzie miły.
Śmiech jeden z twych bankietów i z twojej ochoty, Jeśli nie masz przyjemnej inszej Bogu cnoty. Z których i ja śmiech czynię; bo bankiet zbyteczny Z uszczerbkiem substancyjej nie jest pożyteczny.
A do tegoż bankietu i do polityki Dla dobrej myśli trzeba wesołej muzyki. Więc lutnie i szpinety, tyjorby, wijole I skrzypce wesoły dźwięk brzmią w takt gościom gwoli; A przy tym i organy lub mruczne regały, Abo niepolityczne żydowskie cymbały. Zaczem przy Lyjeusie zapociwszy czoła, Trunkiem weseli goście biegają dokoła. A w tym niejeden skacząc około bałwana, Jak żydowski na puszczy lud obraża Pana
Boga,
twej, i dziatkom twym nie będzie miły.
Śmiech jeden z twych bankietów i z twojej ochoty, Jeśli nie masz przyjemnej inszej Bogu cnoty. Z których i ja śmiech czynię; bo bankiet zbyteczny Z uszczerbkiem substancyjej nie jest pożyteczny.
A do tegoż bankietu i do polityki Dla dobrej myśli trzeba wesołej muzyki. Więc lutnie i szpinety, tyjorby, wijole I skrzypce wesoły dźwięk brzmią w takt gościom gwoli; A przy tym i organy lub mruczne regały, Abo niepolityczne żydowskie cymbały. Zaczem przy Lyjeusie zapociwszy czoła, Trunkiem weseli goście biegają dokoła. A w tym niejeden skacząc około bałwana, Jak żydowski na puszczy lud obraża Pana
Boga,
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 360
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. Po lewe Merkuremu/ po prawo Paladzie. Ołtarz Jowiszów śrzodkiem. Byka Merkuremu/ Krowę Minerwie/ wołu z Bogów nawyższemu Bije/ i Andromedę o tymże pojmuje. I myto dzielności swej z posagiem przyjmuję Hymaenus/ i miłość/ gody nakazują/ Szczodremi zapachami ognie podejmują: Po ścianach pełno wienców: brzmią nawzytkie strony Lutnie/ fujary/ myśli dobrej znak nie płony: Sale złote na sieżaj: kosztownej biesiady Dopomagają Króla Cepjeńskiego Rady. Po obiedzie wybornym winem mózgów sobie Gdy zagrzali/ Perseus/ o miejsca sposobią/ O obyczajach także/ pytanie przytoczy. Z rzeczą istą ochotnie Lincyda wyskoczy/ O ludziach i zwyczajach: z niej gdy się wyprawi
. Po lewe Merkuremu/ po práwo Páládźie. Ołtarz Iowiszow śrzodkiem. Byká Merkuremu/ Krowę Minerwie/ wołu z Bogow nawyższemu Bije/ y Andromedę o tymże poymuie. Y myto dźielnośći swey z poságiem przyimuię Hymaenus/ y miłość/ gody nákázuią/ Szczodremi zápáchámi ognie podeymuią: Po śćianách pełno wiencow: brzmią náwzytkie strony Lutnie/ fuiáry/ myśli dobrey znák nie płony: Sale złote ná śieżay: kosztowney bieśiády Dopomagáią Krolá Cepjenskiego Rády. Po obiedźie wybornym winem mozgow sobie Gdy zágrzali/ Perseus/ o mieyscá sposobią/ O obyczáiach tákże/ pytánie przytoczy. Z rzeczą istą ochotnie Lyncydá wyskoczy/ O ludźiach y zwyczáiách: z niey gdy się wypráwi
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 102
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
i stronami; I jakby w czym przewinił/ padszy przed nogami/ Podał mu się w pokorę. bitwa się gruntuje Z niechcenia: miary nie masz: jędza zła króluje. Broń każdą iścieby był zwyciężył/ lecz srogi Wrzask więc Berecyntijskich piszczałek głos mnogi/ Bębnów kołat/ z klaskaniem krzyk ogromny/ pienie Jego głuszyły lutnie. w tenże czas kamienie Niesłuchanego wieszczka krwią zamalowane. A naprzód jego pieśnią prawie zadumiane Różne ptastwa/ z wężami zwierzęce gromady/ Orfejskich widoków dank rozbiły Maenady. Akąd viuszywszy ręce/ do Orfea skoczą: Zlatujac się jak ptacy/ gdy sowę w dzień zoczą: Lub jak/ gdy na Teatrum z obu stron warownym
y stronámi; Y iákby w czym przewinił/ padszy przed nogámi/ Podał mu się w pokorę. bitwá się gruntuie Z niechcenia: miáry nie masz: iędzá zła kroluie. Broń káżdą iśćieby był zwyćiężył/ lecz srogi Wrzask więc Berecyntiyskich piszczáłek głos mnogi/ Bębnow kołát/ z kláskániem krzyk ogromny/ pienie Iego głuszyły lutnie. w tenże czás kámienie Niesłuchánego wieszczká krwią zámálowáne. A naprzod iego pieśnią prawie zadumiáne Rożne ptástwá/ z wężámi źwierzęce gromády/ Orpheyskich widokow dánk rozbiły Maenády. Akąd viuszywszy ręce/ do Orphea skoczą: Zlátuiac się iák ptacy/ gdy sowę w dźień zoczą: Lub iák/ gdy ná Teatrum z obu stron wárownym
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 268
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636