O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska
O losy nieszczęśliwe, nieżyczliwe wrogi! Oświadczam się przed ludźmi, oświadczam przed bogi, Świadkiem to słońce, które póki swoich koni Lichej Faetonowej nie puściło dłoni, Nie błądziły, wiadomych lecz słuchając ręku, Jeźdźca, lubo na wozie, lub siedział na łęku, Zwykłym do oceanu nosiły gościńcem; Z nieumiejętnym rządcą wszytko poszło młyńcem. Tegoć się i ja dzisia, nieszczęsny, doczekam. Dotąd goniąc chwalebnie, sromotnie uciekam, Zapomniawszy onego pierwszego impetu; Puściłem cug orłowi, który już, już metu Wieczystej sławy, skąd mi słusznie świat urąga, Cedząc krew bisurmańską w Ukrainie, siąga. Czemuż orzeł nie nosi, czemu Jowisz z bliska
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 188
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten, dopadszy lasu, zaraz skręci młyńcem. Puścił konia, a sam, gdzieś wpadszy między wiszę, Na niedostępnym bagnie w dziury się skrył mysze. Więc i król okazją takiej krotofili Łeb on z sobą łowczemu wziąć każe kobyli; Na który kiedy jako na śledziową główkę Piją, aż ów pieniądze niesie i wymówkę, Prosząc o odpuszczenie tak wielkiego grzechu. Wziął
frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten, dopadszy lasu, zaraz skręci młyńcem. Puścił konia, a sam, gdzieś wpadszy między wiszę, Na niedostępnym bagnie w dziury się skrył mysze. Więc i król okazyją takiej krotofili Łeb on z sobą łowczemu wziąć każe kobyli; Na który kiedy jako na śledziową główkę Piją, aż ów pieniądze niesie i wymówkę, Prosząc o odpuszczenie tak wielkiego grzechu. Wziął
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 278
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
2.) Ze mu Małżonka jego Olimpia syna powiła: skąd się wielce rozweselił/ i Boga prosił/ aby jakie małe nieszczęście nań przepuścił/ żeby się z onego wielkiego i niespodzianego szczęścia hardzie nie wynosił: Wiedział bowiem/ ze fortuna est rotunda: Szczęście jest okrągłe; wnet się z człowiekiem obrócić może: Bo młyńcem chodzi: Kto dzisia na wozie/ jutro może być pod wozem. Fortuna est vitrea, dum maximè splendet, mawiali Starzy: Szczęście jest szklanne/ gdy się najbarzej świeci. M. Alber. in der Geistr. Evangel. Schasz-Rammer/ Part. II. f. m. 138. seq. M. Stölc
2.) Ze mu Małżonká iego Olympia syná powiłá: zkąd śię wielce rozweselił/ y Bogá prośił/ áby iákie máłe niesczęście nań przepuśćił/ żeby śię z onego wielkiego y niespodźianego sczęśćia hárdźie nie wynośił: Wiedźiał bowiem/ zę fortuna est rotunda: Sczęśćie iest okrągłe; wnet śię z człowiekiem obroćić może: Bo młyńcem chodźi: Kto dźiśia ná woźie/ iutro może bydź pod wozem. Fortuna est vitrea, dum maximè splendet, mawiáli Stárzy: Sczęśćie iest sklánne/ gdy śię naybárzey świeći. M. Alber. in der Geistr. Evangel. Schasz-Rammer/ Part. II. f. m. 138. seq. M. Stöltz
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Liiiiv
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
i chudzej, Trąci zaraz prywatą, gdy z piwnice cudzej; Kto go ze swojej toczy bez wszelkiej prywaty, Uszczknione w Helikonie garścią sypie kwiaty. Są jeszcze, co nie winem, nie gorzałką ani Chmielonym piwem wiersze składają pijani; I znowu nie pijani: złoży taki kata, Co mu się rozum zaćmi, język młyńcem lata. Ale przecie o wodzie i o jusze kwaśnej Nie może wiersz być ładny, nie może haraśny. Zda się sobie Homerem być, choć za pewne wiem, Żeby go źle porównać z Bawiem abo z Mewiem, Których wyśmiano z głupiej presumpcyjej w Rzimię; Siłuż pseudopoetów ta się i dziś imię, Że
i chudzej, Trąci zaraz prywatą, gdy z piwnice cudzej; Kto go ze swojej toczy bez wszelkiej prywaty, Uszczknione w Helikonie garścią sypie kwiaty. Są jeszcze, co nie winem, nie gorzałką ani Chmielonym piwem wiersze składają pijani; I znowu nie pijani: złoży taki kata, Co mu się rozum zaćmi, język młyńcem lata. Ale przecie o wodzie i o jusze kwaśnej Nie może wiersz być ładny, nie może haraśny. Zda się sobie Homerem być, choć za pewne wiem, Żeby go źle porównać z Bawiem abo z Mewiem, Których wyśmiano z głupiej presumpcyjej w Rzymie; Siłuż pseudopoetów ta się i dziś imie, Że
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 327
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, gdzie zakochali, niż gdzie właśnie są i rezydują. B. Porwą się w tym huku i hałasie wychowałe szkapy, w bieg już żadnym wędzidłem nie umiarkowanym, leci z wozu triumfalnego z desperowany Kupido ze wszystką swą tak nikczemną jak od wszystkich wzgardzoną asystencją, które go porwawszy za nogę rzuciłem kutrzeciej sferze, młyńcem leciał jak Diabeł ku gorze padając na łono Matki swej Wenery. T. Między nogami Wenery Bogini ma swą rezydencją Kupido; który padszy na łono Matki swej, pewnie sposobniejszego na to nie mógłby znaleźć miejsca nigdy. B. Skoro się ten Zdrajca nagi, postrzegł się być między Gwardyą Matki swej Wenery, porwawszy łuk
, gdźie zákocháli, niż gdźie właśnie są y residuią. B. Porwą się w tym huku y hałáśie wychowáłe szkápy, w bieg iuż żádnym wędźidłem nie vmiárkowánym, leći z wozu tryumfálnego z desperowány Cupido ze wszystką swą ták nikczemną iák od wszystkich wzgárdzoną ássistentią, ktore go porwawszy za nogę rzućiłem kutrzećiey sferze, młyńcem lećiał iák Diabeł ku gorze padáiąc ná łono Mátki swey Venery. T. Między nogámi Venery Bogini ma swą rezydentią Cupido; ktory padszy ná łono Mátki swey, pewnie sposobnieyszego ná to nie mogłby ználeść mieysca nigdy. B. Skoro się ten Zdraycá nági, postrzegł się być między Gwárdyą Mátki swey Wenery, porwawszy łuk
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 24
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
zaś wierę nie umiem już inaczej radzić, Jedno myślę, jakoby swego z świata zgładzić.
Dziesiąta pani. Ja swojego pojmam obiema rękoma, Az on nie wie, kędy jest: na dworze, czy doma.
Jedenasta pani. Ja zaś radzę mięć kijec, zaraz w zęby kijcem, Aże mój chłop poleci jak nadalej młyńcem.
Dwunasta pani. Ja bym ich zaś morzeła, gdybym była morem, I do Wisły nosiła po jednemu worem.
Uchwała. A tak, jasnoświetna płci, białogłowskie koło, Te sprawy zrozumiawszy, puściemy na czoło. Na tych dajmy rozsądek, cośmy wysadzili Na sąd, by oni o tym porządnie radzili
zaś wierę nie umiem już inaczej radzić, Jedno myślę, jakoby swego z świata zgładzić.
Dziesiąta pani. Ja swojego poimam obiema rękoma, Az on nie wie, kędy jest: na dworze, czy doma.
Jedenasta pani. Ja zaś radzę mięć kijec, zaraz w zęby kijcem, Aże mój chłop poleci jak nadalej młyńcem.
Dwunasta pani. Ja bym ich zaś morzeła, gdybym była morem, I do Wisły nosiła po jednemu worem.
Uchwała. A tak, jasnoświetna płci, białogłowskie koło, Te sprawy zrozumiawszy, puściemy na czoło. Na tych dajmy rozsądek, cośmy wysadzili Na sąd, by oni o tym porządnie radzili
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 72
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
) ją sobie. Nieboraku stradny (niebogo stradna) jakożeś do tego przyszedł? Powiemci jako to było. Jachalem był (jachałam była) z Panem Ojcem na przejazdkę/ tam przyszło z góry jachać. A konie poczęły wierzgać i skakać/ że ich woźnica zatrzymać nie mógł. Tam przewrócił się wóz/ że się młyńcem toczył. A jam ręką padł (padła) prosto na pień kamień/ że mi się zaraz przełomiła. Toć wielkie nieszczęście. Dałby to był Pan Bóg/ żebych był doma ostał (ostała) nie przyszłoby mi było do tego. Nie frasuj się/ zgoi się to zasię nie długo.
) ją sobie. Nieboraku stradny (niebogo stradna) jákożeś do tego przyszedł? Powiemći jáko to było. Iáchalem był (jácháłám byłá) z Pánem Oycem ná przejazdkę/ tám przyszło z gory jácháć. A konie pocżęły wierzgáć y skakáć/ że ich woźnicá zátrzymáć nie mogł. Tám przewroćił śię woz/ że śię młyńcem tocżył. A jam ręką padł (pádłá) prosto ná pień kámień/ że mi się záraz przełomiłá. Toć wielkie nieszcżęśćie. Dałby to był Pan Bog/ żebych był domá ostał (ostáłá) nie przyszłoby mi było do tego. Nie frásuy się/ zgoi się to zásię nie długo.
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 136v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612