, co w mej jagodzie Łożyska słonej już wybiły wodzie? Jeśli łzy liczysz, miej gębę w rachunku; Nie licz tej, kiedy nie liczysz frasunku,
I daj mi gęby, złącz z moją pieszczone Usta bez liczby za łzy niezliczone. ZIELONE
„Maj rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić
, co w mej jagodzie Łożyska słonej już wybiły wodzie? Jeśli łzy liczysz, miej gębę w rachunku; Nie licz tej, kiedy nie liczysz frasunku,
I daj mi gęby, złącz z moją pieszczone Usta bez liczby za łzy niezliczone. ZIELONE
„Maj rozwił drzewa, więc starym zwyczajem Ustrójmy sobie, Jago, skronie majem I grajmy z sobą o zakład zielone: Ja jeśli przegram, dam ci wyrobione Francuskim szmelcem na piersi noszenie, Skąd go zaś potem zazdrość ma wyżenie; A ty gdy przegrasz, dasz mi trzykroć gęby, Gęby udolnej i ciemne pogrzeby Odwlec, i zbiegłą duszę nazad wrócić, I żywot przewlec, który śmierć chce skrócić
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 271
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, gdy się tknie namniej swym skrzydełkiem sieci, z sztucznych siatek już więcej obłów nie uleci. Albo też jako ptasznik, gdy swój kunszt wyprawia, wprzód się liściem okryje, niż sidła zastawia, i kryjąc laski w trawę do sieci przypięte, na czystej ziemi sypie ziarna na ponętę, potym waby okrywa jak w języczki majem i ptaszki uwiązane sadza pod swym gajem; a tam zwabnym swym głosem ten kompana zwodzi, ów zaś sztucznie z bukszpanu na swój obłów godzi. Takowe będą łowy fortelne z grzesznikiem, zbrodnie wpędzą do sieci, śmierć uwikła wnikiem; kto zaś takie przeskoczyć sidła ma nadzieję, nim do kresu doskoczy, wprzód go Styks zaleje
, gdy się tknie namniej swym skrzydełkiem sieci, z sztucznych siatek już więcej obłów nie uleci. Albo też jako ptasznik, gdy swój kunszt wyprawia, wprzód się liściem okryje, niż sidła zastawia, i kryjąc laski w trawę do sieci przypięte, na czystej ziemi sypie ziarna na ponętę, potym waby okrywa jak w języczki majem i ptaszki uwiązane sadza pod swym gajem; a tam zwabnym swym głosem ten kompana zwodzi, ów zaś sztucznie z bukszpanu na swój obłów godzi. Takowe będą łowy fortelne z grzesznikiem, zbrodnie wpędzą do sieci, śmierć uwikła wnikiem; kto zaś takie przeskoczyć sidła ma nadzieję, nim do kresu doskoczy, wprzód go Styks zaleje
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 53
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
/ który nie chciał być pod jego rządem/ Gdy zgwałcił mandat jego: to jest na pierwszego Obywatela świata/ a rodu ludzkiego Ojca/ to jest Adama/ którego własnemi Zrobiwszy Bóg rękoma z Damasceńskiej ziemi/ Uczynił go Monarchą szerokiego świata/ I posadził go w Raju był na pozne lata/ Które miejsce kwitnące było wszelkich majem Rozkosz/ i ozdób/ a stąd mianowane Rajem. A współ go Bóg za sługę sobie przysposobił/ I różnemi go pięknie cnotami ozdobił/ Dawszy mu bystry dowcip/ i rozum wysoki/ Jako głębokie morze? jak której wrodzona Cńota jest kreaturze? On wszytkim imiona Dał zwierzętom. On poznał jak chodzą Arktury Północne?
/ ktory nie chćiáł bydź pod iego rządem/ Gdy zgwáłćił mándát iego: to iest na pierwszego Obywátelá świátá/ á rodu ludzkiego Oycá/ to iest Adámá/ ktorego włásnemi Zrobiwszy Bog rękomá z Dámásceńskiey źiemi/ Vcżynił go Monarchą szerokiego świátá/ Y posadźił go w Raiu był ná ṕozne látá/ Ktore mieysce kwitnące było wszelkich máiem Roskosz/ y ozdob/ á ztąd miánowáne Ráiem. A wspoł go Bog zá sługę sobie przysṕosobił/ Y rożnemi go pięknie cnotámi ozdobił/ Dawszy mu bystry dowćip/ y rozum wysoki/ Iáko głębokie morze? iák ktorey wrodzoná Cńotá iest kreáturze? On wszytkim imioná Dał zwierzętom. On poznáł iák chodzą Arktury Połnocne?
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 50
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
szwagra swojego Prosząc na chrzciny, zaczym czas po woli Mając — czyniemy dosyć jego woli I tam przyszedszy wdzięcznych ludzi grono, Których na chrzciny one sposobiono, Obaczym w izbie pięknie malowanej, Gdzie prawie same zdały się nas ściany Prosić do siebie, które jakby w raju Wonnego w sobie dosyć miały maju. A pod tym majem siedziały Driady: Roztockie panny jak Hamadriady Włosy spuściwszy równianki trzymały W rękach i kwiatki po izbie mietały, Tak iż na stole, gdzie kto ręką ruszy, Ogrodem były posłane obrusy, Pawiment łąką zieloną z kwiatkami Stał się, gdy kto chciał postąpić nogami. Czylić Diana tę izbę natkała Z lasów przyszedszy, aby swój
szwagra swojego Prosząc na chrzciny, zaczym czas po woli Mając — czyniemy dosyć jego woli I tam przyszedszy wdzięcznych ludzi grono, Których na chrzciny one sposobiono, Obaczym w izbie pięknie malowanej, Gdzie prawie same zdały się nas ściany Prosić do siebie, które jakby w raju Wonnego w sobie dosyć miały maju. A pod tym majem siedziały Dryjady: Roztockie panny jak Hamadryjady Włosy spuściwszy równianki trzymały W rękach i kwiatki po izbie mietały, Tak iż na stole, gdzie kto ręką ruszy, Ogrodem były posłane obrusy, Pawiment łąką zieloną z kwiatkami Stał się, gdy kto chciał postąpić nogami. Czylić Dyjana tę izbę natkała Z lasów przyszedszy, aby swój
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 151
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na których roku tego chrzest przyjęło trzy tysiące sześć set ośmdziesiąt osób: a z tych więtsza część była dorosłych. Gdy na jednę wysepkę (której dalej niż ode dwu lat nie nawiedzano) dwa z naszych jachało: taka była chęć z którą naszych oczekiwali wszyscy/ iż od brzegu morskiego/ aż do ich tam kościoła/ majem przychędożyli drogę/ gdzieśmy prześć mieli: a dziatki małe krzyż wprzód niosąc z procesją zaszły żeby nas przyjęły/ naukę Chrześcijańską śpiewając. Chcąc tedy naszy mieć na karcie którzyby się chrzcić chcieli/ rzeczono im/ że nie było potrzeba żadnego spisowania/ bo wszyscy zostać chcieli Chrześcijany. A starzy zaś którzy gdzie indziej zwykli
ná ktorych roku tego chrzest przyięło trzy tyśiące sześć set ośmdźieśiąt osob: á z tych więtsza część byłá dorosłych. Gdy ná iednę wysepkę (ktorey dáley niż ode dwu lat nie náwiedzano) dwá z nászych iácháło: táka byłá chęć z ktorą nászych oczekiwáli wszyscy/ iż od brzegu morskiego/ áż do ich tám kośćiołá/ máiem przychędożyli drogę/ gdźiesmy prześć mieli: á dźiatki máłe krzyż wprzod niosąc z processyą zászły żeby nas przyięły/ náukę Chrześćiáńską śpiewáiąc. Chcąc tedy nászy mieć na kárćie ktorzyby się chrzćić chćieli/ rzeczono im/ że nie było potrzebá żadnego spisowánia/ bo wszyscy zostáć chćieli Chrześćiány. A stárzy záś ktorzy gdźie indźiey zwykli
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 58.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Mądrość. Na Podobieństwo zaś stworzył Człowieka, Ze nosi w sobie cnoty Boskie choć zdaleka. Tego tedy Człowieka takim nadanego Darem, uczynił Królem Okręgu ziemskiego, A wziąwszy z boku jego podobną Matronę, I równą jemu, dał mu na pomoc za Zonę. Zbudowawszy zaś na Wschód Raj opływający Potokiem wszelkich rozkosz, i majem kwitnący W którym żyznych w owoc drzew dostatek nasadził Stworzonego Człowieka tam był zaprowadził: Kędy fruktów beż trudu, i bez potu czoła Rozkazał mu zażywać ze wszystkich drzew zgoła, Oprócz jednego Drzewa szczególnie, którego Zabronił; a to drzewo Dobrego i Złego Nazwane Wiadomością było; tą surową Na przestęp sentencją, i tą grożąc mową
Mądrość. Ná Podobieństwo záś stworzył Człowieká, Ze nośi w sobie cnoty Boskie choć zdáleká. Tego tedy Człowieká tákim nádánego Darem, vczynił Krolem Okręgu źiemskiego, A wźiąwszy z boku iego podobną Mátronę, Y rowną iemu, dał mu ná pomoc zá Zonę. Zbudowawszy záś ná Wschod Ray opływáiący Potokiem wszelkich roskosz, y máiem kwitnący W ktorym żyznych w owoc drzew dostátek násádźił Stworzonego Człowieká tám był záprowádził: Kędy fruktow beż trudu, y bez potu czołá Roskazał mu záżywáć ze wszystkich drzew zgołá, Oprocz iednego Drzewá szczegulnie, ktorego Zábronił; á to drzewo Dobrego i Złego Názwáne Wiádomośćią było; tą surową Ná przestęp sentencyą, y tą grożąc mową
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 42
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
wiecznego żywota z podróżnem Wiatykiem pospieszcie; bo droga daleka Z niemałem wiatykiem z nas każdego czeka; A do wieczności, która ma w sobie dwa kraje, Która obywatelom mieszkań siła daje, Przyjdziecie, z których jeden kraj Bóg z opatrzności Swej z gotował tym, którzy mając go w miłości, Mandata jego pełnią, kraj majem kw’itnący, I potokiem wszelkich dóbr kraj opływ’ający, Do którego kto kraju, gdy za Boską zajdzie Pomocą, na wieki tam dobra wieczne znajdzie: Bo którzy tej wieczności w niebie zażywają, Żadnej odmiany w sobie na wieki nieznają, Abowiem stamtąd smutek, i biada unika, A żadne utrapienie żadnego
wiecznego żywotá z podrożnem Wiátykiem pospieszćie; bo drogá dáleka Z niemáłem wiátykiem z nas káżdego czeka; A do wiecznośći, ktora ma w sobie dwá kráie, Ktora obywátelom mieszkań śiłá dáie, Przyidźiećie, z ktorych ieden kray Bog z opátrznośći Swey z gotował tym, ktorzy máiąc go w miłośći, Mándátá iego pełnią, kray maiem kw’itnący, Y potokiem wszelkich dobr kray opływ’áiący, Do ktorego kto kraiu, gdy za Boską zaydźie Pomocą, ná wieki tam dobra wieczne znaydźie: Bo ktorzy tey wiecznośći w niebie zażywaią, Zadney odmiany w sobie na wieki nieznaią, Abowiem ztamtąd smutek, y biada vnika, A żadne vtrapienie żadnego
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 104
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
zapominam, co piszę i jako odbieram responsy. Narzekasz w tym liście, że bardzo we zły czas i spóźniony puszczasz się w tę drogę, co i ja przyznawam, ale żadnej na się o to nie biorę winy, boś tak Wć jeszcze z wiosny u siebie postanowiła, kiedyś mi oznajmiła, że przed majem wyjechać nie możesz dla wód egierskich; a gdy zaś dla głównego wrzodu zatrzymałaś się od tej drogi, napisałaś znowu, żedevant łe septembrewyjechać nie możesz, boen mai et septembrezwyczaj tych wód zażywać, i przydałaś Wć, jako się tym nie nadawały, co ichin augustozażywali. Tak
zapominam, co piszę i jako odbieram responsy. Narzekasz w tym liście, że bardzo we zły czas i spóźniony puszczasz się w tę drogę, co i ja przyznawam, ale żadnej na się o to nie biorę winy, boś tak Wć jeszcze z wiosny u siebie postanowiła, kiedyś mi oznajmiła, że przed majem wyjechać nie możesz dla wód egierskich; a gdy zaś dla głownego wrzodu zatrzymałaś się od tej drogi, napisałaś znowu, żedevant łe septembrewyjechać nie możesz, boen mai et septembrezwyczaj tych wód zażywać, i przydałaś Wć, jako się tym nie nadawały, co ichin augustozażywali. Tak
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 404
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
PANU MAJOWI Z PANNĄ DEMBIŃSKĄ
Nowina: z Dembińską się pan Maj w maju żeni. Gdzie się ledwie drugi dąb liściem zazieleni, Ten już puknął na żołądź czy dziurawą gałkę; Lecz cokolwiek Pan Bóg da, to wszytko w kobiałkę. Jam jeszcze dębu z takim nie widział rodzajem, Któremu przez cały rok każdy miesiąc majem. 130 (N). LUTER Z DIABŁEM
Jadę do Częstochowej z obietnicy pewnej; Aż niedaleko drogi luter, mój pokrewny. Nawiedzę go, będzie rad; to mi tylko gani, Że wierzę, że tam z ludzi wychodzą szatani. Skorośmy odprawili dysputę wzajemną, Chcąc to widzieć oczyma swymi, jechał ze mną
PANU MAJOWI Z PANNĄ DEMBIŃSKĄ
Nowina: z Dembińską się pan Maj w maju żeni. Gdzie się ledwie drugi dąb liściem zazieleni, Ten już puknął na żołądź czy dziurawą gałkę; Lecz cokolwiek Pan Bóg da, to wszytko w kobiałkę. Jam jeszcze dębu z takim nie widział rodzajem, Któremu przez cały rok każdy miesiąc majem. 130 (N). LUTER Z DIABŁEM
Jadę do Częstochowej z obietnicy pewnej; Aż niedaleko drogi luter, mój pokrewny. Nawiedzę go, będzie rad; to mi tylko gani, Że wierzę, że tam z ludzi wychodzą szatani. Skorośmy odprawili dysputę wzajemną, Chcąc to widzieć oczyma swymi, jechał ze mną
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 289
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
granicząc lichemi. Gdzie gdy się przed Nimfami/ kokoszy/ młodemi Z graniem/ i na woszczonej coś Pan dudce skrzeczy; Śmiejąc pleść/ pieśń Faebowę do swej być nic k rzeczy Wszrańk się pod Sędzią Tmolem nie z swym równym wprawił Sędzia starszy na gorze własnej się postawił: Drzew posunął za uszy; samym okrążywszy Włos majem/ a żołędziem skronie nastrzępiwszy Ten na bydlne Bożyszcze swym skinąwszy okiem/ Oto/ rzekł/ Sędzia zasiadł: On się jął drzeć skokiem Acz błahym terlikaniem (bo przy tej byłsprawie) Zedrwił Mide. Po tego/ Tmol Święty/ odptawie/ Zdał twarz do Faebowych ust: las się po nim chynął. On żoltą głowę
gránicząc lichemi. Gdźie gdy się przed Nymphámi/ kokoszy/ młodemi Z grániem/ y ná woszczoney coś Pán dudce skrzeczy; Śmieiąc pleść/ pieśń Phaebowę do swey być nic k rzeczy Wszráńk się pod Sędźią Tmolem nie z swym rownym wpráwił Sędźia stárszy ná gorze własney się postawił: Drzew posunął zá vszy; sámym okrążywszy Włos máiem/ á żołędźiem skronie nástrzępiwszy Ten ná bydlne Bożyszcze swym skinąwszy okiem/ Oto/ rzekł/ Sędźia záśiadł: On się iął drzeć skokiem Acz błáhym terlikániem (bo przy tey byłspráwie) Zedrwił Mide. Po tego/ Tmol Swięty/ odptáwie/ Zdał twarz do Phaebowych vst: lás się po nim chynął. On żoltą głowę
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 272
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636