pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą
pochop. Pojdźmyż za dalszymi trochę latami, aż owo onegdajsze dziecko po piecu się za pasterkami czołga, w szkole o lepszą u szynkarki z bikiem inspektorem certuje, w nauce, w nabożeństwie i w księgach jak mucha na ukropie smakuje, wakacyje sobie ustawicznie wymyśla, zdrowia i butów defektami, ukradkami i dalekimi od szkoły manowcami narabia i lawiruje, koszt rodzicielski marnuje i zawodzi. I tak bez pożytku i umiejętności, przeszedszy jako przez praszczęta niecierpliwie szkoły, na przestrzeńsze pole do dworu albo do wojska wychodzi. Tamże go dopiero proszę widzieć. Jeżeli się z szkol wyszedszy nie opartolił, zaraz pozna go tegoż dnia każda po burdelach kurwa, rozbierą
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 214
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Daj mi go, sam". Czyta znowu sam Król, a że to samo, znowu pocałował ten obraz, mówiąc tesłowa: „Któż to wi, co to za Joannes będzie victor".
Potym w sobotę ruszył się z tego miejsca z wojskiem i cały dzień szliśmy ku Widniowi nie publiczną drogą, ale manowcami do marszu niesposobnymi, osobliwie do prowadzenia armat, gdzie, gdy jaka górka trafiła się, to sobą piechoty musiały wyciągać; i takieśmy strawili cały dzień na tym marszu, który czyli umyślnie, czyli z przypadku tak był powolny, żeśmy aż ku zmrokowi, po zachodzie słońca, stanęli z wojskiem na nocleg
Daj mi go, sam". Czyta znowu sam Król, a że to samo, znowu pocałował ten obraz, mówiąc tesłowa: „Któż to wi, co to za Joannes będzie victor".
Potym w sobotę ruszył się z tego miejsca z wojskiem i cały dzień szliśmy ku Widniowi nie publiczną drogą, ale manowcami do marszu niesposobnymi, osobliwie do prowadzenia armat, gdzie, gdy jaka górka trafiła się, to sobą piechoty musiały wyciągać; i takieśmy strawili cały dzień na tym marszu, który czyli umyślnie, czyli z przypadku tak był powolny, żeśmy aż ku zmrokowi, po zachodzie słońca, stanęli z wojskiem na nocleg
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 55
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
znikomego pozoru znaczne fawory, przyznania szczególnie należytego w którym się zamyka wdzięczność, potrzebują profitere, exsolcisti. Więc przyznaje i słusznie starożytny Junosza, Majestatowi W. K. M. P. M. M. ześ go burzliwemu tamę rzuciwszy nieszczęściu z powikłanego versis ad prospera fatis wywiódł labiryntu. Wparowała go była skalistemi nieprzyjaźni manowcami, w ostro krzywe głogi zawisna raro maximis virtutibus parcens fortuna, lecz stępione ości assvetam pratis, innocuumq; genus, tak trzymać długo nie mogły, wyszedł prędko jakoby na złote odrodzony lata, effatis Lannier annis za przewodniczą W. K. Mci łaską, in apricum honorów, z przenikających ostrości, za co równo z
znikomego pozoru znaczne fawory, przyznánia szczegulnie należytego w ktorym się zámyka wdzięczność, potrzebuią profitere, exsolcisti. Więc przyznáie y słusznie starożytny Iunosza, Máiestatowi W. K. M. P. M. M. ześ go burzliwemu támę rzuciwszy nieszczęściu z powikłánego versis ad prospera fatis wywiodł lábiryntu. Wparowałá go byłá skálistemi nieprzyiáźni mánowcami, w ostro krzywe głogi záwisna raro maximis virtutibus parcens fortuna, lecz stępione ości assvetam pratis, innocuumq; genus, ták trzymáć długo nie mogły, wyszedł prętko iákoby ná złote odrodzony lata, effatis Lannier annis zá przewodniczą W. K. Mci łáską, in apricum honorow, z przenikáiących ostrości, zá co rowno z
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 31
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
gęste ognie parzą. Lecz tak się Niebom zdało, lub w równej dzielności, Zena stronę Moskiewską swe rzuciły kości. Mówiąc krótki: Szwed przegrał, a Moskwa wygrała, Sławę, wojsko, i obóz w korzyści zabrała. Sam ledwo Karol uszedł, i to w małej kwocie Ku Tureckim granicom, po takim obrocie Dzikiemi manowcami, i niepąchnym tropem, Mieszając bieg bezuzdny zmierniejszym galopem. J nato się przydała przyjaźń pobratana Mazepy, Ukrainy Moskiewskiej Hetmana. Który wiarę złomawszy powinną Carowi, Szwedzkiemu przychylniejszym się stawił Królowi; Ze świadomym prowadził go w ucieczce biegiem, Póki go nad Tureckim nie postawił brzegiem. Szwedzi przegrali Król Szwedzki uchodzi do Turek
gęste ognie párzą. Lecz tak się Niebom zdało, lub w rowney dzielności, Zená stronę Moskiewską swe rzuciły kości. Mowiąc krotki: Szwed przegrał, á Moskwa wygráła, Sławę, woisko, y oboz w korzyści zábrała. Sam ledwo Károl uszedł, y to w małey kwocie Ku Tureckim granicom, po tákim obrocie Dzikiemi manowcami, y niepąchnym tropem, Mieszáiąc bieg bezuzdny zmiernieyszym galopem. J nato się przydała przyiazń pobratána Mázepy, Ukrainy Moskiewskiey Hetmana. Ktory wiárę złomawszy powinną Cárowi, Szwedzkiemu przychylnieyszym się stáwił Krolowi; Ze świádomym prowadził go w ucieczce biegiem, Poki go nad Tureckim nie postawił brzegiem. Szwedzi przegrali Krol Szwedzki uchodzi do Turek
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 11
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
się było potrzeba przez lasy Niebotyczne, przez knieje dzikie, przykre skały, Gdzie tołpasze, a same zwierze łoza miały. Inni sobie przez Węgry drogę uczynili, Acz Sykulski, zdradzeni, tam, nieszpor wznowili, Przecież którzy zyczliwsze sobie szczęście znali, J zdrowo się z Wegierskich sideł wywichłali, Ślepymi lubo błądząc różnie manowcami, Z pierwszym wraz stanęli szykiem, pod Jasami. Wszystkim niespodziewany, prawie w oka mgnieniu, Widok czyniąc, wtak wielkich wojsk razem ściągnieniu Jako kiedy nawalnym deszczem Niebo zleje Góry, albo gdy znagła sinieg na nich stopnieje, Wnet zebrane strumienie i gęste potoki Z gór szumiąc na dół lecą; i tam gdzie
się było potrzeba przez lasy Niebotyczne, przez knieie dźikie, przykre skały, Gdzie tołpasze, á same zwierze łoza miáły. Inni sobie przez Węgry drogę uczynili, Acz Sykulski, zdradzeni, tam, nieszpor wznowili, Przecież ktorzy zyczliwsze sobie szczęście znali, J zdrowo się z Wegierskich sideł wywichłali, Slepymi lubo błądząc rożnie manowcami, Z pierwszym wraz staneli szykiem, pod Iasami. Wszystkim niespodziewany, práwie w oka mgnieniu, Widok czyniąc, wtak wielkich woisk rázem sciągnieniu Iako kiedy nawalnym deszczem Niebo zleie Gory, albo gdy znagła sinieg na nich stopnieie, Wnet zebrane strumienie y gęste potoki Z gor szumiąc na doł lecą; y tam gdzie
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 14
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
a jeszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy jako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami jechać, Głóg, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale ścieżkami którędy kon. drogę do Domu pamiętał bo często tamtędy chodził jak to zwyczajnie na czatę nie Gościencem ale Manowcami jeźdzą i trzeba się tam bardzo często uchylać choć Cugle w ręku trzymając omijać złe i gęste miejsca a postaremu czasem i po łbu gałąz dała i suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu na tak bystrym i zhukanym Koniu który od strachu i bólu oślep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specjałów puko
a ieszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy iako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami iechać, Głog, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale scieszkami ktorędy kon. drogę do Domu pamietał bo często tamtędy chodził iak to zwyczaynie na czatę nie Gosciencem ale Manowcami iezdzą y trzeba się tam bardzo często uchylać choc Cugle w ręku trzymaiąc omiiać złe y gęste mieysca a postaremu czasem y po łbu gałąz dała y suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu na tak bystrym y zhukanym Koniu ktory od strachu y bolu oslep leciał gdzie go nogi niosły Co się tam dostało specyiałow puko
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 177
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
sztych Nieprzyjacielowi. Wtenczas kiedy Orda brali koło komarna. Posłano na podjazd komoderowanych z Pospolitego Ruszenia Ludzi wybierając i na koniach dobrych rozdzielono nas na dwie watahy. Dano nad jedną Watachą komendę kalinowskiemu. Na drugą zaś mnie. Poszlismy dwiema szlakami nocą. Ja tedy wiedząc dobrze Tryb Podjazdowy. Poszedłem tedy na Bełzyce, wszystko Manowcami a Lassami. Niezdało się to Panom Pospolita kom poczęli narzekac ze to nie bitym Gościńcem, ze to czasem kon usterknął się na Pniaku, Czasem gałązka przez gębę zaciena. Nadedniem stanąłem pod Bełzycami w brzegu Lassa i żeby koniom trochę odpocząc tak w rękach trzymając paślismy konie. Jak świtac poczęło. Rzekę MŚCi
sztych Nieprzyiacielowi. Wtenczas kiedy Orda brali koło komarna. Posłano na podiazd kommoderowanych z Pospolitego Ruszenia Ludzi wybieraiąc y na koniach dobrych rozdzielono nas na dwie watahy. Dano nad iedną Watachą kommęndę kalinowskiemu. Na drugą zas mnie. Poszlismy dwiema szlakami nocą. Ia tedy wiedząc dobrze Tryb Podiazdowy. Poszedłęm tedy na Bełzyce, wszystko Manowcami a Lassami. Niezdało się to Panom Pospolita kom poczęli narzekac ze to nie bitym Goscincem, ze to czasęm kon usterknął się na Pniaku, Czasęm gałąska przez gębę zacięna. Nadednięm stanąłęm pod Bełzycami w brzegu Lassa y zeby koniom trochę odpocząc tak w rękach trzymaiąc paslismy konie. Iak switac poczęło. Rzekę MSCi
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 236
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
opisane quoty więcej nie wybierali, i ludzi nieaggrawowali, sub paena Fisci ex delatione Urodzonego Instygatora koronnego,reassumujemy przytym dawne Konstytucje, osobliwie Anni 1589. o bezpieczeństwie dróg Kupieckich, i Prawa o drogach, któremi Furmani z Towarami jeździć mają, deklarując aby gościńców zwyczajnych i traktów trzymali się.
A ktoby lasami, manowcami, i pobocznemi drogami Komory pograniczne mijał tedy Towar jego ma być konfiskowany, a nawet wozy i konie Furmańskie (ponieważ cisz sami częstokroć Kupców do Przemyt stymulują) zabierane, ażeby i w tym nie był oszukany Skarb Naszej Rzeczypospolitej, deklarujemy, aby gdy Towary Cudzoziemskie na Komory pograniczne przyidą, lubo tamże odprawę,
opisane quoty więcey nie wybieráli, y ludźi nieaggrawowáli, sub paena Fisci ex delatione Vrodzonego Instygatorá koronnego,reássumuiemy przytym dawne Konstytucye, osobliwie Anni 1589. o beśpieczeństwie drog Kupieckich, y Práwá o drogách, ktoremi Furmáni z Towárámi jezdźić máią, deklaruiąc áby gościncow zwyczaynych y tráktow trzymáli się.
A ktoby lasámi, mánowcámi, y pobocznemi drogámi Komory pográniczne miiał tedy Towar iego ma bydź konfiskowány, á nawet wozy y konie Furmánskie (ponieważ ćisz sámi częstokroć Kupcow do Przemyt stymuluią) zabieráne, áżeby y w tym nie był oszukány Skarb Nászey Rzeczypospolitey, deklaruiemy, áby gdy Towary Cudzoźiemskie ná Komory pográniczne przyidą, lubo támże odpráwę,
Skrót tekstu: InsCel
Strona: A2v
Tytuł:
Instruktarz celny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1704
Data wydania (nie wcześniej niż):
1704
Data wydania (nie później niż):
1704
puszczamy cię wolno i życie ci darujemy, choć już w rękach naszych jesteś. Co usłyszawszy Pociej umykał chyżo ku Lublinowi w dziesięciu koni. Wielkiem szczęściem uszedł zasadzki, którą był na niego wysłał pisarz koronny za daniem sobie znać o transakcji, z wojska litewskiego ordynowawszy na ślak lubelski rotmistrza swego Blachę w kilkadziesiąt koni; ale manowcami jadąc minął Pociej pisarzowskich ludzi, aż żołnierz jadący za nim napadł na Blachę: ten gdy go wypytał, czyjby był, powiedział, że jest pociejowski i że bieży za panem, który owej nocy wyjechał z Łęczny uchodząc przed Antonowiczem do Lublina. Dopiero Blacha poszedł w pogoń, ale już nie rychło. Niejaki Stojowski towarzysz
puszczamy cię wolno i życie ci darujemy, choć już w rękach naszych jesteś. Co usłyszawszy Pociéj umykał chyżo ku Lublinowi w dziesięciu koni. Wielkiém szczęściem uszedł zasadzki, którą był na niego wysłał pisarz koronny za daniem sobie znać o tranzakcyi, z wojska litewskiego ordynowawszy na ślak lubelski rotmistrza swego Blachę w kilkadziesiąt koni; ale manowcami jadąc minął Pociéj pisarzowskich ludzi, aż żołnierz jadący za nim napadł na Blachę: ten gdy go wypytał, czyjby był, powiedział, że jest pociejowski i że bieży za panem, który owéj nocy wyjechał z Łęczny uchodząc przed Antonowiczem do Lublina. Dopiéro Blacha poszedł w pogoń, ale już nie rychło. Niejaki Stojowski towarzysz
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 285
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849