niech kto co chce mówi, Najsłuszniej Kazimierskim być Kazimierzowi. 393 (D). NA ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Jadę przez wieś, świętego dzień był Mikołaja, Aż idzie do kościoła różnych ludzi zgraja. Wierę, nie rzecz zgarszać ich, choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci
niech kto co chce mowi, Najsłuszniej Kazimierskim być Kazimierzowi. 393 (D). NA ŚWIĘTY MIKOŁAJ
Jadę przez wieś, świętego dzień był Mikołaja, Aż idzie do kościoła różnych ludzi zgraja. Wierę, nie rzecz zgarszać ich, choć mam pilną drogę, Wszak dziś i po miesiącu w domu gościć mogę. Aż czy mary, czy skrzynia pod przykryciem leży. Idę nie pytając się, że mi nie należy; Lecz gdy machina owa do kościoła wzięta: Kociec to kapłanowi, prawią, na kurczęta. Nie przymawiając księdzu, duchownemu ojcu, Widywałem kapłonów i ja, rzekę, w kojcu. Niejedenże prawdziwie dla cielesnej tucze Święci
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 167
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Priape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany, Żeś swojemu kumowi nie dodał pomocy I nie wyrwałeś ojca wszytkich z ciemnej nocy? Leżysz, kusiu, nieboże, i emońskie zioła Zwieszonego pewnie by-ć nie podniosły czoła
, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą, Nie śmiertelną, choć ciężką, złożyć go chorobą: Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Pryjape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany, Żeś swojemu kumowi nie dodał pomocy I nie wyrwałeś ojca wszytkich z ciemnej nocy? Leżysz, kusiu, nieboże, i emońskie zioła Zwieszonego pewnie by-ć nie podniosły czoła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 313
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się uskarży! W diamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury poczwary i cienie, Przez las podziemny cyprysowy żenie, Albo co za cera owych, W górach gwarków skalistych Hemowych. Jako wpół potem śniegi ustąpiły, A chwast i cierpkie żagwie się rozwiły. Opar on jedli surowy, Że trucizną i chleb był im nowy. Taką zarazę upatrzywszy
się uskarży! W dyamencie to pokryła, Bieda jedna jej nic dokuczyła. Oto z Awernu blade, wyschłe jędze, Roztrzęsą na świat się lichoty i nędze. Wierzyćli wiek przyszły będzie? Chlebem rzęsa i leśne żołędzie. Tak na nie swoich zemdlony gmin nogachPadał lada gdzie po stegnach, po drogach. Chodzili by jakie mary, Zarzuceni forkom na ofiary. Jakie Merkury poczwary i cienie, Przez las podziemny cyprysowy żenie, Albo co za cera owych, W górach gwarków skalistych Hemowych. Jako wpół potem śniegi ustąpiły, A chwast i cierpkie żagwie się rozwiły. Opar on jedli surowy, Że trucizną i chleb był im nowy. Taką zarazę upatrzywszy
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 87
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
jej Brunel ukradł i królowi, Który go barzo pragnął, niósł Agramantowi. Odtąd się jej fortuna zawżdy źle stawiła, Tak, że ją i królestwa nakoniec zbawiła.
VI.
Teraz, jako go skoro na palcu ujźrzała, Tak mu się dziwowała, tak się radowała, Że mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał
jej Brunel ukradł i królowi, Który go barzo pragnął, niósł Agramantowi. Odtąd się jej fortuna zawżdy źle stawiła, Tak, że ją i królestwa nakoniec zbawiła.
VI.
Teraz, jako go skoro na palcu ujźrzała, Tak mu się dziwowała, tak się radowała, Że mniemając, że we śnie bawiły ją mary, Ręce i oku całej nie dawała wiary. Z palca go sobie bierze i niesie do gęby; Ale skoro go jedno włożyła za zęby, Zginęła Rugierowi z oczu w mgnieniu oka, Jak słońce, od czarnego nakryte obłoka.
VII.
On i tam i sam, wszędzie upatrował koło Siebie i jako głupi, obracał
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 228
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
strachów koniec miała. Dobra by to śmierć była, co zawiera wrota albo do śmierci nowej, albo do żywota. Smakowałby każdemu ten kres ostateczny i śmierć by barziej wolał niźli żywot wieczny. Lecz strzeż Boże i myślić o takowym błędzie, że wszytkie rzeczy kończyć sama Parka będzie. Nie zaszkodzą nic duszy i śmiertelne mary, na których kości zmarłych zwykł palić wiek stary, bo skoro się już dusza z swym ciałem rozstawa, wtenże moment przed srogim trybunałem stawa. Tam w strasznym majestacie srogi Sędzia siedzi, któremu słusznej zemsty z oczu ogień leci; tam drżąc dusza nie spojrzy w niebo dla swych złości, skrępowana łańcuchem będąc nieprawości. Ten
strachów koniec miała. Dobra by to śmierć była, co zawiera wrota albo do śmierci nowej, albo do żywota. Smakowałby każdemu ten kres ostateczny i śmierć by barziej wolał niźli żywot wieczny. Lecz strzeż Boże i myślić o takowym błędzie, że wszytkie rzeczy kończyć sama Parka będzie. Nie zaszkodzą nic duszy i śmiertelne mary, na których kości zmarłych zwykł palić wiek stary, bo skoro się już dusza z swym ciałem rozstawa, wtenże moment przed srogim trybunałem stawa. Tam w strasznym majestacie srogi Sędzia siedzi, któremu słusznej zemsty z oczu ogień leci; tam drżąc dusza nie spojrzy w niebo dla swych złości, skrępowana łańcuchem będąc nieprawości. Ten
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 69
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, rąbać w kilku zaczęła. Było to niedaleko okien regimentarza i marszałka konfederackiego. Patrzyli na to, a nikt z dopuszczenia boskiego nie
ratował. Wtem podkomorzy zrąbany duch w sobie utaił, czyniąc się umarłym, a zatem dominikanie przyszli i jako trupa wziąwszy na mary, ponieśli do kościoła, ale gdy wchodząc na cmentarz, mary się złamały, a podkomorzy począł się ruszać, tedy go znowu szlachta oszmiańska porwała i już na śmierć zabiła.
Dotychczas wielu powiedają, że to Horaina, podwojewodzego naówczas, a teraźniejszego podkomorzego wileńskiego, mającego w województwie Wileńskim z Tyzenhauzem emulacją, praktyka sekretna na rozlanie tej krwi niewinnej była, o którą prawował się potem syn
, rąbać w kilku zaczęła. Było to niedaleko okien regimentarza i marszałka konfederackiego. Patrzyli na to, a nikt z dopuszczenia boskiego nie
ratował. Wtem podkomorzy zrąbany duch w sobie utaił, czyniąc się umarłym, a zatem dominikanie przyszli i jako trupa wziąwszy na mary, ponieśli do kościoła, ale gdy wchodząc na cmentarz, mary się złamały, a podkomorzy począł się ruszać, tedy go znowu szlachta oszmiańska porwała i już na śmierć zabiła.
Dotychczas wielu powiedają, że to Horaina, podwojewodzego naówczas, a teraźniejszego podkomorzego wileńskiego, mającego w województwie Wileńskim z Tyzenhauzem emulacją, praktyka sekretna na rozlanie tej krwi niewinnej była, o którą prawował się potem syn
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 80
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
żyje zawsze Boskie gody/ Zawsze pieśni opiewa/ i inne Swobody. Odnosi: potajemny gdy jej Mol nie trapi/ Ale owa zła Wolność co nie śpi a sapi. Co owo myśl zła czyni wskroś gryzie sumnienie/ Przywodzi oszukanie przywodzi złe mienie. Przywodzi Boskie sądy pełne gniewu kary/ Taki robak w Niewolstwie górnie więc mary. Potym zmysły cnotliwe w tym mają pracować/ By w pokoju Ojczyznę umieli zachować. Która Wiarę/ i Zbory/ w swych piersiach piastuje/ Rodzice i pokrewne chowając miłuje. I niewinne łożnice z dziatki rozkwitłemi/ Okrywa i obłapia rękoma swojemi. Nakoniec która nosi Przodków naszych kości/ Żywność dając/ każdego strzeże majętności
żyie záwsze Boskie gody/ Záwsze pieśni opiewá/ y inne Swobody. Odnośi: potáiemny gdy iey Mol nie trapi/ Ale owá zła WOLNOSC co nie spi á sápi. Co owo mysl zła czyni wskroś gryźie sumnienie/ Przywodźi oszukánie przywodźi złe mienie. Przywodźi Boskie sądy pełne gniewu káry/ Táki robak w Niewolstwie gornie więc máry. Potym zmysły cnotliwe w tym máią prácowáć/ By w pokoiu Oycżyznę vmieli záchowáć. Ktora Wiárę/ y Zbory/ w swych pierśiách piástuie/ Rodźice y pokrewne chowáiąc miłuie. Y niewinne łożnice z dźiatki roskwitłemi/ Okrywa y obłápiá rękomá swoiemi. Nákoniec ktora nośi Przodkow nászych kośći/ Zywność dáiąc/ káżdego strzeże máiętnośći
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: C4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
wylewać/ pobliższe pola Miasta Krainy/ topić/ Ziemia drzeć/ padać się czego morskie wały nie dosięgły pożerać/ zwierzęta z swych łożysk i skrytych kniei wypadszy do ludzi uciekać będą. Luc:[...] 2. A ludzie większym objęci strachem/ rady sobie dodać nie mogąc/ wyschli/ bladzi/ arescentes prae timore, jako nocne mary/ struchlali. prawie od siebie odeszli/ w opuściałe zwierzęce jamy/ i ciemne gęstwiny kryć się i kopać poczną. W tym ze czterech stron świata straszny się płomień zajmie/ i w nie długim czasie czego morze i nabrzmiałe rzeki nie zatopiły/ czego rozstąpiona ziemia nie połknęła/ wszytko wypali/ pożrze/ strawi. Pójdą
wylewáć/ pobliszsze polá Miástá Krainy/ topić/ Ziemiá drzeć/ padáć się czego morskie wały nie dosięgły pożerać/ źwierzęta z swych łożysk y skrytych kniei wypadszy do ludźi ućiekać będą. Luc:[...] 2. A ludźie większym obięći strachem/ rady sobie dodać nie mogąc/ wyschli/ bládzi/ arescentes prae timore, iáko nocne mary/ struchlali. prawie od śiebie odeszli/ w opuśćiáłe zwierzęce iámy/ y ćiemne gęstwiny kryć się y kopáć poczną. W tym ze czterech stron świáta straszny się płomień zaymie/ y w nie długim czaśie cze^o^ morze y nábrzmiáłe rzeki nie zátopiły/ czego rozstąpiona źiemiá nie połknęła/ wszytko wypali/ pożrze/ strawi. Poydą
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 137
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
committere dextrae, tylko wszystkie w jedno skompendyowane odbierać szczęścia? Bierzesz upodobaną do społecznego życia z rąk tych, które Królestwa Fortunę wdzięcznym pasmem wiją i w Nieboć Dom Twój, obraca, Dziedziczny ImPanów Dziduszyckich Księżyc, vel eo titulo najsławniejszy, że tenże Najjaśniejszemu naszemu dał życie Planecie, sub Concavo Księżyca tego już nie znikome Mary, albo idead otiosas, uczone dowcipy widzieć mogą, ale antique Magnitudinis obrazy, krwią zacną Domu tego[...] umbrowane. Nie masz czego baśliwym zazdrościć wymysłom w pieknych słońca Pokojach zapisujących księżyca Cunas et ortum, bo pamięcią najdawniejszych Historyków ledwie dościgła Herbu tego dawność i zacność. Bierzesz Mości Panie Kuchmistrzu Koronny, tę z wiecznych Boskich wyroków
committere dextrae, tylko wszystkie w iedno zkompendyowane odbieráć szczęścia? Bierzesz upodobáną do społecznego życia z rąk tych, ktore Krolestwa Fortunę wdzięcznym pásmem wiią y w Nieboć Dom Twoy, obraca, Dziedziczny ImPanow Dziduszyckich Księżyc, vel eo titulo naysławnieyszy, że tenże Nayiasnieyszemu nászemu dał życie Planecie, sub Concavo Księżyca tego iuż nie znikome Máry, álbo idead otiosas, uczone dowcipy widzieć mogą, ále antique Magnitudinis obrazy, krwią zácną Domu tego[...] umbrowáne. Nie masz czego báśliwym zazdrościć wymysłom w pieknych słońca Pokoiách zápisuiących księżyca Cunas et ortum, bo pámięcią naydawnieyszych Historykow ledwie dościgła Herbu tego dawność y zacność. Bierzesz Mości Pánie Kuchmistrzu Koronny, tę z wiecznych Boskich wyrokow
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 35
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
nikomu jednak w wierności, i w nieoderwanej życzliwości, niedasz się zwyciężyć, którą niezwyciężone Pańskie serce zwyciężasz, najjaśniejsze afekty hołdujesz, dożywotniego pozyskujesz przyjaciela, przy którym za nic wszystkie nieszczęścia, frasunki lekkie, praca przyjemna. Obracać w Niebo Dom Twój dziedziczny w Sasie ImPanów Kruszelnickich Księżyc, sub concavo którego już nie znikome mary, albo Idaeas otiosas monticolumq; populum, oszukane, i Lunatyckie żywe dowcipy widzą, ale antiauae magnitudinis obrazy, zacną krwią Domu tego którego genus, ipsa antiquitate est vetustius, adumbrowane. Nie masz czego baśliwym zazdrościć wymysłom, w pięknych słońca pokojach zapisującym Księżyca cunas et ortum, bo wiemy dobrze, że Herbowny JejMci MPanny
nikomu iednak w wierności, y w nieoderwaney życzliwości, niedasz się zwyciężyć, ktorą niezwyciężone Pańskie serce zwyciężasz, nayiaśnieysze áffekty hołduiesz, dożywotniego pozyskuiesz przyiaciela, przy ktorym zá nic wszystkie nieszczęścia, frasunki lekkie, praca przyiemna. Obracáć w Niebo Dom Twoy dziedziczny w Sasie ImPánow Kruszelnickich Xiężyc, sub concavo ktorego iuż nie znikome mary, álbo Idaeas otiosas monticolumq; populum, oszukáne, y Lunatyckie żywe dowcipy widzą, ále antiauae magnitudinis obrazy, zacną krwią Domu tego ktorego genus, ipsa antiquitate est vetustius, adumbrowáne. Nie masz czego baśliwym zazdrościć wymysłom, w pięknych słońca pokoiach zápisuiącym Xiężyca cunas et ortum, bo wiemy dobrze, że Herbowny IeyMci MPánny
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 48
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745