morze płomienie z siebie wyrzucało, które nocy ciemności rozpędziły tak dalece, że można było czytać pisma najdrobniejszemi charakterami drukowane.
3 Kwietnia nawałność w okolicy wyspy Auks Lapins nie daleko od Saldanna leżącej.
9 Maja, nawałność za górą Bone Spei złączona z straszliwym grzmotem. W pośrzód najgwałtowniejszej nawałności widziano światło nakształt świecy na wielkim maszcie przez dwie nocy następujące palące się. Portugalczykowie nazywają to światło Corpo-Santo.
17 Listopada zorza północa.
1606. 24 Stycznia nawałność niedaleko Patana na małej wyspie leżącej na zachód China - Batta. Druga 6 Kwietnia niedaleko góry Bone Spei.
13, 15 Września zorza północa. Zaraza w Paryżu.
1607
385 26 Października, obserwowana
morze płomienie z siebie wyrzucało, które nocy ciemności rozpędziły tak dalece, że można było czytać pisma naydrobnieyszemi charakterami drukowane.
3 Kwietnia nawałność w okolicy wyspy Aux Lapins nie daleko od Saldanna leżącey.
9 Maia, nawałność za górą Bonae Spei złączona z straszliwym grzmotem. W pośrzod naygwałtownieyszey nawałności widziano światło nakształt świecy na wielkim maszcie przez dwie nocy następuiące palące się. Portugalczykowie nazywaią to światło Corpo-Santo.
17 Listopada zorza pułnocna.
1606. 24 Stycznia nawałność niedaleko Patana na małey wyspie leżącey na zachod China - Batta. Druga 6 Kwietnia niedaleko góry Bonae Spei.
13, 15 Września zorza pułnocna. Zaraza w Paryżu.
1607
385 26 Października, obserwowana
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 98
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
doskonale wyobrazenie tego tak łatwego instrumentu, o którym jeszcze mówić będziemy eksplikując figury.
W ten czas gdy wielu robotników zwożą na miejsce pieca drwa, Węglarz zaczyna układać je w piecu pierwsze drewienka któremi w koło u dołu okłada maszt, powinny być suche, opierać się jednak powinny te drewienka jednym końcem na tejże żerdzi czyli maszcie, a drugim na ziemi, będąc cokolwiek nachylone d. d. e. (Fig. 1) W koło tych drewek suchych kładą się tymże samym sposobem drwa wyznaczone na węgle, opierając ich końce na pierwszych, gdy się już temi drugiemi w koło obstawi maszt, okłada się niemi tymże samym sposobem raz
doskonale wyobrazenie tego tak łatwego instrumentu, o ktorym ieszcze mowić będziemy explikuiąc figury.
W ten czas gdy wielu robotnikow zwożą na mieysce pieca drwa, Węglarz zaczyna układać ie w piecu pierwsze drewienka ktoremi w koło u dołu okłada maszt, powinny być suche, opierać się iednak powinny te drewienka iednym końcem na teyże żerdzi czyli maszcie, á drugim na ziemi, będąc cokolwiek nachylone d. d. e. (Fig. 1) W koło tych drewek suchych kładą się tymże samym sposobem drwa wyznaczone na węgle, opieraiąc ich końce na pierwszych, gdy się iuż temi drugiemi w koło obstawi maszt, okłada się niemi tymże samym sposobem raz
Skrót tekstu: DuhMałSpos
Strona: 19
Tytuł:
Sposób robienia węglów czyli sztuka węglarska
Autor:
Henri-Louis Duhamel Du Monceau
Tłumacz:
Jacek Małachowski
Drukarnia:
Michał Gröll
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
. A gdy się w morze zachodząc schyliło, Jasną nam łonę w zorzach zostawiło, Za której światłem mogliśmy świebody I swoje dłużej odprawować gody. Ale nieszczęsne nasze krotofile! Nieszczęsne piosnki i wesołe chwile! Nie skarżę wiatrów, bo ani wiewały, Ani po wodzie na ten czas ziepały. Nawet proporzec, co na maszcie wiewał, Zwiesił się cicho, ani sobą kiwał. Raczej narzekam na nasze igrania I melodyjne dźwięki, i śpiewania. Przez te cny pokój i wody powolne Pobudziliśmy na tańce swawolne. Z nas do wesela morze pochop brało, Zaczym się samo ze dna rozigrało. Wszytko zarazem podskoczyło nagle. Marynarz krzyknie: ,,
. A gdy się w morze zachodząc schyliło, Jasną nam łonę w zorzach zostawiło, Za której światłem mogliśmy świebody I swoje dłużej odprawować gody. Ale nieszczęsne nasze krotofile! Nieszczęsne piosnki i wesołe chwile! Nie skarżę wiatrów, bo ani wiewały, Ani po wodzie na ten czas ziepały. Nawet proporzec, co na maszcie wiewał, Zwiesił się cicho, ani sobą kiwał. Raczej narzekam na nasze igrania I melodyjne dźwięki, i śpiewania. Przez te cny pokój i wody powolne Pobudziliśmy na tańce swawolne. Z nas do wesela morze pochop brało, Zaczym się samo ze dna rozigrało. Wszytko zarazem podskoczyło nagle. Marynarz krzyknie: ,,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 46
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Z nas do wesela morze pochop brało, Zaczym się samo ze dna rozigrało. Wszytko zarazem podskoczyło nagle. Marynarz krzyknie: ,,Zaciągajcie żagle! Do kupy wszytkie zbierajcie, do kupy, Nim z wody sroższe wyskoczą kazupy!” Na jego okrzyk bosmani jak kozy Po rejach skaczą zbierając powrozy, Płachty co prędzej przy maszcie zwijają, Okręt na wierzchu drzwiami zamykają. Wtym morze większy taniec zaczynało, Więcej szalonych wałów wyrzucało, Które wysoko nad nami latały, A swym igraniem barzo nas strachały, Bo dla wielkiego onych tańcowania Pełno w okręcie było kołatania, Beczki i ludzie z miejsca się ruszali, Drudzy na piersi i ręce padali. Tu nasz
Z nas do wesela morze pochop brało, Zaczym się samo ze dna rozigrało. Wszytko zarazem podskoczyło nagle. Marynarz krzyknie: ,,Zaciągajcie żagle! Do kupy wszytkie zbierajcie, do kupy, Nim z wody sroższe wyskoczą kazupy!” Na jego okrzyk bosmani jak kozy Po rejach skaczą zbierając powrozy, Płachty co prędzej przy maszcie zwijają, Okręt na wierzchu drzwiami zamykają. Wtym morze większy taniec zaczynało, Więcej szalonych wałów wyrzucało, Które wysoko nad nami latały, A swym igraniem barzo nas strachały, Bo dla wielkiego onych tańcowania Pełno w okręcie było kołatania, Beczki i ludzie z miejsca się ruszali, Drudzy na piersi i ręce padali. Tu nasz
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 46
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Utopcie pióro Tyrona tępego. W jędrznej krynicy konia Pegazego. Nie żebych śpiewał bohatyrskie sprawy/ Abo pieszczone Heleny zabawy. Dla której miasto ręką zbudowane/ Poległo Greckim kopytem zdeptane. Niechcę ja/ niechcę/ dowcipu mojego Puszczać na głębią spraw świata marnego/ Dość mojej Lodce zaniechawszy biegu/ Piąć się przy maszcie k zbawiennemu brzegu. I lubo praca moja mała będzie/ Lub w moję łódkę mało co ich wsiądzie. Przecię ja będę popływając sobie Kończył swój zamysł w zaczętym sposobie/ A ty Apollo naciągnąwszy strony Gdy śpiewać będę żywot uwiklony: W gęstym sitowiu grzechu plugawego/ Puść smutne Echo fletu twojego/ A póki lutnia twoja będzie
: Vtopćie pioro Tyroná tępego. W iędrzney krynicy koniá Pegázego. Nie żebych śpiewał bohátyrskie spráwy/ Abo pieszczone Heleny zabawy. Dla ktorey miasto ręką zbudowane/ Poległo Greckim kopytem zdeptáne. Niechcę ia/ niechcę/ dowćipu moiego Pusczać na głębią spraw świata márnego/ Dość moiey Lodce zaniechawszy biegu/ Piąć się przy maszćie k zbawiennemu brzegu. Y lubo praca moia máła będźie/ Lub w moię łodkę mało co ich wśiędźie. Przećię ia będę popływáiąc sobie Kończył swoy zamysł w záczętym sposobie/ A ty Apollo naćiągnąwszy strony Gdy śpiewáć będę żywot vwiklony: W gęstym śitowiu grzechu plugáwego/ Puść smutne Echo fletu twoiego/ A poki lutnia twoiá będźie
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: Bv
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
/ iż dla tego/ żeby grzechem cielesnym człowieka z obu miar mazali/ to jest na duszy i na ciele/ w którym zmazaniu osobliwie się kochają. Przeto po wyliczeniu wszytkich przywar wszeteczeństwa od których Pan Bóg lud swój chciał mieć czystym/ a poganie nimi barzo byli splugawieni/ mówi tenże w Lewityku 18. Nie maszcie się tym wszytkim/ czym pomazane są narody/ które ja wyrzucę przed obliczność waszę/ od których ziemia jest zmazana/ której nieprawość ja karać będę. Na te słowa gloza mówi/ szatani dla wielkiej liczby swojej/ są nazwani wszelkimi narody/ którzy acz się w każdym grzechu kochają/ osobliwie wszakże w wszeteczeństwie i bałwochwalstwie
/ iż dla tego/ żeby grzechem cielesnym człowieká z obu miar mázáli/ to iest ná duszy y ná ciele/ w ktorym zmázániu osobliwie sie kocháią. Przeto po wylicżeniu wszytkich przywar wszeteczeństwá od ktorych Pan Bog lud swoy chćiał mieć czystym/ á pogánie nimi bárzo byli splugáwieni/ mowi tenże w Lewityku 18. Nie maszćie sie tym wszytkim/ czym pomázáne są narody/ ktore ia wyrzucę przed obliczność wászę/ od ktorych ziemiá iest zmázána/ ktorey niepráwość ia karác będę. Ná te słowá glozá mowi/ szátáni dla wielkiey licżby swoiey/ są názwáni wszelkimi narody/ ktorzy ácz sie w káżdym grzechu kocháią/ osobliwie wszákże w wszeteczeństwie y báłwochwálstwie
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 364
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
czarne Morze. Ci ustawicznie wpadając w kraje sobie przyległe/ i zabierając z sobą cokolwiek na trafią ludzi/ tak mężczyzn jako i białychgłów/ zaraz ich posyłają na przedaż do Konstantynopola/ jako najlepszy Ziemie swojej Towar. Żałosna rzecz jest widzieć bez przestanku Czajki Bosforem przychodzące/ naładowane Chrześcijanami obojej płci/ każda z wyniesioną przy wielki Maszcie Chorągiewką/ na znak zwycięstwa/ albo też narozeznanie towaru w niej będącego. Trudno zgadnąć liczbę więźniów co rok zaprzedanych/ która też raz jest większa/ drugi raz mniejsza/ jako się Tatarom na wojnie źle albo dobrze powiedzie: ile się jednak może dochodzić z Regestrów celnych Konstantynopolitańskich/ przywożą ich na rok więcej niż Dwadzieścia
czárne Morze. Ci vstáwicznie wpádáiąc w kráie sobie przyległe/ y zábieráiąc z sobą cokolwiek ná tráfią ludźi/ ták męszczyzn iáko y białychgłow/ záraz ich posyłáią ná przedaż do Konstántynopolá/ iáko naylepszy Ziemie swoiey Towar. Załosna rzecz iest widźieć bez przestánku Czayki Bosforem przychodzące/ náłádowáne Chrześćianámi oboiey płći/ kożda z wynieśioną przy wielki Mászćie Chorągiewką/ ná znák zwyćięstwá/ álbo też nározeznánie towáru w niey będącego. Trudno zgadnąć liczbę więźniow co rok záprzedánych/ ktora też raz iest większa/ drugi ráz mnieysza/ iáko się Tátárom ná woynie źle álbo dobrze powiedźie: ile się iednák może dochodźić z Regestrow celnych Konstántynopolitáńskich/ przywożą ich ná rok więcey niż Dwádźieśćia
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 102
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
też żony Lota solnym słupem, Ktoby rozpostarł w falach jego wełne, Bez wiatru, ktoby poznał własność morza, Swój by rumieniec utraciła zorza. Ustał by mądrych wymyślony sposób, Z wielkim pożytkiem budować Okręty, Jak dla towarów, tak wojennych Osób, Każdy od wody miałby słuszne wstręty, Bo co po Maszcie, po żaglu, po sznurze, Gdy rzeki stoją w leniwej posturze.
Byłby to upor, i rozum zbyt tępy, Ktoby Wszechmocnym Cudem nieokryślił, Jako powietrze znosi Orły, Sępy, Ze to BÓG dla ich wygody obmyślił, Tak ciężkie ptaki zatrzymane w gruntach, Wietrznych, choć ważą w kilkunastu funtach
też żony Lota solnym słupem, Ktoby rozpostarł w falach iego wełne, Bez wiatru, ktoby poznał własność morza, Swoy by rumieniec utraćiła zorza. Ustał by mądrych wymyślony sposob, Z wielkim pożytkiem budować Okręty, Ják dla towarow, ták woiennych Osob, Każdy od wody miałby słuszne wstręty, Bo co po Maszćie, po żaglu, po sznurze, Gdy rzeki stoią w leniwey posturze.
Byłby to upor, y rozum zbyt tępy, Ktoby Wszechmocnym Cudem nieokryślił, Jáko powietrze znośi Orły, Sępy, Ze to BOG dla ich wygody obmyślił, Ták cięszkie ptáki zátrzymane w gruntach, Wietrznych, choć ważą w kilkunastu funtach
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 158
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
. Ascanii lambere visa comas, et circum tempora pasci flamma. Podobneż skry się pokazują, gdy kto pod włos w ciemności głaszcze kota.
Trzeci ogień jest nazwany Castor i Polluks, albo Helena. Są ekshalacje morskie, z komocyj fluktów, powietrza, lub zimna antyperystatycznie zapalone na dolnym kraju eryj, po okręcie, maszcie, żaglach biegające. Gdy jest podwoina ta ekshalacja zowie się Castor i Polluks. J bywa znakiem uciszenia morza i szczęśliwej żeglugi. Gdy zaś jest pojedyncza: zowie się Helena. J bywa znakiem następującej nawałności. Gdy bowiem się rozpierzcha ekshalacja, znak jest iż materia gorących ekshalacyj morskich nie jest tak tęga, lecz ustająca
. Ascanii lambere visa comas, et circum tempora pasci flamma. Podobneż skry się pokazuią, gdy kto pod włos w ciemności głaszcze kota.
Trzeci ogień iest názwany Castor y Pollux, álbo Helena. Są exchalacye morskie, z kommocyi fluktow, powietrza, lub zimna antyperystatycznie zapalone ná dolnym kráiu aeryi, po okręcie, maszcie, żaglach biegaiące. Gdy iest podwoina ta exchalacya zowie się Castor y Pollux. J bywa znakiem uciszenia morza y szczęśliwey żeglugi. Gdy zaś iest poiedyncza: zowie się Helena. J bywa znákiem nástępuiącey náwałności. Gdy bowięm się rozpierzcha exchalacya, znak iest iż materya gorących exchalacyi morskich nie iest ták tęga, lecz ustáiąca
Skrót tekstu: BystrzInfElem
Strona: S4v
Tytuł:
Informacja elementarna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
morze krają. ta twarzy płaczliwej Dźwignęła/ i na sztabie stojącego krzywej/ Kiwającego k temu rekoma/ postrzegła Naprzód/ i wtąż kinęła. a gdy z nią odbiegła Ziemia dalej/ i odyźrzeć nie dał się jej okiem/ Co można/ uchodzącą nawę ściga wzrokiem; Której jako nie stało uniesionej nagle/ Wijące się po maszcie upatruje żagle. Te nawet gdy zginęły/ w ciężkiej się tęsknicy Wraca na pokoj/ i w swej porzuca łożnicy. W Halcionie i miejsce/ i łoże/ łzy wzwodzi/ I napomina na czym boleściwej schodzi. Wywaleli się z portów: lin wietrzna dma doszła: Marynarz w bok zawraca obwieszone wiosła: Rogi w
morze kráią. tá twarzy płáczliwey Dźwignęłá/ y ná sztabie stoiącego krzywey/ Kiwaiącego k temu rekomá/ postrzegłá Naprzod/ y wtąż kinęłá. á gdy z nią odbiegłá Ziemiá dáley/ y odyźrzeć nie dał się iey okiem/ Co można/ vchodzącą nawę śćiga wzrokiem̃; Ktorey iáko nie stáło vnieśioney nagle/ Wiiące się po mászćie vpátruie żagle. Te náwet gdy zginęły/ w ćiężkiey się tesknicy Wráca ná pokoy/ y w swey porzuca łożnicy. W Hálcionie y mieysce/ y łoże/ łzy wzwodźi/ Y nápomina ná czym boleśćiwey schodźi. Wywáleli się z portow: lin wietrzna dmá doszłá: Márynarz w bok záwraca obwieszone wiosłá: Rogi w
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 282
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636