/ jako Scaliger trzyma: Iż rozlanie morza wielkiego/ które Oceanem zowią/ pewna rzecz zda się więtsze aniżeli wszystka ziemia: a cóż gdy przyłożym insze morza pojedynkowe i mniejsze także rzeki/ i inne wody/ daleko więtszy będzie się zdał okrąg wody aniżeli ziemie. Prawda to iż tak jest/ ale gdy będzie patrzyć na miąższość i na grubość ziemie/ pewna rzecz że więcej jest ziemie aniżeli wody: bo to powierzchne rozlanie wody po wszystkiej ziemi we dwój nasób zda się być i jest więsze niżeli sama ziemia/ jako tego dowodzą Astrologowie i inszy Kosmografi: jednak że głębokość i miąższość ziemie nie jest porównana z wodą/ abowiem kędykolwiek jest woda/
/ iáko Scaliger trzyma: Iż rozlanie morza wielkiego/ ktore Oceanem zowią/ pewna rzecż zda się więtsze ániżeli wszystka źiemiá: á coż gdy przyłożym insze morzá poiedynkowe y mnieysze tákże rzeki/ y inne wody/ dáleko więtszy będźie się zdał okrąg wody ániżeli źiemie. Prawdá to iż ták iest/ ále gdy będźie pátrzyć ná miąższość y ná grubość ziemie/ pewna rzecż że więcey iest źiemie ániżeli wody: bo to powierzchne rozlanie wody po wszystkiey źiemi we dwoy nasob zda się bydź y iest więsze niżeli sámá źiemia/ iáko tego dowodzą Astrologowie y inszy Kosmográphi: iednák że głębokość y miąższosć źiemie nie iest porownána z wodą/ ábowiẽ kędykolwiek iest wodá/
Skrót tekstu: SykstCiepl
Strona: 22.
Tytuł:
O cieplicach we Skle ksiąg troje
Autor:
Erazm Sykstus
Drukarnia:
Krzysztof Wolbramczyk
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
przeto na ten czas do tej trzeciej części onego/ to jest/ do łancuszka przystąpić należy. Podbrodek tedy nic inszego nie jest/ tylko obyczaj warowny miernego leżenia i władze własnej Munsztukowej w gębie końskiej/ zamykający w sobie sposób potężniejszego i bezpieczniejszego zadzierżywania/ które to acz różne bywają/ a różność tę brody końskiej twardość/ miąższość/ abo subtelność sprawuje: jednak żaden w mię tego wmowić nie może/ abym tych które brodę koniowi obrażają i rozkrwawują. A chocia się z razu pożyteczne być zdadzą/ jednak za kilkokrotnym używaniem prędzej brodkę poranią/ a zatym do uporności przywodzą/ a niżli do powolności sposobnym czynią. Na troj tylko tedy kształt onych
przeto ná ten czás do tey trzećiey częśći onego/ to iest/ do łáncuszká przystąpić należy. Podbrodek tedy nic inszego nie iest/ tylko obyczay wárowny miernego leżenia y władze własney Munsztukowey w gębie końskiey/ zámykáiący w sobie sposob potężnieyszego y bespiecznieyszego zádźierżywánia/ ktore to ácz rożne bywáią/ á rożność tę brody końskiey twárdość/ miąższość/ ábo subtelność spráwuie: iednák żaden w mię tego wmowić nie może/ ábym tych ktore brodę koniowi obrażáią y roskrwáwuią. A choćia się z rázu pożyteczne być zdádzą/ iednák zá kilkokrotnym vżywániem prędzey brodkę poránią/ á zátym do vpornośći przywodzą/ á niżli do powolnośći sposobnym czynią. Ná troy tylko tedy kształt onych
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Aijv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili jasności, I miąższość przebyć ziemie do kresu samego, Gdzie w piekle ma swe męki pycha diabła złego. „Czego się - mówi - mam bać? Róg mój doświadczony W niebezpieczeństwach swojej doda mi obrony; Nie strzyma głosu jego Pluto, Cerber wściekły, Pies trogłowy, gdy przed niem Harpie uciekły”.
Tak mówiąc, żartko zsiada z
Słyszy szum z głębokości wielkich przeraźliwy, Narzekanie, wzdychania i płacz żałośliwy; Zaczem, iż to jest piekło, domyśla się snadno, Myśli, czy się ma wrócić w zad, czy tak iść na dno.
Życzy, aby widzieć mógł tych w wiecznej ciemności, Co już przez śmierć słoneczne stracili jasności, I miąższość przebyć ziemie do kresu samego, Gdzie w piekle ma swe męki pycha djabła złego. „Czego się - mówi - mam bać? Róg mój doświadczony W niebezpieczeństwach swojej doda mi obrony; Nie strzyma głosu jego Pluto, Cerber wściekły, Pies trogłowy, gdy przed niem Harpie uciekły”.
Tak mówiąc, żartko zsiada z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 62
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Potem gdy zaiskrzywał Febus dzień rumiany, Skłóty tysiącem żalów, szedł na plac ubrany,
LXVII.
Ubrany w Leonowę zbroję nabijaną, Na tę zaś gęsto włożył szatę haftowaną: w czerwonem polu sroży się dwugłowy, Szyszak, czub trzęsąc, ludziom strach czynił surowy. Więc mógł to snadno zmyślić, bo wysokość ciała I miąższość z Leonową osobą równała, Taki jeden, jak drugi; ten się w pole stawił, Ów w miejscu skrytem myśl swą i odludnem bawił.
LXVIII.
Bohatyrki zaś wielkiej insza wola była. Bo jeśli Rugierową szablę przytępiła Miłość zbytnia, tej gniewy tak broń wyostrzyły, Iż nigdy bystrsze brzytwy balwierskie nie były. Pragnie serdeczna
. Potem gdy zaiskrzywał Febus dzień rumiany, Skłóty tysiącem żalów, szedł na plac ubrany,
LXVII.
Ubrany w Leonowę zbroję nabijaną, Na tę zaś gęsto włożył szatę haftowaną: w czerwonem polu sroży się dwugłowy, Szyszak, czub trzęsąc, ludziom strach czynił surowy. Więc mógł to snadno zmyślić, bo wysokość ciała I miąższość z Leonową osobą równała, Taki jeden, jak drugi; ten się w pole stawił, Ów w miejscu skrytem myśl swą i odludnem bawił.
LXVIII.
Bohatyrki zaś wielkiej insza wola była. Bo jeśli Rugierową szablę przytępiła Miłość zbytnia, tej gniewy tak broń wyostrzyły, Iż nigdy bystrsze brzytwy balwierskie nie były. Pragnie serdeczna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 352
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905