stało/ poszedł spać a nader opitym będąc jak skoro twardo zasnął/ i na łóżku jak zabity leżał: ona (Zona) właśnie tymże nożem/ którym dziatki pomordowała/ Męża spiącego przebiła. Gdy się Magistrat albo Urząd o tym okrutnym i strasznym Uczynku dowiedział: Zonę onę pojmać kazał/ i jako tę/ która rozumiała/ że dobrze była uczyniła/ na śmierć skazał. A kiedy już na miejsce/ gdzie miała być stracona/ przyprowadzona była: tedy Męże upominała/ aby się ożralstwa i opilstwa wystrzegali/ a przez Epikurejski żywot Zonom swym do złych spraw powodu nie dawali: ani tego/ co mają/ albo zarobią/ marnie nie utracali
stáło/ poszedł spáć á náder opitym będąc ják skoro twárdo zásnął/ y ná łożku ják zábity leżał: oná (Zoná) właśnie tymże nożem/ ktorym dźiatki pomordowáłá/ Męża spiącego przebiłá. Gdy śię Magistrat álbo Urząd o tym okrutnym y strásznym Uczynku dowiedźiał: Zonę onę poimáć kazał/ y jáko tę/ ktora rozumiáłá/ że dobrze byłá uczyniłá/ ná śmierć skazał. A kiedy już ná mieysce/ gdźie miáłá bydź strácona/ przyprowádzona byłá: tedy Męże upomináłá/ áby śię ożrálstwá y opilstwá wystrzegáli/ á przez Epikureyski żywot Zonom swym do złych spraw powodu nie dawáli: áni tego/ co máją/ álbo zárobią/ márnie nie utrácáli
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 27.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
/ ręce podniosszy do Nieba odda uzbrojonej Hetmance/ która zastępem jest sirot ukrzywdzonych pewnym. Zopyta potym jakoby i kiedy z potwarznego/ jako Caniel/ wyswobodzona była dołu/ i z szczek nieprzyjaznych lwów wyrwana; nadto jakim sposobem? Na co Panna: kazano mię prawi wolno puścić. Spyta o czasie Świeszczennik/ któryby być rozumiała/ gdy to jej z ciemnice stało się odpuszczenie/ mianowała na dzień dwunastą godzinę/ przydawszy/ że wyzwolonej mi na oczy przychodzić Paniej nie kazano/ jam zdrowa z łaski Patronki mej Przeczystej Bogarodzice do świętobliwości twej odeszła; Presbyter skompytowawszy bieg godzin/ przez calculacją swoję doszedł tego/ że właśnie uwolnienie Panny stało się tego
/ ręce podniosszy do Niebá odda vzbroioney Hetmánce/ ktora zastępem iest sirot vkrzywdzonych pewnym. Zopyta potym iákoby i kiedy z potwarznego/ iáko Cániel/ wyswobodzona byłá dołu/ y z szczek nieprzyiáznych lwow wyrwána; nádto iákim sposobem? Ná co Pánná: kazano mię práwi wolno puśćić. Spyta o czásie Swieszczennik/ ktoryby bydź rozumiáłá/ gdy to iey z ćiemnice sstáło się odpuszczenie/ miánowáłá ná dźień dwunastą godzinę/ przydawszy/ że wyzwoloney mi ná oczy przychodźić Pániey nie kazano/ iam zdrowá z łáski Pátronki mey Przeczystey Bogárodźice do świętobliwośći twey odeszłá; Presbyter zkompytowawszy bieg godźin/ przez calculátią swoię doszedł tego/ że własnie vwolnienie Pánny sstáło się tego
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 163.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Boginiej nie śmie przyłączyć się boku; Jako pierwej bywało: i kwoli swej wadzie/ Już się między wszystkimi nie za pierwszą kładzie/ Ale milczy: a w znacznym twarzy zapłonieniu/ Dawa znać o swojego wstydu naruszeniu. Tysiąc przyczyn Diana/ poznać jej grzech/ miała: Jedno że panna/ więc się z tym nie rozumiała. Powiedają jednak/ że Nimfy postrzegały. Dziewiątym krańcem rogi Miesięczne wstawały/ Gdy łowem G ociężała/ i gorącem/ swego Brata/ Bogini/ gaju dopadła chłodnego: Z którego się szemrząca krynica wszczynała/ I sama w sobie piaski potarte mieszała. To miejsce pochwaliwszy/ stopę omoczeła W wierzchu wody/ którą też także pochwaleła
Boginiey nie śmie przyłączyć się boku; Iáko pierwey bywáło: y kwoli swey wádźie/ Iuż się między wszystkimi nie zá pierwszą kłádźie/ Ale milczy: á w znácznym twarzy zápłonieniu/ Dawa znáć o swoiego wstydu náruszeniu. Tyśiąc przyczyn Dyáná/ poznać iey grzech/ miáłá: Iedno że pánná/ więc się z tym nie rozumiałá. Powiedáią iednák/ że Nimphy postrzegáły. Dźiewiątym krańcem rogi Mieśięczne wstawáły/ Gdy łowem G oćiężáłá/ y gorącem/ swego Brátá/ Bogini/ gáiu dopádłá chłodnego: Z ktorego się szemrzącá krynicá wszczynáłá/ Y sámá w sobie piaski potárte mieszáłá. To mieysce pochwaliwszy/ stopę omoczełá W wierzchu wody/ ktorą też także pochwalełá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 77
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Dom plugawą posoką wszystek zaszpecony/ W jaskiniach/ i niewidnych lochach urajony; Promienistego Słońca nigdy nie znający/ Wszelkim wiatrom do siebie przystępu broniący: Smutny/ gnuśnego zimna wszędzie napełniony/ Ognia próżen/ ciemnością zawsze zacieśniony. Tamże kiedy już przyszła C panna/ straszna wojną/ Stanęła przede drzwiami: bo za rzecz przystojną Nie rozumiała tego/ by w sam dom wchodzieła. Tak jednak szefelinem w podwój uderzeła/ Aże się drzwi na ścieżaj otwarły strząśnione. Ujźrzy wtym wewnątrz/ ano swe nienasycone Usta/ Jaszczórcym mięsem pasie zazdrość mściwa/ I nad strawą/ swych niecnot godną/ odpoczywa. Ujźrzawszy ją/ odwróci oczy. ale ona Leniwo się podnosząc z
Dom plugáwą posoką wszystek zászpecony/ W iáskiniách/ y niewidnych lochách vráiony; Promienistego Słońcá nigdy nie znáiący/ Wszelkim wiátrom do śiebie przystępu broniący: Smutny/ gnuśnego źimná wszędźie nápełniony/ Ogniá prozen/ ćiemnośćią záwsze záćieśniony. Támże kiedy iuż przyszłá C pánná/ strászna woyną/ Stánęłá przede drzwiámi: bo zá rzecz przystoyną Nie rozumiáłá tego/ by w sam dom wchodźiełá. Ták iednák szefelinem w podwoy vderzełá/ Aże się drzwi ná śćieżay otwárły strząśnione. Vyźrzy wtym wewnątrz/ áno swe nienásycone Vstá/ Iaszczorcym mięsem páśie zazdrość mśćiwa/ Y nád stráwą/ swych niecnot godną/ odpoczywa. Vyźrzawszy ią/ odwroći oczy. ále oná Leniwo się podnosząc z
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 95
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Oni, wejrzawszy ma mię, w śmiech to obrócili, i żarty sobie jakieś ze mnie uczynili. Rzecze jeden: „Któż to jest, co go zakochała? Jakoż go bez przezwiska warta poznać miała?”. Odpowiem: „Szczerość moja niech prostotą będzie, mniemałam, że Kochanek mój znajomy wszędzie. Rozumiałam, że imię Tysbe, Orestesa mniej znajome, Pirame i też Paludesa. I wy, lubo mówicie, że zbiega nie znacie, pewnie Go znając, między sobą przekrywacie. Powiedz mi tedy, proszę, warto, nie ku wzgardzie, jeśli był mój Kochanek z wami w kortygardzie? On to, mój,
. Oni, wejrzawszy ma mię, w śmiech to obrócili, i żarty sobie jakieś ze mnie uczynili. Rzecze jeden: „Któż to jest, co go zakochała? Jakoż go bez przezwiska warta poznać miała?”. Odpowiem: „Szczerość moja niech prostotą będzie, mniemałam, że Kochanek mój znajomy wszędzie. Rozumiałam, że imię Tysbe, Orestesa mniej znajome, Pirame i też Paludesa. I wy, lubo mówicie, że zbiega nie znacie, pewnie Go znając, między sobą przekrywacie. Powiedz mi tedy, proszę, warto, nie ku wzgardzie, jeśli był mój Kochanek z wami w kortygardzie? On to, mój,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 112
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
.
Proście da on z litości, Z kimby zażyć miłości: Tam się będzie godziło Żyć, dziewki, z kim żyć miło. 6. Pieśń III.
Ktoś matce powiedział, Żeś ze mną dziś siedział, Maćku, do północy, Dajże go niemocy, Ktoś to domowy.
Jam tak rozumiała, Iż mać twardo spała, Więc-em się nie strzegła, Gdym do ciebie biegła. Dziś na rozmowy.
Ali nad świtaniem, Mać zaraz z łajaniem,
Wszytko mi wspomniała, Com z tobą gadała W tej naszej sprawie.
Któryś to niecnota Widział podle płota Nas wespół oboje, Maćku, chłopię moje, W
.
Proście da on z litości, Z kimby zażyć miłości: Tam się będzie godziło Żyć, dziewki, z kim żyć miło. 6. Pieśń III.
Ktoś matce powiedział, Żeś ze mną dziś siedział, Maćku, do północy, Dajże go niemocy, Ktoś to domowy.
Jam tak rozumiała, Iż mać twardo spała, Więc-em się nie strzegła, Gdym do ciebie biegła. Dziś na rozmowy.
Ali nad świtaniem, Mać zaraz z łajaniem,
Wszytko mi wspomniała, Com z tobą gadała W tej naszej sprawie.
Któryś to niecnota Widział podle płota Nas wespół oboje, Maćku, chłopię moje, W
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 9
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
, żmije, węże, smocy nad nią się pastwili. Bestyje insze różne okrutnie szarpały, pospołu z szatanami jad swój wywierały. Tam dusza ogień i smród siarczysty cierpiała, płacząc, zębami zgrzytać mizerna musiała. Na swe się przeszłe grzechy rzewliwie żałując, jagody swe drapała, prawie desperując. A gdy się potępiona już być rozumiała, nie wiedzieć jak, się wolną od mąk oglądała. Słaba leżąc po kaźni, ledwie żywa była, wtym Anioła, światłości wodza, obaczyła. Niezmiernie się radując, chociaż utrapiona, poczęła Boga chwalić wielce ucieszona. Którą Anioł posilił, będącą we mdłości, dotknąwszy się, pokrzepił i przydał radości. § V O
, żmije, węże, smocy nad nią się pastwili. Bestyje insze różne okrutnie szarpały, pospołu z szatanami jad swój wywierały. Tam dusza ogień i smród siarczysty cierpiała, płacząc, zębami zgrzytać mizerna musiała. Na swe się przeszłe grzechy rzewliwie żałując, jagody swe drapała, prawie desperując. A gdy się potępiona już być rozumiała, nie wiedzieć jak, się wolną od mąk oglądała. Słaba leżąc po kaźni, ledwie żywa była, wtym Anioła, światłości wodza, obaczyła. Niezmiernie się radując, chociaż utrapiona, poczęła Boga chwalić wielce ucieszona. Którą Anioł posilił, będącą we mdłości, dotknąwszy się, pokrzepił i przydał radości. § V O
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 91
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
non potest: Quia jemina indomitum animal.
Zwierzysz się jej czego, to jak w sitko włożył, wypadnie wszytko. Mulierculae dixisse, tympanis et tubis commisisse est.
Więc tę moję miłą babusię napadła hipochondria, choroba jakaś; co się jej każda rzecz inaksza zdała, by nalepsza, to zła. Kto co mówił, rozumiała, ze o niej. Mąż, gdzie szedł, to na podejźrzane miejsca. Jeśli do kościoła, to aby się napatrzył sokołów, a do domu, jak do sowy, przyszedł.
Przyszedł kto do niej, to płakała; chciał się z nią napić, Boże uchowaj, aż sobie posłała; a coś dal
non potest: Quia jemina indomitum animal.
Zwierzysz się jej czego, to jak w sitko włożył, wypadnie wszytko. Mulierculae dixisse, tympanis et tubis commisisse est.
Więc tę moję miłą babusię napadła hipochondrya, choroba jakaś; co się jej każda rzecz inaksza zdała, by nalepsza, to zła. Kto co mówił, rozumiała, ze o niej. Mąż, gdzie szedł, to na podejźrzane miejsca. Jeśli do kościoła, to aby się napatrzył sokołów, a do domu, jak do sowy, przyszedł.
Przyszedł kto do niej, to płakała; chciał się z nią napić, Boże uchowaj, aż sobie posłała; a coś dal
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 185
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Generatione 38. wywodzi stąd; że Imię Gebellin, wzieło się od Geblinka Miasta, gdzie się Henryk Konrada Syn wychował; który potym z Henrykiem Książęciem Saksonii i Bawaryj, i Bratem jego Gwelfem, wojował za Ojca swego. Igdy się wojennie potykał Henryk z Gwelfem, Gwelfowa strona wołała: Hic Gulf, przez co się rozumiała strona Papieska; a strona Henryka wołała: Hic Gebellin, i znaczyli się Partyzanci Cesarscy. Jak zaś wielkie emulacje tych obuch stron były, doczytasz się w Maimburgu. Tandem zajadłe animusze, Mikołaj III. Papież Pacis studiosissimus, uspokoił szczęśliwie około Roku 1280. 12mo. Co to jest: Ore flamma?
ORe flamma
Generatione 38. wywodzi ztąd; że Imie Gebellin, wzieło się od Geblinka Miasta, gdzie się Henryk Konrada Syn wychował; ktory potym z Henrykiem Xiążęciem Saxonii y Bawarii, y Bratem iego Gwelfem, woiował za Oyca swego. Igdy się woieńnie potykał Henryk z Gwelfem, Gwelfowa strona wołała: Hic Gulf, przez co się rozumiała strona Papieska; a strona Henryka wołała: Hic Gebellin, y znacżyli się Partyzanci Cesarscy. Iak zaś wielkie emulacye tych obuch stron były, doczytasz się w Maimburgu. Tandem zaiadłe animusze, Mikołay III. Papież Pacis studiosissimus, uspokoił szczęśliwie około Roku 1280. 12mo. Co to iest: Ore flamma?
ORe flamma
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 56
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
ją pięknością niebu przyrównało.
Bo jak na niebie gwiazdy, tak cynki u niego Na skórze wyrażone; nadto Bachus w jego Skórze barzo się kochał, z niej ubiór swój miewał, Nią członki swe najczęściej nad insze odziewał. Na co liszka temi mu słowy powiedziała:
„Jabym zaś tak w tej mierze, bracie, rozumiała, Że nie to jest ozdoba, którą z wierzchu widzi Oko, gdyż człowiek mądry każdy z takiej szydzi;
Ale którą w umyśle jest kto ozdobiony I do spraw chwały godnych dobrze sposobiony. Bo ozdoba z uczynków wiecznym czasem słynie, A powierzchowna zaraz z swoim czasem ginie”. Tak głupi na bogactwach wiek swój zasadzają
ją pięknością niebu przyrównało.
Bo jak na niebie gwiazdy, tak cynki u niego Na skórze wyrażone; nadto Bachus w jego Skórze barzo się kochał, z niej ubiór swój miewał, Nią członki swe najczęściej nad insze odziewał. Na co liszka temi mu słowy powiedziała:
„Jabym zaś tak w tej mierze, bracie, rozumiała, Że nie to jest ozdoba, którą z wierzchu widzi Oko, gdyż człowiek mądry każdy z takiej szydzi;
Ale którą w umyśle jest kto ozdobiony I do spraw chwały godnych dobrze sposobiony. Bo ozdoba z uczynków wiecznym czasem słynie, A powierzchowna zaraz z swoim czasem ginie”. Tak głupi na bogactwach wiek swój zasadzają
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 46
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897